[Zawieszona] Suiren Uzumaki...

By PandaIgu

56.1K 5.2K 1.9K

Czasami wystarczy tylko jedna osoba, by odmienić losy całego świata. Pytanie tylko, czy na dobre? Suiren Uz... More

Prolog
I. Początek
II. Na ratunek
III. Moc nieśmiertelnej
IV. Niesprawiedliwość
V. Utworzenie Hebi
VI. Koniec wolności
VII. Ucieczka Suiren
VIII. Pościg czas zacząć
IX. Ite tsugeru hametsu
Święta, święta i nadal święta
X. Gonitwa przeszłości
XI. Zgoda
XII. Kuszenie Misesu
XIII. Powrót do domu
XIV. Potęga Dźwięku
XV. Dattebate
Komunikat
XVI. Własność
XVII. Amegakure
XVIII. Plany
XIX. Spotkanie
Złośliwość rzeczy martwych
XX. Zmiana
XXI. Madara
XXII. Akatsuki
XXIII. Pojedynek
XXIV. To ważne?
XXV. Rozmowa
XXVI. Partner
Fejsu Czelendzu end Libsteru Awardsu
XXVII. Pieczętowanie
XXVIII. Marionetka
XXIX. Rozkaz
XXX. Konflikt interesów
XXXI. Wyspy Nanju
Jū(bi) faktów o Pandzie
XXXII. Sanbi
XXXIII. Śmiertelna
XXXIV. Drugie kuszenie Misesu
XXXV. Podejrzenia
XXXVI. Zniszczona
XXXVII. Uwięziona
XXXVIII. Sprzymierzeniec?
XXXIX. Powstanie
XL. Nieprzewidziane
XLI. Starcie dwóch przeciwieństw
XLII. Najważniejsza decyzja
XLIII. Prawda
XLIV. Dlaczego
XLV. Syndrom
46. Zmiana planów
XLVII. Pożegnanie
XLVIII. Umowa śmierci
XLIX. Słowne niesnaski
L. Zwrot wydarzeń
LI. Hiacynt
LII. Wierna Akatsuki
LIII. Koniec
LIV. Życzenie
LV. Na przekór
LVI. Życie i jego konsekwencje
Imprezowy galimatias czyli urodzinowe QendA!
Urodzinowe niespodzianki czyli galimatias ciąg dalszy
LVII. Nowe uczucia
LVIII. Skuszona Misesu
LIX. Słabość
LX. Obietnica
LXI. Twarzą w twarz
LXII. Decyzja
LXIII. Przesłuchanie
LXIV. Kłamstwa
LXV. Tęsknota
LXVI. Nowy rok
LXVII. Zwyciężyliśmy
LXVIII. Kwiat wiśni
Atenszyn!!!
LXIX. Negocjacje
Kilka słów wyjaśnienia
Wyjątkowe Q&A!!! cz. I
LXX. Nieprawdopodobne
LXXI. Przygotowania rozpoczęte
LXXII. Nowe życie
LXXIII. Ostatni dzień
LXXIV. Przysięga
Urodzinowy Speszal!!!
Urodzinowy Speszal!!! 2.0
LXXV. Bitwa o prawdę
LXXVI. Kara
LXXVII. Nowe obietnice
LXXVIII. Zemsta
LXXIX. Szczęście
LXXX. Skrajności
Gdy stajesz się swoim własnym wrogiem
LXXXII. Najbliższy sercu

LXXXI. Nadzieje

315 36 31
By PandaIgu

ROZDZIAŁ OSIEMDZIESIĄTY PIERWSZY

Nadzieje


!!! Uwaga !!!

Rozdział o podwyższonym stężeniu brutalności i okrucieństwa


Wieczór

Arashi


Suiren, wychodząc spod prysznica, nawet nie drgnęła, gdy jej szmaragdowe oczy napotkały roziskrzone, czerwone ślepia Kasaia.

– Ile razy, tak konkretnie, mówiłam ci o tym, abyś nie właził mi do łazienki?

– W tym roku, czy ogólnie? – Lisi youkai zastrzygł beztrosko uszami, a Suiren westchnęła ciężko, odbierając przy tym od niego puchaty ręcznik i owijając się nim.

– Jako, że mimo wszystko lubię cię żywego, to bądź łaskaw pamiętać, że Madara wygląda na dość zaborczego faceta.

– Drogi pan osobiście mnie tu pokierował~

– Żebyś zapewne poczekał pod drzwiami, ale mniejsza. – Suiren, wymijając Kasaia, podeszła spokojnie do ogromnego, prostokątnego lustra i przyjrzała się swojemu odbiciu.

– Dlaczego przybyłeś? – zapytała po chwili, sięgając jednocześnie po grzebień, a demon jak na zawołanie rozpromienił się niczym małe słoneczko.

– Przedstawienie się rozpoczęło, moja pani~! – poinformował radośnie, na co Suiren wygięła drwiąco usta i obdarzyła swoją podobiznę lodowatym spojrzeniem niemożliwie zielonych oczu.

– Doskonale.



***



W tym samym czasie

Konoha


Tsunade zbliżyła się nieśpiesznie do barykad, które odgradzały konoszański szpital i teren wokół niego od całej Wioski. Wykrzywiła nieznacznie wargi, gdy spostrzegła całe zastępy członków ANBU, również tych z Korzenia, którzy w ciasnych, ledwo metrowych odstępach stacjonowali wzdłuż całej zapory. Zupełnie, jakby wysoki na trzy i szeroki na dwa metry mur nie był wystarczający. Zupełnie, jakby Starszyzna Liścia srała pod siebie na samą myśl, że tak po prostu z wioski zniknęły bez śladu blisko trzy tysiące osób.

I to po tak solennych zapewnieniach całego społeczeństwa, że Konoha w dalszym ciągu pozostaje całkowicie bezpiecznym miejscem do życia. I że atak z listopada to zwykłe nieporozumienie. Ostatecznie winowajczyni została złapana i wymierzono jej karę, prawda?

A to, że zaledwie kilka miesięcy później została wypuszczona, to tego, jak to było, wszystko dla większego dobra, co nie? W końcu dzięki temu mogli zawrzeć rozejm. I takie tam.


Tsunade wygięła mocniej usta, czując jak ogarnia ją nagle puste, przerażające rozbawienie. Doprawdy, może i Suiren twierdziła, że nie znała się zbytnio na polityce, ale to jaką siłę miały jej zemsty zdawały się temu całkowicie przeczyć. Chyba tylko ktoś taki jak ona potrafił obmyślić tak podły i destrukcyjny w swej istocie plan.

Bo tego, że to właśnie Suiren stała za śmiercią Shizune, Tsunade była tak pewna, jak pewna była swego imienia. Albo tego, że trawa była zielona, woda mokra, a ogień parzył.

Czarny pukiel włosów był aż nazbyt wymowny, bezpośrednio nawiązując do kłamstwa ślimaczej księżniczki względem Sakury. Jednak poza tym oczywistym odniesieniem, Tsunade doszukała się w tych kilku krótkich kosmykach jeszcze jednej wiadomości. Wiadomości, która wstrząsnęła zarówno jej sercem jak i duszą.

Suiren zamierzała zabrać jej znacznie więcej, niż ona kiedykolwiek myślała, że w ogóle posiada.



***



Sypialnia Suiren i Madary była jednym z największych pokoi w całym domu i mieściła się na pierwszym piętrze, z widokiem na piękny ogród. No dobra, może jeszcze nie pięknym, bo był dopiero w fazie przygotowywania, ale Suiren była bardziej niż pewna, że gdy trawa w końcu urośnie, kwiaty i krzewy zakwitną, a pośród tego wszystkiego stanie najprawdziwsza fontanna, to będzie wprost przepięknie.

Wracając mimowolnie wspomnieniami do białej altanki w ogrodach Rezydencji Dźwięku, Suiren rozsiadła się wygodniej na szerokim parapecie i zapatrzyła w szybę. Wodząc zielonym spojrzeniem po ciemniejącym z każdą chwilą niebie, upiła jednocześnie kilka łyczków szampana z trzymanego w prawej dłoni kieliszka.

Wróciła do rzeczywistości dopiero, gdy łagodny szum prysznica zmienił się w znacznie głośniejszy hałas suszarki do włosów. Co mogło oznaczać tylko jedno.

Madara już niedługo miał wrócić do pokoju.

Suiren uśmiechnęła się na to sama do siebie i zmrużyła nieco oczy, spoglądając mimowolnie na ogromne, królewskie wręcz łoże, które wybrała dzisiaj razem z Uchihą, a które stało dokładnie na środku pokoju, stanowiąc jego centrum i istotę. Przykryte śnieżnobiałą pościelą i popielatym pledem, z kilkunastoma poduszkami w różnych odcieniach szarości, prezentowało się tak idealnie i czysto. I Suiren nie mogła oprzeć się durnowatej myśli, że już za jakieś pół godziny przestanie być tak nieskazitelne. Już ona i Madara dokładnie o to zadbają.



***



Tsunade odetchnęła głęboko, gdy stanęła w końcu przed główną bramą konoszańskiego szpitala. Nawet nie zwróciła uwagi na towarzyszących jej shinobi, całkowicie skupiona na widoku, który rozciągał się przed jej oczami.

Zwłaszcza, że to, co widziała, w żaden sposób nie pokrywało się z jej wspomnieniami. Gdyby nie była pewna, że ten wielki gmach przed nią faktycznie był szpitalem, to nigdy w życiu, by w to nie uwierzyła.

Z wnętrza budynku nie docierało na zewnątrz żadne, choćby najmniejsze światło. Wszystkie okna były szczelnie zamknięte i niezasłonięte, ale pomimo tego, nie było w nich widać jakichkolwiek kwiatów, czy czegokolwiek innego.

Tsunade, gdy dostrzegła tę ostatnią zależność, zmarszczyła nieznacznie brwi i spojrzała w prawo na najwyższe piętro, gdzie mieścił się oddział dziecięcy. A gdy nie odnalazła na nieskazitelnych szybach papierowych kwiatów i radosnych rysunków najmłodszych z pacjentów, obejrzała się przez ramię na Morino Ibikiego.

– Zmienialiście cokolwiek w środku? – zapytała krótko, na co mężczyzna spojrzał na nią z wyraźnym zdumieniem.

– Słucham?

– Czy zmienialiście wystrój sal lub korytarzy? Wynosiliście jakieś rzeczy? – sprecyzowała wobec tego kobieta, a Nara, stojący po jej prawej stronie, zmrużył nieznacznie oczy.

– Nic z tych rzeczy. – Ibiki powoli przeniósł wzrok z Tsunade na Shikaku. – Nie zabraliśmy niczego poza niezbędną dokumentacją, aby móc oszacować ilość i tożsamość zaginionych. Nie widzieliśmy sensu w ruszaniu czegokolwiek innego.

– Nawet jeśli, to i tak nie bylibyśmy w stanie tego zrobić – wtrącił się na to lekceważąco Shikamaru, przystając koło swojego ojca i krzyżując ręce na klatce piersiowej.

– Otóż to – potwierdził Inoichi i podparł się pod boki. – Wszyscy, którzy do tej pory byli w środku dłużej niż kilka minut, zaczynali mieć tak silne zawroty głowy i nudności, że nie było nawet szans na jakieś dokładniejsze poszukiwania. Nie mówiąc już o wynoszeniu jakichkolwiek prywatnych rzeczy i tak dalej.

– Zawroty głowy i nudności? – Shikaku zerknął na Tsunade kątem oka, pocierając w zastanowieniu podbródek. – Wygląda mi to na bardzo silną barierę genjutsu.

– No właśnie nasi sensorzy nie stwierdzili użycia genjutsu na terenie szpitala – mruknął ponuro Inoichi. – W ogóle to–

– To coś znacznie więcej niż genjutsu – padło nieoczekiwanie z tyłu, na co wszyscy odwrócili się gwałtownie w stronę Kakashiego.

Hatake stał natomiast w lekkim oddaleniu od całej grupy, z załączonym sharinganem i wpatrywał się w budynek przed sobą nieodgadnionym wzrokiem.

– Co masz przez to na myśli? – Tsunade skrzyżowała z nim spojrzenie i zanim w ogóle padła odpowiedź, Senju już wiedziała.

– Lisia magia.

– Youkai.



***



Madara stanął w otwartych na oścież drzwiach odziany li jedynie w biały ręcznik, obwiązany dość niedbale wokół wąskich bioder. Co prawda początkowo chciał pojawić się w pokoju tak jak go kochana mamusia powiła, ale w ostatniej chwili stwierdził, że znacznie lepszy efekt wywoła, jeśli ukryje to i owo.

A oczywiście tylko po to, aby odpłacić się Suiren pięknym za nadobne, za ten pamiętny wieczór w barze. Zamierzał ją zawstydzić i podniecić do tego stopnia, by przez następne lata pamiętała tę noc najlepiej ze wszystkich dotychczasowych.

W swoim cudownym planie nie uwzględnił tylko jednej rzeczy. Że miał do czynienia właśnie z Suiren.


Wchodząc głębiej do sypialni, zamknął za sobą drzwi i przesunął czarnym spojrzeniem po pokoju, by odnaleźć swoją żonę siedzącą swobodnie na szerokim parapecie, z nogami podciągniętymi do góry i popijającą szampana. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie... o Senninie.

Madara w jednej chwili zapomniał, co chciał zrobić, gdy tylko do jego umysłu dotarła spóźniona informacja o tym, że Suiren była zupełnie nagusieńka.

Wiadomość ta była o tyle spóźniona, że w pierwszym odruchu Madara nie dostrzegł w jej postaci nic gorszącego, a to wszystko przez morze czerwonych jak krew włosów, które miękką kaskadą zakrywały wszystkie jej kobiece przynależności. Dopiero widok porzuconej na ziemi yukaty sprawił, że dostrzegł znacznie więcej niż wcześniej. I aż odetchnął niekontrolowanie, gdy jego wzrok zatrzymał się na idealnie gładkiej ścieżce pomiędzy dwoma krągłymi piersiami. Zanim jednak jego myśli zdążyły uciec gdzieś daleko, Suiren podłapała jego rozognione spojrzenie i wykrzywiła lekko wargi.

– Będziesz tak stał i podziwiał, czy do mnie dołączysz?



***



Tsunade poczuła, jak krew w niej zamiera. Wiedziała... Doskonale wiedziała, że to Suiren stała za tym wszystkim. Ale w jakiś sposób, aż do tego momentu, naiwnie łudziła się, że Uchiha osobiście wybrała się do Konohy. Że sama dokonała swojej zemsty. Że nie była aż tak pozbawiona skrupułów. Że nie była na tyle podła, by wpuścić do Wioski Ukrytej w Liściach najbardziej przerażające istoty zaraz po ogoniastych bestiach...

Opuściła wolno głowę, spoglądając na swoje czarne sandały i przywołując mimowolnie w myślach pogodną twarz Shizune. Skupiając się na wspomnieniu jej radosnego uśmiechu, zmarszczyła nagle brwi i unosząc jedną z rąk, chwyciła gwałtownie za jeden z metalowych prętów dwuskrzydłowej bramy. Metal zazgrzytał głucho pod jej szarpnięciem, a wszyscy zgromadzeni ninja wbili w nią zdumione spojrzenia.

Zanim jednak ktokolwiek z nich zdążył chociażby pomyśleć o jakiejś reakcji, Tsunade zacisnęła w pięść drugą rękę i biorąc solidny zamach, uderzyła nią bezpośrednio w bramę, wyrywając ją z zawiasów i posyłając pod samo wejście.

– Hokage-sama! – padło na to z kilku stron, ale kobieta wyprostowała się jedynie i rozprostowała powoli palce. Jej cierpka chakra zawibrowała ciężko w powietrzu i jakby to właśnie ona okazała się kluczem do całej tej zagadki, lampy przy głównym wejściu rozbłysły nagle jasnym światłem.

Wszyscy zareagowali w identyczny sposób, pochylając się w jednej chwili do przodu i dobywając broni.

– Pokazali się?

– Chyba nie myślą–

Po szpitalnym dziedzińcu potoczył się nieoczekiwanie dziecięcy śmiech, a w oszklonych drzwiach zamajaczyła jakaś niska postać.


Tsunade zmarszczyła na to mocniej brwi, ale uniosła jednocześnie rękę, zakazując chwilowo ataku. Tymczasem tajemnicza postać otworzyła powoli wejście i wyszła raźno przed budynek.

Kilka osób aż wyprostowało się zaskoczonych, gdy okazała się nią co najwyżej siedmioletnia dziewczynka w prostym, białym kimono, które było standardowym ubiorem tutejszych pacjentów. Uśmiechając się promiennie, ruszyła skocznym krokiem w stronę najbliżej stojącej Tsunade, a ten sam dziecięcy śmiech przetoczył się w przestrzeni, napełniając nieoczekiwanie serce Hokage czystym przerażeniem.

Bo o to teraz, gdy dziewczynka zbliżyła się do niej na odległość zaledwie dwóch metrów, Tsunade zrozumiała, że to nie ona była autorką tego śmiechu. I chociaż jej usta rozciągały się w rozkosznym uśmiechu, to jej czarne oczy były całkowicie martwe.

Ona była martwa.

A w chwili, gdy tylko ta informacja do niej dotarła, nieludzka siła porwała drobne ciałko i rozerwała je od środka, wylewając na szpitalny dziedziniec brunatną posokę i wszystkie wnętrzności.

Ktoś wrzasnął ze zgrozą, a Tsunade zadrżała, gdy mdlący odór śmierci otulił ją ze wszystkich stron.

To był dopiero początek.


***


Tsunade Senju była bardzo silną kobietą. Taką właśnie uczyniło ją okrutne życie i po tylu latach była pewna, że nie istniało już nic, co mogłoby ją złamać. Co doprowadziłoby ją na sam skraj. Co wyryłoby w jej sercu jeszcze głębsze rany, niż te, które obecnie posiadała.

Myliła się.

Tak bardzo się myliła.


Każde, kolejne pomieszczenie w ogromnym szpitalu skrywało w sobie śmierć. W każdym, jednym pokoju czekała na nią szkarłatna krew i cuchnące, rozkładające się zwłoki. Wszystkie ukryte pod przerażającą lisią magią, która ustępowała tylko i wyłącznie pod naporem jej chakry. Ktokolwiek inny wchodził do środka, zastawał jedynie pustkę i mrożący krew w żyłach dźwięk tłuczonego szkła.

Tak jakby ten widok został zarezerwowany tylko dla jej oczu. Jakby... należał do niej. Stanowił jej własność.


Tsunade zachwiała się gwałtownie na progu stołówki, dostrzegając tym razem trzy pielęgniarki i ich głównego chirurga. Doskonale jej znana czwórka siedziała sztywno wyprostowana przy jednym ze stołów i wpatrywała się w przestrzeń martwymi oczyma.

Nie żyli. Tak jak wszyscy.

Kakashi i Shikaku, którzy nie odstępowali Tsunade chociażby na krok i jako jedyni z nielicznych bez mrugnięcia okiem towarzyszyli jej w tej straszliwej wędrówce, odetchnęli nieoczekiwanie z niewysłowioną ulgą.

Stołówka była ich metą, ostatnim pomieszczeniem w całym budynku, ale co najważniejsze, nie było w niej Shizune. Tak jak i nigdzie indziej. A skoro do tej pory nie uświadczyli zwłok młodej kobiety, chociaż cały budynek tonął w niewinnej krwi, to istniała maleńka iskierka nadziei, że wciąż żyła.

A na tę chwilę, była to ich jedyna pociecha.


