De La Roche'owie

By AnOld-FashionedGal

198K 26.8K 39.1K

I miejsce w konkursie literackim Splątane Nici w kategorii Historyczne De La Roche'owie niegdyś byli sławnym... More

Przedmowa
Postacie
Garść informacji
I. Rodzinne konflikty
II. Przed balem
III. Ojciec i syn
IV. Bal u Renardów
V. Nieszczęścia chodzą parami
VI. O ekscesach młodego panicza
VII. O tym, że czasem nie warto patrzeć pod nogi
VIII. Listy
IX. Intrygi
X. Wuj Joseph
XI. Wizyta w Paryżu i co z niej wynikło
XII. Danielle wychodzi za mąż
XIII. Ojcowski gniew
XIV. Niedole młodych panien
XV. Początek wojny
XVI. Camille w Bordeaux
XVII. Ciąg dalszy wojny z III koalicją
XVIII. Boże Narodzenie
XIX. Normandzkie wyskoki papy
XX. Choroba
XXI. Wspomnienia o matce
XXII. Poskromienie złośnika
XXIII. Spór o małżeństwo
XXIV. Męska solidarność
XXV. Lekcje panicza Hugona
XXVI. Spotkania towarzyskie
XXVII. Sercowe rozterki mademoiselle Chardon
XXVIII. Claudine
XXIX. Korespondencja mademoiselle de La Roche
XXX. Pożegnanie
XXXI. O szczęściu zakochanych i zgubnych skutkach pijaństwa
XXXII. Pierścionek i wino
XXXIII. Rozłąka
XXXIV. Rozpacz
XXXV. Perypetie Antoinette
XXXVI. Słodycz pierwszej miłości
XXXVII. Franciszek w ojczyźnie
XXXVIII. Spisek dopełnia się
XXXIX. Kampania zimowa
XL. Najsmutniejsza panna młoda we Francji
XLI. Małżeńskie niesnaski
XLII. Tragedia w domu Corbetów
XLIII. Hugo bohaterem
XLIV. Ostatnie wspólne chwile przyjaciół
XLV. Spotkanie kochanków
XLVI. Chardonowie w Paryżu
XLVII. Hugo podejmuje walkę
XLVIII. Desperacka próba
XLIX. Niespodziewany obrót spraw
L. Coś się kończy, coś się zaczyna
LI. Dwie wigilie
LII. Blaski i cienie małżeństwa
LIII. Próbując żyć bez siebie
LIV. Zaloty Franciszka
LV. Sercowe porywy
LVI. Sekrety wychodzą na jaw
LVII. Kolejne tajemnice
LVIII. Błąd Jeana
LIX. Szczęście zakochanych
LX. Widmo wojny
LXI. Nowi aktorzy wkraczają na scenę
LXII. Listy z frontu
LXIII. Wypadek nad morzem
LXIV. Skandal na balu
LXV. Brzemienna w skutki decyzja
LXVI. Weneckie wypadki
LXVII. Kuszenie Camille
LXVIII. Życie małżeńskie
LXIX. Złe wieści
LXX. Florencja
LXXI. U boku niewłaściwych osób
LXXII. Najcudowniejszy dzień w życiu Franciszka
LXXIII. Urodziny
LXXIV. Macierzyństwo
LXXV. Powrót do domu
LXXVI. Armand
LXXVII. Areszt
LXXVIII. Spotkanie w mieście
LXXIX. Rozmowy
LXXX. Miłosna gra
LXXXI. Nieoczekiwani goście
LXXXII. Rozprawa
LXXXIII. Rozprawy ciąg dalszy
LXXXIV. Chwile smutne i radosne
LXXXV. Rozterki kochanków
LXXXVI. Tajemnica Paula
LXXXVII. Danielle spotykają kolejne tragedie
LXXXVIII. Kolejne tajemnice wychodzą na światło dzienne
LXXXIX. Matka i córka
XCI. Wizyta Louisa
XCII. Pierwsze chwile małżeństwa
XCIII. Dobre wieści
XCIV. James powraca
XCV. Teść z piekła rodem
XCVI. Mężczyźni Camille
XCVII. Rodzinne święta
XCVIII. Najgorszy dzień małżeńskiego życia de Beaufortów
XCIX. Żale
C. James i Isabelle
CI. Epistoły
CII. Londyn
CIII. Kobiety Jamesa
CIV. Szczęście w nieszczęściu
CV. Cierpienia Camille
CVI. James Ashworth ma wyrzuty sumienia
CVII. Desperacja mężczyzny zrozpaczonego
CVIII. Pomszczona ojczyzna
CIX. Droga do Moskwy
CX. Niedole Wielkiej Armii
CXI. Rzeź nad Berezyną
CXII. Żałoba
CXIII. Olympe
CXIV. Tragedie rodziny de La Roche'ów
CXV. Radości i smutki
CXVI. Spowiedź Dymitra
CXVII. James Ashworth schodzi ze sceny
CXVIII. Rosyjskie przygody Jeana
CIX. O wojnie z VI koalicją antyfrancuską słów kilka
CXX. Pojednanie
Posłowie
Nowy Tom
Fanarty
Fanarty 2
Fanarty 3
Garść różności
Splątane Nici
Fandom i serwer

