Zapomniany Cud | Kuroko No Ba...

By RainGuardian1

53.8K 2.9K 2.7K

Akademia Okamino była niezaprzeczalnym mistrzem wszystkich koszykarskich i siatkarskich licealnych zawodów. Z... More

Zapowiedź
KARTA POSTACI (wersja demo)
Prolog 1.1 - Burza z Piorunami
Rozdział 1 - Wilcza Akademia
Prolog 1.2 - Atsu-chan i Atsu-chin
Rozdział 2 - Klub koszykówki
Rozdział 3 - Zawodnicy różnego rodzaju, czyli jak grały Wilki z Tokio
Rozdział 4 - Sparing- partner czyli zrzędliwy kuzynek i dobry przyjaciel
WIGILIJNY SPECJAŁ, CZYLI RODZINNE ŚWIĘTA U IMPERATORA
Rozdział 5 - Kapitanowie zespołów
Rozdział 6 - Siedem Cudów Teiko
Rozdział 7 - Będzie dla ciebie najgorszym przeciwnikiem
Rozdział 8 - Nazywam się Takao Kazunari!
Rozdział 9 - Touou kontra Seirin
Rozdział 10 - Inter-High - start!
Rozdział 11 - Powrót Pioruna z Teiko
Prolog 1.0 - Nie może zostać zapomnianym
Rozdział 12 -Na naukę nigdy nie jest za późno
Rozdział 13 - Złożone obietnice drużyny Okamino
Rozdział 14 - Arigatou
Rozdział 15 - Jesteś najlepszy
Rozdział 16 - Mów mi po imieniu
Rozdział 17 - Cecha rodzinna
Rozdział 18 - Drużynowy łańcuch
Ciekawostki o postaci~ Yamada Hayato
Rozdział 19 - Na wyciągnięcie ręki
Rozdział 20 - Wzajemna pomoc
Rozdział 21 - Jesteś moim rywalem
Rozdział 22 - Nowy początek
Rozdział 23 - Odrodzenie
Rozdział 24 - Mistrz podań i mistrz kradzieży
Rozdział 25 - Bat Ear kontra Eagle Eye
Dziękuję!
Rozdział 26 - Pierwszy powód do zemsty
Rozdział 27 - Drugi powód do zemsty
Rozdział 28 - Narodziny asa Akademii Okamino
Rozdział 29 - Seirin kontra Shutoku
Rozdział 30 - Bitwa wytrzymałości. Światło i Cień.
Pytanie #1
Rozdział 31 - Ten ostatni mecz. Wola Asa.
Rozdział 32 - Ostatnia szansa
Rozdział 33 - Historia klubu: Dwanaście lat. Definicja kapitana
Rozdział 34 - Historia klubu: Kapitan i Cud. Drużyna to najwyższe dobro.
Rozdział 35 - Doganiająca przeszłość
Rozdział 37 - Więzi przyjaźni
Informacja #1
Rozdział 38 - Duma Pokolenia Cudów
Rozdział 39 - Za wszelką cenę
Rozdział 40 - Pierwszy rok
Rozdział 41 - Sayonara
Ciekawostki o postaci ~Himura Takahiro
Rozdział 42 - Pokonać przeciwności
Dodatek na święta, czyli dramaty, bal i koszykówka
Rozdział 43 - Dać z siebie wszystko
Rozdział 44 - W imię zwycięstwa
Informacja #2
Rozdział 45.1. - Sto meczów, sto zwycięstw
Rozdział 45.2. - Sto meczów, sto zwycięstw. Zdrada
Rozdział 46 - Kiseki No Sedai no Esu - Aomine Daiki
Informacja #3 [AKTUALIZACJA 3.03.24 r.]
Rozdział 47 - W drodze po puchar
Rozdział 48 - Podążająca po śladach klątwa

Rozdział 36 - Starcia międzyszkolne

550 41 17
By RainGuardian1

-Okej! Koniec treningu! - zawołał Akechi.- Na parapecie są klucze do innych sali, więc jak ktoś ma ochotę potrenować, to mu nie bronię. Byle was tu nie było do jedenastej!

-Jasne!

-Himura-san. - czarnowłosy, który stał przy parapecie i pił wodę, spojrzał na popielatowłosego. - Mógłbyś mi w czymś pomóc? Na drugiej sali?

Obrońca spojrzał na młodszego kolegę. Był na coś zdecydowany.

-Jasne, tylko zbiorę rzeczy.

Nakamura wziął jeszcze klucze od sali siatkarzy, po czym razem z Takahiro wyszli. Kayuzuki uśmiechnął się lekko.

-Kayu-san. - Kamata stanął przed kapitanem młodzieżowej drużyny. - Mógłbyś ze mną trochę poćwiczyć?

Starszy chłopak uniósł brwi.

-Taki mini meczyk?

Shigeru podrapał się po głowie i zrobił minę myśliciela.

-Tak jakby. No i chciałbym zobaczyć twój Devil Claw...

Akechi uśmiechnął się.

-Okej! - zarzucił młodszemu koledze ramię przez kark, zgarniając klucze od sali gimnastycznej piłkarzy. - Haru! - zawołał do przyjaciela - Idę potrenować z młodym!

Rozgrywający skinął głową i spojrzał na pozostałą dwójkę.

-A co z wami?

-Posiedzę, pooglądam. - zwrócił się Ibuka do Hideakiego. - Dawaj.

Rin odetchnął i złapał piłkę w dłonie.

-Haru-san...pomógłbyś mi w pewnej technice?

Yuu uśmiechnął się. Dobrze było wiedzieć, że drużyna korzysta z danych jej możliwości. Ostatnie mecze nauczyły ich niejednego, a to był dopiero początek ich drogi.

***

Aomine wylądował stopami na boisku i wyprostował się.

-Dlaczego chcesz to udoskonalić już teraz? - zapytał - Ta technika powstała już wcześniej, ale nadal sporo ci brakuje do jej ukończenia.

Kaori zacisnęła zęby.

-Z tego, co dzisiaj zademonstrowałaś... - wzruszył ramionami - Twój prawdziwy styl zaczął się kształtować już na tych eliminacjach.

Wypuściła powietrze z płuc.

-Zdziwiłabym się, gdybyś tego nie zauważył. - mruknęła, wkładając dłonie w kieszenie - Muszę to skończyć teraz. Ćwiczyłam z Kise i mimo że odkryłam odpowiedź, to nie jest dokończona technika. Moja kontrola piłki do niej nie wystarczy.

-Nie obawiasz się, że...

-Że co? Że możemy spotkać się w meczu? - weszła mu w zdanie - Wiem...

Uwielbiam cię kobieto.

-...że możemy. Ale nawet jeśli byśmy grali w pierwszej rundzie, dalej bym z tobą trenowała.

Uniósł brwi. Kaori uśmiechnęła się drapieżnie.

