31.

2.2K 189 14
                                    

Luke wyszedł na dach budynku wiedząc, że i tak nie da rady zasnąć. Wcale się nie zdziwił kiedy na brzegu zauważył siedząca tam dziewczynę. Zatrzymał się na chwilę i przyjrzał się jej uważnie w międzyczasie zapalając papierosa. Siedziała tyłem do niego więc nie mogła go dostrzec. Jej nogi zwisały ze skraju budynku, a blond włosy opadały luźnymi falami na plecy.

Chłopak cieszył się, że Jo tu jest. Takie miejsca jak to nie były już dla niego tak urokliwe bez niej. Przyzwyczaił się do jej towarzystwa aż za bardzo i nie potrafiłby już żyć bez niej. Wolał nie pamiętać jak wyglądało jego życie rok temu, zanim się do niej zbliżył. Naprawila tak wiele w jego żałosnej egzystencji. Nie mógł sobie wyobrazić choćby jednego dnia bez jej widoku czy towarzystwa.

Właśnie dlatego dokładnie w tej chwili przyglądając się jej sylwetce na dachu przy tym pięknym krajobrazie podjął decyzję rzucajacą cień na całe jego przyszłe życie i nie miał zamiaru tego żałować. Jedyne co teraz go zastanawiało było tym, czy Jo się na to zgodzi, ale nie dopuszczał do siebie możliwości jej odmowy. Nie mógłby bez niej wytrzymać.

Jo w tym czasie, nie mając pojęcia, że jest obserwowana myślała o tym jak to wszystko wygląda i jaki ona sama ma do tego stosunek. Wiedziała do czego zmierza jej relacja z Luke'iem i o dziwo nie bała się tego. Chciała tego, ale równocześnie nie czuła się gotowa.

- Jest środek nocy. Co tutaj robisz? - usłyszała nagle głos doskonale znanego jej chłopaka za swoimi plecami.

- A ty? - uniosła brew dając mu znać, ze on przecież robi dokładnie to samo.

- Można powiedzieć, że myślę - uśmiechnął się blondyn i usiadł zaraz koło niej.

- A więc czasami ci się to zdarza Hemmings, co? - zażartowała również odpowiadając mu uśmiechem.

- Tak, czasami tak - westchnął. - Dosyć miłe uczucie - dodał z uśmiechem.

- Dziwna noc - zauważyła dziewczyna.

- Bardzo - potwierdził Luke i przez dłuższa chwilę siedzieli w ciszy.

Fale uderzyły o piasek z cichym pomrukiem, a miasto wydawało się znajdować daleko i toczyć swoją własną, głośną, zupełnie z nimi nie związaną grę. Wiatr smagał bez skrupułów ich rozgrzane ciała, a gwiazdy przyglądały się im z góry, jakby nie było na świecie zupełnie nic innego.

- Dlaczego się ciebie nie boję, Luke? - zapytała niespodziewanie Jo.

- Co masz na myśli? - nie rozumiał chłopak.

- Przy nikim innym nie czuję się tak swobodnie. Nie śmieje się, czuję się nieswojo, jakby coś mi groziło - tłumaczyła powoli blondynka patrząc przed siebie. - Przy tobie tak nie jest. Przy tobie mogę być sobą. Serce nie staje mi kiedy chwytasz mnie za rękę tylko przyspiesza. I wiem, że mogę ci ufać. Dlaczego? - tym razem spojrzała na niego z niewyjaśnionym smutkiem w oczach, ale on się uśmiechał.

Wiedział, że to jest ten moment. To był czas na jego ruch, który już tak wiele razy został zaplanowany w jego głowie.

- Bo ja nie potrafiłbym cię skrzywdzić - wyszeptał spoglądając jej w oczy.

W jego tęczówkach błyszczał radosne iskierki kiedy podnosił dłoń aby pogłaskać jej gładką skórę na policzku. Znów była tak blisko, że mogło się to wydawać niebezpieczne, ale tym razem nie zamierzał się powstrzymywać. Nachylił się i najdelikatniej jak mógł złączył ich wargi, a Jo zaskoczona tym doznaniem zamknęła oczy całkowicie oddając się tej chwili, temu uczuciu, które ich teraz opanowało.

*

Jak to mogło się stać? Nawet nie zastanawiał się kiedy to poczuł, nie wiedział kiedy uświadomił sobie, że nie ma już Jo tylko za przyjaciółkę. To się wydarzyło i tyle. Przy nikim nie czuł się tak jak przy niej i wiedział, że nie ma na świecie nikogo takiego jak ona.

Escape (L.H.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz