Jest sobota dlatego mega się cieszę że nie muszę iść do tej budy, siedzę sobie na pufie i rozmyślam co by tu robić...na Ethana zapewne nie mam co liczyć bo wczoraj na stówę nieźle zabalował, a Nadia pojechała w góry do dziadków.
Wstałam z pufy i podeszłam do szafy , otwarłam ją i przez chwilę się zastanawiałam co założyć na siebie dzisiaj, w końcu wybrałam czarne rurki z wysokim stanem które na końcach były trochę poszarpane, a do tego najzwyklejsza czarna bluza z moim imieniem na środku napisanym po japońsku, ubrałam sobie na stopy jeszcze czarne stopki.
Podeszłam do toaletki i przeczesałam swoje blond włosy, wzięłam telefon i zeszłam na dół.
- Cześć mamo - powiedziałam i oparłam się o blat kuchenny
- Hej, ja z tatą jedziemy dzisiaj na urodziny do jego kolegi jedziesz z nami? - zapytała wyciągając zapiekankę ziemniaczaną z piekarnika.
- Mogę jechać, a o której? - dopytałam
- No jedziemy tak... - spojrzała na zegarek - O szesnastej
- A no to spoko - Mam jeszcze 2 godziny do porządnego wyszykowania się
- Tylko wiesz to jest przyjęcie z klasą, więc proszę cię nie rób zbyt mocnego makijażu i nie ubieraj sukienki takiej...klubowej - powiedziała myjąc ręce
- Jasne mamo - odpowiedziałam uśmiechając się - Nie ubiorę żadnej ,,klubowej,,
- Nałożyć ci trochę? - wskazała na zapiekankę
- Sama sobie nałożę mamo - uśmiechnęła się do mnie i pocałowała mnie w policzek
Stałam przed szafą i wpatrywałam się we wszystkie sukienki jakie miałam, nie było ich zbyt dużo ale jednak i tak miałam dylemat.
Jednak w końcu wybrałam przepiękną czerwoną sukienkę (patrz.zdjęcie sukienki)
Do tej sukienki wybrałam czerwone botki, a jeśli chodzi o biżuterie to założyłam srebrny naszyjnik i do tego pasujące kolczyki, na nadgarstek założyłam bransoletkę.
Usiadłam przed toaletkę i zaczęłam robić sobie makijaż, czyli tam tradycyjnie podkład, puder i tak dalej. Spojrzałam w lusterko i czegoś mi brakowało ach no tak...usta, wyjęłam piękną czerwoną pomadkę i pomalowałam nią usta.
Jako że nie lubię mieć spiętych włosów to je tylko wyprostowałam.
Spojrzałam w lustro, byłam już gotowa i akurat wyrobiłam się w czasie.
Zeszłam na dół i czekałam na rodziców.
- Skarbie jak ty ślicznie wyglądasz! - powiedziała moja mama podchodząc do mnie
- Dzięki ty też wyglądasz ślicznie - odparłam patrząc na jej czarną sukienkę.
- Dziękuje, tata zaraz będzie...o już idzie
- Moje piękne damy - powiedział i pocałował mnie w głowę tak samo jak i mamę.
Wzięłam jeszcze czerwoną torebkę z ćwiekami i wsadziłam tam pomadkę oraz telefon.
Wyszliśmy z domu i po chwili siedzieliśmy już w aucie mojego taty.
- Już jesteśmy - powiadomił nas tata
Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do dosyć dużych drzwi, weszliśmy do środka i od razu zaatakował nas kolega taty.
- Och czy to Clarissa! - zwrócił sie do mnie - Jak ty wyrosłaś, jaka piękna - pocałował mój wierzch dłoni
- Dziękuje - powiedziałam trochę nie śmiało.
Potem weszliśmy dalej, było tu bardzo elegancko i widać było że są tutaj bardzo drogie rzeczy.
- Chodź Jeremy pogadamy o twojej firmie - zwrócił się do mojego taty ten kolega, poszli gdzieś tam razem, a ja zostałam wraz z mamą.
- Kochanie nie obrazić się jak pójdę pogadać ze swoimi dawnymi koleżankami? - powiedziała po chwili i wskazała grupkę pań.
- Nie spokojnie, leć do nich - odparłam, uśmiechnęła się do mnie i poszła.
No to super...jestem sama.
Odwróciłam się i zobaczyłam znajome twarze.
- Cześć Clary co ty tu robisz?