-Jeślibym miała z tobą walczyć, Daiki, to chciałabym, żebyś wiedział, co cię czeka i zniszczył wszystkie moje bronie, ale nie chciałabym przegrać. Znasz to uczucie, prawda?

Aomine zamilkł.

Nie mów mi, że...

-Jedyną osobą, która może mnie pokonać, jestem ja sam. - zacytował sam siebie -Ach... Rozumiem. 

Przewyższanie samej siebie. Dobrze wiesz...czego mi brakuje.

Kaori podniosła piłkę.

-Co nie znaczy, że ten drybling jest szykowany pod ciebie. Co to, to nie.

Uśmiechnął się półgębkiem.

-Znasz już drabinkę. To znaczy, że odpuszczasz Murasakibarę...Przynajmniej częściowo.

-Nie do końca...-zakręciła kulą na palcu. - Muszę brać pod uwagę różne możliwości.

-Czaję. - kiwnął głową - Po prostu idziesz naprzód. Dobrze. - uśmiechnął się - Tak powinno być.

- Poza tym, żeby pójść dalej, muszę pokonać go pokonać. Bez tego nie ruszę naprzód. Ale...-wrzuciła piłkę do kosza - Przed finałem mamy jeszcze półfinał.

Granatowowłosy zmarszczył brwi.

-Shutoku albo Rakuzan. - powiedział, zdejmując bluzę.- Rozumiem. Macie sprzyjającą drabinkę, bez któregoś z nas aż do półfinału. Nie powinno ci to sprawić problemu, im też nie.

-Nie wiem, co zrobi Midorima, ale...

-Nie Midorima jest tutaj problemem.

Kaori rozpięła swoją i rzuciła ją na bok.

-Właśnie. A kontroli piłki w takim rodzaju dryblingu częściowo mogę nauczyć się sama. - odpowiedziała, biorąc piłkę w obie dłonie. - Ale znacznie lepiej wyjdzie to w praktyce z równym sobie partnerem. To jak?

-Do Winter Cup zostało półtora miesiąca. - odpowiedział - Przez ten czas będą z tobą trenował, z zachowaniem naszej obietnicy.

***

Ibuka i Hideaki wolnym krokiem wracali z treningu. Shinji, zgodnie z zarządzeniem Harady, by ci, których zaatakowano sami się nie szlajali, poczekał aż Rin postanowi wrócić do domu z wolnego treningu.

-Ogólnie...-ponowił Harada - W takich sytuacjach jak ta powinieneś opowiedzieć całą historię. Ale w tym wypadku polegasz bezpośrednio pod Kaori, nie jako członka A5, ale jako kapitana klubu.

Spojrzał w kierunku granatowowłosej, która stała z założonymi rękami, nieco opuszczoną głową, zamkniętymi oczami i poważną miną.

-Kapitanie...

-Członka mojego klubu zaatakowano i mam obowiązek się tym zająć, zarówno jako kapitan, jako członek A5 i przede wszystkim, jako przyjaciel. - powiedziała głośno i wyraźnie, a on podniósł głowę. -Ibuka...nie musisz mówić nic. Każdy ma swoją przeszłość, ale nie każdy chce ją roztrząsać...-zacisnął zęby - Ale jeśli kiedykolwiek będziesz chciał się tym podzielić, to jestem po to, żeby cię wysłuchać. Nie jako kapitan, nie jako A5 lecz jako przyjaciel.

Brązowowłosemu pojawiły się iskierki w oczach. Momentalnie się rozpogodził.

-Kasamatsu-san...

-Na razie poczekamy. Shinzen...-Harada założył ręce na torsie. - Nie przyjdzie bez zapowiedzi. Skoro dzisiaj się nie odezwali, znaczy, że się przegrupowują.

-Przecież nie przyjdą tutaj, jak nikogo nie będzie. -odezwał się niebieskowłosy - Prawdopodobnie jutro wyślą wiadomość.

Kolejni członkowie pokiwali głowami.

Ibuka zacisnął zęby. Miał milczeć o danej sytuacji. A5 jeszcze nie powzięło decyzji odnośnie tego, co się stanie. Pewne jednak było, że coś zrobią i że wieści rozejdą się po szkole. Obowiązywało ich to jako piątkę najsilniejszych osób w szkole.

Właśnie! Kto by pomyślał, że Kasamatsu-san jest demonem nie tylko na boisku! 

Okazało się, że ma wpływy w całej szkole. Z tego co pierwszacy dowiedzieli się na początku roku, wszystkie informacje odnośnie tego, kto jest liderem szkoły i jak się dostać do grupy najsilniejszych, miały zostać im przekazane później. Możliwe, że już to się stało. Nie żywił zbytnio zainteresowania laniem się po mordach po to, by zostać numerem jeden. Jednak zasięgnął nieco języka na porannych lekcjach.

-Trzymasz japę zamkniętą. Cały dzień. - powiedział Rin, spoglądając na przyjaciela. - Stało się coś?

Shinji nieco zesztywniał.

-W szkole jest dziwna atmosfera, zauważyłeś? - zapytał, chcąc skierować rozmowę na te tory. Akurat Hideakiemu mógł zaufać. Ufał mu nawet bardziej, niż sobie. 

-Racja. - przyznał Rin - Słyszałem senpaiów jak przebąkiwali o zgromadzeniu jakiegoś A5 na dachu. Nie wiem co to oznacza, ale to chyba coś dziwnego.

Ibuka odetchnął z ulgą. Temat ruszył.

-Pogadałem z innymi. A5 to najsilniejsza piątka w szkole. Zazwyczaj po tych wakacjach, co będziemy mieli, robią rekrutację następnych członków. W tym roku jednak cały skład zostaje. Nam, pierwszakom, przekazują informacje dopiero na początku ostatniego semestru.

Czarnowłosy spojrzał na niego zszokowany.

-Serio? Wiedziałem, że mamy jakiegoś lidera i w ogóle, ale nic więcej.

Brązowowłosy pokiwał głową.

-Przepływ informacji dla pierwszego roku jest ograniczony. Możliwe, że jutro dowiemy się więcej.

-Pewnie tak. - potwierdził Rin i przystanął. Ibuka, widząc to, stanął również.

Przyjaciel włożył ręce w kieszenie i spojrzał prosto na niego.

-Ale to nie cała historia, prawda?

                                                                                           ***

Wtorek, rano

-Kayu-san i Haru-san przyjdą jutro. - powiedziała Kaori, wyciągając piłki ze schowka. - Dzisiaj musieli coś załatwić.

Drużyna dyskretnie wymieniła spojrzenia. Degradacja granatowowłosej jako kapitana miała się odbyć przy dwóch absolwentach. Himura pokręcił głową i wzrokiem nakazał im ciszę. Oczywiście wiedział gdzie i po co udali się studenci.

Początkowo mieli zamiar ściągnąć z Kasamatsu same obowiązki kapitana. Po dłuższym namyśle postanowili całkiem pozbawić ją tytułu. Znali już ją trochę i przypuszczali, że się nie zdenerwuje.

