Koperta czwarta.

601 79 9
                                    

Minęło kilka godzin, zanim pojawiła się w następnym miejscu.

Jej zielone oczy były lekko podpuchnięte od płaczu, co sprawiało, iż wydawały się większe niż w rzeczywistości były.

Weszła do budynku lekko speszona spojrzeniami innych ludzi, których minęła w wejściu. Poprosiła jednego z pracowników, by wpuścił ją na chwilę do głównej sali kręgielni, gdzie znajdowały się tory. Chłopak przyjrzał się jej uważnie i dostrzegłszy w jej oczach błaganie, z wielką niechęcią, zgodził się na szybką wizytę.

Dokładnie pamiętała, gdzie siedzieli tamtego dnia. Podeszła do czerwonych kanap, które otaczały mały stolik. Koperta leżała na blacie i raziła swoją bielą zmęczone oczy Grace. Wiadomość spoczywała z lewej strony…

Osioł.

Ile razy nazywałaś mnie osłem, nie potrafię tego nawet zliczyć, ale było ich mnóstwo.

Pewnie do tej pory nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo kochałem to przezwisko. Wypowiadałaś je z czułością, której mogła Ci pozazdrościć niejedna matka.

Byłaś dla mnie takim małym osiołkiem. Wszystko z powodu Twojego śmiechu, którego wręcz nienawidziłaś.

Czasami rozśmieszałem Cię tylko po to, by usłyszeć ten dźwięk, który powodował, iż robiło się cieplej na sercu. Trochę egoistyczne, ale czy nie byłem egoistą?

Wiem, jak za każdym razem próbowałaś go stłumić, niepotrzebnie.

Twój śmiech był tylko kolejną rzeczą, która definiowała Cię lepiej niż cokolwiek innego.

Był specyficzny, dlatego tak wyjątkowy.

Mój mały, cudowny osiołek…

Nigdy się tak do Ciebie nie zwróciłem, ponieważ nie do końca mogłem pokazać, co czułem. Bolało za każdym razem.

Kiedy wybuchałaś śmiechem i byłaś najszczęśliwszą osobą pod słońcem, nie raz miałem ochotę Cię pocałować, ale nie zawsze mogłem. Nie takie były warunki, zasady na to nie pozwalały. Teraz tego żałuję.

Żałuję każdej krzywdy, którą Ci wyrządziłem.

Żałuję, że Cię oszukiwałem.

Żałuję, że na cokolwiek się zgodziłem…

Jestem zwykłym osłem, który myślał, że może jeszcze wszystko się ułoży. Niestety później dowiedziałem się czegoś, co zniszczyło moje plany na cudowne życie u Twego boku, osiołku.

Pewnego dnia wszystkiego się dowiesz, obiecuję.

Twój osioł.

 

Szukaj mnie w parku, domyślisz się gdzie.

 

Grace zaśmiała się pod nosem lekko zachłystując się powietrzem. Wstała z czerwonej kanapy i szybko opuściła budynek.

Michael skrzywdził ją niepowtarzanie, ale pozwolił także poczuć, że mogła sięgnąć nieba. Czasami była przy nim tak szczęśliwa, że zapominała o całym bożym świecie i to czyniło go wyjątkowym. Jedna z wielu jego zalet, które niestety często przyćmiewane były wadami.

Codziennie sobie wmawiała, że go nienawidzi, ale czy tak było naprawdę? Chciała go nienawidzić równie mocno, jak chciała się do niego przytulić.

Tęsknota pożerała jej zdrowy rozsądek. Chciała, by nagle pojawił się na jej drodze, głupkowato się uśmiechnął, jak to miał w zwyczaju i po prostu ją przytulił. Chciała, by zabrał jej smutek i zastąpił go szczęściem, które tak często odczuwała w jego towarzystwie…

___

Cześć! Wiem, najdłuższy to on nie jest, ale moge powiedzieć, że piątka będzie trochę dłuższa ;)

Do następnego!

Lots of love xx

The things I never said // Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz