Zapomniany Cud | Kuroko No Ba...

By RainGuardian1

53.8K 2.9K 2.7K

Akademia Okamino była niezaprzeczalnym mistrzem wszystkich koszykarskich i siatkarskich licealnych zawodów. Z... More

Zapowiedź
KARTA POSTACI (wersja demo)
Prolog 1.1 - Burza z Piorunami
Rozdział 1 - Wilcza Akademia
Prolog 1.2 - Atsu-chan i Atsu-chin
Rozdział 2 - Klub koszykówki
Rozdział 3 - Zawodnicy różnego rodzaju, czyli jak grały Wilki z Tokio
Rozdział 4 - Sparing- partner czyli zrzędliwy kuzynek i dobry przyjaciel
WIGILIJNY SPECJAŁ, CZYLI RODZINNE ŚWIĘTA U IMPERATORA
Rozdział 5 - Kapitanowie zespołów
Rozdział 6 - Siedem Cudów Teiko
Rozdział 7 - Będzie dla ciebie najgorszym przeciwnikiem
Rozdział 8 - Nazywam się Takao Kazunari!
Rozdział 9 - Touou kontra Seirin
Rozdział 10 - Inter-High - start!
Rozdział 11 - Powrót Pioruna z Teiko
Prolog 1.0 - Nie może zostać zapomnianym
Rozdział 12 -Na naukę nigdy nie jest za późno
Rozdział 13 - Złożone obietnice drużyny Okamino
Rozdział 14 - Arigatou
Rozdział 15 - Jesteś najlepszy
Rozdział 16 - Mów mi po imieniu
Rozdział 17 - Cecha rodzinna
Rozdział 18 - Drużynowy łańcuch
Ciekawostki o postaci~ Yamada Hayato
Rozdział 19 - Na wyciągnięcie ręki
Rozdział 20 - Wzajemna pomoc
Rozdział 21 - Jesteś moim rywalem
Rozdział 22 - Nowy początek
Rozdział 23 - Odrodzenie
Rozdział 24 - Mistrz podań i mistrz kradzieży
Rozdział 25 - Bat Ear kontra Eagle Eye
Dziękuję!
Rozdział 26 - Pierwszy powód do zemsty
Rozdział 27 - Drugi powód do zemsty
Rozdział 28 - Narodziny asa Akademii Okamino
Rozdział 29 - Seirin kontra Shutoku
Rozdział 30 - Bitwa wytrzymałości. Światło i Cień.
Pytanie #1
Rozdział 31 - Ten ostatni mecz. Wola Asa.
Rozdział 32 - Ostatnia szansa
Rozdział 33 - Historia klubu: Dwanaście lat. Definicja kapitana
Rozdział 34 - Historia klubu: Kapitan i Cud. Drużyna to najwyższe dobro.
Rozdział 35 - Doganiająca przeszłość
Rozdział 36 - Starcia międzyszkolne
Informacja #1
Rozdział 38 - Duma Pokolenia Cudów
Rozdział 39 - Za wszelką cenę
Rozdział 40 - Pierwszy rok
Rozdział 41 - Sayonara
Ciekawostki o postaci ~Himura Takahiro
Rozdział 42 - Pokonać przeciwności
Dodatek na święta, czyli dramaty, bal i koszykówka
Rozdział 43 - Dać z siebie wszystko
Rozdział 44 - W imię zwycięstwa
Informacja #2
Rozdział 45.1. - Sto meczów, sto zwycięstw
Rozdział 45.2. - Sto meczów, sto zwycięstw. Zdrada
Rozdział 46 - Kiseki No Sedai no Esu - Aomine Daiki
Informacja #3 [AKTUALIZACJA 3.03.24 r.]
Rozdział 47 - W drodze po puchar
Rozdział 48 - Podążająca po śladach klątwa

Rozdział 37 - Więzi przyjaźni

489 38 41
By RainGuardian1

Na parterze panowała cisza. Liczne osoby, które się tam znajdowały, siedziały podparte o ścianę. Wszyscy czekali na rozwiązanie walki. Po ciszy panującej w szkole mogli stwierdzić, że główna bitwa dobiegła końca, a lider jest w trakcie pojedynku. Shinzen wierzyło w swojego wodza, byli pewni, że dotarł do Harady. Natomiast Okamino było święcie przekonane, że nawet jeśli, to ich lider nie przegra.

Satoru stanął na pierwszym piętrze rozejrzał się dookoła. Jego wzrok zatrzymał się na jednym z kolegów, który kiwnął głową. Asakura ruszył w kierunku schodów. Wszedł wyżej i już po samym wyglądzie korytarza uznał, że tutaj rozegrało się największe starcie. W praktyce nie mógł się doliczyć ile osób znajduje się tej kondygnacji, ale gdy zauważył Kaori siedzącą pod parapetem, od razu zorientował się, co się stało. Grupa z trzeciego piętra musiała zejść na pomoc Ishikawie, który swoją drogą leżał nieprzytomny, a jedynie głową opierał się o ścianę.

Asakura westchnął i starając się nie nadepnąć nikogo, przeszedł na lewo, gdzie siedziała dziewczyna.

-W porządku? - zapytał, widząc że ciężko oddycha. Poza widocznym zmęczeniem na twarzy, poszarpanym ubraniem i paroma siniakami oraz rozciętą wargą wyglądała w porządku. Mógł dać głowę, że sam lepiej nie wyglądał. Wyciągnął rękę.

Parsknęła śmiechem.

-Myślałam, że cię rozłożyli. - mruknęła, podnosząc prawą rękę. - Ale wyglądasz niczego sobie.

-Mnie? Żartujesz? - prychnął i podniósł ją na równe nogi. - Nie udało nam się wszystkich zatrzymać, ale po to byliście na obu piętrach, żeby ich wykończyć. Myślisz, że kto blokował ostatnie ich posiłki?

-Drużyna siatkarska? Zamknęli bramę.-odpowiedziała, prostując się. - Hayato dołączył do walki, od dziesięciu minut walczy z Sakatą piętro wyżej.

-Kretyn. - syknął Satoru, uderzając dłonią o ścianę - Ma jutro eliminacje, co on sobie wyobraża?

Oboje ruszyli w stronę schodów, ale zatrzymali się wpół kroku.

-Tak swoją drogą, chyba kogoś zgubiliśmy...-mruknął Asakura, patrząc na Kaori. - Ale chyba całkowicie odpadł...

Granatowowłosa westchnęła.

-Oiiiiiiiiii! - zawołała - I-shi-ka-wa-san!

-Czego?! - dobiegł ich głos. Oboje uśmiechnęli się lekko.

-Idziemy obejrzeć ostateczną bitwę, idziesz z nami?

Akira uniósł się odrobinkę, ale zaraz padł z powrotem.

-Idźcie...ja tutaj popilnuję reszty...-machnął z trudnością ręką.

Asakura i Kaori spojrzeli po sobie. Kaori uniosła ręce w geście bezradności, a bezlitosny Satoru poszedł do trzecioklasisty.

-Hej!

I zaczął ciągnąć go za nogę.

-Oi, Satoru ostroż...

-Ej! No to boli, wiesz?! TO NAPRAWDĘ BOLI, SATORU TY DRAAAAAAAAAANIU!

Czarnowłosy jednak nic sobie z tego nie robił, jedynie dotransportował Akirę do schodów, gdzie stała Kaori, po czym puścił jego kończynę, która z hukiem walnęła o podłogę.

Niebieskowłosy zamrugał oczami, widząc nad sobą twarze dwójki drugoklasistów.

-Jak wam nie wstyd tak brutalnie obchodzić się ze swoim biednym, rannym senpaiem. - fuknął.

-Biednym? - Satoru uniósł brwi.

-Zrzucili go ze schodów. - odpowiedziała mu granatowowłosa.

Asakura spojrzał na Akirę, który przyglądał mu się z nieukrywaną urazą w oczach.

-Przepraszam, senpai. - powiedział, odwracając głowę.

Kaori ukucnęła obok trzecioklasisty.

-Nee, Ishikawa-san, chcesz dowiedzieć się czegoś, co od razu przywróci ci siły?

Akira westchnął.

-No?

-Hayato przyszedł.

-Ha? - Ishikawa gwałtownie się podniósł, ale padł ponownie plackiem na podłogę z grymasem bólu. - Kretyn! Przecież miał siedzieć w domu! I wcale mi to nie przywróciło sił!

Nagle usłyszeli dźwięk rozbijającego się szkła, dochodzący z piętra wyżej, a po chwili za oknem mignęła czarna bluza.

Nie należała do Hayato.

Akira podźwignął się na łokciu.

-Dobra. Chodźmy to sprawdzić.

Cała trójka mozolnie dostała się na trzecie piętro, ponieważ Asakura musiał podtrzymywać Ishikawę. A tam zastali niespodziewany widok.

Hayato siedział, opierając się o ścianę i ocierając zakrwawione usta, poza tym wyglądał całkowicie w porządku. Tymczasem tuż obok, Sakata Daizo i Harada Yutaro, do którego należała uprzednio widziana przez nich bluza, byli w trakcie walki na śmierć i życie, a szyba, obok której się poruszali była w większej części wybita. Najdziwniejszy był widok zapory na schodach prowadzących na dach, była rozwalona, ale od strony wejścia na dach. Nie od strony schodów.

Tym jednak, co zwracało największą uwagę była walka. Zwłaszcza, że Harada bronił się i atakował jedną ręką, lewą. W drugą, zaciśniętą wciąż pięść miał wbite odłamki szkła. Na ten widok pozostałym członkom A5 rozszerzyły się oczy.

To już jest przegięcie.

Jednak to była walka jeden na jednego. Nie mogli się wtrącać.

Kaori podeszła do Hayato.

-W porządku? - zapytała, kucając obok przyjaciela i kładąc mu dłoń na ramieniu.

-Taaak...-mruknął, wciąż przykładając dłoń do ust.

Podeszli do nich Asakura i Ishikawa.

-Co się tu stało? - zapytał Akira, którego Satoru powoli usadowił obok Yamady.

-Zacząłem z nim walczyć, ale po paru minutach zszedł Harada-san, rozwalił zaporę i od tamtej pory się pojedynkują.

Zasłonił usta. Po chwili spod palców spłynęła mu mała strużka krwi. Szybko spojrzał na pozostałych. Ishikawa i Asakura wpatrzeni byli w toczącą się walkę lecz granatowe oczy cały czas patrzyły na niego.

-Kretyn. - powiedziała niemalże bezgłośnie, zaciskając mu dłoń na ramieniu. - Zawsze musisz się uprzeć przy swoim.

-Od ciebie się nauczyłem. - parsknął śmiechem. - Niby co odwaliłaś w piątek? I kto tu jest uparty, hę?!

Dalszą konwersację przerwał dźwięk uderzenia. Natychmiast spojrzeli w tamtą stronę.

Sakata Daizo właśnie padł jak długi na podłogę.

-Wygrał...-powiedział Akira.

Harada szybko oddychał. Spojrzał na pozostałych członków A5.

-Yamada...-zaczął groźnie, podchodząc dużymi krokami do całej czwórki.

Niebieskowłosy znał to spojrzenie aż za dobrze.

-Oi, oi! - Ishikawa uniósł dłoń i złapał go za koszulkę. - Mam być tym odpowiedzialnym? - zapytał, przyciągając boksera. - To będę! Nie spodziewaliśmy się takich akcji, jak ta z tą szybą! Won z tą łapą do szpitala! Przecież leje ci się krew, masz tam pełno szkła, nie czujesz? Oi! Harada!

Złotowłosy zamrugał oczami, jakby słowa przyjaciela go wybudziły z transu walki.

-Akira...- dopiero jakby teraz wszystko poczuł. Powoli rozprostował dotąd zaciśniętą dłoń i syknął.

-Nie żeby coś...-Asakura wstał na równe nogi. - Ale to ciebie też dotyczy, Ishikawa-san. Ty nawet  nie możesz stać samodzielnie. Nawet nie wiemy, czy się nie połamałeś.

-Ciebie tak samo. - zwróciła się Kaori do Hayato. - Wstawaj.