XC. Najszczęśliwsza panna młoda we Francji

1.2K 201 426
By AnOld-FashionedGal

Mały kościółek nie był przyozdobiony z okazji ślubu Camille, niegdyś hrabianki de La Roche, i hrabiego Jeana de Beauforta. Nikt nie wiedział o skromnej ceremonii prócz najbliższej rodziny. Nawet ojciec panny młodej, jedyny z żyjących rodziców narzeczonych, nie został o niej powiadomiony.

Dla kapłana, który udzielał sakramentu, był to jeden z kolejnych ślubów, których świadkiem przyszło mu być. Dla młodych był to dzień, o którym śnili od sześciu lat, spełnienie ich marzeń i dążeń, nagroda za wszystkie krzywdy, których doznali na drodze ku jedności. Obydwoje wstępowali w związek małżeński już wcześniej, jednak dopiero dziś czuli się szczęśliwi, stając przed ołtarzem.

Panna młoda, przyobleczona w szafirową suknię, tę samą, którą lata temu miała na sobie, gdy poznała swego ukochanego, promieniała radością. Jej luby, odziany w elegancki frak, nie mógł przestać się uśmiechać. Wreszcie mógł odetchnąć z ulgą, że nikt ani nic nie odbierze mu ukochanej.

Danielle, Antoinette, Franciszek, Louis, Delphine i Hugo przyglądali się im z pierwszego rzędu kościelnych ławek. Polak uronił kilka łez. Tylko jemu było wiadomo, ile jego najdroższy przyjaciel wycierpiał, by wreszcie doprowadzić swą upragnioną Camille przed ołtarz.

Przez całą mszę narzeczeni siedzieli w napięciu, jakby bali się, że do kościoła wpadnie zaraz hrabia de La Roche, by zniszczyć ich szczęście. Ta wizja była okropna, oboje jednak dobrze wiedzieli, jak bardzo  prawdopodobna.

Kiedy jednak kolejne minuty mijały, przybliżając ich coraz bardziej do złożenia sobie przysięgi, a hrabiego wciąż nie było, odetchnęli z ulgą.

Camille co rusz spoglądała na Jeana. Choć czas i troski odznaczyły się już na jego twarzy, dla niej nigdy nie był piękniejszy niż w tej chwili. Drobne zmarszczki, zaczynające się tworzyć zakola i kilka pierwszych siwych włosów dodawały mu szlachetności.

On zaś patrzył na nią z tkliwością i rozrzewnieniem. Dawno już zwątpił w to, że w końcu staną wspólnie na ślubnym kobiercu, a tymczasem już tylko kilka chwil dzieliło go od złożenia jej przysięgi małżeńskiej. W starej sukni wyglądała zupełnie tak, jak tamtego wieczoru, gdy się poznali, a nawet piękniej. Wtedy jej oblicze pełne było kokieterii i tajemniczości, dziś malowała się na nim miłość. 

W końcu nadszedł długo wyczekiwany przez nich moment. Uśmiechnęli się do siebie, pełni szczęścia, gdy kapłan zaczął wypowiadać formułkę poprzedzającą przysięgę. Nie myśleli nawet o tym, jak okrutnie ostateczną jest decyzja o małżeństwie.

Jako pierwszy ślubował on. Każde słowo wymawiał dokładnie, z namaszczeniem, ale i delikatną pieszczotą, łagodnie, jakby wyrazy były jej dłońmi czy włosami, które czule gładził. Wciąż nie mógł uwierzyć, że po tylu katuszach kobieta, którą kochał ponad wszystko, została wreszcie jego żoną. 

Camille powtórzyła słowa przysięgi bardzo szybko, jakby lękała się, że ktoś zaraz przyjdzie i odbierze jej ukochanego. Jean odetchnął z ulgą, kiedy kapłan ogłosił wszem wobec, że są już małżeństwem. 

Do końca uroczystości świeżo poślubieni małżonkowie trzymali się za ręce. W innych okolicznościach zapewne wstydziliby się postąpić tak obcesowo, byli jednak tak przepełnieni szczęściem, że nie obchodziło ich, co pomyśleliby o nich obcy. Przy rodzinie nie czuli się skrępowani. 

Po tym, jak wybrzmiały ostatnie takty psalmu kończącego uroczystość, Jean ujął Camille pod ramię i, rozkoszując się chwilą, wyszedł na zewnątrz. Tam zaskoczyło ich przenikliwe zimno. Nikt nie rzekłby, że kończył się już maj. Chłodny wiatr delikatnie szczypał policzki panny młodej. Kroczyła lekko, niesiona szczęściem, wolna od trosk. Nareszcie była żoną jedynego mężczyzny, którego naprawdę kochała.

Za nimi z kościoła wyszedł Franciszek trzymający pod rękę żonę, uradowany, że wreszcie skończyły się męczarnie jego najwierniejszego druha. Pragnął całym sercem, by Jean był szczęśliwy, nawet jeśli nie uważał Camille za odpowiednią kandydatkę na żonę de Beauforta. 

Podążająca na końcu korowodu Danielle była rozgoryczona tym, że odrzuciła swoją szansę na szczęście. Mimo rozstania wciąż darzyła de La Fere'a uczuciem, które z każdym dniem płonęło coraz gorętszym płomieniem. Widok szczęśliwej siostry i jej ukochanego tylko utwierdził ją w przekonaniu, że naprawdę go kochała. 

Louis jeszcze dotkliwiej odczuł brak swojej ukochanej matki, kiedy ujrzał ojca u boku innej kobiety. Jeszcze rok temu to jego maman tak uroczo się uśmiechała i trzymała Jeana za ramię.

Przed kościołem czekały już na nich powozy. Do jednego wsiedli państwo młodzi oraz Louis, drugi zajęli pozostali goście. Camille umościła się obok męża. Krępowała się okazywać Jeanowi czułość w obecności Louisa, on jednak się tym nie przejmował. Objął żonę tak, że jedną rękę trzymał na jej lewym ramieniu, a drugą ujął jej lewą dłoń. Ustami muskał jej skroń i włosy, wywołując tym samym przyjemne ciepło rozchodzące się w jej klatce piersiowej.

— To chyba najszczęśliwszy dzień mojego życia — wyszeptał, przyciągając ją bliżej do siebie. — Nie mogę uwierzyć, że w końcu jesteś moją żoną. 

Tak długo wyczekiwał tego dnia, że kiedy wreszcie nadszedł, zdawał mu się marzeniem sennym, ułudą, która zaraz rozpłynie się we mgle. Już raz zdawało mu się, że szczęście jest blisko, na wyciągnięcie ręki, lecz jego nadzieje rozwiał powrót z Tylży. Do dziś nie mógł sobie wybaczyć, że wtedy obszedł się z ukochaną tak nikczemnie. Kiedy jednak spojrzał na tamte wydarzenia z perspektywy czasu, cieszył się, że dopiero teraz pojął Camille za żonę. Kiedy się jej oświadczył sześć lat temu, nie była jeszcze wystarczająco dojrzała, by stanowić dobry materiał na żonę. On zresztą też nie nadawał się wtedy na dobrego męża. Chciał wierzyć, że teraz będzie inaczej.

Powozy zatrzymały się przed posiadłością de Beauforta, gdzie zorganizowano skromne wesele. Czekały tam już na nich dzieci, które zostały pod opieką guwernera Louisa oraz jednej ze służących. Frans natychmiast popędził do bawialni, ciągnąc za sobą Antoinette i Danielle. Krzyczał przy tym głośno. Hugo i Delphine zaraz do nich dołączyli.

Camille przejrzała się w lustrze w przedsionku. Błękitna suknia, choć wciąż nienosząca śladów upływu czasu, nagle zdała się jej zupełnie niemodna. Włosy, spięte w niewymyślny kok, przewiązane wstążką dodającą jej uroku, wyglądały mało zjawiskowo. W dniu swojego ślubu miała prezentować się oszałamiająco. Jeszcze rano myślała, że tak właśnie wygląda, lecz teraz uważała, że przedstawia wprost okropny widok. Jean stanął za nią i objął ją w talii.

— Cami, kochanie, wyglądasz przepięknie. Nie musisz niczego zmieniać. Chodź, wszyscy już na nas czekają — wyszeptał.

— Ale mnie się nie podoba to, jak wyglądam — westchnęła.

— Tobie nie musi się podobać, to ja mam być zadowolony. A jestem bardzo zadowolony — odparł na to mężczyzna.

Posłała mu figlarne spojrzenie. Jean złożył na jej szyi pocałunek i pociągnął ją za rękę. Jego pewny, mocny uścisk utwierdzał ją w przekonaniu, że dobrze wybrała. W jadalni siedziała już piątka gości.

— No, nareszcie! Janeczku, zbyt długo na was czekaliśmy! — wykrzyknął Franciszek, kiedy weszli do pomieszczenia. — Siadajcie już, czas na toast!

— A ty jak zawsze myślisz tylko o alkoholu — parsknął śmiechem Jean, jednak posłusznie zajął miejsce u szczytu stołu.

Po prawicy miał ukochaną, po lewicy przyjaciela, dwie najważniejsze osoby w swoim życiu. Ten dzień nie mógł wyglądać piękniej. W końcu po raz pierwszy od naprawdę dawna odczuwał błogie szczęście wypełniające go po brzegi. 

Franciszek wziął stojącą obok niego butelkę z winem, otworzył ją i rozlawszy alkohol do kieliszków, rozdał je wszystkim członkom rodziny.

— A teraz proszę powstać! — zakomenderował niczym prawdziwy generał. — Szklanki w dłoń!

Wszyscy podnieśli się z miejsc i wznieśli kieliszki, śmiejąc się cicho z Franciszka. 

— Chciałbym wznieść toast za mojego najdroższego przyjaciela Janeczka, któremu zawdzięczam to, że pewien krwiożerczy młynarczyk nie zatłukł mnie na śmierć sześć lat temu, i za jego zjawiskową małżonkę, którą miałem kiedyś nieszczęście nazwać dziką kotką i dostać od niej w twarz. Niech wam się dobrze żyje! Na zdrowie!

— Na zdrowie! — odpowiedzieli pozostali i wychylili wino z pucharów.

Po toaście przyszedł czas na posiłek. Jako że Jean zlecił przygotowanie skromnego wesela Franciszkowi, potrawy były typowo polskie. Najpierw zaserwowano rosół, później ulepione własnoręcznie przez niego pierogi. 

— Co to jest? — zapytała przerażona Camille, która nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego na talerzu.

— Pierożki! Według przepisu matuli! — ekscytował się Potocki.

— Czy to jadalne? — Uniosła podejrzliwie brew.

— Ależ oczywiście! To narodowe polskie danie! Spróbuj, a się w nich zakochasz!

Camille odkroiła kawałek jednego pieroga i podniosła go do ust. Skrzywiła się z obrzydzeniem. Nie rozumiała, jak Franciszek mógł się ekscytować czymś tak ohydnym. 

— I jak?

— Przyzwoite — odparła, kryjąc się ze swymi prawdziwymi uczuciami.

Później podano jeszcze przygotowany przez Antoinette tort, który wszyscy, zwłaszcza Franciszek, który pochłonął jego połowę, zjedli ze smakiem. Gdy uprzątnięto już naczynia po posiłku, Frans wyszedł, by zaraz wrócić, prowadząc ze sobą kapelę. Siedmiu muzyków, dzierżących pod pachą instrumenty, ubranych było w polskie stroje ludowe. Camille i Jean przyglądali im się ze zdziwieniem. Nigdy nie widzieli ludzi ubranych w ten sposób. Zdawało im się, że są oni dziwnymi przybyszami z odległego krańca świata.

— Fransie, co to za ludzie? — zapytał skonsternowany de Beaufort. 

— Prosiłeś mnie, bym zajął się muzyką do tańca, więc to zrobiłem. To Józek i jego kapela. Tylko polska muzyka!

Camille posłała mu zdegustowane spojrzenie. Nie tak miał wyglądać jej ślub. Zawsze marzyła o wielkiej ceremonii z setką gości, wykwintnymi potrawami i piękną suknią, a tymczasem jej wesele przypominało  komedię... Ale... już raz miała takie wesele, o jakim marzyła. To była uroczystość niczym z jej snów, jednak wcale nie przyniosła jej szczęścia, gdyż nie miała u swego boku człowieka, którego kochała. To nie oprawa była najważniejsza, pomyślała, lecz mężczyzna, który został jej mężem.

— Chodź, Cami. Odtańczymy pierwszy taniec, a później Frans przyniesie trunki. — Łagodny głos Jeana wyrwał ją z rozmyślań.

Kobieta uśmiechnęła się i ochoczo podała mężowi rękę. Podążyli na środek pokoju, gdzie zostawiono miejsce do tańca. Zaczęto grać powolną melodię, w rytm której pląsali, uśmiechając się do siebie. Taniec nie sprawiał im żadnych trudności. Czuli się lekko, jakby byli wolni od wszelakich trosk. Obydwojgu przypomniał się wieczór u Renardów, gdy się poznali. Chociaż od tamtej chwili minęło już tyle lat, tańcząc ze sobą, wciąż odczuwali magię, która wtedy sprawiła, że nie mogli o sobie zapomnieć. Nie musieli się zamartwiać kolejnymi krokami, bo ich ciała same się do siebie dopasowywały i podążały w rytm muzyki, jakby ktoś już wcześniej nauczył ich kroków. 

Gdy skończyli tańczyć i zasiedli do stołu z szeroki uśmiechami, zadowolony z siebie Potocki postawił na stole skrzynkę wódki.

— No, to komu mam polać?

Camille pokręciła przecząco głową. Nie znosiła alkoholu. Delphine i Antoinette również nie zamierzały pić. 

— Janeczku? — zwrócił się do przyjaciela Potocki.

— Nie, Fransie. Wiesz, że nie lubię wódki. A poza tym muszę mieć siłę na zabawę. Wolę tańczyć.

— Ach, w końcu czeka cię jeszcze upojna noc — zaśmiał się, patrząc na Camille.

Jean spłonął rumieńcem. Przeklęty Franciszek, musiał go zawstydzać nawet na weselu! — Hugo?

— Dziękuję, wolę nie. Nie piję już od tak dawna, że gdybym teraz nagle zasmakował alkoholu, mogłoby się to źle skończyć.

— Czy ktoś w tej rodzinie w ogóle pije, czy będę musiał pozbyć się tej skrzynki pełnej wódki samotnie?

— Ja chcę wódki! — wykrzyknęła Danielle. 

— Tonieczko, kiedy już wykarmisz Janka, twoja siostra musi cię nauczyć pić! — powiedział do żony i nalał szwagierce wódki. — Na zdrowie!

Kobieta wzięła od niego szklankę i uniosła ją do ust. Cierpka ciecz wypełniła jej ciało przyjemnym ciepłem. Nie była może wielką miłośniczką wódki, musiała jednak przyznać, że smakowała całkiem dobrze.

— A teraz pocałuj swoją upragnioną pannę młodą, Janeczku! 

— Frans! — syknął przyjaciel, posyłając mu karcące spojrzenie.

— No co? — obruszył się Potocki. — Tyle na nią czekałeś, a teraz nawet nie chcesz jej pocałować! Co ona biedna musi sobie teraz myśleć! Tyle na ciebie czekała, a ty nawet nie muśniesz jej usteczek swoimi, jak na wzorowego męża przystało! Już współczuję jej nocy poślubnej! Żadnej nie będzie, bo uznasz, że jesteś zmęczony i pójdziesz spać! 

— Frans!

— No co? Nie mam racji? Wstydzisz się nas? Jakoś pięć lat temu nie miałeś oporów, żeby całować ją na postoju dyliżansów przed tyloma ludźmi. A dzisiaj? Zrobiłeś się skostniały i pruderyjny!

— Wcale się nie wstydzę i zaraz ci to udowodnię — odparł oschle i nachylił się do Camille.

Była zdziwiona gwałtownością jego pocałunku. Położył dłonie na jej karku i przysunął żonę mocno do siebie, nie przerywając pocałunku. Wkładał w pocałunek całe swoje uczucie, które przez tyle musiał tłumić. 

— Brawo, Janeczku! Zobaczysz, Camille, jeszcze kilka razy go tak sprowokuję i będzie z niego najbardziej namiętny kochanek pod słońcem! 

— Lepiej zrobisz, jeśli się uciszysz. — Posłała mu niechętne spojrzenie, jednak igrający na jej ustach uśmiech wskazywał, że jest usatysfakcjonowana tym, co właśnie się wydarzyło. — Chodź, Jeanie, chcę zatańczyć. 

Mężczyzna wstał i ruszył z nią ku miejscu, które Franciszek wyznaczył do tańca. Delphine zaczęła dyskutować z Antoinette na temat ich nowo narodzonych dzieci. Hugo przysłuchiwał się ich rozmowie z wyraźnym znudzeniem. Franciszek i Danielle zaś przenieśli się na sofę i śmiali się głośno. 

— Fransie, kiedy moja siostra cię spoliczkowała? Nie słyszałam o tym!

— Stare dzieje... Byłem wtedy z Hugonem w szynku, upiłem go. Biedak, od tamtego dnia chyba ani razu nie miał w ustach alkoholu... — Spojrzał ze współczuciem na szwagra.

Był zdania, że młody de La Roche wiódł okropnie smutne życie. Ciągle tylko zajmował się potomstwem, pomagał żonie w zajęciach domowych i pracował. Gdzie w jego egzystencji było miejsce na radość? Na alkohol i przyjemności?

— I co było dalej?

— Opowiadałem mu, jak to twoja droga Camille chciała uwieść Janeczka w święta. Zdaje się, że byli wtedy u ciebie w gościnie.

— No proszę! A obiecywali Auguste'owi, że do niczego nie dojdzie! — oburzyła się.

— Spokojnie, spokojnie. Nie znasz jeszcze Jeana, jeśli myślisz, że uległ jej w takiej kwestii! — zarechotał. — On w ogóle nie umie się bawić! Nawet nie wyobrażasz sobie, ile razy na froncie odrzucił zaloty pięknych cudzoziemek! Czasem zastanawiam się, jak ja mogę się z nim przyjaźnić! Jesteśmy tak różni! Ale i tak go kocham.

— W takim razie za waszą przyjaźń! — Wzniosła toast Danielle.

I tak upłynął im wieczór. Jean i Camille tańczyli, Danielle i Franciszek pili, Antoinette i Delphine rozmawiały, a Hugo się nudził. De La Roche'owie zabrali dzieci o dwudziestej pierwszej i wrócili do domu. Wraz z nimi pojechała Antoinette ze swoimi pociechami. Tylko Franciszek i Danielle pili do późnej nocy, aż zasnęli.

— Co z nimi zrobimy, Cami? — zapytał Jean, widząc wstawionego przyjaciela i szwagierkę. — Czy twoja siostra nie będzie się martwiła, jeśli zostaną tu na noc? Wątpię, by chciała mieć do czynienia z dwójką pijanych ludzi.

— Obudź ich. Zaprowadzimy ich do pokoi dla gości. Nie ma sensu odwozić ich do domu, tylko przysporzymy biednej Antoinette trosk — odrzekła Camille.

Jean zabrał się za budzenie krewnych. Jego małżonka odprowadziła do sypialni siostrę, wcześniej oddając jej jedną ze swoich koszul nocnych i pomagając jej się przebrać, on zaś uczynił to samo z Fransem, z tym, że trwało to dużo dłużej, bowiem mężczyzna szarpał się i bełkotał.

Kiedy uporał się z ułożeniem Franciszka do snu, udał się do swojej sypialni. Tam już czekała na niego Camille, odziana w delikatną koszulę nocną i peniuar. Uśmiechała się do niego rozkosznie. Jean pomyślał, że jest teraz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wreszcie miał za żonę tę, o której tyle śnił. Życie nie mogło być dla niego piękniejsze niż w tamtej chwili. 

Continue Reading

You'll Also Like

5.9K 272 26
Na świat przyjdą na trzy siostry, pierwsza panująca nad powietrzem, druga panująca nad wodą oraz trzecia panująca nad ogniem.Lecz ich życie dobiegni...
30.6K 1K 29
Książka dostępna jest już w księgarniach. Została wydana, nakładem wydawnictwa Feniks. Adrenalina, niebezpieczeństwo, pasja, namiętność... Corin to p...
51.4K 2.7K 46
Sophie jest młodszą siostrą Norweskiego skoczka Daniela Andre Tande . Jeździ z nim na wszystkie konkursy. Jest dla niego wsparciem. Przyjaźni się z w...
4.7K 726 32
Trzysta lat temu wszyscy perłowi magowie zjednoczyli się, by wyzwolić swój kraj spod panowania nikczemnej cesarzowej. Spalono doszczętnie całą stolic...