LXXVIII. Spotkanie w mieście

1.1K 197 289
                                    

Danielle z rozrzewnieniem przyglądała się zabawie swojej pięcioletniej córeczki. Mała Claudine wyrastała na śliczną dziewczynkę. Miała ciemnobrązowe loki i zielone oczy jak jej matka. Danielle stroiła ją w sukieneczki w najróżniejszych barwach, sama czesała jej włosy, a czasem nawet dziergała dla niej urocze czapeczki na zimę. Paul w ogóle nie interesował się swoim dzieckiem, dlatego też jego żona była zdania, że musi jakkolwiek zrekompensować córeczce ciągłą niemal nieobecność ojca.

Maman, zobacz, jaką mam ładną lalkę — zaszczebiotała dziewczynka i zaczęła wspinać się matce na kolana.

Danielle wzięła ją pod pachy i usadziła obok siebie. Kobiety z towarzystwa dziwiły się, że madame Corbet tyle czasu poświęca swojej jedynaczce. Poza godzinami, które Claudine od roku spędzała na lekcjach tańca, śpiewu i rysunku, były nierozłączne. Gdy tylko któraś z jej znajomych przychodziła do Danielle, kobieta sadzała córeczkę na kolanach i przysłuchiwała się czczej gadaninie którejś z plotkar z wyższych sfer. Damy były oburzone tym, że Claudine nie jest odsyłana do swego pokoju wraz z boną, jej matka jednak niezbyt się tym obchodziła.

— Oczywiście, że masz ładną lalkę, mój skarbeczku, ale dla mnie najśliczniejsza jesteś ty — powiedziała pełnym słodyczy głosem i zaczęła gładzić ją po włosach.

— Kocham cię, maman — odparła dziewczynka i złożyła pocałunek na policzku kobiety.

— Ja ciebie też. A kiedy papa do nas wróci?

— Nie wiem, córeczko. Miejmy nadzieję, że jak najszybciej. 

— A gdzie poszedł?

— Też nie wiem. 

Wiele by dała, by posiąść tę wiedzę. Niestety Paul nie zwykł się jej z niczego zwierzać. Żałowała, że nigdy nie mieli takiej więzi, jaka powinna istnieć między małżonkami, lecz nic nie mogła na to poradzić. 

Wtem, jakby na zawołanie, w progu pokoju stanął Paul. Danielle zauważyła, że miał dziwnie przekrwione oczy i lekko się chwiał. 

Claudine chciała wyrwać się z ramion matki i podbiec do ojca, Danielle jednak przycisnęła ją mocniej do piersi. Stan Paula nie napawał jej optymizmem. Wolała nie ryzykować, że wyrządzi jej córeczce krzywdę. 

— Marie, proszę zaprowadzić moją córkę do sypialni — rzekła, widząc służącą przechodzącą przez pokój. 

Claudine niechętnie podreptała za kobietą, Danielle zaś podeszła do męża, który wciąż stał w progu. Patrzył na nią dziwnie, jakby chciał się na nią rzucić. Drżała, lecz starała się to ukryć. Nie mogła mu okazać, że się go boi. 

— Gdzie byłeś, co? — zapytała oskarżycielskim tonem. 

Paul uniósł kącik ust. 

— A co, obchodzi cię to?

Gdy otworzył usta, owionął ją dziwny zapach. Miała wrażenie, że nie był to tytoń, lecz zdawało się jej, że nie przypominał jej niczego innego. Tylko co?

— Tak, obchodzi. Twój ojciec wyjechał do Gaskonii, więc teraz ty powinieneś zajmować się naszymi finansami. A ty włóczysz się gdzieś po nocy! 

— Wcale się nie włóczę. A nawet jeśli, to nic ci do tego — wybełkotał. — Zostaw mnie w spokoju. 

Danielle chciała mu coś odrzec, lecz wiedziała, że nie ma to zbyt wielkiego sensu. I tak niczego by jej nie rzekł. Musiała się dowiedzieć wszystkiego sama. 

 

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
De La Roche'owieWhere stories live. Discover now