Zarówno uczniowie ci Okamino jak i Shinzen, którzy mogli już ustać na nogach stali na zewnątrz, od strony drugiego głównego wyjścia. Część z nich pomagała pozostałym, którzy oberwali. Zbyt mocno. Nie było jednak większych poważniejszych obrażeń, ponieważ większość przestrzegała zasad fair play. Niestety, nie wszyscy.

Drzwi były otwarte. Po schodach rozległy się kroki. Na ten niosący się dźwięk wszyscy się wyprostowali. Ten z liderów, który wychodził wcześniej był zwycięzcą.

Pierwszy w drzwiach pojawił się Asakura podpierający tracącego co chwilę równowagę Ishikawę. Na ten widok uczniom Okamino rozjaśniły się twarze. Chociaż trzecioklasista nie wyglądał najlepiej, wychodził przytomny i co najważniejsze - jako zwycięzca swojego pojedynku. Potwierdzało to tylko jego siłę. Jako kolejni wyszli Kaori i Hayato. Choć siatkarz zbytnio nie dostał, opierał się o ramię dziewczyny, a ta otaczała go ręką w pasie. Drużyna siatkarska stojąca z tyłu zaczęła skandować. Tak w praktyce bohaterami byli oni, bowiem, gdyby nie przybyli na czas, krucho byłoby z resztą. Kamata i Hideaki, którzy siedzieli na murku, a w czasie walki byli przydzieleni do obrony pierwszego piętra, uśmiechnęli się. Obaj wyszli w miarę bez szwanku.

Zapadła cisza. Członkowie A5 nie odzywali się. I po raz kolejny rozległ się tupot. Na zewnątrz wyszedł Harada.

***

Satoru przestawił srebrnego generała i spojrzał na przeciwniczkę. Kaori uśmiechnęła się podstępnie.

Ich ulubioną grę, w którą zawsze grali na dachu przerwał dźwięk telefonu. Asakura wyciągnął rękę i spojrzał na wyświetlacz, po czym skierował wzrok na koleżankę, która posyłała mu pytające spojrzenie.

-Harada-san.

Odchyliła głowę do tyłu i spojrzała na zmierzchające się niebo. Satoru tymczasem odebrał telefon.

W całej szkole panowała cisza. Jedynie na sali siatkarskiej trwał delikatny trening, jednak bez kapitana. Dwóch członków A5 siedziało w, a raczej na dachu szkoły, celem ewentualnego zapobiegania przed zagrożeniem oraz głównie po to, żeby odetchnąć i dopilnować, żeby wszyscy niepowołani opuścili teren szkoły.

Sam główny budynek nie wyglądał źle. Po szybkim, kilkukrotnym przejechaniu podłogi mopami wszystko wyglądało, jak w momencie, gdy skończyły się zajęcia. Jedynie nic nie mogli poradzić na wybitą szybę.

Prawda była taka, że nie byli patologiczną szkołą, która okładała się tylko po to, żeby się okładać. Nigdy nie prowadzili też żadnych wypraw do innych szkół. Nie mieli w tym żadnej intencji. Gdyby nie to, że w Tokio takie starcia się zdarzały, w ogóle by się nie bili.  Jednak było to na porządku dziennym, że szkoły robiły sobie pod górkę.

Kolejny telefon zaczął dzwonić. Satoru spojrzał znacząco na granatowowłosą.

Kaori wyciągnęła rękę i sięgnęła po komórkę.

-Halo? - zapytała, masując sobie jednocześnie bark.

-To był ząb...i parę uderzeń w brzuch, mówiłem ci, żebyś się nie przejmowała. - zabrzmiał głos Hayato. Yamada wraz z Ishikawą i Haradą był na badaniach w szpitalu.

Uśmiechnęła się lekko.

-Dałeś sobie przywalić centralnie w mordę?! - warknęła do telefonu. - Nie no, zostawić cię na pięć minut!

Po drugiej stronie słuchawki Hayato również się uśmiechnął.

-Ha? Niby kto padał pod naporem przeciwników, kiedy tam wszedłem?

-Nie rób z siebie bohatera! Jeśli jutro coś spierdzielisz...

-Tak, tak. - wykonał ręką gest gadania, chociaż nie mogła tego widzieć. - Zabijesz mnie. Nie tylko ty.

-I rzucę zwłoki sępom na pożarcie. Idź do domu i odetchnij. - powiedziała, a kątem oka zauważyła, ze Asakura skończył rozmowę i nad czymś się zastanawia.

-Co z drużyną? - zapytał szarowłosy.

-Prowadzą lekki trening.

-Dobra. Zaraz tam będę. - westchnęła ciężko. Był uparty. Bardziej od niej. Nie dał sobie już nic przetłumaczyć, tylko się rozłączył.

Odłożyła komórkę od ucha i spojrzała wyczekująco na Satoru.

-Harada-san będzie miał szytą rękę. - poinformował ją - Szkło wbiło mu się dość głęboko. Nic poza tym nie uszkodził.

-I bardzo dobrze. A co z Ishikawa-sanem?

-Poobijał się...dość mocno w okolicach kręgosłupa. I solidnie musiał przywalić, bo ma wstrząs mózgu. Ale taki nieduży. Lekarz powiedział Harada-sanowi, że skutki będą trwały kilka dni.

-Auć.

-Poza tym wszystko ma w całości. Jak przystało na Ishikawę-sana. Dajmy mu kilka dni, tonę hamburgerów i hektolitry coca-coli i będzie okej.

Parsknęła śmiechem.

-Racja, złego diabli nie biorą. A Hayato wybił zęba. I tyle.

-Zarobił w mordę. - uśmiechnął się lekko Asakura. Kaori roześmiała się.

-Swoją drogą...-kontynuował czarnowłosy - Zeszłaś piętro niżej.

-Taak...-mruknęła, opierając się łokciami o kolana - Ale to dlatego, że pchali się już na schody.

-Hm...ten Harada-san. -prychnęła Kaori, opierając się o poręcz. - Specjalnie mnie wysłał na samą górę. Satoru i Ishikawa-san ich tak przeczyszczą, że dla nas nic nie zostanie.

Stała u góry schodów prowadzących na trzecie piętro. Na kolejnych, tuż przed ostatnimi schodami stała ogromna zapora ułożona z ławek i krzeseł, która miała zapobiegać większości płotkom dojścia do lidera.

Nieliczne dziewczyny, które pozostały w szkole, chcąc brać udział w walce, zostały rozstawione w poszczególnych miejscach w budynku, bardziej w roli zwiadowców, co niezbyt im pasowało. Sama Kaori, jako członek A5 przewodziła grupie na trzecim piętrze. A ponieważ niżej znajdowali się Akira i Asakura, mało było prawdopodobieństwo, by ktokolwiek dotarł na samą górę.

-Jesteś strasznie marudna, wiesz?- wtrącił jeden trzecioklasista. - Powinnaś się cieszyć, że nasi tak dobrze sobie radzą.

Nic nie powiedziała, jedynie na niego spojrzała przez sekundę.

-Jeżeli jesteś tchórzem to uciekaj do mamusi. - odpowiedział mu jakiś drugoklasista.

-Coś powiedział? - zapytał chłopak, łapiąc młodszego za koszulkę.

Kaori wywróciła oczami.

-Możecie się uspokoić? - wtrącił trzeci - No jak z dziećmi, a macie prawie po osiemnaście lat!

-Przepraszam.- mruknął Satoru - Zmusiłem cię do interwencji.

Przesunęła figurę do przodu.

-Przecież po to byliśmy rozstawieni na różnych piętrach. Wiadomo było, że twoja grupa, wysłana na pierwszy ogień nie zatrzyma wszystkich, mieliście tylko zmniejszyć ich ilość.

-Wiem...Ale nadal mi to nie pasuje.

Kilku dorwało się do głównych schodów, ale zaraz zostali z nich zrzuceni wraz z barierą.

-Aahaaa... - rozległy się kroki, po schodach zeszła Kaori, przełażąc między krzesłami, a za nią cała reszta. - Chyba nie myśleliście, że tak łatwo się przedrzecie?

Akira na jej widok uśmiechnął się szeroko.

-Nie doceniacie naszej watahy, dranie!

-Hm...-Satoru spojrzał na shougi i wyciągnął rękę. - A jak to się stało, że Ishikawa-san spadł z piętra? Kto był na tyle silny i głupi, żeby go tak potraktować?

-Nie do końca tak to było. - odpowiedziała Kaori, nie spuszczając wzroku z planszy. - Ishikawa-san walczył z ich zastępcą, ale...

-Taki z ciebie cwaniak? - w mgnieniu oka jakiś chłopak, który dotąd leżał, podciął Akirę od tyłu, ten stracił równowagę, a numer dwa potraktował go z kopniaka, z taką siłą, że Ishikawa spadł ze schodów, grzmotnął o podłogę, potoczył się parę metrów i zatrzymał pod ścianą na pierwszym piętrze.

Pośród tych, którzy to zobaczyli, w tym i Kaori się zagotowało.

-Hej, to świństwo! Wpieprzył się w walkę jeden na jednego!

-To była nieczysta zagrywka!

-Cholera...-syknęła, próbując przedostać się przez kolejnych walczących do schodów, żeby zbiec na dół. - Nie tylko nieczysta! To jest już przegięcie!

Jednak naprzeciw niej stanął zastępca lidera.

-Z drogi. - warknęła, a sama aż drżała ze zdenerwowania. - Złaź mi z drogi!

-Chcesz, żebym zszedł ci z drogi? - prychnął - Zmuś mnie do tego!

Zacisnęła zęby.

-Bardzo dobrze, do cholery!

-Wiedziałem, że coś odwalą...-mruknął chłopak - Kiedy przegrywają, przestają szanować fair play. Dodatkowo...

-Asakura-senpai...-powiedział zdyszany blondyn - Nie zatrzymamy wszystkich. Ich liczba wcale nie maleje!

Na korytarzu toczyła się po prostu wojna. Nie bitwa, tylko wojna.

Czarnowłosy zacisnął zęby.

-Musimy wytrzymać! - zawołał, gdy paru  udało się przedostać na następną kondygnację. 

-Asakura! -dobiegło z dołu - Kolejni wchodzą tylnym wejściem!

Satoru zatrzymał się w połowie drogi.

-Kuuuusooo! Niech ich szlag! Wszyscy na dół!

Nie interesowali go już ci, którzy właśnie walczyli na pierwszym piętrze. Tych postanowił zostawić już Ishikawie i w ostateczności Kasamatsu. 

Najważniejsze teraz było dla niego i reszty zatrzymanie tych, co właśnie przyszli.

Obrońcy na parterze mieli spore problemy. Przeciwników nie ubywało...a wręcz przybywało. Część już nawet zdołała się przedrzeć przez pierwsze piętro i aktualnie robiła demolkę na drugim.

-Przyszli na raty...-powiedział jeden trzecioklasista, ocierając usta koszulką - Co za brudna taktyka.

Satoru zszedł po schodach.

-Wystarczająco ich już weszło wyżej. - zawołał - Nie przepuścimy nikogo więcej!

-Frajerzy...-prychnęła - Według zasad powinni przyjść całą grupą od razu. Mogli przecież na terenie schować się i podzielić, i to byłoby w porządku.

-Prawda. - powiedział, sięgając po butelkę z wodą. - Przez to wszystko nie zauważyłem nawet Ishikawy-sana...

Niebieskowłosy otworzył oczy i jęknął. Dobrą chwilę świat wirował w oczach. Po jakimś czasie, nie miał pojęcia jak długim, uspokoiło się to. Zamrugał kilkakrotnie. 

Powodem, dla którego Asakura nie zauważył Ishikawy był po prostu zgiełk.

Kurwa...chyba zemdlałem.

Poruszył się i od razu przez jego ciało i głowę przeszła błyskawica bólu. Zacisnął zęby.

-Ci dranie...-syknął, przewracając się na brzuch i powoli czołgając się do przodu. - Ja wam pokażę...

Dotarł do pierwszego schodka i zaczął powoli wczołgiwać się do góry. Akurat miał kawałek miejsca i czasu -chwilę wcześniej przebiegła tamtędy grupa, która z rykiem zaatakowała obrońców piętra drugiego.

Tymczasem zamknięte dotąd drzwi bocznej klatki schodowej otworzyły się.

Satoru westchnął, ocierając spocone czoło. Rozejrzał się po parterze. Napór przeciwników powoli się zmniejszał. Widocznie skończyły im się posiłki.

Asakura odepchnął kolejnego przeciwnika i rzucił spojrzenie w kierunku okna wychodzącego na front szkoły.

Brama była zamknięta. Zmarszczył brwi.

Kto zamknął bramę? 

-A to akurat zasługa Hayato i drużyny siatkarskiej. - powiedziała granatowowłosa. - Zamknęli bramę, żeby nikt już nie wlazł i przybyli dosłownie w ostatnim momencie...

Kaori grzmotnęła o poręcz. Wyprostowała się powoli.

-Co tak słabo? - zapytała, ale po chwili zacisnęła zęby . Do tej pory cały czas okładała się z zastępcą lidera, ale teraz...

-Cholera. - warknęła. Z obu stron była otoczona i to sporą ilością. Tak naprawdę nawet się nie zorientowała, kiedy oni wszyscy przyleźli i kiedy zrobiło się tak cicho. Dźwięki walki dobiegały teraz tylko z samego parteru. Akira został zrzucony piętro niżej, a pozostali leżeli na podłodze, ona samotnie stała przed schodami prowadzącymi na trzecie piętro. Lider zrobił krok do przodu. - Tchórzysz, frajerze? - prychnęła w stronę zastępcy.

Żebym pozostała ostatnia na placu boju...to zdecydowanie zbyt częste!

-Zejdź z drogi. - powiedział Sakata - Albo odsunę cię siłą.

-Jak chcesz próbować, to proszę bardzo!

Ale nagle rozległy się zduszone krzyki, stojący z tyłu uczniowie Shinzen popadali.

Kaori uniosła brwi.

-Spóźniłem się? - zapytał Hayato, torując sobie przejście. Za nim szła cała drużyna siatkarska. To właśnie oni to weszli po bocznej klatce i przy okazji zaczęli rozwalać najbliżej wówczas stojących. Gdy chłopak się w końcu przebił, stanął obok niej, tak że praktycznie stykali się plecami.

-Miałeś się nie wychylać, głąbie. - mruknęła, podnosząc dłonie do góry i zwijając w pięści.

-Myślisz, że zostawiłbym was i szkołę na pożarcie? - prychnął - Nie ma takiej możliwości. Poza tym cała moja drużyna jest tu z własnej woli. Nikomu nie kazałem tu przychodzić. A ja należę do A5.

-Pożrę to cię ja, jak zjebiesz eliminacje. Poważnie.

-Tak, tak. - mruknął i spojrzał na przeciwników. Drużyna siatkarska dalej działała, a naprzeciwko nich stali lider, jego zastępca i najsilniejszy drugoklasista oraz paru innych. - Powiedz mi to jutro rano.

Oboje się pochylili, gdy kilku przeciwników wyszło zza pleców lidera. Po chwili powaliły ich identyczne kopniaki, jeden z lewej nogi, drugi z prawej. 

-Jak za starych dobrych czasów. - zaśmiał się Yamada.

Nie miała czasu się odgryźć, bo numer dwa wymierzył w nią cios. Zrobiła szybki unik, ten jednak zdołał ją chwycić za warkocza. Poczęstowała do z kopa. W tym samym momencie drugoklasista zaatakował Hayato i przyparł go do ściany.

Lider ruszył na górę.

-Hej! Czekaj, ty draniu!

-...Co nie zmienia faktu, że powinien siedzieć w domu. - dodała.

Na twarz Satoru wpłynął drwiący uśmieszek. Wiedziała, o co chodzi.

-Hej! Poradziłabym sobie!

-Akurat.

***

Hayato siłował się z drugoklasistą, Kaori cofnęła się o krok i pochyliła. Numer dwa Shinzen był mocnym przeciwnikiem. Bardzo mocnym.

-Wygląda na to, że śliczna buźka to nie tylko jedyna twoja zaleta. Jesteś silna.

Parsknęła śmiechem.

-Mówisz, że mam śliczną buźkę? Dziękuję, ale nie miej mi za złe, że twoją ci obiję.- pochyliła się, uginając nogi.

-Chwila moment...-Akira, który parę chwil wcześniej dotarł na tę kondygnację, podniósł mozołem na nogi. Obcy posłał mu zdziwione spojrzenie. Niebieskowłosy, podszedł, zataczając się, do Kaori i oparł się chwilę na jej ramieniu. -  Nie wolno porzucać swojego senpaia z tyłu i zabierać mu przeciwnika.

-Chcesz walczyć w takim stanie? - warknęła, obserwując go; cały czas przygarbionego i na chwiejących się nogach. - Wyrzucili cię z piętra!

-Ten gość jest mój. - mruknął, przechodząc do przodu.

-W takim stanie nie masz ze mną szans. - prychnął tamten.

-Aaa, już rozumiem. - powiedział Asakura, przesuwając generała o kolejne pole dalej. - Ten wariat zwyczajnie wstał, otrzepał się i wrócił do walki, nie przejmując się zupełnie niczym?

-Tak. - odpowiedziała, sięgając dłonią do planszy - Ale się wkurzył i...

Ostateczne posłanie przeciwnika na ziemię zajęło mu zaledwie kilka minut.

-No...-Akira strzepnął rękę i spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na Kaori. - Bo przejęłaś go na moment...nazwijmy to remisem.

Po czym zwalił się na ziemię. Dziewczyna przykucnęła koło niego.

-Zmęczyłem się...-westchnął, opierając się o ścianę. - Zostawiam wam resztę.

-Cały Ishikawa-san.

Tymczasem lider Shinzen, powoli, nie spiesząc się, rozkładał potężną barierę ustawioną na ostatnich schodach, prowadzącymi już do wejścia na dach.

Hayato walczył sam na sam z numerem pierwszym wśród drugoklasistów. W tym samym momencie z podłogi poderwał się jeden chłopak, który dotychczas udawał nieprzytomnego. Rozpoznała w nim tego samego, który zaatakował Akirę.