Zresztą zarówno Akechi, Haruguchi jak i Himura utrzymywali, że Kaori nigdy w życiu nie chciała być kapitanem, a opaskę przyjęła jedynie z tego powodu, że została sama w klubie. A skoro poświadczyło za to trzech senpaiów, wierzyli im. Sami też to w pewien sposób zauważali. Kiedy w meczu Shutoku Himura przejął obowiązki kapitana, Kasamatsu rozkręciła się do stopnia, którego nigdy nie widzieli.

-Kasamatsu-san...-wtrącił Ibuka - Czy...

Spojrzała na niego.

-Dowiecie się wszystkiego dzisiaj w szkole. Wszyscy.

Rozejrzał się. Chłopaki już zaczynali rozgrzewkę, więc mógł spokojnie kontynuować.

-Jak to wszystko się stało? - zapytał, a gdy spojrzała na niego z niezrozumieniem, powiedział- Chodzi mi o to, jak to się, że znalazłaś się w rządzącej piątce w szkole?

Westchnęła.

-Po pierwsze, ja tam nie rządzę i nigdy nie będę, ponieważ nie chcę. A po drugie...Nudziło mi się. - parsknęła śmiechem. - Kapitan próbował mnie od tego odwieść, ale...

Nagle zauważył coś dziwnego w jej oczach. Jakby...iskierkę buntu, która zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

-...Nie mogąc być sobą...Robiłam to, żeby jakoś sobie ulżyć. - dokończyła i uniosła głowę nieco bardziej do góry. - A jak już się tam znalazłam, to cóż...Moja klasa się wtedy ode mnie odwróciła. Nie rozumiem dlaczego. Zrobili to wszyscy...poza Hayato. On jest prawdziwym kumplem. Zawsze razem włazimy w ogień i razem z niego wychodzimy...

Niestety, nie tym razem, Haya-chan...

-Czyli tak po prawdzie...-uśmiechnął się - Zrobiłaś to dla siebie i Yamady-senpaia.

Zmarszczyła brwi.

-Powiedział ci coś, o czym nie wiem?

-Yyy...nieee... - zaprzeczył natychmiastowo.

Parsknęła śmiechem kolejny raz.

-Po prostu jesteśmy partnerami. Nie dzielą nas nawet różnice w dyscyplinach sportowych...

Po czym odeszła na rozgrzewkę.

Ibuka chwilę przetwarzał jej słowa. I nagle sobie coś uświadomił.

Potrzeba partnera...

***

Harada stał na dachu i opierał się o barierkę. Patrzył w dół, na dziedziniec szkolny, gdzie wszyscy wyszli na przerwę. 

Yutaro czekał. Na pozostałych, aż w końcu, słowami mistrza, ruszą się z dupami. Kilkanaście minut wcześniej, jeszcze podczas lekcji wysłał im SMS z nakazem spotkania. 

Powodem była sytuacja, która zdarzyła się rano. Idąc do szkoły spotkał pod bramą trzech chłopaków z Shinzen. Oni wypowiedzieli wojnę. Tego dnia.

Bokser westchnął ciężko. Czekała ich trudna walka. Rozejrzał się po całym terenie.

Akademia Okamino. Nastawiona na sport, z dużymi osiągnięciami. Przygotowująca swoich uczniów do nauki na uniwersytetach. Obejmująca ogromny teren, jedna z największych tokijskich szkół.

W Okamino przeważali chłopacy. Była to głównie męska szkoła. W wielu klasach znajdowały się dziewczyny, ale ich liczba była znikoma. W tym roku nie przekraczała dwudziestu pięciu dziewcząt na całą szkołę. Stąd Okamino było taką bardzo bojową szkołą, której uczniowie dostatecznie  często okładali się z innymi placówkami. Od kilku ostatnich lat byli w gronie najsilniejszych w Tokio szkół,  jej uczniom niewielu mogło dać radę, a A5 Okamino budziło powszechne przerażenie.

A5 to była grupka pięciu najsilniejszych osób w szkole. Niezależnie od płci. Bywały lata, kiedy członkami były dziewczyny, ale zdarzało się to rzadko, głównie ze względu na niewielką ilość oraz brak zapędów do obijania pysków chłopakom. Jednak, gdy taka już dochodziła do A5, albo do władzy (co zdarzyło się jeden, jedyny raz) budziło to powszechny podziw wśród męskiej populacji szkoły. Ten jeden raz, kiedy liderem Okamino została dziewczyna, sprawił, że była czczona niczym bogini.

Jak wyglądała rekrutacja do A5? To było stosunkowo proste. Gdy z grupy odchodzili najstarsi, w ostatnim semestrze ich bytności w szkole urządzano Rekrutację. To było pierwsze oficjalne wydarzenie naboru do A5, w którym pierwszaki mogły brać udział.

W ciągu roku skład A5 był pełen, ale klasom od drugiej wzwyż wolno było próbować przez cały rok. Jednak to nie była rekrutacja. Jeżeli ktoś z tych klas chciał się dostać w ciągu roku do A5 musiał pokonać jednego członka, by zająć jego miejsce. Prawie w ogóle się to nie zdarzało. Dalej, jeżeli nowy członek chciał się zmierzyć z liderem, by samemu nim zostać, mógł to zrobić. Ale takie coś nie zdarzyło się nigdy.

Bywało i tak, że ktoś dostatecznie silny porywał się na drugiego najmocniejszego członka, albo nawet i na lidera. Również nikomu ta sztuka jednak się nie powiodła. Przez takiego typu sytuacje, w Okamino utarła się zasada, że A5 jest zawsze najsilniejsze, bo z reguły nikt nie mógł im sprawić manta. 

Najstarsi, kiedy odchodzili, nierzadko byli liderami lub drugimi w kolejności. Jeżeli odchodził przywódca, to gdy nowy skład A5 się utworzył, członkowie ci walczyli między sobą, by sprawdzić, kto jest najsilniejszy. Ten który pokonał ich wszystkich  stawał do honorowej walki z ustępującym liderem. 

Sami należący do tej grupy byli pod numerem jeden bowiem przegrali z nim walkę. Oczywiście mogli później wielokrotnie rywalizować z liderem, jednak w praktyce nikt tak nie robił, bo nic się nie zmieniało, a im samym czasem w gruncie rzeczy nie zależało. Jednak wciąż to byli najmocniejsi wśród najmocniejszych.

Zdarzało się tak, że czasami drugoklasista zostawał liderem, ponieważ w drodze na szczyt pokonał trzecioklasistę.

A5 to byli najmocniejsi wśród najmocniejszych. Żeby się tam dostać trzeba było przejść drugą drogę.

Tak więc rozpoczynała się Rekrutacja. Wszyscy uczestniczący zostają ze sobą zapoznani, po czym zobowiązani są do noszenia na lewym ramieniu neonowych pasków z oznaczeniem klasy. Noszono je po to, by nikt się nie pomylił i przypadkowo nie zlał kogoś, kto w ogóle nie brał w wydarzeniu udziału.

W Rekrutacji, bić mogli się wszyscy. Pierwszaki, drugoklasiści, nawet trzecioklasiści, o ile postanawiali zostać w czwartej klasie. Takie zawody trwały w zależności od liczby uczestników.

Z ich liczbą bywało różnie, naprawdę różnie. Mieli oni jeden cel - przetrwać pierwszy etap Rekrutacji. Na drugi bowiem przechodziło nie więcej niż dziesięć najsilniejszych osób. To była liczba idealna, nigdy więcej osób nie przechodziło przez ten początkowy etap, często było ich nawet mniej. A5 wraz z asystującymi kolegami obserwowało wszystko. Pierwsza runda to było klasyczne mordobicie. Kto go nie przetrwał i nie dotarł na trzecie piętro, nie był wystarczająco silny, by dołączyć do A5.

Zeszły rok, Akademia Okamino

W  Okamino właśnie wszyscy okładali się w najlepsze. Z A5 odchodziło trzech trzecioklasistów: lider i jego dwóch kompanów. Zwalniały się trzy miejsca, o które wszyscy zainteresowani zamierzali walczyć, włącznie z pierwszakami. 

Trwała końcowa faza pierwszego etapu, właściwie jego ostatni dzień. Hayato uchylił się przed ciosem, idąc korytarzem przez pierwsze piętro i poczęstował atakującego z lewego sierpowego. Dziesiątka z walczących, dziesiątka najsilniejsza, która pokona jak najwięcej osób, dziesiątka, która utrzyma się na nogach i dotrze na ostatnie, trzecie piętro przejdzie do kolejnego etapu. Jednak nikt nie zamierzał ułatwiać mu tego zadania. Szarowłosy szedł dalej. Podczas Rekrutacji każdy działał solo. 

Nagle pod nogi potoczył mu się jakiś chłopak. Yamada podniósł głowę, przy bocznych schodach stała Kaori, która właśnie z kopa odepchnęła kolejnego przeciwnika.

Hayato na ten widok uśmiechnął się. Znali się od początku roku, a miał wrażenie, że to już parę lat minęło. W ogóle się nie spodziewał, że granatowowłosa weźmie w Rekrutacji udział. Nawet się o to spytał:

-Co? - szczęka prawie mu sięgnęła samej ziemi - Celujesz w A5?

Kaori założyła ręce za głowę i zaczęła huśtać się na krześle.

-Nudzi mi się.

Taka była prawda, ale musiał przyznać, że jest niesamowita. Niewiele wówczas wiedział o jej talencie wykorzystywanym głównie w koszykówce - o Bat Ear. Jednak jak widać, było ono pomocne, bowiem unikała ciosów przeciwnika z dużą łatwością. Może nie dorównywała im siłą uderzenia, ale nadrabiała szybkością. No i miała to coś, że wiedziała, gdzie walnąć, żeby zabolało. 

Poza jednym, oczywistym miejscem - kopniaki w nie były surowo zabronione. Jednak kiedyś mogli mieć chęć na zostanie ojcami.

-O...-wyprostowała się, zauważając go, cały czas trzymając przeciwnika za bety. - Jak ci idzie, Hayato?

Wskazał kciukiem korytarz za nim.

-Czyściutko.

Rozległ się huk, gdy posłała chłopaka w ścianę.

-To idziemy dalej, zanim nam sprzątną miejsca.

Kiwnął głową i wszedł za nią na boczne schody. Obserwujący ich zza okna Harada nawet nie zdradził swojej obecności i tylko zapamiętał tę sytuację.

Na drugim piętrze panował jeszcze większy chaos niż na pierwszym i wcześniej na parterze. Tutaj już można było policzyć osoby, przeciwników było koło dwunastu, jednak wciąż się okładali. Tu nie chodziło o to, by dotrzeć jak najszybciej na trzecie piętro lecz pokonać przy przejściu jak najwięcej osób i dotrzeć w takim czasie, by przejść do kolejnego etapu.

Na drugim etapie każdy uczestnik miał swojego obserwatora. Obejmował walki jeden na jednego. Wyłaniano z niego pięciu najlepszych. Czasami nawet skracano rundy, gdy było mniej osób.

-Gratulacje. - powiedział lider - Wasza siódemka przechodzi do kolejnego etapu. Wyłonimy z niego pięć najlepszych osób, które zetrą się w rundzie trzeciej o trzy wolne miejsca. Tak więc odpadnie was jeszcze czwórka. Od tej rundy każdy z was będzie miał przydzielonego obserwatora. I od waszych wyników i od jego decyzji zależy, czy zakwalifikujecie się dalej. Pamiętajcie, by grać fair.

Yamada rozejrzał się. Przeszedł on, przeszła Kaori. Wśród pozostałych kojarzył jedynie czarnowłosego chłopaka, z którym starł się na samym początku i z którym zremisował. Pozostali byli z klas drugich.

-Drugi etap zacznie się w poniedziałek. Nie zmarnujcie tego czasu.

Drugi etap był trudniejszy niż pierwszy z tego tytułu, że w nim walczyli już poważniejsi przeciwnicy.

Ishikawa zmarszczył brwi, gdy Yamada i Asakura znokautowali siebie nawzajem. To był kolejny pojedynek tej dwójki, którego nie potrafili rozstrzygnąć. W drugim końcu sali lider tymczasem nie spuszczał wzroku z granatowowłosej, która po prostu dobrze się bawiła.

Trzeci etap był zależny od tego, ilu osób brakowało w A5, gdyż tyle było wolnych miejsc. Z tej rundy wyłaniano najsilniejszych, z największą ilością zwycięstw, jednak nie tylko one się liczyły. Przez cały okres trwania Rekrutacji patrzono również na charakter, zachowanie i inne aspekty uczestnika. A5 musiało często działać jako jeden organizm i nie było tam miejsca na kłótnie.

-Trzeci etap, który wszystko zakończy. - mówił lider do pozostałej piątki. - Rozpocznie się dopiero po tym, jak wszystkie kluby, do których należycie, załatwią wszystkie zawody. Od tego też zależy honor naszej szkoły.

Tak się stało. Ale w tym samym okresie klub siatkarski przegrał dość wcześnie, a klub koszykarski rozleciał się. Zarówno Yamada, jeden drugoklasista, który był tak samo jak on siatkarzem, jak i Kasamatsu pojawili się na trzecim etapie naprawdę wkurzeni, gotowi rozwalić wszystko i wszystkich.

Nad piątką tą obserwację przejęło już tylko A5. Lider przejął Asakurę. Jego kumpel z roku obserwował Hayato. Harada i kolejny trzecioklasista obserwowali siatkarza i chłopaka z drugiej klasy. Ishikawie tymczasem pozostała Kasamatsu.

Kiedy już wybrano nowych członków, doprowadzano do walki, by wyłonić nową hierarchię.

W tym roku w A5 nie było żadnego czwartoklasisty, bowiem skład z zeszłego roku zakończył naukę na trzeciej klasie.

Obecna hierarchia wyglądała następująco:

Niekwestionowanym numerem jeden był Harada Yutaro, z klasy 3-4. Przystojny, umięśniony, złotowłosy kapitan klubu bokserskiego, do tego niesamowicie silny. Ponad metr osiemdziesiąt destrukcyjnej siły. Każdy, kto próbował go pokonać, poległ. Harada pod koniec swojej pierwszej klasy został członkiem A5. Utrzymał tą pozycję przez całą klasę drugą i starł się na początku ostatniego semestru trzecich klas (i czwartych) z poprzednim liderem. Pojedynek zakończył się zwycięstwem, co było równoznaczne z tym, że oficjalnie został najsilniejszym człowiekiem w szkole.

Trzecioklasistą, drugim silnym po bokserze był Ishikawa Akira, niebieskowłosy skrzydłowy klubu piłki ręcznej. Budowę miał podobną do Harady, jednak był nieco niższy. Ishikawa, mimo swojej postury i wyrazu twarzy sprawiającego wrażenie, że jest bezlitosnym zabijaką, charakter miał zupełnie inny, drugiego tak miłego człowieka, który był zawsze gotowy do pomocy, ze świecą trzeba byłoby szukać. Akira już w poprzednim roku również należał do A5 i też tę pozycję utrzymał, jednak przegrał z Haradą o walkę z liderem, mimo to wszystkie pozostałe wygrał. Śmiało go można było nazwać numerem dwa.

Przy kolejnych członkach A5 trudno było określić, kto z nich jest najsilniejszy.

Asakura Satoru był wiecznie zakopanym w książkach drugoklasistą, jednak o srogim uderzeniu. Chłopak o średniej budowie, jednak wzrostem przerastający nawet Haradę. W roku poprzednim starł się z wielokrotnie z Hayato o pozycję w A5 w trakcie Rekrutacji. Każdy pojedynek kończył się remisem, a wynik do dzisiaj pozostawał nierozstrzygnięty.

Podobnie było na linii Kaori - Hayato, choć zupełnie inaczej w wykonaniu. Ta dwójka, do etapu drugiego, nie starła się ze sobą ani razu. Dopiero w rundzie, gdzie przeprowadzono pojedynki jeden na jednego walczyli ze sobą. Wynik również był nierozstrzygnięty, ale zupełnie z innego powodu, niż w przypadku walki Yamady z Asakurą. Ani Hayato, ani Kaori nie potrafili wobec siebie wyprowadzić kończącego ciosu.

Pojedynek Kasamatsu z Asakurą skończył się, zanim się rozpoczął i to walkowerem ze strony Satoru, który podczas pojedynków w rundzie drugiej (bo w pierwszej unikał Kaori jak ognia), stwierdził, że jest na fali, ale nie będzie bił dziewczyny, gdyż uderza to w jego honor, a walka, w której nie dawałby z siebie wszystkiego ze względu na płeć, obrażałaby przeciwniczkę. Czarnowłosy więc postanowił się poddać. Asakura był naprawdę silny, a gadką tą zarobił też sobie plusa u pozostałych członków A5. Zadowoleni byli wszyscy poza Kaori, ale Satoru za każdym razem odmawiał pojedynku, więc dała mu spokój.

-Podsumowaliśmy wasze wyniki. - powiedział lider - Porozmawialiśmy sobie trochę. Myślę, że też wiecie, kto tutaj jest najsilniejszy. Tak więc bez zbędnego gadania przekażę, kto wszedł do naszego składu. Są to: Yamada Hayato...

Szarowłosy uśmiechnął się, starając nie pokazywać zbytniej radości.

-Kasamatsu Kaori i Asakura Satoru. Gratulacje. - lider podniósł wzrok - Zapraszam na dach.

Dwóch pozostałych, skłoniło się, dziękując za wszystko, po czym się ulotnili.

Wybrana trójka, nawet w tej chwili nie rozmawiając ze sobą, ruszyła za starszymi kolegami. Weszli na najwyższy dach. Prawie się zachłysnęli. Z tego miejsca było widać dosłownie cały teren szkoły.

-Teraz, jak już jest was piątka, to zanim zaczniemy świętować...-powiedział lider - Pora na wewnętrzną walkę. Znowu każdy będzie walczył z każdym, warunki muszą być równe. Najsilniejszy z całej piątki zmierzy się ze mną, przez co przekażę przywództwo. Tak więc...-potoczył wzrokiem po wszystkich i jego wzrok zatrzymał się na Kaori.- Damy mają pierwszeństwo.

Granatowowłosa wywróciła oczami i wyszła do przodu.

-A twoim przeciwnikiem będzie...Ty. - wskazał na czarnowłosego, który uniósł ręce do góry.

-Nie będę się bił z dziewczyną, już to powiedziałem. - odezwał się Satoru.

-Dlaczego? - zapytał lider, marszcząc brwi.

-Ponieważ godzi to w mój honor. Z drugiej strony byłbym delikatniejszy, a to jest brak szacunku wobec przeciwnika.

Tą krótką gadką, załatwił wszystkich. Trzecioklasiści i drugoklasiści patrzyli na niego z podziwem. Nikt jednak nie śmiał skomentować. Ponieważ miał rację.

No, ale Rekrutacja rządziła się swoimi prawami. Dziewczyna, która kiedyś była liderem, biła się o tę pozycję dosłownie z każdym, który jej zagrażał. I wygrywała, co tylko utwierdziło wówczas chłopaków, że kobiety są naprawdę silne, nawet jeśli na to nie wyglądają. W takim przypadku, brak walki z kobietą, nie oznaczał szacunku wobec niej, a właściwie zupełnie odwrotnie.

Fakt faktem, że było to dla większości chłopaków cholernie trudne. Z jednej strony wahali się przed uderzeniem, z drugiej jednak powinni okazać przeciwnikowi szacunek. Żaden jednak nie ważył się uderzyć dziewczyny w twarz. To było coś, co wykraczało poza skalę zrozumienia normalnego faceta.

-No to ty...- trzecioklasista wskazał na Yamadę. Ten skinął głową.

Oboje wyszli na środek.

-Nie powstrzymuj się, Hayato. - mruknęła cicho. - Tym razem ktoś z nas musi wygrać.

-Szczerze, nie jestem pewien swego stylu w walce przeciwko twojemu. - uśmiechnął się - Ale nie pozwolę ci wygrać.

Niemniej, walka trwała równe trzy minuty, ponieważ, choć tym razem walczyli na poważnie, lider przerwał pojedynek z nieznanych im przyczyn. Hayato uśmiechnął się. Cieszył się, że nie musiał się z nią bić długo, ale czuł, że kolejnego dnia rano będzie miał porządnego siniaka na gębie.

