Minnie | Lashton ✔️

By petuniaxx

82.6K 6K 8.9K

- Widział pan mojego tatusia? - zapytała niziutka dziewczynka, patrząc prosto w błękitne oczy chłopaka. - Min... More

Prolog
I. old macdonald had a farm
II. did you see my daddy?
III. michael says that school sucks
IV. you should never be sad by him
V. u look pretty
VI. pick up your shirt
VII. what do you want to do with it
VIII. i don't accept a refusal
IX. just kiss me
X. help me, please
XI. on a date with gay
XII. if you lose, you'll dye your hair
Q&A with characters
XIV. the one who cries will never meet fairies
XV. happy birthday
XV. beg you to stop
XVII. caught forgetting
XVIII. what if my brother comes back?
XIX. yin yang
XX. is it the end?
XXI. the man will show it
XXII. merry christmas
Epilog
+ XXIII. only you can save her
+ XXIV. i love you, my mouse
MINNIE !!INFO!!
minnie 2?

XIII. you look like homeless

2.6K 187 276
By petuniaxx

Szatyn przechadzał się między regałami, co jakiś czas poprawiając wystające ceny lub źle stojące produkty. Właściwie, to nie rozpoczęła się jeszcze jego zmiana, ale przyszedł godzinę wcześniej na prośbę kierownika. Kilka spraw organizacyjnych zajęło im o wiele mniej czasu, niż podejrzewali, co pozwoliło Irwinowi już zacząć pracę.

Co chwilę zerkał na zegarek, czekając na towarzyszy ze swojej ekipy. A dokładnie, wyczekiwał Luke'a, który trzymał go w niepewności od wczorajszego popołudnia.

Czy Calum znów go pobił?

Czy Luke jest cały?

Czy powiedział prawdę, że byłem z nim ja, a nie Michael?

Czy Hood da mu drugą szansę?

Kiedy dłuższa wskazówka wskazała na tarczce dwunastkę, oznaczając punkt jedenastą, Ashton skierował swój wzrok na drzwi z wiszącą tabliczką "tylko dla personelu".

Po chwili, zza nich, wyłoniła się Marlee wraz z Joe, żywo gestykulując. W głowie chłopaka pojawiła się myśl, że dziewczyna opowiada o niewypalonej randce z Michaelem.

Za dwójką dziewczyn wyszedł blondyn z dość nieodgadnionym wyrazem twarzy. Ashton nie czekał zbyt długo i ruszył w stronę Hemmingsa. Luke nie zauważył szatyna, więc kiedy ten dotknął jego ramienia, poskoczył. Gdyby Irwin szybko nie zaasekurował go ramieniem, prawdopodobnie ten wylądowałby wśród plastikowych kubeczków z jogurtami. 

Luke, trzymając rękę Ashtona, oblał się rumieńcem, cicho podziękował i odsunął się od chłopaka. 

- Co z tobą i Calumem? - zapytał, bez owijania w bawełnę. Był zbyt ciekawy, aby najpierw prowadzić lekką rozmowę. Musiał wiedzieć, czy przez głupie wyjście do klubu, para ta rozstała się. 

- Pogodziliśmy się - powiedział, a brwi szatyna wystrzeliły w górę. 

- Tak, po prostu, ci wybaczył? - zapytał zdziwiony - to znaczy... To chyba dobrze. 

- Powiedział, że oboje powinniśmy dać sobie drugą szansę. Przeprosił, za to, że mnie pobił. No wiesz... Przedwczoraj, dwa tygodnie temu i... kilka razy... jeszcze... naście... wcześniej - mówił dość cicho - powiedział, że to też jego wina, że uciekłem w twoje ramiona. 

- W moje ramiona - wyszeptał Ashton, spuszczając wzrok - jak taką odskocznię, prawda? Fajnie, że się pogodziliście. W końcu, jesteście ze sobą od kilku lat.

Chciał już odejść, ale przypomniała mu się rozmowa z Michaelem.

- Och i Luke...

- Tak?

