Escape (L.H.)

By wiezajfla

98K 6.6K 416

Przed czym może chcieć uciec największa prymuska w szkole i najpopularniejszy chłopak w mieście. W jaki sposó... More

Prolog
1.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
Epilog

2.

3.8K 207 26
By wiezajfla

Jo dotknęła dłonią brzegu i uniosła głowę. Dopłynęła jako trzecia. Ścigając się z najlepszą trójką pływaczek w Sydney. Ten trening był zdecydowanie jej najbardziej udanym w życiu i blondynka była z siebie naprawdę bardzo zadowolona. Nie spodziewała się aż takiego rezultatu po wczorajszych ćwiczeniach. Najwyraźniej rady Kayli Miller jednak przydały się bardziej niż by się mogło wydawać.

- Bardzo dobrze dziewczyny, Tylko tak dalej Josephine - zwróciła się do niej trenerka Robinson po czym ogłosiła wreszcie koniec ćwiczeń.

Dziewczyna wyszła z basenu i wiedząc, że musi szybko dostać się do domu skierowała się od razu pod prysznic. Ciepła woda spływała po jej ciele przyjemnie rozluźniając je po treningu. Nie mogła jednak cieszyć się tym uczuciem zbyt długo nie chcąc ryzykować spotkaniem, z którąś z odważniejszych dziewczyn z drużyny, które bez żadnego problemu po prostu wyrzuciłyby ją spod prysznica twierdząc, że im śpieszy się bardziej. Oczywiście było to tylko takie gadanie, bo gdzie niby mogłaby śpieszyć się większość tych dziewczyn? Do kosmetyczki, na zakupy czy może na spotkanie, z którymś z tych bałwanów ze szkolnej drużyny siatkówki, których generalnie uważało się w ich szkole za Bogów?

Jo skierowała się do szatni i jak najszybciej mogła zmieniła strój kąpielowy na zwykłe jeansy i luźną koszulkę z logiem batmana na przodzie. Na nogi założyła swoje zwykłe trampki i już miała wychodzić kiedy poczuła mocne szarpnięcie za łokieć. Odwróciła się za siebie.

Paige Moore.

Można się było spodziewać, że dziewczyna nie odpuści sobie tak łatwo najlepszej pozycji w zespole. Szatynka ścisnęła mocno rękę blondynki i posłała jej wściekłe spojrzenie. Chyba jeszcze nikt w historii nie widział tej dziewczyny tak zdenerwowanej. Zaraz za nią już ustawiały się jej dwie plastikowe koleżanki jako eskorta swojej 'idolki'.

- Chyba nie myślałaś, że ujdzie ci to na sucho gówniaro?! - rzuciła z nienawiścią starsza o rok dziewczyna. - Nie wiem jak bardzo musiałaś lizać Robinson dupę, żeby pozwoliła ci zająć moje miejsce, ale...

- Nie przyszło ci do głowy Paige, że być może Jo jest lepsza od ciebie? - rzuciła zza pleców napastczyni Kayla zakładając ręce na piersi.

- Nie wtrącaj się Miller - rzuciła oschle szatynka.

- Ja tylko uświadamiam ci fakty. Ta gówniara, jak to raczyłaś ją nazwać, już teraz przypływa do brzegu jako trzecia. O ile się nie mylę, tobie nie udawało się to już od bardzo dawna. Tak więc zastanów się o czym ty w ogóle mówisz, bo Jo cholernie dużo pracowała żeby osiągnąć to co ty osiągnęłaś właściwie tylko dzięki zarobkom swojego ojca - zjechała ją z góry na dół najlepsza pływaczka stając po stronie młodszej dziewczyny w konflikcie.

- Nie bądź śmieszna. To nieprawda. Poza tym, to nic nie zmienia - rzuciła Paige do Kayli lekko zmieszana po czym odwróciła się z powrotem w stronę blondynki. Popchnęła ją na ścianę szatni i wystawiając wskazujący palec przed siebie zaczęła się zbliżać się do Jo ze słowami groźby na ustach. - Masz iść do Robinson i powiedzieć jej, że rezygnujesz z tego miejsca. Ono jest moje i albo dostanę je z powrotem, albo zapomnij, że będziesz miała jakiekolwiek życie w tej szkole rozumiesz?!

Niższa dziewczyna tylko pokiwała niepewnie głową wystraszona zachowaniem swojej przeciwniczki.

- Nie, Jo. Nie zrobisz tego. To miejsce należy się tobie. Ta suka będzie musiała się z tym pogodzić pomimo swojego zbyt wysokiego ego - odezwała się Kayla zdenerwowanym tonem.

Chwyciła młodszą koleżankę za rękę i nie czekając na odpowiedź Page Moore wyprowadziła ją z szatni.

*

- Dzień dobry, tato - Jo weszła do domu i przywitała się grzecznie z ojcem, który dzisiaj wrócił na kilka dni do domu.

Na co dzień pracował Melbourne jako kardiolog. Zresztą nawet jako jeden z najbardziej cenionych kardiologów w kraju. Szpital był jego drugim życiem, jego lepszym, bardziej udanym życiem. Edward Evans przyjeżdżał do Sydney właściwie tylko co jakiś czas, na weekendy. Nie miałby już nic wspólnego z tym miastem gdyby nie jego córka, którą co jakiś czas musiał kontrolować. Nie ufał jej pomimo tego, że nigdy go nie zawiodła. Wychowywał córkę sam, ponieważ jej matka zostawiła ich zaraz po urodzeniu Jo. Radził sobie z wychowaniem córki, ale ciągle wymagał od niej czegoś więcej. Ciągle mu było mało.

- Dzień dobry Josephine. Jak w szkole? Zdobyłaś ostatnio jakieś oceny?

- Tak. Dzisiaj dostałam piątkę z angielskiego i z historii - dziewczyna odpowiedziała uśmiechając się lekko na myśl o swoim małym sukcesie, ale jej rodzic skrzywił się delikatnie.

- A co z biologią i chemią?

Ojciec przelewał na córkę wszystkie swoje ambicje i pomimo tego, że sam zajmował się medycyną był zdecydowany na to by Josephine Evans również wybrała właśnie ten kierunek studiów. Nic innego w ogóle nie wchodziło z grę, bo mężczyzna był przekonany, że tylko na tym można dobrze wyjść w życiu.

- Dostałam czwórkę plus ze sprawdzianu z chemii - powiedziała dziewczyna ostrożnie.

Chemia była dla niej bardzo trudnym przedmiotem, ale starała się jak mogła żeby tylko zadowolić ojca. Zresztą większość rzeczy robiła po to żeby to on był zadowolony.

- Dlaczego tylko tyle? Chemia jest bardzo ważna w medycynie - odpowiedział na to surowo kardiolog siedząc na kanapie w salonie zakopany w jakichś szpitalnych dokumentacjach pomimo to, że przyjechał do Sydney na weekend.

- Przecież czwórka to dobra ocena - bardzo niepewnie zaprotestowała dziewczyna.

- Dobra, ale nie wystarczająco.

*

Chłopak wszedł do klasy pani profesor Feer, która uczyła biologii w ich liceum, aby napisać ważny, duży sprawdzian z ostatnich trzech działów, na którego pierwszy termin nie przyszedł. Nie lubił uczyć się biologii. Nie tej części o roślinkach i innych głupotach. Bo co go to niby obchodziło? Musiał jednak przyjść tutaj i napisać ten test przynajmniej na dwójkę żeby w ogóle móc zakończyć szkołę. Nie obchodziła go jego przyszłość. Wiedział, że po prostu co będzie to będzie, ale z całą pewnością nie chciał spędzić kolejnego roku w tej budzie. Był w niej królem, ale i tak nie chciał spędzać tam więcej czasu niż to było konieczne. Dziewczyny uganiały się za nim jak głupie. Inni chłopcy mieli go za autorytet, On sam, mógł bez konsekwencji co tydzień balować cały weekend i za każdym razem mieć inną laskę. I co z tego? Nie obchodziło go to. Był typem człowieka, którego zupełnie nie interesowało co przyniesie przyszłość, ani nawet co się dzieje wokół niego teraz.