-Oi. - czyjaś ręka schwyciła jego nadgarstek w żelazny uścisk. Kaori zdążyła. - Nie wpieprzaj się w walkę jeden na jednego. Nigdy więcej.

Po czym z kopa posłała go na podłogę. W tym samym momencie padł na na niego przeciwnik Yamady, któremu w końcu udało mu się go obezwładnić.

-W porządku? - zapytała, widząc jak ociera zakrwawione usta rękawem.

-Tak. - odpowiedział - Musimy zatrzymać lidera.

Kiwnęła głową. Szarowłosy był już jedną nogą na schodach. W tym samym momencie rozległ się wrzask, kilku przeciwników podźwignęło się i biegło prosto na nich. Było już ich mniej, ale nadal sporo.

-Nie wiedzą kiedy odpuścić?

Siatkarz zatrzymał się, a Kaori wyszła przed niego.

-Hej, Hayato...-mruknęła i stanęła na środku korytarza.- Idź zdejmij lidera, a ja się zajmę tymi tu.

-Mam cię zostawić? - obruszył się - Nie ma mowy!

-Nie żartuj, idioto! -warknęła -Jesteś jedynym, który może go teraz zatrzymać! Więc pospiesz się i spadaj!

-Czyli uratowałaś mu tyłek. - parsknął śmiechem Satoru. - Doskonale wiedziałaś, że Harada-san, gdy tylko usłyszy pojedyncze nawalanie się za drzwiami, to zejdzie, ponieważ nie da rady dłużej się czekać.

-Insynuujesz coś? - uniosła brew.

-Gdzieżbym śmiał!

Zacisnął zęby i wszedł na schodach.

-Haya-chan...-spojrzał na nią. Kaori uśmiechnęła się w drapieżny sposób. - Jeśli nie wyjdziesz z tego cało, zabiję cię.

Kiwnął głową.

-I vice versa.

Szarowłosy ruszył schodami do góry, przeskakując po trzy na jeden raz. Kaori tymczasem stanęła i wypchnęła przed siebie złączone ręce tak, że aż strzeliły jej palce.

-Dawajcie na mnie!

Podniosła głowę do góry. Z trzeciego piętra już dochodziły dźwięki walki.

-Ani mi się waż przegrać...Hayato, wszystko w twoich rękach.

-I tych już wykończyłaś. - powiedział, a jego ręka wisiała w powietrzu nad planszą shougi. - Ech?

-Tak. A Harada-san i tak to załatwił, więc...-spojrzała na drugoklasistę - Szach mat, Satoru.

***

Hayato wyszedł na dwór i poprawił torbę. Nadeszła środa, czyli długo wyczekiwany dzień przez siatkarzy. Początek eliminacji. Eliminacje, które miały wyłonić trzy drużyny, które udadzą się na mistrzostwa. Yamada już od pewnego czasu znał drabinkę. Wiedział, że jeśli przejdą dalej, spotkają się w ćwierćfinale z Itachiyamą, najsilniejszą szkołą w Tokio. W pierwszej rundzie mieli za przeciwników Ubugawę, znaną ze swoich mocarnych serwów. Tymczasem po drugiej stronie drabinki, szkołami wyróżniającymi się, były znana ze swojej wręcz niepokonanej obrony Nekoma oraz niesamowite Fukurodani.

-Gotowy? - zabrzmiało z boku. Skierował wzrok w tamtą stronę. O drzewo opierała się Kaori.

-O, hej. - powiedział, nieco zaskoczony, po czym zmarszczył brwi. - Nie powinnaś być na treningu?

-Co? - mruknęła - Taak. Ale to dopiero o siódmej. O której dzisiaj gracie?

-Rozpoczęcie rozgrywek jest o dziesiątej, a my gramy o trzynastej.

Odepchnęła się od drzewa i stanęła obok niego.

-Przyjdę. - powiedziała.

-Urwiesz się z zajęć dla mnie? - uśmiechnął się Hayato.

-Baka, zrobiłeś to samo dla mnie...-powiedziała, ale po chwili parsknęła śmiechem i uniosła dłoń zwiniętą w żółwika. - Powodzenia.

Przybił.

Po przybiciu poszli w dwie przeciwne strony - on w kierunku miejskiej hali, ona w kierunku szkoły.

Szarowłosy uśmiechnął się szeroko.

Ja też wygram, Kaori-chan.

***

Drzwi uchyliły się.

-Orient! - przez salę przeleciała puszka z coca colą i wylądowała centralnie na łóżku, obok ręki Ishikawy. Niebieskowłosy uniósł wzrok.

-Harada? Co ty tu robisz o...-zerknął na zegarek. - Ósmej rano?

-Jest siódma, baranie. - powiedział bokser, wchodząc do środka. Prawą rękę miał obwiniętą bandażem. - Jak się czujesz? - zapytał, siadając obok łóżka.

Akira westchnął.

-Jak na typka, który doznał wstrząsu mózgu to...Chyba całkiem nieźle. A ty, co...-mruknął, patrząc na twarz boksera. - Co się tu przygnało o siódmej rano?

Yutaro przez chwilę milczał, wpatrując się w okno.

-Przepraszam. - powiedział po chwili - Gdybym brał udział w walce od początku...

Niebieskowłosy prychnął i podźwignął się powoli.

-Przestań. Nie miałeś na to wpływu. Poza tym lider...nie może wyjść w pierwszej linii. To była nasza robota. Wiedzieliśmy, w co się pakujemy.

-Jako lider, może...-wzruszył ramionami Harada- Ale jako przyjaciel powinienem tam być z wami.

Akira prychnął.

-Dobra, daj sobie spokój. Chyba nie przylazłeś tu po to, żeby mnie przepraszać. Jak twoja ręka? - zapytał, chcąc zmienić temat.

-W porządku. Szybko się zagoi. Do zawodów będę zdrowy.

-A co się stało potem z resztą? - nie chciał się przyznawać, ale ledwo pamiętał niektóre rzeczy. Czuł się wtedy dość potężnie skołowany.

-Satoru i Kaori wyszli bez większego szwanku. - zaczął mówić  - Twoja w tym zasługa. Hayato oberwał parę razy w szczękę. I tyle.

Niebieskowłosy ułożył głowę wygodniej na poduszce. 

-Zostawiłem tamtą dwójkę  w szkole, żeby dopilnowali całej reszty. Był spokój.

-Jasne...a co z resztą? - zapytał Akira. Harada zmarszczył brwi.

-Powiedziałem ci przed chwilą.

-Ach...-zatkał się chłopak. - Sorry, nie spałem za dobrze. 

-Ta...-Yutaro podniósł się. - Lecę na lekcje, wpadnę po szkole.

Niebieskowłosy spojrzał na niego.

-A trening?

Harada uniósł dłoń.

-Mam z głowy. Czaisz? Idź spać, matole. 

Ishikawa tylko parsknął śmiechem.

Złotowłosy wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Włożył ręce w kieszenie i westchnął przeciągle. Nadal czuł się winny, zwłaszcza widząc Akirę w takim stanie.

                                                                                                ***

Kaori weszła na teren szkoły i ruszyła w kierunku pokoju klubowego. Nie zamierzała zdradzać Hayato niespodzianki, że tak naprawdę dyrektor zwolnił ją i parę innych osób z zajęć, dla wsparcia siatkarzy. 

Dotarła na schody i weszła do środka pomieszczenia. Pokój klubowy był otwarty, chłopaki musieli być tu już przed nią. Klucze leżały na biurku, a z jednej, otwartej szafki wystawała poła białej bluzy z flagą Japonii.

Granatowowłosa uśmiechnęła się. Zbliżały się eliminacje do światowych mistrzostw koszykówki do lat dwudziestu, co oznaczało, że Kayuzuki niedługo musiał się zbierać na własne zgrupowanie. Pierwszy mecz Japonii z ich przeciwnikami, czyli Anglią, miał mieć miejsce tuż przed Winter Cup. Drugi mecz był przewidziany dwa tygodnie po mistrzostwach, więc miała nadzieję, że Akechiemu uda się obejrzeć wszystkie ich mecze.

Nie miała słów, by wyrazić jak niesamowicie wdzięczna była, że obaj absolwenci się pojawili i przejęli trenerskie obowiązki. Dzięki temu mogła dokończyć parę swoich spraw, a także skupić się na sobie. Studenci właśnie skończyli swoją sesję egzaminacyjną i teraz mieli wakacje. Wracali na uczelnię w tym samym momencie, w którym zaczynał się trzeci semestr, czyli akurat wtedy, kiedy startował Winter Cup. Nie wiedziała, co zamierzają robić do tego czasu. Nie chciała od nich nic wyzyskiwać. 

Natomiast ich szkolne wakacje zaczynały się za niecałe dwa tygodnie i miały trwać miesiąc.

Pozostało półtora miesiąca do turnieju.

Podobna sprawa była z Himurą. Do jego wyjazdu zostały jakieś niecałe dwa tygodnie. Ciężko jej było z myślą, że niedługo rozstanie się z kolegą. Bardzo by chciała, żeby mógł razem z nimi unieść zwycięski Puchar, w który celowali. Bardzo. Niestety to nie zależało od niej, ani nawet samego Himury.

Przebrała się i wzięła klucze do ręki. Spojrzała na drugie drzwi z tabliczką Pokój kapitana i zacisnęła pięść.

Wyszła, zamknęła drzwi i ruszyła na salę gimnastyczną.

-Co jest...Nie ma ich tam? - mruknęła, nie słysząc ani jednego dźwięku. 

Przeszła trzy schodki i popchnęła drzwi.

-Jest tam k...? - urwała, gdy zobaczyła, że cała drużyna stoi równo w jednej linii, a obok nich znajdowali się absolwenci. Wszyscy wyglądali, jakby na coś czekali. - Co jest? Mówiłam, że się odrobinkę spóź...

-Kasamatsu Kaori-san. - odezwał się nagle Hideaki. Uniosła brwi. - Cała drużyna, w porozumieniu z obecnymi tutaj senpaiami, powzięła decyzję o odebraniu ci statusu kapitana i trenera klubu koszykówki Akademii Okamino.

Stanęła jak wryta.

-Huh?

-Zdecydowaliśmy tak...-kontynuował Ibuka, widząc, że Rin przytkał się na widok wzroku dziewczyny. - Ponieważ zgodnie z senpaiami stwierdziliśmy, że nad członkiem Pokolenia Cudów nie może ciążyć odpowiedzialność bycia kapitanem.

-Lepiej ci się gra, gdy masz jeden cel, jak as. - odezwał się Nakamura - Doprowadzenie drużyny do zwycięstwa to zadanie asa. A as musi mieć wolną wolę.

-A kapitanostwo zostaw nam. - dokończył Kamata - Całej czwórce. Podzielimy wszystko między siebie...i poradzimy sobie!

Stań się asem! 

Doprowadzenie drużyny do zwycięstwa to zadanie asa!

"Kapitan dźwiga ciężar przegranej, as patrzy tylko przed siebie! " Nie można robić jednego i drugiego, Kascchi! - pamiętna gadka, którą palnął jej Kise na obozie. Wiedziała, że kogoś cytował, bo sam by tego nie wymyślił.

Poddaj się, Kasamatsu. Nad członkiem Pokolenia Cudów nie może ciążyć odpowiedzialność bycia kapitanem.

Uniosła wzrok. Drużyna czekała na nią wyczekująco.

-Echh...-westchnęła, zakładając dłonie na boki - Ale żebyście cytowali Kise i Midorimę?! Nie łaska było wymyślić coś autorskiego?!

Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Kaori również uśmiechnęła się. Właśnie...

Właśnie coś się zmieniło. Coś wróciło do normy.

-Trenowanie zostaw naszej dwójce. - odezwał się Haruguchi, wskazując na siebie i Akechiego. - Będziemy do was przychodzić na treningi przez cały miesiąc. Nie wiem dokładnie jak ze zgrupowaniem...-spojrzał na blondyna - Ale ze studiami damy radę.

-Zgrupowanie zaczyna się tydzień przed meczem i w Tokio. - odpowiedział Kayuzuki - Będę wtedy mógł przychodzić tylko na wieczorne treningi. Ale do tego czasu...-spojrzał na granatowowłosą z błyskiem w oczach - Damy radę!

