Heaven

By olsiala

46.1K 3.2K 389

Od tysięcy lat przedstawiają nas w dobrym świetle. Od tysięcy lat uważaj nas za istoty boskie. Od tysięcy l... More

PROLOG
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXXI
EPILOG
II CZĘŚĆ HEAVEN!
NOWE OPOWIADANIE
INSTAGRAM

Rozdział XXX

1.2K 100 9
By olsiala

Amon

- Wygląda tak beztrosko. - rzuciła Avilla, razem ze mną stojąc w cieniu drzew. - Nigdy go takiego nie widziałam. Tak jakby...

- Pojawiło się w nim życie. - dokończyłem, patrząc na mojego przyjaciela w towarzystwie anielicy. Był to nie codzienny widok i pewnie zapamiętam go na zawsze. Przyglądanie się temu było równie nierealne jak widok, który miałem przed sobą. Miałem ochotę parsknąć śmiechem w niedowierzaniu.  

- Myślisz, że to chwilowa fascynacja? - zapytała, również patrząc na nich z zainteresowaniem i nieukrywanym szokiem. Byłem pewien, że Asteroth zdaje sobie sprawę z tego, że tu jesteśmy. Nie był idiotą, jeżeli chodziło o wszelkie niebezpieczeństwo.  

- Znam go tysiące lat i nigdy nie widziałem jak interesuje się jakąkolwiek kobietą. - odparłem, marszcząc brew. - Zazwyczaj szybko się nimi nudził, albo w ogóle nie poświęcał im uwagi. - dodałem z zamyśleniem.   

- Czuję od niego spokój. - szepnęła, wpatrując się w nich z lekkim uśmiechem. - Jest bardziej człowieczy niż myśli. 

- Tylko nie mów tego głośno. - parsknąłem. - Prawdopodobnie by cię zajebał. - dodałem, opierając się wygodnie o konar drzewa. 

- Kto by pomyślał, że mała anielica będzie miała na niego taki wpływ. - westchnęła, uśmiechając się pod nosem. - Zawsze wyzywał mnie od gołębi. A mówiłam mu, karma to suka.

Karma zdecydowanie była suką, stawiając na przeciwko niego wroga, który mógłby uchodzić za jednego z aniołków Victoria's Secret. Sariel była piękna, jednak wiedziałem że to nie o jej wygląd chodziło, a o wolę walki. Asteroth na swojej drodze spotkał wiele przeróżnych istot, ale żadna z nich nie potrafiła mu spojrzeć w oczy bez strachu. Sariel natomiast robiła to bez żadnego problemu i myślę, że stąd ta fascynacja. Każde jego nieme wyzwanie przyjmowała bez ogródek. 

- Myślisz, że dzięki niej zrezygnuje z odejścia? - zapytała przygaszona. - Asteroth to rodzina, rodzina jakiej nigdy nie posiadałam. - dodała, wyraźnie zmartwiona.  

Mógłbym wiele powiedzieć na temat mojego przyjaciela. Był potężnym księciem, przez co większość demonów unikała go jak czystości. Miał wiedze o jakiej każdy mógł pomarzyć, a także potęgę której pragnęły miliony. Jednak gdzieś w tym wszystkim zgubił siebie. Bycie panem świata ciemności łączyło się z ogromną odpowiedzialnością. Jego istota była jedynie nastawiona na zło i nic innego. Gdzieś pomiędzy dawało się zauważyć przebłyski człowieczeństwa, ale tak szybko jak je widziałem- tak szybko znikały. Teraz kiedy patrzyłem na niego, widziałem nadzieje. Nadzieję na to, że Asteroth przestanie myśleć w kontekście wieczności, a zacznie istnieć chwilą. 

- Jeżeli ona mu nie pomoże. - szepnąłem, przełykając ślinę. - To już nie wiem kto.  


Sariel 

Przez te miesiące zdążyłam się przekonać o tym, że jestem strasznie uparta. Nigdy nie odpuszczałam, a już szczególnie kiedy chodziło o nieszczęście innych. Może to moja anielska natura wciąż dawała o sobie znać, ale nie potrafiłam przejść obok cierpienia obojętnie. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że nie jestem w stanie pomóc wszystkim, ale i tak próbowałam. 

Katherine była dziwną zmiennokształtną, powiedziałabym nawet nostalgiczną. Ta nostalgia jednak nie brała się zj ej próby bycia oryginalną, a z uczuć otępiających jej ciało. Strata była czymś dla mnie nie znanym. Byłam przyzwyczajona do wieczności, więc nigdy nie brałam śmierci pod uwagę. Kiedy jednak zaczęłam obrać się wśród istot ziemskich, powoli zaczęłam rozumieć na czym to polega. 

Oczywiście większość istot nadnaturalnych czekała wieczność, jednak wciąż niepewna. Wszystkie posiadały serce i człowieczą duszę. Pewnych rzeczy nie dało się przeskoczyć. Wystarczył jeden nieszczęśliwy wypadek, aby pożegnać się ze wszystkim. 

- Na początku też miałam problem z ich uczuciami. - rzuciła Avilla, która nagle przysiadła się do mnie. Powoli przyzwyczajałam się do tego, że była wszędzie. - Do tej pory zbyt wiele poświęcam uwagi na ich emocje. To chyba jedyna anielska rzecz jaka we mnie pozostała. - dodała cicho z lekkim uśmiechem.  

- Katherine jest inna. - rzuciłam. 

- Też to zauważyłaś? - zapytała zdziwiona. - Myślałam, że to moje zmysły tylko szaleją. 

- Jak myślisz? Co jest tego przyczyną? - mruknęłam. Jednak wiedziałam jaka będzie odpowiedź. 

- Śmierć. - odpowiedziała cicho. - Innego wytłumaczenia nie ma. 

Śmierć jednak była dość powszechna, dlatego wciąż szukałam innego źródła problemu. Ta dziewczyna zdecydowanie umierała od środka. 

- Pewnie tak. - westchnęłam, a następnie spojrzałam na nią kątem oka. - Asteroth cię wysłał? 

- Wbrew pozorom nie jestem na jego każde zawołanie. - odparła. - Możesz w to nie wierzyć, ale przyszłam w przyjacielskich zamiarach. 

- Niech ci będzie. - wymamrotałam, nadal jej nie wierząc. 

- Gdzie masz Lucy? - zapytała, kątem oka zerkając na zmiennokształtną, siedzącą samotnie na stołówce. Dziewczyna cały czas rysowała coś szaleńczo w swoim szkicowniku. 

- Śpi. - odpowiedziałam spokojnie. 

- O tej porze? - zapytała, marszcząc brew. 

- Miała w nocy koszmary. - westchnęłam nieco zmartwiona. Ostatnio zbyt często śniła jej się jej rodzina. Bardzo często musiałam wtargnąć w jej koszmary i je przerywać. Wiedziałam, że nie powinnam była tego robić, jednak nie potrafiłam znieść jej jęków. 

- Przejebane. - wyrzuciła z siebie, na co się skrzywiłam. - Już nie rób z siebie takiej świętoszki. Jeszcze kilka miesięcy i będziesz bluzgać co drugie słowo.

Trzymałam ją za słowo.   

- Coś tu nie gra. - powiedziałam, mierząc wzrokiem stołówkę. 

- W sensie? - zapytała. 

- Czujesz to? - zapytałam, nie wiedząc to czy mój nos szwankuje, czy przypadkiem moje zmysły. Obie w tym samym momencie spojrzałyśmy na korytarz. Wszyscy uczniowie znajdowali się w pomieszczeniu, przez co reszta szkoły była zupełnie pusta. Obie szybko ruszyłyśmy w stronę wyjścia, cały czas się rozglądając.

Moje spojrzenie padło na salę od historii. Niewiele myśląc udałam się w tamtą stronę. Po otworzeniu drzwi wszystko stało się jasne. Jednak chwile mi zajęło, aby do wszystko do mnie dotarło. 

- Kolejne ciało. - szepnęłam, patrząc na nieruchome ciało młodego wampira. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że był tu również Asteroth i Morgan. Oboje stali nad nim, zupełnie nieruchomo. Nawet nie odwrócili się w moją stronę, kiedy się tutaj pojawiłam. 

- Co do cholery? - zapytała Avilla, wbiegając zaraz za mną. - Oh. - szepnęła, również stając obok mnie. 

- Jak długo tu jesteście? - zapytałam cicho. 

- Zaledwie pojawiliśmy się tutaj minutę przed wami. - odpowiedział nauczyciel. - Chyba nie muszę wam mówić, że nie powinno was tu być. 

- Zapach. - rzuciłam. 

- Miałeś to jakoś zakamuflować. - rzucił Morgan w stronę demona. - Nie potrzebuję kolejnej paniki wśród watahy i innych uczniów. 

- Teraz przynajmniej wiadomo, że się znacie. - powiedziałam, krzyżując ramiona. Morgan spojrzał na mnie bez wyrazu.  

- To nie jest teraz ważne. - warknął, karcąc mnie jak dziecko. 

- Bez krwi? - zapytałam, spoglądając na demona. Skinął głową. 

- Został jej pozbawiony doszczętnie. - odparł, przykucając obok ciała. - Teraz jakoś specjalnie nie starali się, aby to zatuszować. 

Nie próbowałam nawet dotykać wampira, obawiając się że to co zobaczę już zawsze ze mną zostanie. To był horror, który nigdy nie powinien się wydarzyć. 

- Myślisz, że...