- Luke Hemmings. Jak miło, że w ogóle raczyłeś się zjawić - powitała go nauczycielka przerywając prowadzenie lekcji w młodszej klasie.

- Taa... Mogę już dostać ten test? - zapytał nonszalancko nie zwracając uwagi na reakcję ludzi w klasie wgapiających się w niego z uwielbieniem.

Dziewczyny siedzące w klasie wręcz śliniły się na jego widok, a chłopacy patrzeli na niego jakby od samego obserwowania go mogli się czegoś nauczyć.

Tylko jedna drobna osóbka siedząca w drugiej ławce nawet nie podniosła wzroku na nowo przybyłego chłopaka. Samo jego nazwisko tak źle jej się kojarzyło, że nie miała najmniejszej ochoty przyglądać się jego poczynaniom. Uważało go za żałosnego, rozpuszczonego dzieciaka, który myśli, że może wszystko. Tylko jej w całej klasie po głowie krążyło pytanie "Czy naprawdę tylko to, że ten palant dobrze gra siatkę czyni go takim ideałem wśród tych ludzi?" Nie znała odpowiedzi więc postanowiła całkowicie zignorować jego obecność.

Niestety nie było to takie proste jakby się mogło wydawać, gdyż profesor Feer kazała usiąść Hemmingsowi w pierwszej ławce, zaraz przed Jo. Blondynka myślała, że to nie będzie dla niej jakiś szczególny problem dopóki pisania notatki w zeszycie nie przerwało jej dyskretne syczenie dochodzące właśnie z tamtego miejsca.

Dziewczyna spojrzała przed siebie i zauważyła, że Luke korzystając z tego, że nauczycielka akurat pisze coś na tablicy postanowił poznać odpowiedź, na któreś z zadanych mu zadań. Blondyn pokazywał jej pytanie z numerem cztery, które brzmiało "Za co odpowiada adrenalina w organiźmie?" Blondynka przeczytała zadanie pomimo tego, że od początku nie zamierzała mu pomagać i nie mogła powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.

Niestety dziewczyna siedział na tyle blisko tablicy, że pani Feer udało się wychwycić ten dźwięk. Kobieta szybko zorientowała się że to trzecioklasista coś kombinuje i kazała chłopakowi przesiąść się na jej miejsce przy biurku gdzie Luke nie miał już żadnej możliwości ściągania. To było jego pewne wyjście awaryjne. Zawsze w takich sytuacjach znajdował się ktoś, kto chętnie mu pomagał. Chłopak pierwszy raz spotkał się z odmową, co zdenerwowało go do tego stopnia, że odwrócił kartkę ze sprawdzianem, aby napisać na niej kilka słów i skierować je do blondynki siedzącej wcześniej za nim.

"Przegięłaś mała. Nie myśl, że się nie odwdzięczę..."

_______________

No i jest kolejny rozdział :)

Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo o dziwo, nawet ja jestem z niego w miarę zadowolona.

Liczę na jakiś komentarz i do napisania xx

czytasz = komentujesz/gwiazdkujesz ;)

Continue Reading

You'll Also Like

3.8K 283 23
Trzecia część fanficton o straży pożarnej Chicago. Chicago Fire Fan Fiction. Część I - Chicago Fire - Exchange Girl Część II - Chicago Fire - Exchang...
2.2K 86 17
Narin i Kemal mają dziecko? Narin w ciąży?
65K 1.9K 37
On-wokalista 5 Seconds of Summer Ona-niczym nie wyróżniająca się nastolatka Poznali się przez przypadek. On ją uratował i zakochał się w niej od pier...
17.9K 613 22
Camille po 15 latach wraca do swojego rodzinnego miasta. Opuściła Buenos Aires kiedy była jeszcze małą dziewczynką, dziś już dorosła kobieta wraca ab...