Zapomniany Cud | Kuroko No Ba...

By RainGuardian1

53.8K 2.9K 2.7K

Akademia Okamino była niezaprzeczalnym mistrzem wszystkich koszykarskich i siatkarskich licealnych zawodów. Z... More

Zapowiedź
KARTA POSTACI (wersja demo)
Prolog 1.1 - Burza z Piorunami
Rozdział 1 - Wilcza Akademia
Prolog 1.2 - Atsu-chan i Atsu-chin
Rozdział 2 - Klub koszykówki
Rozdział 3 - Zawodnicy różnego rodzaju, czyli jak grały Wilki z Tokio
Rozdział 4 - Sparing- partner czyli zrzędliwy kuzynek i dobry przyjaciel
WIGILIJNY SPECJAŁ, CZYLI RODZINNE ŚWIĘTA U IMPERATORA
Rozdział 5 - Kapitanowie zespołów
Rozdział 6 - Siedem Cudów Teiko
Rozdział 7 - Będzie dla ciebie najgorszym przeciwnikiem
Rozdział 8 - Nazywam się Takao Kazunari!
Rozdział 9 - Touou kontra Seirin
Rozdział 10 - Inter-High - start!
Rozdział 11 - Powrót Pioruna z Teiko
Prolog 1.0 - Nie może zostać zapomnianym
Rozdział 12 -Na naukę nigdy nie jest za późno
Rozdział 13 - Złożone obietnice drużyny Okamino
Rozdział 14 - Arigatou
Rozdział 15 - Jesteś najlepszy
Rozdział 16 - Mów mi po imieniu
Rozdział 17 - Cecha rodzinna
Rozdział 18 - Drużynowy łańcuch
Ciekawostki o postaci~ Yamada Hayato
Rozdział 19 - Na wyciągnięcie ręki
Rozdział 20 - Wzajemna pomoc
Rozdział 21 - Jesteś moim rywalem
Rozdział 22 - Nowy początek
Rozdział 23 - Odrodzenie
Rozdział 24 - Mistrz podań i mistrz kradzieży
Rozdział 25 - Bat Ear kontra Eagle Eye
Dziękuję!
Rozdział 26 - Pierwszy powód do zemsty
Rozdział 27 - Drugi powód do zemsty
Rozdział 28 - Narodziny asa Akademii Okamino
Rozdział 29 - Seirin kontra Shutoku
Rozdział 30 - Bitwa wytrzymałości. Światło i Cień.
Pytanie #1
Rozdział 31 - Ten ostatni mecz. Wola Asa.
Rozdział 32 - Ostatnia szansa
Rozdział 33 - Historia klubu: Dwanaście lat. Definicja kapitana
Rozdział 34 - Historia klubu: Kapitan i Cud. Drużyna to najwyższe dobro.
Rozdział 36 - Starcia międzyszkolne
Rozdział 37 - Więzi przyjaźni
Informacja #1
Rozdział 38 - Duma Pokolenia Cudów
Rozdział 39 - Za wszelką cenę
Rozdział 40 - Pierwszy rok
Rozdział 41 - Sayonara
Ciekawostki o postaci ~Himura Takahiro
Rozdział 42 - Pokonać przeciwności
Dodatek na święta, czyli dramaty, bal i koszykówka
Rozdział 43 - Dać z siebie wszystko
Rozdział 44 - W imię zwycięstwa
Informacja #2
Rozdział 45.1. - Sto meczów, sto zwycięstw
Rozdział 45.2. - Sto meczów, sto zwycięstw. Zdrada
Rozdział 46 - Kiseki No Sedai no Esu - Aomine Daiki
Informacja #3 [AKTUALIZACJA 3.03.24 r.]
Rozdział 47 - W drodze po puchar
Rozdział 48 - Podążająca po śladach klątwa

Rozdział 35 - Doganiająca przeszłość

685 44 128
By RainGuardian1

Zabijecie mnie za ten pierwszy fragment.

________________________________________________________________________________

Himuro zamknął drzwi od pokoju i ruszył korytarzem, w stronę wyjścia, chowając piłkę do torby. Akademik służył głównie uczniom Yosen, ale o ile pozostawały wolne pokoje, były one wynajmowane studentom pobliskiego, międzynarodowego uniwersytetu, którzy z pewnych powodów nie zdążyli się załapać na uczelniany akademik, także na korytarzach można było spotkać zarówno starszych kolegów, z różnych części Japonii jak i całkowitych obcokrajowców.

Do takich kolegów zaliczał się sąsiad Himuro i Murasakibary, zza ściany. Właściwie mieszkało ich tam dwóch. Jednym z nich był siatkarz Karasuno z Miyagi, Kurokawa Hiroki*, drugoroczny, obecny skrzydłowy w drużynie uniwersyteckiej.

Ale sąsiad, o którym była mowa, pochodził z Tokio. Himuro nie wiedział o nim za dużo, gdyż sam przeniósł się w połowie roku, poza tym, że ten gość nie dostał się w pierwszej rekrutacji na uczelnię, a dopiero w trzeciej, wraz z początkiem roku akademickiego, kiedy za późno już było na uniwersytecki pokoik. W ten sposób trafił do akademika Yosen.

O wilku była mowa, brązowowłosy właśnie również wychodził z pokoju, wybierał się zapewne na jakiś trening, był ubrany w sportowy strój, a przez ramię miał przewieszoną torbę.

-O, Ayagewa-san. Cześć. - przywitał się Tatsuya.

Chłopak uniósł wzrok.

-Tatsuya-kun. Cześć. Idziesz potrenować? - zapytał, zezując w kierunku torby, którą czarnowłosy miał przy sobie.

Mówił do niego po imieniu, dodając końcówkę kun, gdyż stwierdził, że znał osobę o podobnym nazwisku do niego i nie umie ot tak się przestawić.

-Tak. - mruknął Himuro - Ty też coś trenujesz, prawda?

Brązowowłosy uśmiechnął się lekko.

-Tak. Koszykówkę. Podobnie jak wasza dwójka.

-Huh? - obrońca nie krył zdziwienia - Nie wiedziałem. Moglibyśmy kiedyś poćwiczyć razem. Czemu nic nie mówiłeś, senpai?

Shouyo posmutniał.

-A bo...-zacisnął zęby - Wróciłem do gry tak naprawdę z miesiąc temu. W okresie wakacyjnym, po skończeniu szkoły średniej, byłem nieco podłamany. Zmieniło się to dopiero, gdy koledzy z kierunku chcieli mnie ściągnąć do drużyny uniwersyteckiej, ale odmówiłem. Raz, drugi i trzeci, ale cały czas naciskali. No i w końcu się zgodziłem.

Obaj ruszyli korytarzem, w stronę wyjścia, wciąż rozmawiając.

-Rozumiem. - odpowiedział Himuro. - Ale miałeś to szczęście, że ominąłeś Pokolenie Cudów, prawda? Z tego co się orientuję, potrafili zniszczyć morale niejednej drużynie, nie wspominając o pojedynczych zawodnikach.

-No...niezupełnie. - mruknął Ayagewa - Była ich siódemka. Jedno z nich skończyło Teiko wcześniej. Dziewczyna. Nazywała się...

-Kasamatsu Kaori-san. - wszedł mu w słowo Tatsuya, a Ayagewa spojrzał na niego zaskoczony. - Znam ją dzięki opowieściom Atsushiego...i miałem okazję poznać dzisiaj.

Były kapitan Wilków z Tokio zatrzymał się jak wryty.

-Huh? Jest w Akicie?

Czarnowłosy spojrzał na niego, lekko zdziwiony.

-Tak. A co, znasz ją?

-Nie...-powiedział powoli brązowowłosy - Znaczy się...też miałem okazję spotkać. Jakim cudem na nią wpadłeś, skoro mieszka na stałe w Tokio? Nie żeby mnie to jakoś bardzo interesowało, ale jest niezłym graczem.

Tatsuya uśmiechnął się lekko i spojrzał przed siebie.

-Niezłym? Jest niesamowita. - mówił z narastającą pasją. - To udało mi się stwierdzić po dziesięciu sekundach gry z nią, chociaż była kontuzjowana.

-Kontuzjowana? Członka Pokolenia Cudów dotykają kontuzję?

Idiotka.

-Najwidoczniej. Miała kontuzję barku, więc zgarnąłem ją tutaj, do akademika, ale po chwili się zwinęła. Chyba leciała na pociąg, czy coś.

Ayagewa dalej już milczał. Himuro nie zadawał żadnych pytań. Jedynie pomyślał, że między brązowowłosym, a dziewczyną musiało coś zajść. Wydawało to się możliwe, zwłaszcza, że oboje grali w koszykówkę. Mogli się spotkać na boisku.

Nie wiedział, że starszy kolega i Kaori grali w jednej drużynie, bo i skąd? 

Jednak Shouyo intensywnie myślał nad czymś innym.

Ayagewa rozstał się z Himuro na skrzyżowaniu. Tatsuya szedł poćwiczyć na boisku, gdzie wcześniej rozpoczął meczyk z Kaori. Brązowowłosy natomiast miał trening na sali gimnastycznej na uniwersytecie.

Za pół godziny.

Zerknął na zegarek.

Dworzec był oddalony od uczelni o piętnaście minut tramwajem.

-Nie. - powiedział, obracając się w stronę, w którą powinien skręcić, jeżeli chciał dojść na uniwerek. - Na takie coś, już za późno. O pół roku za późno.

W tym samym momencie z dworca kolejowego ruszył pociąg w kierunku Jokohamy. 

***

Kaori spojrzała na numerację miejsc w danym wagonie i opadła na fotel przy oknie. Rzuciła plecak pod nogi i oparła się policzkiem o rękę.

Nagle na jej twarz padł cień. 

-Ara? Mamy miejsca obok siebie.

Spojrzała w kierunku wysokiej osoby, która postanowiła nad nią przystanąć.

-O.

Długie fioletowe włosy spadające aż do pasa. I to łudzące podobieństwo do Atsushiego.

-Sayuri-san!

Starsza siostra Murasakibary uśmiechnęła się.

-O, Kaori-chan. Dawno cię nie widziałam. - powiedziała, siadając na fotelu obok. 

Tak jak cała rodzina Murasakibara, Sayuri również była absurdalnie wysoka, miała równo dwa metry wzrostu i posiadała potężną siłę w rękach, co skutecznie wykorzystywała, grając w żeńskiej reprezentacji siatkówki. Od najmłodszego brata, zwanego moim malutkim braciszkiem była starsza o sześć lat. Atsushi miał jeszcze trzech starszych braci, a z całego rodzeństwa, Sayuri była drugą najstarszą. 

-Niech zgadnę, byłaś odwiedzić Atsu-chana? - zapytała, zmieniając pozycję na fotelu tak, by swobodnie pogadać z dziewczyną.

-Nie, po prostu pojechałam z nim do Akity. - powiedziała. Kaori zmarszczyła brwi. - Przyjechał na jeden dzień do domu, a musiał wracać na trening.

Był w Tokio? 

-Nadal twierdzi, że nie lubi trenować? - pociągnęła temat granatowowłosa. Sayuri kiwnęła głową i roześmiała się.

-Ale koszykówkę i tak kocha nad wszystko. No, może tylko słodycze są wyżej.

-Zapewne. - Kaori uśmiechnęła się lekko.

***

Kayuzuki przyglądał się dalej ćwiczeniom młodszych kolegów. Za parę minut kończył się trening, ale ani on, ani Haruguchi nie weszli na boisko celem zgrania się z drużyną. O nie. To było właśnie to, co chciał przeprowadzić kapitan drużyny narodowej młodzików. Wystawić zespół, który - za wyjątkiem Takahiro - nie będzie wiedział jak się z nimi grać.

Ciekawe jak sobie poradzą.

Ze swojej strony wiedział wszystko. BC Kitsune Tokio było drużyną uniwersytecką. Trening z takimi graczami, jakimi oni byli, mógł zespołowi tylko pomóc. Jedyne, co było dla niego nieznane to wynik.

Nadal mąciła mu myśli historia sprzed roku. To, co opowiedział tego dnia pierwszoklasistom przypomniało mu klimat starych czasów. Chyba był już blisko rozwiązania.

Kiedy Kasamatsu wyszła rozgorzała się dyskusja.

-Nieźle.- uśmiechnął się Akechi - Już ją lubię.

-Bawi cię to, Kayu? - zapytał chłodno kapitan.

Trzecie klasy tylko w milczeniu przysłuchiwały się ich konwersacji.

-Oczywiście, że tak. - parsknął śmiechem.- Wystarczyła jej pięciominutowa gra z tobą, by ogarnąć, o co właściwie biega. Takiej świeżej krwi potrzebowaliśmy.

-O czym ty gadasz?

-Nie czujesz? - uśmiechnął się szerzej - Ta dziewczyna gra, bo to jej żywioł. Jej życie. A jest głodna wygranej jak głodny jest mały wilczek. Nie o to ci chodziło?

Ayagewa tylko prychnął i ruszył w kierunku wyjścia z sali. Ale blondyn nie odpuszczał i szedł za nim, podskakując co krok.

-Haha! A ja i tak wiem, że tak myślisz!

Brązowowłosy szedł dalej korytarzem, aż nagle zatrzymał się i schował dłonie w kieszenie bluzy.

-Powiedz mi...-powiedział, nagle się zatrzymując - Jak ty to widzisz?

Uniósł brwi.

-Obiecałem się nie kwestionować twoich decyzji drużyny, Shouyo. - odpowiedział - Nie chciałem być kapitanem i nie jestem. Ale mógłbyś mi zdradzić swoje plany. W końcu jesteśmy kumplami, nie?

-Stworzyć drużynę z prawdziwych graczy, którzy wygrają z Yosen.

I to był właśnie ten haczyk. - pomyślał - Wtedy myślałem, że naprawdę chciał wygrać razem z nami.

-A jakie masz plany odnośnie Kasamatsu?

Kaori ziewnęła, obserwując przesuwający się krajobraz za szybą.

-Kasamatsu...środek.

Zapadła cisza. Wszyscy, za wyjątkiem czwartoklasistów byli zaskoczeni. Nawet ona.

-Chwila moment, jak to środek? - zmarszczyła brwi - Nie mam ani wzrostu, ani siły na tę pozycję.

-Nie. - stwierdził krótko kapitan - Ale masz szybkość. Dobrze sobie radzimy z atakiem, więc kolejny skrzydłowy nie jest nam potrzebny. Potrzebny jest nam ktoś, kto obstawi tyły. Ktoś, kto powstrzyma przeciwnika zanim złoży się do wsadu bądź rzutu.

-Lepiej sobie poradzę jako niski skrzydłowy, zarówno w ataku jak i w obronie.

-Słuchaj no ty. - powiedział brązowowłosy, zbliżając się do niej. - Ja tutaj jestem kapitanem. Nie masz już swojego przyjaciela Wielkoluda, więc albo zagrasz w nadchodzącym meczu, który ma sprawdzić nasze umiejętności jako drużyny, na środku, albo nie zagrasz w ogóle.

Kapitan odwrócił się i w tym samym momencie w tył jego głowy wyrżnęła piłka.

Obrócił się powoli.

-Niech ci będzie. - prychnęła - Głównie ci chodzi o obronę, ale zapominasz o czymś najważniejszym.

-O czym? - zapytał lodowatym tonem.

-O tym, że w całym meczu około połowy rzutów do kosza jest nietrafionych. Mam zagrać na środku? -zmarszczyła brwi, a w oczach było widać drwiącą iskrę - Dobrze. Zbiórki...

-Nie. Zbierać pod koszem przeciwnika będę ja. Przynajmniej na razie.

Zacisnęła pięści.

Ten gość...chce mnie ograniczyć!

-Krótko mówiąc, mam grać jak Atsushi. Stać pod własnym koszem jak ta pieprzona ściana.

-Dokładnie. - zmierzył ją surowym spojrzeniem - To jest twoje zadanie.

Wyglądało to już na koniec gadania, ale nie zamierzała skończyć.

-I w ten sposób przegramy ten mecz.

(...)

-I co? Było się tak boczyć? - zapytał.

Po raz kolejny piłka poleciała w jego stronę, ale tym razem ją złapał, tuż przed swoją twarzą.

-Zostajesz na środku. - powiedział niewzruszenie. - W następnym meczu całkowicie jako środkowy. Z twoim refleksem i skokiem zdążysz ogarnąć zbiórkę przed przeciwnikiem. W razie czego przyjdę ci z pomocą.

Zacisnęła pięści.

-Nie potrzebuję twojej pomocy. - warknęła, obracając się tyłem do niego - Poradzę sobie w strefie podkoszowej sama.

Kayuzuki podniósł się na równe nogi, wkładając dłonie w kieszenie.

To była manipulacja. O to właśnie mu chodziło.

-Dlaczego tak się zachowujesz? - zapytał - Nie możesz pogadać z nią normalnie? Dlaczego wystawiasz ją na środku, dlaczego ją do tego zmuszasz? Równie dobrze moglibyście zamienić się pozycjami, skoro zamierzasz się udzielać i na jednej, i na drugiej.

Brązowowłosy zacisnął pięści.

-Kayu, ta dziewczyna, zanim dostanie swobody musi poczuć odpowiedzialność. Muszę się przekonać, jakim jest rodzajem zawodnika. Poza tym jest doskonałym defensorem, przyznaj to.

-Zniszczysz ją takim czymś. - powiedział, zanim kapitan zdołał odejść choć parę kroków dalej. - Dobrze wiesz, że nie utrzymasz jej w ryzach i nawet nie powinieneś próbować. To pieprzone Pokolenie Cudów. Powinieneś dać jej swobodę. Inaczej...zniszczysz jej potencjał. 

Ayagewa schował ręce w kieszenie.

-Jeśli uda mi się to zrobić...-spojrzał na wicekapitana przerażającym wzrokiem. - Będzie to znaczyło, że nie nie jest prawdziwym zawodnikiem.

Blondyn przystanął. Akurat na nim morderczy wzrok przyjaciela nie robił żadnego wrażenia.

-Co się z tobą stało?

-Miałeś nie kwestionować moich decyzji odnośnie drużyny, Kayu. - odpowiedział kapitan.

-Nie kwestionuję. - powiedział - Stwierdzam jedynie, że istnieje lepsza droga.

-W takim razie...-powiedział cicho Shouyo, jakby do siebie - Jak inaczej stworzymy drużynę z prawdziwych graczy?

Jak inaczej stworzymy drużynę z prawdziwych graczy?!

Trening trwał dalej. Drużyna, którą obserwował Haruguchi ćwiczyła dalej. A Akechi Kayuzuki stał jak słup soli.

Przez cały rok się nad tym nie zastanawiał. Wręcz unikał tematu. A teraz...spadło to na niego jak grom z jasnego nieba.

Zostałeś kapitanem. Obowiązkiem, który powierzył  ci Kei-san było prowadzenie drużyny do zwycięstwa. Tak, byśmy mogli wygrać z Yosen.

Czyżbyś...prowadził ją nadal?

Chciałeś stworzyć najlepszą drużynę. Ale nastroje były straszne i wcale nie pomagało przybieranie coraz to nowych twarzy. Wszystko się sypało. Właściwie, sypało się już od jeszcze poprzedniego roku.

A jedyne, co wiedzieliśmy, to to, że kończy się nam czas. Nawet jeśli wygralibyśmy z Yosen, co było prawdopodobne, zostawilibyśmy największy rozgardiasz od czasów pierwszej przegranej.

Dlatego postanowiłeś olać nasze zwycięstwo, swoje zwycięstwo nad dobro drużyny. 

Wygrana nie uratowałaby drużyny. A jedynie by ją zniszczyła. Jeszcze bardziej.

I tak powstał twój szatański plan. Sprowadziłeś członka Pokolenia Cudów by go rozpocząć. Obecność Kaori miała dwa powody. Najpierw sprawdzałeś, czy motywacja zespołu ruszy. Drugi był taki, by zostali przytłoczeni niesamowitymi zdolnościami członka Pokolenia Cudów. Za to ją samą sprawdzałeś...Cały czas.

Nasza drużyna była martwa.

Choć nie miałeś stuprocentowej pewności, uznałeś, że by się wykończyła. Prędzej czy później.

Ale na sam koniec...

Zrobiło ci się żal...

...Członka Pokolenia Cudów....

...Którego wykorzystałeś w tak perfidny sposób do własnych celów. 

Kłóciłeś się z nią.

Biłeś się z nią.

Wspólnie wyzywaliście się od najgorszych.

Robiłeś wszystko, by zniechęcić ją do grania.

A ona...

Nadal grała. Nie zważając na nic, ani nikogo.

Czując, że z drużyny nic nie będzie, zniszczyłeś ją. Wtedy ostatecznie się przekonałeś, ile osób pasowało do twojej koncepcji "prawdziwego gracza".

I w tym momencie ci ulżyło. Bo wiedziałeś...

-Wiedziałeś, że ona zostanie. Że nie będzie miała problemu z walącą się drużyną, ponieważ tej drużyny już nie było. - powiedział do siebie. - Jasne, że to był kolejny z dużych problemów, bo...

Musiała stworzyć zespół.

Ale łatwiej było stworzyć ten zespół od początku, niż boksować się z tamtymi.

Doskonale wiedziałeś, że ona nie nadaje się na kapitana.

Ale z drugiej strony komu miałeś przekazać opaskę?

Zwłaszcza, że czułeś się winny, że tak ją potraktowałeś.

-Nie przewidziałeś tylko jednego...-mruknął, patrząc w sufit sali -Że ta bariera była grubsza niż się spodziewałeś. Ale to był wniosek, do którego Kaori musiała dojść sama. Dzięki temu ruszyła naprzód i jest dalej, niż kiedykolwiek była.

Nie, że była słaba. Bo to nie to ją tak zmieniło. Przyszła do Okamino z nadzieją na lepszą grę, z nadzieją na większy rozwój. A tymczasem nie dość, że ją tu próbowano zahamować i w ostateczności zahamowano, to jeszcze pozbawiono drużyny. I tak naprawdę to jest cały powód. Dodając porażkę z Yosen, rzecz jasna.

Blondyn mimowolnie uśmiechał się szeroko.

-Zdejmiemy z niej jeszcze kapitanostwo i trenowanie i otrzymamy krystalicznie czystego członka Pokolenia Cudów, z wolną wolą. Ze swobodą. Prawdziwego asa.

Z wrażenia, aż usiadł ponownie.

Tylko...

Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś? Myślałem, że cię znam i że jesteśmy kumplami...a tu praktycznie wbiłeś mi nóż w plecy. Aż mnie zabolało, ałaaa!

-Cóż...-podniósł głowę - Nieważne. Skoro tak stawiasz sprawę, ja również dam z siebie wszystko.

***

Niedziela

Kayuzuki podzielił się swoim odkryciem jedynie z Haruguchim. Zamierzał o tym jeszcze powiedzieć Kaori, ale dopiero, jak wróci na trening.

Obecnie znajdowali się na sali gimnastycznej i czekali na resztę drużyny, która przebierała się w pokoju klubowym. Oni obaj już mieli na sobie szare koszulki i granatowe spodenki - strój treningowy Okamino.

-Wiesz...-mruknął Yuu, wpatrując się w swoje buty. - Nie tego się po nim spodziewałem.

Akechi nie odpowiedział. Rozgrywający spojrzał na niego i także nie ciągnął dalej tematu.

Na salę gimnastyczną weszła grupa studentów. Przystanęli w progu i rozejrzeli się. 

-Ooo, Kayu! -zawołał jeden z nich - A więc to tutaj wykształcił się taki talent! 

-Natsu! - Akechi oraz Haru wstali, by się przywitać. -Dotarliście bez problemu?

-Pewnie. - uśmiechnął się kapitan BC Kitsune Tokio. - Znalezienie Okamino to nie problem, ale poruszanie się po tym terenie już tak. - zrobił nieszczęśliwą minę - Jak na szkołę średnią jest cholernie wielka.

-O. - na salę weszła drużyna. Na widok studentów skłonili się. - Witamy!

Zespół Kitsune Tokio obrócił się w ich kierunku.

-Cześć. - przywitali się i zmierzyli wzrokiem przeciwników. 

-Hoo...całkiem wyrośnięci, jak na pierwszaki. - skomentował któryś.

Studenci już byli ubrani w stroje do gry, wystarczyło po prostu zdjąć dresy. Oba zespoły zaczęły rozgrzewkę.

-Natsu, spójrz na tego blondyna...-powiedział jeden z obrońców. Kapitan obrócił się i akurat uchwycił moment, kiedy Shigeru wbijał piłkę do kosza. - Dałbym głowę, że przed chwilą wrzucał trójkę.

-Ciekawe. - uśmiechnął się Natsuya. - Przetestujmy te młode wilki.

Drużyny ustawiły się na boisku.

-Więc...-Haruguchi podszedł do środka i wyrzucił piłkę do góry. Kamata i środkowy Kitsune ugięli kolana. - Rzut sędziowski!

***

Ibuka wracał z treningu w samotności. Hideaki, Nakamura i Kamata zostali na dodatkowym, wolnym treningu, korzystając z dodatkowych sali, jakie udostępnili im kapitanowie innych klubów. 

Co do meczu ze studentami, wygrali go. Ale trzeba było przyznać...

Kayu-san, Haru-san i Himura-san są niesamowici.

To był fakt. Mógł to stwierdzić, nawet siedząc na ławce. Pomimo że początek był trudny, udało im się zgrać. Pierwszy skład jaki wystawili to była trójka pierwszoklasistów, Himura i Kayuzuki. Potem Rin zmienił się z Haruguchim i wtedy dopiero się zaczęło. Jak dotąd ani on, ani Hideaki nie widzieli, by dwóm pozostałym członkom drużyny tak wygodnie się atakowało. Dalej to Nakamura zmienił się z Hideakim.

Takie też było założenie Akechiego i Haruguchiego, którzy chcieli, by pierwszaki i z nimi pograły i zobaczyły nowy wymiar gry.

Brązowowłosy skręcił w lewo, ale dalsze przejście uniemożliwiło mu trzech chłopaków.

-Ech...-westchnął - Nie możecie się odczepić? Najlepiej już na zawsze.

Jak widać nie mogli. Ibuka westchnął ciężko. Z kontuzjowaną nogą nie mógł dobrze się bronić, ledwo szedł.

-Co jest, Shinji..?-prychnął jeden z nich, łapiąc go za poły klubowej bluzy.- Odciąłeś się od nas tak nagle, poszedłeś do innej szkoły i zgrywasz świętoszka? Nagle zapomniałeś jaki byłeś w gimnazjum? - dokończył, odpychając koszykarza do tyłu.

Ibuka zachował równowagę, ale ból dał o sobie znać. Zacisnął zęby, by nikt tego nie zauważył.

-Ty, Shinsuke, on poszedł do Okamino! - zawołał napakowany blondyn, Satoshi, zachodząc go od tyłu i czytając napis na plecach bluzach.

-Huuh? - mruknął czarnowłosy - To teraz z Hideakim znowu jesteście kumplami na dobre i na złe?

Środkowy milczał, wciąż będąc osaczanym przez dawnych kolegów.

-Do tego...-wtrącił trzeci z nich - Będzie grał na tym ich Winter Cup. Niewiniątko. - prychnął, przechodząc do przodu.

Shinji zacisnął dłoń na pasku torby.

-Czego chcecie? - zapytał, starając zachować się spokój.

Shinsuke spojrzał na niego i puścił poły granatowej bluzy.

-Skoro cię już namierzyliśmy, przypomnimy ci coś. - nagle uniósł pięść i walnął chłopaka w brzuch tak, że ten aż się zgiął. - Nie możesz się wypisać z tego interesu.

Brązowowłosy podniósł głowę do góry. na ustach zamajaczył mu szyderczy uśmieszek.

-Wypisałem się już dawno temu. - mruknął i tym razem zablokował cios. Odepchnął atakującego i wstał na równe nogi. - To już przeszłość.

Patrzył gniewnie na tych trzech znajomych. Shinsuke uśmiechnął się, niby z rezygnacją.

-Skoro tak stawiasz sprawę...

Zza rogu wyszło pięciu kolejnych, z  których znał tylko jednego. A między nimi...

Shinjiego zlał zimny pot.

-Mei...

Czyli jego kochana, młodsza siostrzyczka. Obecnie przerażona i zapłakana.

-Onii-chan...-powiedziała cieniutkim głosikiem, drżąc i ocierając brązowe, mokre oczy rączką. - Chcę do domu...

Chłopak zacisnął zęby, ale starał zachować się zimną krew.

-Spokojnie, wszystko będzie dobrze...-powiedział pewnym głosem, po czym spojrzał na przeciwników. - Wypuśćcie ją. Nie ma z tym nic wspólnego.

Czarnowłosy uśmiechnął się triumfalnie.

-To dopiero, jak zdecydujesz się do nas wrócić.

-Szans nie ma. - warknął, pochylając się do przodu. Shinsuke chwycił Mei i wycofał się, podczas gdy reszta zaczęła go okrążać.

-No to masz pecha...rusz się tylko, a twojej przeuroczej siostrzyczce stanie się coś nieładnego.

Żyłka wystąpiła mu na czoło.

-Ty draniu...

-Nie radzę.

Shinji wyprostował się i opuścił dłonie. Gdyby nie obecność Mei, może miałby szansę. Lecz nie mógł narażać swojej siostry. Nie mógł, wiedząc jakim psycholem może stać się Shinsuke, gdy się wkurzy.

Pierwszy cios wstrzymał, drugi też, ale trzeci zwalił go z nóg. Dotknął nosa, z którego skapywała krew. Po chwili zarobił kopniaka.

Czarnowłosy stał wciąż z boku, gdy ktoś klepnął go w ramię.

-Oi.

Zanim zdołał się obrócić, potężny cios posłał go na ziemię. Jego ekipa, na ten widok, zatrzymała się w pół kroku.

-Naprawdę czegoś takiego nienawidzę. - powiedział ktoś, wychodząc zza rogu. - Jak już zaczynacie walkę, to walczcie uczciwie, dupki!

Shinji uniósł głowę.

-Kim jesteście? - warknął Satoshi, obracając się w ich kierunku. 

-Właściwie pytanie...-dobiegł głos, tym razem znajomy dla uszu Ibuki. - Jest takie, kim wy jesteście, że rzucacie nam wyzwanie.

Przeciwnicy, obrócili się, niepewni tego, co się dzieje.

-No nie...to znowu wy? - odezwał się trzeci głos, z zupełnie drugiej strony. - Z wyglądu was nie kojarzę, ale wasze mundurki mówią mi wszystko.

-Nic się nie zmienili, nadal działają jak tchórze. - przemówił czwarty głos. - Znowu musimy zrobić z tym porządek.

Przeciwnicy stali dalej, ale dwóch z nich, którzy dla nowo przybyłych byli znani z lat poprzednich, zesztywniało.

-Kogo wyście zaatakowali...To A5 Okamino!

Shinji uniósł się na łokciu. Z nikłym świetle  rzucanym przez pojedynczą lampę w ciemnej uliczce, mógł dostrzec cztery postacie w bluzach.

Wśród których wyróżnił dwie osoby.

Yamadę Hayato z drużyny siatkarskiej, do którego należał ten drugi głos oraz złotowłosego Haradę Yutaro, kapitana klubu bokserskiego; to on właśnie uderzył Shinsuke, a teraz chował za sobą Mei.

Dwóch pozostałych nie znał.

-Liceum Shinzen...-powiedział Hayato, zakładając ręce na torsie. Spojrzał na starszych od reszty przeciwników chłopaków. - Rozumiem, że nie powiedzieliście swoim pierwszakom co znaczy zadzierać z Okamino.

Blondyn, Satoshi wystąpił do przodu.

-Huh? Chcesz w pysk, ofermo? Już dawno spadliście z wyżyn.

-Okamino było, jest i będzie najsilniejsze. -wtrącił Harada - Tak bardzo się chcecie o tym przekonać?

Przeciwnicy spięli się.

-Nie nie nie, Harada-saaaaaan. - powiedział ze sztucznym zaprzeczeniem w głosie Yamada. - To na pewno prowokacja do rozpętania kolejnej grubszej bitki w poniedziałek...

-Och. - mruknął, dokładnie w takim samym tonie, kładąc sobie w geście dramatu dłoń na ustach. -Mówisz, że nie powinniśmy mieć skrupułów?

-Zacznijmy od tego, co to są skrupuły. - wtrącił niebieskowłosy, którego Shinji nie znał. - A5 Okamino w takich chwilach nie potrzebuje takiej bezużytecznej rzeczy jak skrupuły.

Czterech potężnych chłopaków stało ramię w ramię. Robiło to wrażenie, zwłaszcza, że biła od nich niesamowita pewność siebie. Atakujący z Shinzen przełknęli ślinę.

Shinsuke już się podniósł, a wygląd jego nosa świadczył o tym, że bokser całkiem nieźle mu go przemeblował. Ruszył do przodu i zaatakował trzecioklasistę. Ten jednak bez wysiłku uniknął jego ataku i przywalił mu drugi raz.

-Przestań, idioto! - do akcji włączyli się starsi kolesie z Shinzen. - To nie jest przeciwnik na twoją miarę. To pieprzony numer jeden Akademii Okamino, najsilniejszy bokser w Tokio!

Czarnowłosy był już praktycznie czerwony ze złości i cały czas trzymał się za nos.

-To jeszcze nie koniec! - zaczął się odgrażać, ale został pociągnięty za kołnierz. - Słyszysz, Shinji? To jeszcze nie koniec!

Brązowowłosy splunął krwią i zagryzł zęby.

Przeciwnicy powoli się ulatniali. Został jeden. Yutaro wyprostował się.

-To zapowiedź wojny, Harada. 

-Tak, tak. - pokiwał głową na boki i prychnął. - Będziemy czekać. Na przyszłość wyedukujcie lepiej swoich pierwszaków. Niech sobie nie szukają ofiar na swoją inaugurację w Akademii Okamino.

Brązowowłosy  w biało-zielonej bluzie wycofał się do rogu i dopiero tam się obrócił, po czym uciekł.

Dopiero wtedy sytuacja się uspokoiła.

-Niech ich szlag...-splunął chłopak z czarnymi włosami związanymi w kitkę.- Znowu zaczynają. Co roku to samo.

Bokser tylko westchnął i ukucnął przed dziewczynką.

-Hej, mała, w porządku? - zapytał, kładąc jej swoją wielką dłoń na głowie i mierzwiąc jasne włoski. Mei kiwnęła główką. - Już nic ci nie grozi.

Tymczasem Hayato i niebieskowłosy stanęli obok Ibuki.

-W porządku? - zapytał Yamada, podając mu rękę i podnosząc na nogi. Kontuzja dała o sobie znać, Shinji chwycił się za nogę i syknął. - Ach...to ty masz kontuzję...

Brązowowłosy spuścił wzrok, nie był zdziwiony. Uznał, że Hayato na pewno wiedział to od Kaori albo od Akechiego.

-Masz kontuzję i wracasz z treningu? Woow...zawzięty jesteś. - stwierdził niebieskowłosy, po czym podparł środkowego. - Miałeś pecha, że ich spotkałeś.

-Onii-chaaaaaaaan! - nagle Mei wpadła mu w brzuch i objęła go drżącymi ramionami. - N-Nic ci się nie stało?

Chłopak objął siostrzyczkę i uśmiechnął się.

-Nie, naprawdę wszystko w porządku...

Harada zmarszczył brwi.

-Hayato, zajmij się dziewczynką. - powiedział, a szarowłosy kiwnął głową. - Akira i Satoru, rozejrzyjcie się po okolicy. Jeśli Shinzen miało dzisiaj inaugurację, więcej osób może potrzebować naszej pomocy, zwłaszcza, jeżeli mają takie typki w szeregach, co nie wahają się przed niczym. 

-Tak jest. - chłopak upewnił się, że koszykarz stoi i puścił go.

Siatkarz chwycił Mei w objęcia i podniósł ją, odchodząc nieco w bok. Niebieskowłosy, czyli Akira oraz Satoru ruszyli w stronę, z której przyszli chłopacy z Shinzen.

-A my sobie porozmawiamy...-powiedział Harada, zakładając ręce na torsie i patrząc na Shinjiego. - Wnioskując po twojej bluzie, jesteś z klubu koszykówki. Do tego...-zawiesił wzrok na jego nodze - Jesteś kontuzjowany. Na dodatek pierwszoklasista, czyli w ogóle nie masz rozeznania w tym, co się właśnie dzieje. Jednak...-zmrużył oczy. - Wydawałeś się znać tych gości. Dodatkowo już capnęli twoją uroczą siostrzyczkę, więc wiedzieli, gdzie ją szukać...-spojrzał na Hayato, który trzymając Mei na kolanach grał z nią w łapki. 

Shinji już otwierał usta, ale przerwał mu dźwięk telefonu. Yutaro uniósł rękę.

-Co tam, Akira?

-Koło parku zaatakowali pierwszaków z siatkarskiej. - dobiegło z telefonu. Yamada uniósł głowę. -Rozdzieliliśmy się z Satoru, on sprawdza przy moście.

-Dzięki. Zajmiesz się tym? - po otrzymaniu odpowiedzi twierdzącej, schował komórkę do kieszeni. Szarowłosy spojrzał na niego - Pierwszaki z siatkarskiej w opresji. Akira jest na miejscu. 

Hayato kiwnął powoli głową. Najchętniej sam by tam pobiegł. Ale postanowił asystować Haradzie, ponieważ znał również Ibukę. Poza tym nie martwił się tak bardzo o swoją drużynę, wiedząc, że niebieskowłosy jest przy zawodnikach.

-Wracając...-wzrok kapitana bokserów wrócił do brązowowłosego. - Mów.

A w jego oczach coś błysło. Coś bardzo dziwnego, co sprawiało, że koszykarz nawet nie miał ochoty kłamać.

Oooo...-pomyślał Hayato i zadrżał - Teraz się już nie wykręci.

-To moi dawni koledzy z gimnazjum. - powiedział - Odkąd porzuciłem ich towarzystwo przed końcem szkoły, nie widziałem ich.

-Rozumiem, jakieś stare porachunki...-pokiwał głową Harada. - Dokładną relację zdasz w poniedziałek przed całą naszą piątką. Całe szczęście, że postanowiłem zwołać zebranie, chociaż i tak wszyscy nie dotarli...- westchnął i przeciągnął dłonią po twarzy.- Musisz zrozumieć, że dzisiejsze zdarzenie rozpęta wojnę między Okamino, a Shinzen. Na razie nie mów o tym nikomu, wszystkiego dowiesz się jutro. Dzisiaj już na to za późno.

Z lekka oniemiały Shinji tylko kiwnął głową. Telefon boksera wydał krótki dźwięk, a po chwili drugi. Wyciągnął go z kieszeni i odczytał wiadomości.

-Satoru napisał, że jest czysto. A Akira dodaje, że twoi podopieczni sobie poradzili. Też będziesz im musiał wyjaśnić sytuację, skoro to pierwszaki.

Hayato kiwnął głową.

-Także cisza na fali...-zakończył Yutaro- I jutro meldujesz się o dziewiątej na najwyższym dachu. Ech...jak ja nienawidzę, jak grają nieczysto i to jeszcze z pierwszakami...

Od: Harada-san

A5 Okamino. Jutro o dziewiątej obowiązkowe spotkanie na dachu.

***

Poniedziałek, Akademia Okamino

Była godzina ósma pięćdziesiąt. Hayato pospiesznie zamykał salę gimnastyczną siatkarzy, by zdążyć na spotkanie.

-Hej, Hayato! - odwrócił się. Od strony szkoły zmierzała Kaori. Miała na sobie mundurek. - Co się wczoraj odwaliło?

-O, Kaori. - poczekał na nią i razem ruszyli w stronę portierni - Jak to się stało, że wczoraj cię zabrakło?

Zacisnęła zęby.

-Musiałam...Odpocząć. Dzisiaj też odpuszczam trening.

-Niepodobne do ciebie. - zauważył. Wszedł do portierni i oddał klucze, po czym wyszedł z powrotem.

Oboje ruszyli w kierunku dachu.

-Krótko mówiąc, Harada-san zwołał wczoraj spotkanie, bo miał przecieki, że Shinzen ma Inaugurację.

Zmarszczyła brwi.

-Przecież zazwyczaj robią to dopiero po przerwie międzysemestralnej.

Weszli na boczną klatkę schodową w najwyższym budynku.

-Mieli takiego pecha, że ich pierwszoklasiści doczepili się naszych uczniów. - mruknął Hayato, zezując w stronę granatowowłosej.

-Już im współczuję.- prychnęła - Bardzo ich potrzaskaliście?

-Nie. Ale rzucili nam rękawicę.  

Yamada otworzył metalowe drzwi i przepuścił dziewczynę.

Akademia Okamino składała się kilku budynków. Ogólnie, to nikt nie miał nic przeciwko siedzeniu na dachu. Ale dach najwyższego budynku, z którego było widać cały teren szkoły i kawałek miasta,  należał tylko do A5. 

Czym było A5? To był skrót od słowa alfa oraz cyfry, czyli piątki. Oznaczała piątkę najsilniejszych osób w szkole w danym roku. 

Na środku dachu stał okrągły stół, a wokół niego pięć foteli. Jeden z nich był już zajęty.

-Ishikawa-san. - Akira podniósł głowę.

-Cześć. - podał im kolejno dłoń. Hayato i Kaori usiedli na swoich fotelach, niebieskowłosy spojrzał na dziewczynę. - Wiesz już wszystko?

-Tyle co Hayato mi zdążył opowiedzieć po drodze. Shinzen nas zaatakowało, przeprowadzili swoją inaugurację wcześniej i przy okazji ostrzą na nas zęby.

Yamada kiwnął głową. Akira westchnął.

-Skrócona część historii, ale niecała. No, ale...-ułożył się wygodnie na fotelu. - Poczekajmy na resztę.

***

Midorima siedział na schodkach przed salą gimnastyczną, ze spuszczoną głową, ciężko dysząc. Ostatnie mecze nie poszły po ich myśli, a tym bardziej po myśli trenera, który zarządził podwójny trening. Sam trening w Shutoku był bardzo ciężki, a co dopiero zdublowany.

Krótko mówiąc, nie było twardziela, który by to zniósł.

Shintarou spojrzał w bok, gdzie zza krzaczków wystawała czarna grzywka.

-Trzymasz się, Takao? - zapytał Kimura, wychodząc z pokoju klubowego wraz z talerzem pokrojonego w plasterki ananasa. Skrzydłowy przeszedł do nich, uklęknął obok rozgrywającego i położył mu wolną rękę na plecach. - W porządku?

Takao wychylił się zza krzaczków z pobladłą twarzą.

-Mogłem nie jeść na śniadanie tej rybki. - powiedział ze zbolałą miną. Trzecioklasista podał mu rękę i pociągnął tak, że Kazunari usiadł, opierając się plecami o ścianę budynku, po czym rezygnując z ananasa, podał mu izotonik.- Kimura-senpai, jesteś świetny.

Świetny senpai upewnił się, że z obydwoma zawodnikami wszystko gra i wszedł do środka, zostawiając im talerz z owocem na schodkach.

-Skorpion jest dzisiaj na ostatnim miejscu, Takao. - odezwał się Midorima - Ostrzegałem cię.

Czarnowłosy spojrzał na niego z nieukrywanym wyrzutem.

-No weź, Shin-chan...W czwartek pierwsze, w piątek ostatnie, dzisiaj znowu ostatnie? Jaką to idzie logiką?

-To Oha-Assa. - odpowiedział, a rozgrywający w geście załamki opuścił gwałtownie głowę i westchnął ciężko. 

W tym nie ma żadnej logiki, Shin-chan!

Tymczasem Miyaji, Ootsubo i Kimura siedzieli w pomieszczeniu, blisko okna i na osobności rozmawiali o nadchodzącym Winter Cup.

-W tym roku na pewno...-powiedział jasnowłosy, zaciskając pięści. - Wygramy.

-Pewnie! - potwierdził Kimura.

-Mamy teraz Midorimę i Takao. Nasz skład jest silny. Przegrane w eliminacjach tego nie zmieniły i nie zmienią. - odezwał się Ootsubo - Ten rok będzie należał do nas!

I chociaż byli na zewnątrz, obaj chłopacy to słyszeli.

-Shin-chan. - powiedział rozgrywający, wstając.

-Tak. Wiem. - mruknął krótko zielonowłosy, również się podnosząc.

Zanim jeszcze wrócili do treningu, telefon obrońcy, który leżał na torbie, zawibrował.

Midorima otworzył go i zmarszczył brwi.

Drabinka...

***

Z pokoi Kaori słychać było dźwięki rozmowy oraz jakieś szelest.  Kana przeszła obok drzwi, nie zwracając na to uwagi. Dziewczyna westchnęła ciężko. Odkąd młodsza siostra wróciła z Akity, wydawała się żywsza, co dało Kanie do myślenia, a konkretnie zepchnęło jej myśli na tory, że może gdzieś tam kryje się potencjalny chłopak jej siostry.

Potencjalnym na zostanie chłopakiem nie można było go nazwać, ale potencjalny kandydat na kolejnego przeciwnika do pokonania znajdował się w Akicie i właśnie odbywał trening z drużyną.

Kaori tymczasem postanowiła odpuścić sobie poniedziałkowy trening, gdyż czuła, że nie cała energia jeszcze jej wróciła. 

Nie przeszkadzało to jednak w snuciu planów na dodatkowy trening. Wciągnęła na siebie dresowe spodnie, nie przerywając rozmowy.

-Jak twoja ręka? - zapytał jej rozmówca.

-W porządku. - odpowiedziała, machając ramieniem. - Wracamy do treningów. Widzimy się dzisiaj wieczorem, tam gdzie zawsze.