- Obawiam się, że na tym się nie skończy. - przerwał mi, na co zacisnęłam usta. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że moja rasa była zdolna do tak podłych czynów. Miałam ochotę obudzić się z tego koszmarnego snu, jednak nie potrafiłam śnić. Wciąż w swoim umyśle doszukiwałam się wskazówek, analizując siedemnaście lat mojego istnienia. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę jak wiele rzeczy było nie tak. 

- Musimy gdzieś go zakopać. - westchnął Amon, który nagle wszedł do pomieszczenia. Jego koszula była rozpięta i mogłam wyczuć od niego zapach jakiejś wilczycy, przez co mimowolnie się skrzywiłam. 

- Gdzieś? - zapytałam. - Musimy urządzić pogrzeb...

- Nie mamy na to czasu. - przerwał mi kolejny raz Asteroth, przecierając twarz. - Posprzątasz? - zapytał Morgana, ten jedynie skinął głową. 

- To nie jest kurz, aby to tak po prostu zetrzeć. - rzuciłam, mając dość tego jak beztrosko podchodzili do tak okropnego czynu. - Ta niewinna istota została zamordowana, a wy chcecie "posprzątać"? - zapytałam w niedowierzaniu. 

- Zabierz ją stąd. - powiedział Morgan w stronę Asterotha, nawet na mnie nie patrząc. Ten tylko złapał mnie za ramię i wyprowadził mnie na zewnątrz. 

- Puszczaj! - krzyknęłam, szarpiąc się. To chyba był pierwszy krzyk jaki wyszedł z moich ust. Puścił mnie jednak dopiero wtedy, kiedy znaleźliśmy się nieco dalej od sali. 

- Przestań krzyczeć. - mruknął spokojnie. - Zwracasz na nas niepotrzebną uwagę.  

To był chyba ten moment, kiedy zdałam sobie sprawę jak wiele rzeczy nas dzieli. Wcześniej próbowałam zapomnieć o tym, że był demonem a ja zbiegłym aniołem. Można powiedzieć, że akademia w pewnym stopniu zacierała nasze różnice. Oboje musieliśmy udawać kogoś kim nie jesteśmy. Teraz jednak kiedy nasze maski zostały zdjęte, poczułam rozczarowanie i smutek. To tak jakby wszelkie nadzieje jakie w nim pokładałam- zniknęły. 

Nie mogłam go zmienić. 

- Tylko to cię obchodzi? Że inni się dowiedzą? - zapytałam w niedowierzaniu. Przewrócił oczami. 

- Nie potrzebujemy pierdolonej paniki. - westchnął. Może to było rozsądne, jednak moja natura nie potrafiła sobie z tym poradzić. Jego natomiast nie miała z tym problemu i to chyba było w tym wszystkim najgorsze. 

- Powinni wiedzieć, przecież to kolejne zabójstwo. Dobrze wiesz, że na jednym się nie...

- Śmiało, idź im powiedzieć kto za tym stoi. - parsknął. - Może wtedy do ciebie dotrze, że w równym stopniu jesteś winna temu co tu się dzieje. - dodał. Na jego słowa stoczyłam się do tyłu. 

Próbowałam szukać w nim jakiejś oznaki winy, jednak nie znalazłam nic takiego. Jego twarz nie wyrażała zupełnie nic, tak jakby jego słowa były w zupełności szczere. Nie wiem czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego. 

- Prawda boli pisklaku? - zapytał, kiedy się nie odzywałam. - Nadal będziesz się upierać, że to ja jestem ten zły? A może zaczniesz znowu bawić się w pierdolonego człowieka, aby sobie ulż...

Nie dokończył, ponieważ moja dłoń wylądowała na jego policzku. Moje emocje najwyraźniej miały dość jego słów i w końcu przeszły do czynów. Moja ręka drżała, kiedy ją szybko zabrałam.  

- Walnij w drugi, żeby było równo. - rzucił bez wyrazu. Zacisnęłam pięści, biorąc nierówne oddechy. Następnie spojrzałam na niego, już prawdopodobnie ostatni raz. 

- Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj. - powiedziałam, próbując zapanować nad drżącym ciałem. - Jesteś potworem. 

***





Continue Reading

You'll Also Like

96.4K 2.5K 26
~ Najgorsza wyprawa to ta, w której gubisz samego siebie. ~ Gdy Ona i On poznali się niepozornie, jednak obydwoje skończyli na dnie swoich martwych...
18.5K 354 5
Jak wiele jesteś w stanie zrobić dla marzeń? Kogo poświecisz, żeby dążyć do wyznaczonych sobie celów? Mecenas lubujący się w sprawach beznadziejnych...
27.8K 1.6K 65
Po skończniu będzie korekta. Lilith jest niechcianą córką w ich domu Hailie jest tą *lepszą* córeczką mamusi. w mojej wersji zaczynamy od momętu dni...
30K 1.6K 50
I tom z serii DARK TRIAD Zmęczona złym traktowaniem Aveline York zgłasza swojego chłopaka-psychopatę na policję. Po 10 latach Aiden Clark powraca...