Kolejną walką, po krótkiej przerwie, była walka Asakury z Yamadą. Tak jak wcześniej, pojedynek zakończył się remisem w momencie, gdy obaj znokautowali siebie nawzajem. Wobec tego, że była potrzebna przerwa dla obu chłopaków, lider kazał walczyć Ishikawie i Kaori.

Ci zbliżyli się do siebie. Kaori zmierzyła go wzrokiem i lekko przygryzła wargę.

Nie miała z nim szans.

-Nie bój się, nie zrobię ci większej krzywdy. - mrugnął do niej Akira.

Uśmiechnęła się.

-Nie boję się. 

Hayato, oglądając ten pojedynek z boku, nie wiedział co powiedzieć. Na pewno śmiesznie to wyglądało, jak niebieskowłosy, mając przecież przewagę siły i wzrostu, nie może trafić w przeciwniczkę. Nikt wówczas nie wiedział, że Akira rozgryzł już możliwości Bat Ear w bezpośrednim starciu i mógł atakować swobodnie, bez stresu, że przesadzi. Jednak to nie była łatwa walka, Ishikawa był bardzo odporny na ból, ciosy Kaori, choć do najlżejszych nie należały, nie robiły na nim żadnego wrażenia. Jednak w końcu siła zwyciężyła nad szybkością, Akira zmusił granatowowłosą do poddania się, poprzez wytrącenie jej z równowagi, przygięcie kolanem do powierzchni dachu i wykręceniem lewej ręki do tyłu. Ishikawa do tego stopnia się wkręcił, że...

-Akira...Już wystarczy.

Niebieskowłosy odsunął się, po czym podał rękę dziewczynie. Ta otarła usta i chwyciła ją.

-Wiesz, Ishikawa-senpai...-mruknęła, gdy podniósł ją na równe nogi. - Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto byłby w stanie zareagować na moja szybkość i tak mnie załatwić.

Akira tylko parsknął śmiechem.

Dalej, z Ishikawą zmierzyli się Hayato i Satoru. Ale też i oni ulegli jego sile. Podobnie było w pojedynku z Haradą. Bokser nie powstrzymywał się i wtedy też poznali ułamek jego prawdziwej siły. Z prawego prostego, w drugim ruchu posłał Yamadę na deski. Tak samo, tyle że z lewego, potraktował chwilę później Asakurę. Jednak gdy przyszła pora na Kaori...

Yutaro podniósł rękę.

-Siłujemy się.

Spojrzała na niego marszcząc brwi. Wtedy odezwał się lider.

-Ma prawo wybrać rodzaj pojedynku. - nowi członkowie spojrzeli na niego z lekkim wyrzutem. Jak mógł to mówić dopiero pod koniec?! - No co? Nawet się nie spytaliście, od razu zaczęliście się lać!

Wynik siłowania  wydawał się oczywisty. Jakie szanse miała koszykarska bestia, Kaori Kasamatsu, królowa przechwytów z czterokrotnym mistrzem ringu, który potrafił położyć przeciwnika jednym ciosem? A tu jednak zonk. Siłowali się dobre pięć minut zanim bokser wbił rękę dziewczyny w stół.

Na sam koniec, został smaczek. Pojedynek Ishikawy z Haradą należał do najprawdziwszych i do bardzo poważnych. Chociaż ta dwójka była ze sobą zaprzyjaźniona, nie zamierzali odpuścić. Walka trwała dobre pół godziny, zanim Yutaro zdołał wyjść zwycięsko. Ishikawa nie był zbytnio zadowolony z tego obrotu spraw, ale nie mógł nic zrobić - przegrał.

Następnie podliczono walki zwycięskie i walki przegrane. Harada wygrał wszystkie. Ishikawa przegrał jedną. Asakura przegrał trzy, w tym jedną walkowerem i jedną zremisował. Co do Hayato, jedna została przerwana, drugą zremisował, a dwie następne przegrał. Natomiast jedną z walk Kaori przerwano, a drugą wygrała walkowerem i trzecią oraz czwartą przegrała. Yutaro wyszedł zwycięsko i to on stanął do walki z liderem.

Niesamowitej walki trwającej godzinę. Ale wygrał. I w ten sposób został nowym liderem.

W tym roku wszyscy członkowie zostawali, także A5 Rekrutacji nie przeprowadzono, ale pierwszaki mogły już, po nadchodzących feriach, w ostatnim semestrze, spróbować utrącić któregoś z członków. Z drugich klas, niektórzy, choć nauczeni doświadczeniem, również ostrzyli sobie zęby. Na celowniku byli głównie Asakura i Yamada. Nikt jednak nie śmiał tknąć Ishikawy.

Teraz jednak pojawiał się inny problem.

-Co się stało? - zapytał Ishikawa, podchodząc do niego - Mamy jakieś nowe wieści?

Bokser spojrzał na niego, ale nic nie powiedział.

-Oo...znam to spojrzenie. - Akira stanął obok i również oparł się o barierki. - Rzucili wyzwanie?

Złotowłosy kiwnął głową.

Drzwi otworzyły się po raz kolejny. Asakura zmierzał w ich kierunku.

-Stało się?

-Tak. - Harada i Ishikawa obrócili się w jego kierunku. Satoru poszedł do fotela i usiadł na nim.

Niebieskowłosy zerknął na zegarek. 

No gdzie oni są...

W tej samej chwili metalowe drzwi się otworzyły jeszcze raz i weszło dwóch pozostałych członków.

Na ich widok obaj trzecioklasiści podeszli do środka dachu i cała ekipa usiadła na fotelach.

-Gdzie wyście byli? - spytał niebieskowłosy.

Drugoklasiści spojrzeli na siebie.

-Dyrektor nas zatrzymał. - odpowiedział Yamada - Musieliśmy coś wymyślić, żeby się nie dowiedział.

Bokser uniósł rękę.

-Dobra, to nieważne. Ważne jest to, że Shinzen dzisiaj przysłało chłopaków z wypowiedzeniem walki. Na naszym terenie, dzisiaj o siedemnastej.

Zapanowało milczenie. 

-Co robimy, Harada? - zapytał Akira - Shinzen tu idzie, bo uznali naszą obronę za atak, a sami sobie nie poradzimy.

Zapadło milczenie. Wszyscy czekali co powie lider.

-Kaori, Akira, zbierzcie wszystkich, którzy mają siłę w łapie.

Ishikawa był w lekkim szoku.

-Chcesz pójść na wojnę?

Bokser spojrzał na niego. Akira od razu się zorientował, że Harada wolałby tego uniknąć. Ale...

-A mamy jakieś inne wyjście?

Niebieskowłosy kiwnął głową na znak, że rozumie, po czym odwrócił się od Yutaro.

-Wygra ten, który ostatni utrzyma się na nogach. Jeśli ich lider przejdzie i dotrze do naszego, ich walka wyłoni zwycięzcę. - uniósł ręce niby w geście bezradności.

Harada uniósł brwi.

-Co przez to rozumiesz?

-Lider nie może wyjść w pierwszej linii. - dodała Kaori, również nie patrząc na niego. - Wszyscy tutaj, jak stoimy, przegraliśmy z tobą walkę o przywództwo. Jeśli nie dotrą tutaj, znaczy, że nie byli dość silni, by się z tobą zmierzyć, prawda? - dopiero pod koniec spojrzała na trzecioklasistę.-Ktoś taki jak ty, nie powinien zajmować się płotkami.

Mina Satoru skierowana w stronę boksera mówiła sama za siebie. Zgadzał się z resztą.

-Poza tym, o czym ty mówisz...-parsknął śmiechem Akira. - Nie przepuścimy nikogo, nawet ich lidera. To nasza robota. Możesz sobie spokojnie tutaj popijać colę i czekać, aż rozłożymy ich do końca.

Yutaro potoczył wzrokiem po członkach A5. Wiedział, że są silni. I byli naprawdę pewni siebie. Lider uśmiechnął się.

-Satoru, weźmiesz parter i pierwsze piętro. Przerzedź ich trochę na początek. - czarnowłosy kiwnął głową - Akira, odpowiadasz za drugie. Kaori, trzecie piętro i wejście na dach to twoja działka.

-A ja? - zapytał Hayato. 

Twarze pozostałej czwórki spoważniały.

-Ani ty, ani żaden siatkarz nie bierze udziału. - powiedział Harada.

Szarowłosy pobladł.

-Jak to?

-Bo masz jutro eliminacje, kretynie. - odpowiedziała mu Kaori - Inne drużyny już są po nich, ale nie wy. To poważna sprawa, nie możemy was narażać na jakąkolwiek kontuzję.

-Co? - zdenerwował się - Co to ma być? Zawsze, odkąd się poznaliśmy właziliśmy razem w ogień i z niego wychodziliśmy! Jestem strażnikiem twoich pleców, a ty moich! J...

Urwał, kiedy zobaczył jej spojrzenie. W szkole byli nierozłącznymi partnerami we wszystkim, zawsze się wspierali, dbali o siebie. Dlatego właśnie nie mogła mu pozwolić na to, żeby teraz, dzień przed ważnymi eliminacjami coś mu się stało.

-Jako kapitan powinieneś to zrozumieć. - odezwał się Akira -Klub stoi wyżej niż obowiązki członka A5, Yamada, nie niszcz szansy drużyny swoim uporem.

Hayato opuścił głowę. Wiedział, że nie wygra w dyskusji. Wiedział, że mają rację.

-Zostajesz w rezerwie. - powiedział łagodnym tonem Yutaro - Przykro mi, Hayato, ale nie mogę na to pozwolić.

Opuścił pięści.

-Rozumiem. Jakbyście potrzebowali pomocy...

-Wiemy. - odpowiedziała jednocześnie cała czwórka.

-A co z pierwszakami? - odezwał się Satoru -  Nie wiedzą co się dzieje, poza tym w tym roku, owszem, mogą ustalić kto z nich jest najsilniejszy, ale Rekrutacji i tak nie będzie, bo wszyscy zostajemy. Chyba nie powinniśmy ich do tego mieszać.

-Nie zgodzę się. - powiedział Akira, podnosząc głowę. - Dodatkowa siła się przyda, zwłaszcza jeżeli Yamada nie może walczyć z nami. To sytuacja wyjątkowa, Harada. - zakończył spoglądając na lidera.

Bokser spojrzał na każdego z osobna. Mina każdego mówiła wszystko.

-Niech będzie. - trzej członkowie A5 kiwnęli głowami. - Tymczasem wypuście informacje po szkole. 

***

-Nie ma mowy. - Hideaki wyszedł ze szkoły, ciągnąc za sobą przyjaciela. - Masz kontuzję, jeśli jeszcze bardziej sobie uszkodzisz tę nogę, to możesz w ogóle wylecieć z mistrzostw! Żebym ja musiał ci to tłumaczyć, głąbie!

-Odmawiam. - prychnął Ibuka, zapierając się nogą o podłoże. - Zostałem zaatakowany, nie mogę zbiec jak tchórz, jak tamci goście tu przyjdą.

Hideaki westchnął cierpiętniczo i przystanął.

-A co z twoją siostrzyczką? - Shinji drgnął, bo głos Rina był niesamowicie poważny.- Zostawisz ją tak na pastwę losu i pozwolisz, żeby płakała, a ty pójdziesz się lać?! 

Środkowy zamilkł.

-Wybiera się tam Kamata, a Nakamura stwierdził, że to nie dla niego. Ponadto Kasamatsu-san też tam będzie, więc przestań się przejmować.

Brązowowłosy wyrwał się z jego uścisku i stanął na równych nogach. Zmierzył przyjaciela dość nieprzychylnym wzrokiem.

-A tobie nie przeszkadza, że nawet nasze koleżanki tutaj będą? -zapytał cicho. - Że osoby, które my, faceci, powinniśmy chronić, wychodzą w pierwszy szereg?

-Wiesz...-zaczął Rin. Akurat mijały ich dwie dziewczyny. Czarnowłosy zawiesił wzrok na spódniczkach dziewczyn. - Takie kociaki, jak te dwie idą do domu. Zostawiają sprawę nam, facetom. A teraz spróbuj powiedzieć takiej Kasamatsu-san, czy Yukimurze-san z naszej klasy, żeby czekały grzecznie w domu.

-Fakt... - wzdrygnął się Shinji - To byłoby niebezpieczne.

-Poza tym to przecież nasi koledzy o nie zadbają. W każdym razie...Swojego przedstawiciela już masz. A nawet trzech. - rozłożył szeroko ręce, jakby chwaląc się.

Ibuka zmarszczył brwi.

-Idziesz?

-Pewnie. - wzruszył ramionami Rin - Wracam do domu, żeby wyskoczyć z mundurka, przebrać się i lecę tu z powrotem. Ale...-spojrzał poważnie na przyjaciela. - Zrób sobie, mnie i w ogóle wszystkim przysługę i spieprzaj do domu.

-No niech ci będzie. - powiedział, unosząc dłoń - Rozwal ich tam za mnie.

Hideaki przybił piątkę.

***

Na terenie Akademii Okamino panowała cisza i spokój. Nikt nie mógł podejrzewać, że szkoła jest przed wielką bitwą, która miała zaważyć na ich honorze i przyszłości. 

Na zewnątrz nie było nikogo. Jedynie Harada siedział na dachu najwyższego, czyli głównego budynku. To nie było tak, że się chował. Ci, którzy nie byli w stanie przedrzeć się do niego, zwyczajnie nie zasługiwali na walkę. On miał czekać. Czekać na zwycięstwo swoich ludzi lub w przypadku, gdyby lider Shinzen zdołał się przedrzeć - to na niego. Jednak członkowie A5 nie zamierzali do tego dopuścić.

Przez główny budynek od prawej strony wolno szedł Akira. Ciągnęła za nim już spora grupka, w której również znajdowało się kilka dziewcząt. Ze strony lewej, po której na końcu korytarza znajdowały się boczne schody takim samym krokiem zmierzała Kaori, prowadząc równie dużą grupę. Obie zbliżały się do siebie, idąc w kierunku wyjścia.

Na głównych schodach rozległ się tupot. Satoru prowadził trzecią grupę. Wszyscy szli w takim samym tempie.

Trzech członków A5 wyrównało krok i zaczęli iść w jednej linii, wychodząc ze szkoły. Przystanęli na dziedzińcu. Byli gotowi. Boczna klatka była już zablokowana. Na schodach zostały ustawione zapory, w tym najpotężniejsza znajdowała się przed wejściem na dach. A oni czekali.

Powoli, na teren szkoły weszła spora grupa, w zwykłych ubraniach. Mieli dość rozsądku, by nie przychodzić w mundurkach szkolnych. Tak samo uczniowie Okamino, ubrali zwykłe koszulki i bluzy. Przeciwnicy mierzyli się spokojnie wzrokiem.

-Sporo ich. - rzucił cicho Satoru.

Naprzód wysunął się Ishikawa.

-Walczymy do ostatniego, który utrzyma się na nogach. - odezwał się Akira - Wygramy, jeżeli pokonamy Sakatę Daizo. A jeśli Harada zostanie pokonany, przegramy.

Skinieniem głowy lider przyjął warunki. Zegar szkolny wybił godzinę siedemnastą. 

***

Hayato spojrzał na zegarek. Wskazywał wpół do szóstej. Yamada zacisnął pięści nerwowo tupał nogami. Trening popołudniowy został przełożony na wieczór, odnośnie tego miał dostać informację czy Harada i reszta rozprawili się już z Shinzen, czy nie. W tym momencie siedział z całą swoją drużyną w domu jednego z nich. Brakowało tylko trzech siatkarzy, którzy zostali wysłani po jedzenie. Wszyscy chłopcy oczywiście byli strasznie oburzeni, ale w głębi duszy, tak jak kapitan rozumieli prawdę - mieli kolejnego dnia eliminacje, przez które zamierzali przejść.

Mimo wszystko było to dla nich trudne. Wszystkie kluby były już po eliminacjach i ich liczni członkowie brali udział w bitwie, która trwała już od pół godziny.

Szarowłosy oparł podbródek na splecionych dłoniach i westchnął. W salonie panowała cisza, ponieważ nikt nie miał jakoś ochoty na podjęcie tematu. Wszystkim tylko chodziło po głowie to, że ich znajomi, koledzy i koleżanki usilnie bronią honoru szkoły - bez nich...

Zwłaszcza chodziło mu o Kaori. Mimo że poznali się ledwo w zeszłym roku czuł, jakby znali się od dawna. W praktyce był rok starszy, ale nie zauważał tego, ani sam tego nie podkreślał. Już odkąd się poznali poczuli coś w rodzaju więzi, coś, co Kasamatsu dotąd czuła jedynie z Izukim i swoim starszym kuzynem, Yukio. Stali się szkolnymi partnerami, świetnymi przyjaciółmi. Gdy cała klasa wypięła się na Kaori, od został przy niej. Ceniła go, a on i ją cenił. Pomagali sobie wzajemnie i siebie wzajemnie bronili. Właśnie dzięki niemu klasa ponownie zaakceptowała dziewczynę.

I tak samo, jak wystartowali w Rekrutacji, bronili swoich pleców, chociaż teoretycznie działali solo. A ich style walki, nie wiedząc czemu doskonale się dopełniały. Jakby byli stworzeni do bycia drużyną.

Pomimo, że byli zawodnikami różnych dyscyplin.

Ale nie tylko na niej skupiały się myśli Hayato. Lecz także na wszystkich innych, którzy właśnie próbowali powstrzymać atak Shinzen oraz na A5. Próbował się uspokoić, powtarzając sobie w myślach, że przecież Ishikawa i Asakura łatwo się nie poddadzą.

Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i stanęło w nich trzech zdyszanych siatkarzy.

-Kapitanie!

Yamada aż wstał.

-Co się stało?

-Shinzen gra nieczysto. - zaczęli mówić między wdechami. - Druga grupa idzie w kierunku szkoły...

-...Słyszeliśmy, jak jeszcze mówią o trzeciej, która ma wejść na samym końcu...Nasi sami sobie nie poradzą!

Rozległo się szuranie krzeseł, poszczególni siatkarze wstawali z miejsc.

-Co robimy, kapitanie? - zapytał Arakida, wkładając dłonie w kieszenie. - Nie możemy zostawić ich na pożarcie.

Hayato zacisnął zęby.

-Jeśli myślisz nad tym, że mamy jutro eliminacje...-odezwał się Yuuki. - To przestań. Jak możemy nazywać siebie drużyną siatkarską Okamino, skoro porzucamy własną szkołę?

Usłyszał kolejne aprobujące pomruki. Uniósł głowę i spojrzał na zespół.

-Kto chce iść niech przejdzie na prawą stronę. - usłyszeli ciche polecenie.- A kto nie, niech przejdzie na lewą.

Wszyscy ustawili się po prawej. Yamada mimo wszystko parsknął śmiechem.

-Dobra! Zostawiać bluzy i idziemy tam!

-Tak jest!

_______________________________________________________________________________

Jaka zmiana klimatu! Haha, miło dla odmiany napisać coś, co nie jest meczem, zwłaszcza, że ich będzie jeszcze sporo.

Soundtracki dodam później. 

Do Winter Cup nadal pozostaje kilka rozdziałów, ale bądźcie cierpliwi, nie zanudzicie się. W planach są jeszcze eliminacje mistrzostw w siatkówce, pierwszy rok naszej bohaterki w Okamino  i coś jeszcze!

Trzymajcie się i do zobaczenia!

Continue Reading

You'll Also Like

689 87 10
Nie może umrzeć, a te same wydarzenia przeżywa po raz trzeci. Elyon Howlett jest zmuszona po raz kolejny patrzeć jak świat zmierza do pstryknięcia pa...
5.2K 515 26
Rok 1507 miał być zarówno dla Asasynów, jak i dla całego Rzymu rokiem wybawienia od tyranii Cesare Borgii. Odkąd zakończył on życie pod murami Viany...
5K 500 36
❝Przeszłość pozostawiła blizny na duszy Sayuri, Mawia się, że bliznami cierpienia Uchiha są ich oczy.❞ Dawniej, nawet zwana królową chłodu, Uchiha...
24.4K 1.7K 43
Co się stanie, gdy zło zostanie uwięzione w ludzkiej skórze? Czy to zdoła je powstrzymać? Czy można oszukać przeznaczenie? A przede wszystkim: Czy...