- Michael mówił, że zamierza zmienić kolor włosów. Wspominał coś o czerwonym. Zwykle, to ja go farbowałem, ale przegrałem zakład i muszę też zmienić kolor.

- Chcesz, żebym ja to zrobił?

- Chciałbym, ale spokojnie Luke. Zapłacę ci za to.

*

Minnie kolorowała gruszkę, którą dała jej opiekunka. James miał do wypełnienia ziemniaka, Josh marchew a Amy jabłko. 

Mikayla myślała o zbliżającym się przedstawieniu. Dziewczynka nie dostała żadnej roli. To znaczy, dostała, ale miała nadzieję, że otrzyma do odegrania coś bardziej ambitnego niż drzewo. Chciała być pszczółką lub biedronką, ale została dębem.

Liczyła, że w drzwiach zaraz pojawi się Clifford i zabierze ją z przedszkola, do domu, gdzie będzie mogła pożalić się na swoją denną rolę. W drzwiach jednak, pojawiła się Karen, co nieco zasmuciło dziewczynkę. 

Szybko wrzuciła swoje rzeczy do plecaka i pomachała Jamiemu oraz Amy na pożegnanie. Podeszła do kobiety i przywitała się przytuleniem.

- Czy pan Irwin, zawsze, będzie przysyłał po Mikaylę kogoś spoza rodziny? - zapytała nauczycielka, jednak chyba nie spodziewała się, że Karen będzie broniła Ashtona. 

- Nie rozumiem, w czym problem - burknęła - jestem prawnym opiekunem Mikayli, czyli prawnie można by nazwać mnie, jej zastępczą matką, a mojego syna jej bratem. Skoro prawnie się wszystko zgadza, nie powinna pani przeszkadzać nasza obecność. Ashton pracuje, aby zapewnić Mikayli dobre warunki do życia. 

- Wie pani, że nie podoba mi się sytuacja w jakiej znalazły się te dzieciaki - rzuciła dość wrogo. 

- Nie, proszę pani. Pani się nie podoba, że Ashton jest samotny i młody, a ma do wychowania sześciolatkę. 

Do sali weszła pani Sparkle, która zaczęła przysłuchiwać się wymianie zdań. Uśmiechnęła się do syna, dając mu znak, aby się zbierał. 

- Uważam, że samotny, homoseksualny mężczyzna nie powinien wychowywać dziecka. 

- A ja uważam, że to nie ma znaczenia.

- Owszem, pani Clifford. Ma. Pan Irwin jest do tego zbyt młody, nie ma doświadczenia, aby wychowywać sześciolatkę.

- Ja myślę, że ten chłopak musi być naprawdę dojrzały, skoro podjął tego próbę - wtrąciła mama Jamesa.

- Widzi pani? Tylko pani uważa, że jest inaczej - zauważyła Clifford.

- Ja, gdy urodziłam Jamiego, byłam siedemnastoletnią dziewczyną, którą rodzice wyrzucili z domu - dodała Suzanne.

- Też James zachowuje się tak, jak się zachowuje - burknęła. - Burzenie modelu rodziny jest czymś, co niekorzystnie wpływa na dzieci.

- Mój syn jest dobrym dzieckiem - rudowłosa wciąż stała przy swoim. 

- Oczywiście - powiedziała sarkastycznie. Kobiety rzuciły jej ostrzegawcze spojrzenie.

- Mikayla, zbieramy się. Nie będziemy dyskutować z kobietą zamkniętą na nietypowe rozwiązania.

- Dokładnie. Jamie, chodź też.

Cała czwórka znalazła się w szatni, gdzie sześciolatkowie zaczęli zmieniać swoje buty. 

- Ale mnie zdenerwowała - podsumowała starsza, wypuszczając głośno powietrze.

- Nie tylko panią. Ta kobieta nie zna zasad i granic. Traktuje dzieciaki wybiórczo. James opowiedział mi o incydencie z włosami Mikayli. Widziałam, że pani córka płakała przez tego chłopca - opowiedziała.

- Minnie nie jest moją córką. Minnie mówiła mi, że pani Clark ciągle karci Jamesa za pisanie.

