𝓗𝓸𝔀 𝓽𝓸 𝓪𝓿𝓸𝓲𝓭 𝓽𝓱𝓮...

By atticess

2.9K 258 53

Gdzie Mark jest łowcą wampirów, a Jackson lubi ryzyko. ¤ atticess 2018; poprawione w 2022 ¤ got7 (pobocz... More

01
02
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30

13

77 11 0
By atticess

Jackson z przyjemnością zwiedzał okolicę.

Odkąd przeprowadzili się do Youngjae wypracowali sobie jakąś monotonię, w którą każdy z przyjemnością wpadał. BamBam zdecydowanie miał już dość testów Youngjae, choć minął dość krótki czas odkąd się wprowadzili. Mark także oberwał rykoszetem, oddając sporo krwi i stanowiąc podmiot kontrolny. Jackson namęczył się już przez całe swoje życie, dlatego teraz przyjaciel mu odpuścił.

Z każdym dniem lęk narastał. Wiedzieli, że agencja nie odpuści, a to, z czym mieli teraz do czynienia, to tylko cisza przed burzą. Jackson odganiał te myśli jak natrętne muchy, ale sam przed sobą mierzył się z lękiem, że Youngjae może nie zdołać ich ochronić. Mark, choć milczący, podzielał jego uczucia.

Tego czasu przed konfrontacją nie mogli poświęcić na odpoczynek. Każdy dzień przed ponownym spotkaniem był okazją do nauczenia się czegoś nowego i nabrania doświadczenia. Liczył się najdrobniejszy krok przewagi nad Jaebumem, dlatego Jackson postanowił zapoznać się z potencjalnym miejscem ich przyszłego spotkania. Był aktywny głównie w nocy, dla bezpieczeństwa. Jak cień przemykał po korytarzach, a później wychodził na zewnątrz, nie myśląc o tych wszystkich rzeczach, które stały się dla niego naturalne.

Dom Youngjae stał z dala od centrum i innych budynków, więc żeby do niego z powrotem trafić należało poświęcić sporo czasu. Później pojawiały się jakieś magazyny i hale produkcyjne, a dopiero dalej pojedyncze mieszkania oraz budynki użytkowe. Układ ulic, wąskie drogi i wielkie spadki dobrze przypominały mu dawne czasy. W końcu w Korei spędził sporą część swojego życia.

W ostatnim czasie z wiadomych powodów zastanawiał się jak tutaj wygląda sytuacja. Te kilka lat temu nie słyszało się w Korei o łowcach wampirów; z pewnością jeśli w ogóle istnieli, nie działali tak jak w Stanach. Musieli cechować się większą ostrożnością i jakimkolwiek kodeksem uznającym prawa wampirów w takim samym stopniu jak prawa człowieka.

Tak mało jak Jackson wiedział o łowcach, wiedział też o samych wampirach. Kiedyś był jedynym pacjentem pana Choi, a kiedy Youngjae sam skończył studia i zajął się pracą, pojawiały się sporadyczne przypadki. Przez cały ten czas nie było żadnego innego stałego pacjenta.

Nie miał pojęcia jak mogła wyglądać sytuacja na skalę krajową. Youngjae wspominał, że czasy się zmieniły, stali się z ojcem znani w przemyśle medycznym i poszerzyli badania. W Ameryce rząd nie potrafił dłużej tuszować kradzieży banków krwi, srebro się wyprzedawało szybciej niż kiedykolwiek, a po zmroku mało kto lubił wychodzić na ulicę. Korea na pierwszy rzut oka wydawała się bezpieczniejsza, jednak wyglądało mu to tylko na pierwsze wrażenie.

Wampiry nigdy nie działały razem. On musiał zgarnąć przyjaciela Marka pod swoje skrzydła głównie dlatego, że wciąż przechodził przemianę i nie można było nazwać go jeszcze prawdziwym wampirem. W przyszłości nie miał pojęcia jak będzie wyglądała ta relacja. Takie osoby jak oni stronili od towarzystwa, a Mark był jedynie cieniem jego odległego, ludzkiego życia.

Wciąż nie dowierzał w absurd tej relacji.

W nawyk wchodziły mu nocne spacery po bliższej i dalszej okolicy. Choć oglądał wszystkie uliczki, nadal w głowie miał pustkę i nie miał pojęcia jak miałoby wyglądać spotkanie z łowcami. Nie miał zamiaru z nikim walczyć, zważywszy na to, że nie zrobił nic złego. Mark tak samo. Jedynie spełniał swoje obowiązki dopóki sumienie nie kazało mu wystąpić przeciwko bezprawiu organizacji, co skutkowało złamaniem kodeksu wewnętrznego, a tym samym przysięgi.

Starał się to wszystko ułożyć w głowie, powoli przyzwyczajając się do Korei - tak samo jak pozostali.

Któregoś późnego wieczoru na chwilę wszyscy spotkali się w salonie Youngjae. Choi zrobił sobie przerwę i teraz siedział w ciszy popijając herbatę. Jackson zszedł do nich po całym dniu snu, czując, że mimo wszystko nabrał nieco sił. W tej samej chwili do domu wrócił Mark, również zwiedzając wcześniej okolicę, bardzo zmęczony i przemoczony od nagłego deszczu. W tamtej chwili nawet BamBam się nie odzywał, tylko odchylił głowę do tyłu i wolno oddychał.

- Chyba idę spać - mruknął Mark gdy już założył coś suchego.

- Ja dopiero wstałem - odparł Jackson. Spojrzeli obaj po sobie, nic nie mówiąc. Od pewnego czasu mijali się kiedy Mark wrócił już do ludzkiego, dziennego trybu życia, ponieważ nie musiał pracować. Kiedy kładł się, Jackson dopiero się budził.

- Na górze masz ciepłe ręczniki - powiadomił go Youngjae. Mark uśmiechnął się dziękczynnie i na tym zakończył rozmowę. Jackson stał chwilę w konsternacji, zastanawiając się co zrobić dopóki nie wziął płaszcza i nie wyszedł na zewnątrz.

Youngjae odstawił pusty kubek na stolik i przejrzał jakieś zapiski.

- Jak czujesz się z tym wszystkim? - zagadnął.

Najmłodszy przeniósł na niego nieobecne spojrzenie dopóki nie skupił swojej uwagi.

- Chyba dobrze, nie? - odparł. Youngjae wbił w niego oczekujące spojrzenie any rozwinął wypowiedź, dlatego odetchnął ciężko. - Nie wiem. Nie mogę się przestawić z dziennego na nocny tryb życia. Ciężko mi się łapie oddech i jestem strasznie osłabiony.

- To naturalne - odpowiedział rzeczowo. - Dam ci jakieś leki żeby zminimalizować efekty uboczne przemiany. Ale nie o to mi chodzi. Jak się czujesz z tym mentalnie?

BamBam powoli podniósł głowę, zbierając myśli przez zamglony umysł.

- Nie mogę się do tego przyzwyczaić - zaczął powoli. - Do niedawna żyłem klubem, pracowałem w tygodniu i imprezowałem w weekendy. Z Markiem nie widziałem się od szkoły średniej. Byłem dzieciakiem, a on traktował mnie wtedy jak młodszego brata. Teraz widzę, że trochę się zmienił. Próbuję się do tego przyzwyczaić... No i jest jeszcze Jackson.

Jego spojrzenie trochę się zmieniło. Youngjae zerkał na niego już mniej jak lekarz, a bardziej jak zwyczajny, zamieszany w coś wspólnego człowiek.