-Jasne. - potwierdził i skinął głową, choć nie mogła tego zauważyć. - Prawdopodobnie zdążę wrócić.

-Zdążysz wrócić? Gdzie się podziewasz, cholero?

Aomine tylko parsknął śmiechem i rozłączył się.

Kaori odsunęła telefon od ucha i spojrzała na wyświetlacz, z lekką urazą.

Jedna nieprzeczytana wiadomość od: Shun

Zmarszczyła brwi i wybrała odpowiednią ikonkę.

Od: Shun

Widzimy się w finale.

<Załącznik>

Kliknęła na niego i po chwili rozszerzyła oczy.

Tabelka Winter Cup.

Natychmiast przybliżyła. Okamino znajdowało się w bloku A.

Razem z Rakuzan. Razem z Shutoku.

Akashi. 

Midorima. Takao.

Natomiast w bloku B były...

Liceum Kaijou.

Yukio. Kise...

Liceum Yosen.

Atsushi...

Zacisnęła zęby. Ale nic przecież nie było stracone. Mieli szansę, by spotkać się z którąś z tych drużyn.

No właśnie. Z którąś.

Niemożliwym już było, by zagrać z obiema.

Ale to nie był koniec niespodzianek w bloku B.

Akademia Touou.

Aomine...

A od razu pod spodem ich przeciwnik w pierwszej rundzie...

Rozszerzyła oczy.

Liceum Seirin.

Shun...Tetsu...

Seirin, by dostać się do wymarzonego finału musiało po drodze, już na samym starcie, pokonać wicemistrzów kraju, Akademię Touou. 

Aomine z pewnością nie przepuści takiej szansy.

 Ale to nie był koniec. Po drodze mieli jeszcze takich przeciwników jak Yosen i Kaijou, którzy łatwo się nie poddadzą.

Podobnie malowała się sytuacja Okamino. Na drodze do finału stało Shutoku, Rakuzan oraz jeszcze kilku silnych przeciwników. Nikt nie był w stanie przewidzieć, jak potoczy się gra, ale jedno było pewne.

Wilki nie spotkają się z Pokoleniem Cudów wcześniej niż w półfinale. 

Po szybkim przeanalizowaniu, rzucało się w oczy to, że ewentualnie zagrają z jednymi bądź drugimi. Nie z obiema szkołami.

Jeszcze raz spojrzała na blok A, a potem z dziwną tęsknotą na ten morderczy blok B i na tą jedną, jedyną szkołę, którą przysięgała pokonać za wszelką cenę.

Yosen.

Ich obietnica nie była stracona. Mogli spotkać ich w finale.

Nikt nie był w stanie przewidzieć, jak potoczy się gra. Kto wygra, a kto przegra.

Kaijou. Yosen. Seirin. Touou.

Zacisnęła dłoń mocniej na telefonie.

Wpatrując się na ten zapis u góry ich drabinki.

Liceum Rakuzan.

Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

Akashi.

-Pokażę ci, czym jest porażka.

***

Kaori ominęła Aomine i wybijając się, wpakowała piłkę do kosza.

-He...dobrze!- mruknął, lądując na ziemi - Jesteś w stanie wbić piłkę, kiedy ja cię kryję, poradzisz sobie.

-Daiki.- obrócił się w jej stronę. Przeważnie mówiła na niego Ao-chan, ale jak zdarzało jej mówić Daiki znaczyło to, że ma do niego poważną sprawę. Tak samo do niego powiedziała, gdy prosiła go o pomoc we wsadach.

-Co?

-Pracuję nad pewną techniką dryblingu. Potrzebuję szybkiego i zwinnego partnera ze znajomością streetball'u, by go udoskonalić.

Aomine westchnął.

-Zwróciłem przysługę. Coś takiego będzie płatne dodatkowo. - mruknął, wkładając ręce do kieszeni.

-Co chcesz? Oprócz co tygodniowych dostaw z Mai-chan? - gdzieś w głębi uśmiechnął się. Dobrze go znała. Prawie tak dobrze, jak Satsuki, choć w inny sposób.

Kobiety to cwane bestie.

Ale nie o to mu chodziło.

-Gazetkę sam sobie mogę kupić. -machnął ręką. Zaraz ponownie spoważniał, a z gardła wydobył się zachwycony głos. - Codzienny jeden na jednego.

Poza tym właśnie się rozkręcasz Kaori, a to mnie samego nakręca...

-Zgadzam się. - odpowiedziała, bez chwili namysłu.

_________________________________________________________________________________________

* Postać pochodząca z mangi Haikyuu. Senpai naszych trzecioklasistów i poprzednik Daichiego na stanowisku kapitana.

I nareszcie! Udało mi się skończyć ten rozdział! Było ciężko, bo pierwszy raz od dłuższego czasu złapałam "zawieszenie" i grzebałam się z tym rozdziałem ponad miesiąc. Nareszcie się pojawił! 

Podziękujcie @MaYupp, która mnie natchnęła. 

A w rozdziale stało się bardzo dużo. Normalnie przebiłam samą siebie.

Powiedzcie, co myślicie teraz o kapitanie? Zmieniło się coś? Nienawidzicie go więcej?

Co do wprowadzonej akcji z jednym z bohaterów, tak jak mówiłam, teraz będą pisane rozdziały, które rozwiną poboczne wątki oraz historie postaci. Winter Cup prawdopodobnie nie zacznie się wcześniej niż w trzydziestym ósmym rozdziale, o ile nie w czterdziestym. Ale jak z nim ruszymy...oj, będzie się działo!

Drabinka została ogłoszona i jest niemal identyczna, jak w anime. Zawiera pewną zmianę. Ale co z tego? Nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć! To właśnie będzie to...pamiętajcie, nie wiadomo, co się może zdarzyć.

Historia z A5 zostanie dokładnie wyjaśniona i przedstawiona w kolejnym rozdziale. Fanów mordobicia uspokajam - na pewno nie będziecie się nudzili.


Continue Reading

You'll Also Like

21.8K 2K 29
Życie, które jej odebrano nie było złe. Do tych szczęśliwych też nie można było go zaliczyć. Ono po prostu było. Chwile smutku przeplatały się z rado...
11.5K 611 30
Agni od zawsze obserwowała Zuko i od zawsze ubolewała nad jego losem. "Ma szczęście że się urodził", nie. To Agni powołała go na ten świat, on urodzi...
102K 7.7K 52
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
23.1K 1.4K 22
Młoda dziewczyna, z ciężką przeszłościa w niewytłumaczalny sposób trafia do innego świata #72 w Akcja: 1.06.2017 #89 w Akcja: 3.06.2017 #85 w Akcja:...