- Jamie czasem ma problem ze skupieniem się, dlatego później nie wie jak sobie radzić, ale to tylko dziecko. I jeszcze teraz, ten, pożal się Boże, teatrzyk.

- Teatrzyk? Mikk nic nie mówiła... - zmarszczyła brwi - Kochanie, dlaczego nie wspomniałaś nic na ten temat? Pewnie musisz nauczyć się wierszyka.

- Ja i Jamie nic nie mówimy - wyjaśniła.

- Co? Jak to?

- Jesteśmy drzewami - odezwał się chłopiec. 

- Czyli... Co właściwie robicie?

- Stoimy.

- A... Szumicie chociaż? - zapytała zdezorientowana.

- Nie.

Kobiety rzuciły sobie porozumiewawcze spojrzenie. 

- Co pani powie na kawę? Za rogiem jest świetna kawiarnia - zaproponowała rudowłosa.

- Minnie? Podoba ci się ten pomysł? - Karen skierowała się do dziewczynki.

- Z będę mogła zjeść lody pistacjowe?

- Oczywiście, kruszyno.

*

Michael stał niedaleko tylnego wejścia do sklepu. W jego dłoni znajdowała się różowa gerbera, którą zamierzał przekonać Marlee, do kilku minut rozmowy.

Fioletowe włosy odbijały się od jej ramion, kiedy dziewczyna szybkim krokiem wyszła na zewnątrz. 

Niebieskowłosy odepchnął się od kontenera i ruszył do Radley, która prawdopodobnie nawet nie zauważyła chłopaka. Dogonił ją i wyrównał tempo marszu. Marlee faktycznie musiała wcześniej go nie dostrzec, ponieważ gdy odwróciła głowę, podskoczyła w miejscu. 

Mike stanął przed nią, chcąc uniemożliwić jej kontynuowanie drogi.

- Porozmawiaj ze mną - poprosił, patrząc prosto w jej ciemne oczy - daj mi pięć minut. Proszę.

- Masz dwie minuty. Pośpiesz się - rzuciła wrogo. Cały czas miała chłopakowi za złe, zakończenie poprzedniej randki. W głębi duszy liczyła, że naprawdę mogło coś z tego być. 

- Okej. Prawda jest taka, że Ashton nabroił a konsekwencje spadły na mnie. To znaczy... Dopingowałem w tym Ashowi i to może dlatego karma, trochę, do mnie wróciła. Rozumiem tego chłopaka, który zwalił winę na mnie... Chociaż, nie. Nie rozumiem dlaczego padło akurat na mnie, ale rozumiem, że chciał chronić tego kretyna - powiedział szybko.

- Czyli, że co? Chcesz zwalić winę na Irwina? Nie ośmieszaj się, Mike. Tylko ty, jesteś tutaj kretynem, próbując wcisnąć mi takie bzdury. 

- Marlee... - odezwał się Luke.

Clifford nie zauważył, gdy ten do nich podszedł. Przetarł twarz dłonią, nie chcąc, aby blondyn mieszał się miedzy niego a Marlee. Jednak Hemmings miał zbyt duże wyrzuty sumienia, aby opuścić. 

- Nie bądź na niego zła - poprosił.

- Lucas, nie wtrącaj się, okej? To nie jest twoja sprawa - burknęła.

- Wtrącę się, bo to ja spieprzyłem waszą randkę - wyjaśnił.

- Słucham? - zapytała - Czekaj... Czy to znaczy, że... Ty i Irwin?! - Jej oczy niemal zabłysnęły. Luke, dość zażenowany, skinął głową, na co dziewczyna odpowiedziała szerokim uśmiechem. 

- Właściwie, to już nie - powiedział cicho. Miał Caluma, nie mógł więcej myśleć w ten sposób o Ashtonie. Musiał wyrzucić szatyna ze swoich myśli, aby nie zmarnować drugiej szansy od Hooda. A zdecydowanie nie chciał tego robić.

- Jak to, już nie? - Michael zamrugał z niedowierzaniem. Czuł się niedoinformowany, a przecież jego zdaniem, wszystko szło już w dobrym kierunku.