- Może jestem głupi, ale nie związałbym się z pierwszym lepszym chłopakiem z klubu - stwierdził, pijąc do swoich przyjaciół. - Nie znam go. Widzę jak Mark cały czas się na nim skupia. Rozumiem, że nie traktuje mnie jak młodszego brata, bo dorosłem, ale jest w niego zupełnie wpatrzony. Mark może i jest dobrym człowiekiem, ale sam rozumiesz, to potoczyło się tak szybko i nie widzą poza sobą świata.

- Cieszę się, że poznał Jacksona - zaoponował Youngjae. - Znam go od lat i wiem, że sobie poradzi ze wszystkim. W tej chwili naprawdę potrzebujecie pomocy. Gdyby nie on, szef Marka i tak znalazłby sobie sposób na pozbycie się go, a wtedy nie mielibyście gdzie uciekać.

BamBam bez słowa skinął głową. Wiedział, że powinien być wdzięczny Jacksonowi za ratunek, co wcale nie zmieniało faktu, że nie był do niego miło nastawiony. Rozmawiali ze sobą z Markiem jak profesjonaliści, jak partnerzy w zbrodni od lat. W tamtym momencie, kiedy on był zbyt nieprzytomny żeby zrozumieć co się dzieje, a Mark i Jackson mundurowali się przed wyjazdem, zrozumiał, że porozumiewają się bez słów. A on był razem z nimi tylko z przypadku.

Chociaż nie przyznał tego żeby nie wyjść na zbyt emocjonalnego, poczuł ulgę gdy Youngjae zapytał go o samopoczucie. Sam nie miałby odwagi zwierzyć się Markowi, tym bardziej, że bliżej był w tej chwili z Jacksonem. Youngjae sam go zagadnął, czego BamBam bardzo potrzebował, choć nie zdawał sobie z tego wcześniej sprawy.

Kiedy zrobiło się późno, Youngjae domknął ostatnie sprawy i sam poszedł spać. BamBam pół śpiąc, pół czekając czuwał w salonie dopóki w środku nocy Jackson nie wrócił do mieszkania.

- Nie śpisz? - zagadnął go. - To świetnie. Chodź ze mną na zewnątrz. Chcę ci coś pokazać.

Jackson tylko zawiesił płaszcz i nie odwrócił się nawet żeby spojrzeć, czy młodszy wychodzi za nim.

Kiedy Jackson wyszedł z nim na tył ogrodu, skrzyżował ramiona i posłał mu zaskoczone spojrzenie. Jackson wyszedł na środek i gestem wskazał żeby podszedł do niego.

- Muszę cię nauczyć walczyć. To dobrze, że jeszcze nie przeszedłeś przemiany, najpierw pokażę ci co robić, a później opanujesz zmysły. - Ponownie podniósł dłoń. - No chodź. Zaatakuj mnie.

BamBam zmarszczył brwi, ale posłusznie podszedł. Wymierzył Jacksonowi cios w żuchwę, po chwili czując jak ten łapie go i ze zgrabnością wojownika unieruchamia mu ramię oraz korzystając z jego własnej siły, przewraca go na mokrą trawę. Jęknął kiedy docisnął jego łopatki kolanem do ziemi.

- Tylko na tyle cię stać? - zapytał ze śmiechem nad nim.

Do tego Jackson nawet nie potrzebował wampirzej siły. Tej nocy czekał go wykład o wykorzystywaniu energii przeciwnika na jego niekorzyść i kilkukrotne bliskie spotkanie z trawnikiem.

Continue Reading

You'll Also Like

2.2M 138K 55
''Martwe serce kocha najmocniej'' ⚠ SCENY EROTYCZNE, PRZEKLEŃSTWA, PRZEMOC.
85.2K 3K 47
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
10.6K 960 20
Wielka przygoda z dramą w tle. Charlie, uczestniczka z Polski, wchodzi w świat Eurowizji z przytupem. Jest pewna siebie, ciesząc się z tego wielkiego...
4.1K 610 10
k ł a m s t w o p o w t a r z a n e w i e l e r a z y s t a j ę. s i ę p r...