Drużyna uśmiechnęła się.

-Poza tym nie myślcie, że tak po prostu znikniemy. - dodał Yuu. - Będziemy was wspierać na Winter Cup. - spojrzał na przyjaciela - Obaj zastanawialiśmy się, co możemy jeszcze zrobić...

-Gadaliśmy z dyrekcją i opiekunem. - powiedział Akechi - Oficjalnie jesteśmy waszymi trenerami na mistrzostwach.

Na twarzach członków drużyny pojawiły się szerokie uśmiechy, a w oczach mogli dostrzec ogromną radość.

-Ja też, do końca tego miesiąca, zrobię wszystko, co w mojej mocy. - przemówił Himura - A nawet będąc za oceanem, wciąż myślami będę z wami.

Liczne deklaracje sprawiły, że Kaori wręcz nie mogła z wrażenia się odezwać.

Była zaskoczona? Mało powiedziane. Była w kompletnym szoku. Wreszcie mogła być zawodnikiem, który szedł tylko do przodu i nie musiał już dłużej dźwigać ciężaru drużyny.

To uczucie było oswobadzające.

Ale żeby było pełne, musiała coś dokończyć.

Odetchnęła głęboko.

Czterech zawodników oczekiwało na werdykt. Kto z nich miał nosić miano kapitana? Wybór pozostawili swojej dotychczasowej kapitan, która z dniem obecnym została zdegradowana do poziomu zawodnika.

Patrzyła na nich w milczeniu. Nie był to jednak jakiś przenikliwy czy złowrogi wzrok. To był wzrok należący do zawodnika, którego gra jest żywiołem, a jego umiejętności są jego dumą...

...Pełen dumy?

Pełen dumy, dokładnie taki, jaki mieli wszyscy zawodnicy Pokolenia Cudów.

Akechi uśmiechnął się.

I mamy to! Krystalicznie czystego członka Pokolenia Cudów. Nareszcie!

-Dziękuję wam. Przyznam, że teoretycznie już rozważałam, komu zostawić opaskę. Choć, mając na względzie moją obietnicę z Akashim, nie zamierzam kończyć szkoły przed czwartą klasą...-powiedziała, wyciągając rękę. - Nie znaczy to jednak, że kiedykolwiek chciałam być kapitanem. Jak wiecie, wyboru nie było. Czeka nas Winter Cup, a wy wszyscy chcecie być kapitanami. Zgadzam się na to, jednak ktoś musi być przedstawicielem drużyny. Ktoś o silnym charakterze. Reszta będzie dla...Ciebie wsparciem. - jej dłoń wylądowała na ramieniu Kamaty.

Blondyn stał chwilę oniemiały, ale zaraz poszczególni członkowie drużyny na niego naskoczyli i zaczęli mu gratulować.

-No, to teraz musimy dopełnić formalności. - rzucił Akechi i wyciągnął ze swojej torby granatową koszulkę z numerem cztery. - Łap, kapitanie.

Podczas, gdy Kayuzuki rozdawał nowe stroje, Kaori stała i nieobecnym wzrokiem wodziła po sali.

Prawdziwy as Akademii Okamino.

W oczach jej stanęły wszystkie momenty z Teiko.

-A ty...-szturchnął ją ramieniem Akechi - Wolisz nówkę, czy śmierdzącą senpaiem koszulkę?

Parsknęła śmiechem. 

-Ta śmierdząca senpaiem koszulka jest jednym z naszych największych skarbów. Oba mecze, w których w niej grałam, wygraliśmy. Nie oddam jej!

-Dobra, dobra i tak masz. - rzucił w nią zarówno popielatym i granatowym kompletem lecz z innym numerem. -Aaa i byłbym zapomniał...-zaczął mówić udawanym tonem. - W pokoju klubowym widziałem takie drugie pomie...

Wyraz twarzy Kaori zmienił się, dziewczyna rozszerzyła oczy i grzmotnęła blondyna w bok.

-Haaa? - zawołał Akechi - Śmiesz podnosić rękę na swojego zajebistego senpaia?

Już miał kontynuować, ale podniosła rękę.

-Moje dwie ostatnie prośby jako kapitana. - odezwała się, patrząc na członków drużyny. - Po pierwsze, drugie pomieszczenie otworzycie dopiero dzień przed Winter Cup.

Akechi uniósł głowę.

Rozumiem.

-Tak jest! - zawołała drużyna.

-A po drugie...-wyciągnęła papier z kieszeni. - Spójrzcie na to.

Wszyscy ustawili się w kółku i spojrzeli na wydrukowaną kartkę.

-Przecież to...

________________________________________________________________________________

Ale szybko mi się napisało ten rozdział. Jak już zdążyliście przeczytać,  zaczynają się eliminacje w siatkówce, gdzie (jeżeli oglądaliście/czytaliście Haikyuu) znajdą się znane Wam drużyny. Tymczasem Kaori przestała być kapitanem i co teraz będzie? Ano zobaczycie.

Zarówno w poprzednim jak i tym rozdziale soundtracki dodam potem. Jest prawie pierwsza w nocy, a ja mam głośniki i naprawdę lubię te soundtracki...

Do zobaczenia przy kolejnym rozdziale! 

Continue Reading

You'll Also Like

5.2K 515 26
Rok 1507 miał być zarówno dla Asasynów, jak i dla całego Rzymu rokiem wybawienia od tyranii Cesare Borgii. Odkąd zakończył on życie pod murami Viany...
15K 661 102
Krótko po zakończeniu Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi Sasuke i Sakura wzięli dawno upragniony ślub. Początkowo życie wydawało się bajką. Lada moment...
6.9K 386 22
Pewna tajemnicza dziewczyna pojawia się znikąd w wiosce Liścia. Ma wyruszyć na misję z drużyną 7 i 11. Czy drużyny zaufają jej na tyle by z nią współ...
1.2K 65 32
Według ludzkich wierzeń piekło znajduje się na dole, gdzie diabeł z dziką rozkoszą katuje potępione dusze... My ssaki także wierzymy w piekło. Tylko...