Tsunade odetchnęła głęboko, z nienaturalnym spokojem obserwując, jak cztery ciała zostają nagle uniesione i poćwiartowane wśród ogłuszającego świstu powietrza i trzasku drewna łamanych stołów.

Hokage przymknęła znużona powieki, czując jak powoli traci siły. W tej chwili pragnęła tylko tego, aby móc się w końcu położyć.

I już nigdy nie wstać.

– Wracajmy – szepnęła, a towarzyszący jej mężczyźni posłali jej długie spojrzenia. – To już koniec. Wracajmy – poprosiła słabo, wobec czego ci skinęli powoli głowami i ruszyli do wyjścia. Tsunade została w tyle, jeszcze raz oglądając się na makabrycznie rozrzucone członki, tylko po to, aby odwracając się znów w stronę dwuskrzydłowych drzwi, nie ujrzeć ich.

Zamrugała zdumiona, wpatrując się niedowierzająco w pustą, szarą ścianę i nie do końca pojmując, co się dzieje.


– Witaj, moja pani~

Odwróciła się na pięcie jak poparzona i rozszerzyła gwałtownie oczy, gdy tuż przed sobą ujrzała druzgocząco czerwone ślepia Kasaia. Podstępny youkai ubrany był w czarne, zaskakująco proste jak na niego kimono, a w szponiastej dłoni trzymał czarny wachlarz.

Z herbem klanu Uchiha na przedzie.

– Moja najsłodsza pani przesyła najserdeczniejsze życzenia~! – Demon roześmiał się gromko i zabujał na piętach, zupełnie jakby był świadkiem najśmieszniejszego przedstawienia na świecie.

– Ty – wychrypiała Tsunade. – Czyli Suiren naprawdę...

– I jak, i jak~?! – Kasai przerwał jej bezceremonialnie w pół słowa i rozpościerając szeroko ręce, obrócił się radośnie wokół własnej osi. – Podobało ci się nasze wspaniałe przedstawienie? Podobało~?

– Podobało? – powtórzyła bezwiednie kobieta, nie wierząc, w to co słyszy.

– To tak, czy nie~? – Kasai zatrzymał się i podparł raźno pod boki. – Bo nawet nie wiesz ile czasu musieliśmy poświecić na przygotowania! Całe mnóstwo~! Moja pani była tak bardzo wymagająca. Nie mogliśmy sobie pozwolić na żaden błąd.

Tsunade wpatrywała się w Kasaia, jakby go nie dostrzegała. W uszach jej szumiało, a w oczach coraz bardziej ciemniało.

Przedstawienie, cholerne przedstawienie. Kasai tak właśnie określił ten horror, tę niewysłowioną tragedię, której musiała być świadkiem. Którą zgotowała jej Suiren. Za co? Za jedno, jedno, kłamstwo. Za jedno kłamstwo wobec setek, które wypowiedziała ta przeklęta kobieta.

– Nie mogliśmy zabić żadnych pacjentów. Wiedziałaś o tym? A może się domyśliłaś~? Ostatecznie, jesteś inteligentną kobietą, prawda~?

Tsunade otrzeźwiała nagle, ponownie krzyżując spojrzenie z rozradowanym Kasaiem. A ilekroć patrzyła mu w oczy, wydawało jej się, że spogląda wprost w piekielną otchłań. Po dzisiejszej nocy wiedziała już, że w jakimś stopniu  miała rację.

Piekło zdecydowanie było czerwone.


– Ale, ale~! – ciągnął tymczasem dalej niezrażony brakiem odpowiedzi Kasai. Wyraźnie długo oczekiwał na ten moment, bo soczyste rozbawienie wprawiało jego śnieżnobiały ogon w nieustanny taniec. – Moja pani przyzwoliła nam na kilka pomyłek. Ale ta dziewczynka na początku nie była jedną z nich, wiedziałaś~? Kouzui zabiła ją specjalnie, twierdząc, że będzie idealna na powitanie. I miała rację, prawda~? Czasami nawet ona miewa dobre pomysły, doprawdy. Swoją drogą, w chwili, gdy nasza rozmowa dobiegnie końca, mój najstarszy brat zdejmie ostatnie bariery i odsłoni przed wami wszystkich pacjentów. Wszyscy oczywiście żyją~

Tsunade wypuściła ze świstem powietrze, nawet nie zdając sobie sprawy, że przez jakiś czas je wstrzymywała. Albo jej się zdawało, albo ona i Kasai mieli różne poglądy, co do rzeczy "oczywistych". Nie mniej, demon w końcu umilkł, co ta ostatecznie postanowiła wykorzystać.

– Gdzie jest Shizune? – zapytała cicho.

– Z nami, moja miła pani! – Usłyszała zza swoich pleców, na co obejrzała się ostrożnie przez ramię. Tak się bowiem składało, że nie uśmiechało jej się stawać plecami do Kasaia. Dostrzegając jednak za sobą aż trzy nowe postacie, odskoczyła gwałtownie w bok i omal się nie przewróciła, gdy jej mózg w końcu pojął to, co ujrzała.

Ujrzała bowiem trzy lisie youkai – jedną kobietę i dwóch mężczyzn. Z czego ten stojący po środku, o włosach czarnych jak węgiel, trzymał w ramionach zwłoki Shizune.

Zwłoki.


Ostatni lichy płomień nadziei został brutalnie zduszony.

– S-Shizune... Dlaczego, dlaczego właśnie ona – wyszeptała rozpaczliwie sanninka, cofając się o kilka kroków i czując, jak w jej sercu wzbiera rozpacz. Pragnęła w niej utonąć.

Na blisko siedemdziesiąt dni odebrałaś mi miłość Madary. Pozwoliłaś, abym zwątpiła w jego uczucie i pozwoliłaś mi, abym go zdradziła. Pozwoliłaś mi cierpieć i osobiście odesłałaś mnie na spotkanie ze śmiercią.

Teraz to ja odbieram ci to, co kochasz całym swym sercem i duszą, i pozwalam ci cierpieć. Pozwalam ci ronić gorzkie łzy przez siedemdziesiąt kolejnych lat. Przedstawiam ci swoją starą przyjaciółkę, Śmierć.


Tej straszliwej nocy, na rozkaz Suiren Uchiha, cztery lisie demony wymordowały ponad połowę medycznej kadry Wioski Ukrytej w Liściach. Śmierć poniosło ponad tysiąc wykwalifikowanych medycznych ninja, pielęgniarek i innych lekarzy. Konoha, w zaledwie jedną noc, utraciła połowę swojego potencjału naukowego i bojowego. A stojąc u progu wojny, wraz z tym straciła coś jeszcze. Swoją przyszłość.

C.D.N.

*****

Spóźnione, ale wciąż szczere; Najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Wielkiejnocy ;) Mam nadzieję, że miło spędziliście ten czas i życzę Wam spokojnego powrotu do codziennych obowiązków.

Chciałabym jednocześnie naprawdę gorąco podziękować za Wasz odzew pod poprzednim rozdziałem i moim wyjaśnieniem swojej nieobecności. Nawet nie podejrzewacie, ile to dla mnie wszystko znaczy. Dziękuję za każdy jeden komentarz i za zrozumienie. Tak po prostu.

W kwestii kolejnych rozdziałów; optymistycznie zakładam termin 3-4 tygodnie. Jak wyjdzie w praktyce, nikt tego nie wie xd

A tymczasem, do napisania! ~Igu

Continue Reading

You'll Also Like

1M 18.3K 43
What if Aaron Warner's sunshine daughter fell for Kenji Kishimoto's grumpy son? - This fanfic takes place almost 20 years after Believe me. Aaron and...
1.1M 49.6K 95
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC
675K 41.3K 105
Kira Kokoa was a completely normal girl... At least that's what she wants you to believe. A brilliant mind-reader that's been masquerading as quirkle...
298K 27.8K 64
Third book of idol love series... Devotion- "Strongest form of love" All the characters are fictional. There is no connection with the real place or...