- Nieważne. Marlee, po prostu, nie bądź zła na Mike'a, bo to naprawdę nie była jego wina.

Ciemne oczy dziewczyny zaczęły lustrować twarz niebieskowłosego. Miała niewielkie wyrzuty sumienia, ponieważ nie dała chłopakowi wyjaśnić tego, co zaszło w parku. 

Wzięła głęboki wdech.

- To... Co powiesz na kawę, w ramach rekompensaty? - zapytała, przechwytując od niego gerberę. Clifford skinął głową i wysunął ku niej ramię. Marlee wsunęła w nie swoją rękę i ruszyli. Michael na odchodnym rzucił nieme "dziękuję" do Luke'a, który uśmiechnął się pod nosem, bo udało mu się naprawić kolejną rzecz.

Chłopak nie spodziewał się, że fioletowowłosa zaprowadzi go do siebie. 

Mieszkała w karmelowym domku, na osiedlu, w jednym z szeregowców. Samochód na podjeździe oznaczał, że Marlee nie mieszkała sama. Przeszli przez werandę i weszli do środka budynku, a do ich uszu doszedł dźwięk ostrej wymiany zdań. 

- Wróciłam - zawołała dziewczyna - więc zamknijcie pyski, bo nie jestem sama!

Z pomieszczenia po lewej wyłoniły się dwie podobne twarze. Ciemna karnacja i te same rysy świadczyły o tym, że prawdopodobnie są rodzeństwem Radley. Brązowe oczy, równocześnie, zmierzyły Michaela swoim wzrokiem.

- Brawo Marlee, albo jej towarzyszu - z pokoju po prawej wyłoniła się brunetka. Wyglądała na starszą od fioletowowłosej, ale nie aż tak, aby mogła być jej matką. - Bliźniaki kłócą się od jakiejś godziny.

- Ta suka zabrała moją koszulkę - odezwał się chłopak. Na oko Clifforda mógł mieć jakieś piętnaście lat.

- Nie nazywaj mnie tak, kretynie.

- Przestańcie już - rzuciła im ostrzegawcze spojrzenie. - Jestem Meredith, a te dwa, małe, wygadane pasożyty to Madeleine i Matthew. A ty, to...

- Michael - przedstawił się z szerokim uśmiechem. 

- Pasujesz do tej patoli. Znaczy się, masz imię na M - powiedział Matt.

- Och - wymsknęło się Cliffordowi - w sumie... To dość kreatywne.

- Taa... Zwłaszcza, kiedy wszyscy znajomi rodziców mówią na każdego z nas Mercy.

- Na mnie też - oznajmił szatyn.

- To, kawa, tak? - zapytała Marlee, chcąc uciec od irytującego rodzeństwa.

*

Wchodziłem po schodach, nie mogąc przestać myśleć o Hemmingsie, który cały dzień mnie unikał. Zaczynając od dziwnej rozmowy z początku dnia, kończąc na niepoczekaniu na mnie, kiedy miałem wyjść z pracy. 

Zapukałem i wszedłem do mieszkania Cliffordów. Minnie siedziała z Karen, rozmawiając. Uśmiechnąłem się, widząc jak moja siostra żywo gestykuluje.

- Cześć - powiedziałem, opierając się o framugę. 

- Dobrze, że jesteś - odpowiedziała kobieta, odwracając się w moją stronę. - W czajniku, powinna być, jeszcze gorąca woda. Zrób sobie herbaty.

Wszedłem do kuchni i przyrządziłem sobie gorący napój, tak jak poleciła mi blondynka. Wróciłem do salonu. Postawiłem kubek na stoliku, siadając obok Mikayli. Dziewczynka wgramoliła się na moje kolana i przytuliła, co od razu odwzajemniłem. Oparłem swój policzek o jej głowę i uśmiechnąłem się szczerze, mrużąc swoje oczy.

Kiedy dziewczynka odsunęła się ode mnie, przejechała malutką dłonią po moim nieogolonym policzku.

- Wyglądasz jak bezdomny - stwierdziła, na co przewróciłem oczami.

- Przynajmniej związałem włosy - próbowałem się obronić.

- Na szczęście, bo wtedy to już całkiem jak menel. 

Parsknąłem śmiechem, a Minnie sprzedała mi buziaka w noc. Poczochrałem jej włosy, a ona ponownie się we mnie wtuliła.

- Ale i tak cię kocham, kundlu.

- Ja ciebie też kocham.

Karen przyglądała się nam z szerokim uśmiechem. Jednak po kilku chwilach, jej wyraz twarzy zupełnie się zmienił, a ona wzięła głęboki wdech.

- Byłam dziś po Minnie w przedszkolu i widziałam się z tą kobietą, która ma pod opieką jej grupę - zaczęła - no i trochę się pokłóciłyśmy.

Spojrzałem zdziwiony na kobietę. Nie wiem, czy chciałem wiedzieć o co poszło, ale wiem, że Karen zawsze wychodzi z kłótni z koroną. Choć czasem bez godności.

- Trochę? - zapytałem - Co się stało?

- Wiesz, nie podoba mi się, jak każdego ocenia i to jej podejście do dzieci. Chciałabym zaproponować ci zmianę przedszkola.

- Co? Dlaczego?

- Ona nienawidzi i ciebie, i Mikayli - stwierdziła, a ja przetarłem twarz dłońmi. 

- Wiesz...

- I Jamesa - powiedziała po chwili, jakby nagle się jej przypomniało - no i teraz też mnie i pani Sparkle. Ona też myśli nad zmianą. 

- Czy to nie jest przesada? - zapytałem.

- Nie chcesz, chyba, aby traktowanie w przedszkolu odbiło się w przyszłości na psychice Minnie.

- Masz rację - westchnąłem - znajdę jakąś inną placówkę.

Mikayla zaczęła bawić się moimi palcami, jakby domagając się uwagi. Spojrzałem na nią i posłałem uśmiech.

- Dostałam rolę w teatrzyku - oznajmiła, a ja uniosłem brwi w górę. 

- Wow, gratuluję - powiedziałem, jednak Minnie wcale nie wydawała się z tego powodu szczęśliwa.

- Nie ma czego gratulować. Jestem tylko drzewem - wyszeptała, a mi zrobiło się trochę przykro.

- Masz jakiś wierszyk?

- Nie - odpowiedziała.

- Uszy do góry. Nie będziesz musiała się niczego uczyć.

- Chciałam być biedronką, wiesz? - powiedziała smutno. 

- Mam pomysł - odezwała się Karen, więc przeniosłem na nią wzrok - co ty na to, aby zaprosić na noc Jamiego? Będziecie mogli zrobić swoje własne przedstawienie.

Oczy Minnie rozbłysnęły, a ja już wiedziałem, co to oznacza.

***

Krótki nudny i przejściowy i tak, nie ma prawie wcale Luke'a, ale luzik arbuzik, nie na długo 

Przejściowy, ale przynajmniej doszło do Karen Clifford VS Tanya Clark. Pozamiatane, sądzę, że pożegnamy się z tym homofobem

Pojawiło się pod # moje pytanie, na temat nowej okładki! W opcję wchodzi stara i dwie nowe :D

Stara:

Nowe:



Oczywiście to, czy zostanie ona zmieniona, zależy tylko i wyłącznie od was! 

Miłego dnia/Dobrej nocy!

---

#MinnieFF

---

Continue Reading

You'll Also Like

60.6K 4.3K 31
George jest profesorem który zostaje przeniesiony na uniwersytet na Florydzie aby tam dalej uczyć dzieciaki. W krótkim czasie poznaje on innych profe...
704K 35.1K 94
[UKOŃCZONE] •Dylan zmusza Lukę do pójścia na imprezę• •Dwójka nastolatków, usiłuję zakupić alkohol bez dowodu• •Seth jest pełnoletni• [+18] texting...
1.1K 95 23
Chłopak przeprowadza się do innego kraju, z powodu rozwodu rodziców. Poznaje nowych ludzi, przyjaciół, a może i kogoś więcej; a kiedy wszystko zaczęł...
14.2K 642 25
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...