Minnie | Lashton ✔️

By petuniaxx

82.6K 6K 8.9K

- Widział pan mojego tatusia? - zapytała niziutka dziewczynka, patrząc prosto w błękitne oczy chłopaka. - Min... More

Prolog
I. old macdonald had a farm
II. did you see my daddy?
III. michael says that school sucks
IV. you should never be sad by him
V. u look pretty
VII. what do you want to do with it
VIII. i don't accept a refusal
IX. just kiss me
X. help me, please
XI. on a date with gay
XII. if you lose, you'll dye your hair
Q&A with characters
XIII. you look like homeless
XIV. the one who cries will never meet fairies
XV. happy birthday
XV. beg you to stop
XVII. caught forgetting
XVIII. what if my brother comes back?
XIX. yin yang
XX. is it the end?
XXI. the man will show it
XXII. merry christmas
Epilog
+ XXIII. only you can save her
+ XXIV. i love you, my mouse
MINNIE !!INFO!!
minnie 2?

VI. pick up your shirt

3K 239 237
By petuniaxx

Chmury przysłaniały, zwykle słoneczne Sydney, ostrzegając przed nadchodzącą burzą. Liczyłem na to, że Michael zdąży odebrać Mikaylę, nim kompletnie się rozpada. Minnie co prawda nie bała się burzy, no chyba, że w nocy, ale i tak wolałbym, żeby byli wtedy w domu. Kończyłem dopijać swoją kawę, słuchając, jak Marlee stuka kostkami o blat. Była zdenerwowana, cóż, nie tylko ona.

Pierwsza przerwa dobiegała końca, a ja marzyłem, aby kierowca nie zdążył z dostawą. Odebraliśmy dzisiaj już dwie, a byliśmy w okrojonym składzie.

- Nie wiem, co on sobie wyobraża, Ash - warknęła dziewczyna - siedzę na kasie, odbieranie dostaw nie jest zapisane jako obowiązek w mojej umowie o pracę.

- Nie mogę nic z tym zrobić - westchnąłem.

- Jasne, że możesz. Powiedz to górze, wyrzucą go, zatrudnicie kogoś nowego i wszystko będzie po staremu.

Od trzech dni w sklepie panuje chaos. Joe leży w szpitalu po zabiegu, Edward na zaplanowanym od kilku miesięcy urlopie, a Luke miał czelność się nie zjawić. Od trzech dni nie dał znać, że bierze wolne, nie dostarczył również zwolnienia. Hemmings rozpłynął się w powietrzu.

- Będę całować po stopach, tego grubego z Melbourne, jeśli nie przyjedzie dzisiaj - powiedziała.

- Nie tylko ty, Marlee.

Wstałem i podszedłem do metalowego zlewu, aby umyć kubek. Kiedy już to zrobiłem, odłożyłem go na plastikowej suszarce i pognałem do sklepowego magazynu. Towar sam nie rozstawiłby się w sklepie.

- Ashton? - Zatrzymała mnie Marlee, w połowie drogi. - Może zadzwoń do Hemmingsa?

- Zadzwonię.

*

Brunet stał przed lustrem i kończył się golić. Kiedy spłukał resztki pianki, wyszedł z łazienki i skierował się do sypialni. Spojrzał na skuloną postać na podwójnym łóżku i przez chwilę poczuł wyrzuty sumienia. Szybko odgonił swoje myśli, przypominając sobie słowa swojego chłopaka.

- Długo masz zamiar się foszyć? - zapytał, opierając się ramieniem o futrynę.

Luke zatrząsł się, słysząc głos Caluma. Pamiętał, co mu powiedział i pluł sobie za to w twarz. Jak mogłem to zrobić? - zadawał w kółko to samo pytanie. Najpierw czuł satysfakcję, ale ona wyparowała razem z dwoma piwami, które wypił trzy dni temu u Irwinów.

- Nie zachowuj się jak pizda, Luke - powiedział Hood, podchodząc bliżej. Usiadł na łóżku, obok blondyna, który nadal zaciskał powieki.

Mimo, że go bolały, opuchnięte, sine powieki, nie mógł spojrzeć mu w oczy. Czuł żal do samego siebie.

- Czyli, nadal masz zamiar, udawać nieżywy worek? - ciągnął brunet.

Bolał go brzuch, ale to nie była wyłącznie wina kilku dużych siniaków. Hemmings, od momentu, gdy został ukarany, nie jadł. Był głodny, ale nie potrafił nic przełknąć. Wstawał tylko, aby iść do toalety i czegoś się napić. Dodatkowo warunkiem było, że Calum był w tym czasie na treningu lub w barze.

Brunet miał zamiar odezwać się po raz kolejny, ale w pomieszczeniu rozbrzmiał dzwonek. Telefon młodszego grał jedną z najnowszych piosenek All Time Low, oznajmiając o przychodzącym połączeniu. Chłopak spojrzał na ekran.

- Dzwoni Ashton - przeczytał - to ten koleś, z którym mnie zdradzasz?

Luke otworzył oczy, ale nie zrobił nic poza tym. Bał się odpowiedzieć cokolwiek. Przecież on i Ash byli znajomymi z pracy, którym raz zdarzyło się wypić razem piwo.

Piosenka przestała grać w momencie, w którym Calum przesunął czerwoną słuchawkę. Nie minęła minuta a Irwin zadzwonił ponownie. Hood ponownie odrzucił połączenie i wyłączył telefon Hemmingsa.

*

Ashton zamknął drzwi z dość głośnym trzaśnięciem. Miał dość tego dnia. Miał dość pracy, narzekającej Marlee i pośpieszającego ich dostawcy. Marzył o ciepłej herbacie, Minnie przy boku, która jako dobra siostra by go przytuliła.

- Jest i on! - odezwał się z salonu Michael.

- Cześć, stary - przywitałem się z Cliffordem, zdejmując buty. Minęła chwila, a wokół mojej szyi owinęły się ramiona Mikayli. Uściskałem dziewczynkę z całej siły.

- Hejka, Ashtonio - powiedziała, odsuwając się ode mnie.

- Cześć, słoneczko - odpowiedziałem i wstałem, aby wstawić wodę na herbatę.

- Jak w pracy? - Z kanapy wstał niebieskowłosy i usiadł przy kuchennym blacie.

- Do dupy.

- Dolar do słoika! - zawołała dziewczynka i pobiegła na korytarz. Wróciła z pojemnikiem. Westchnąłem i wyciągnąłem z kieszeni portfel. Wrzuciłem banknot, a Minnie odstawiła pieniądze.

- Zbankrutujemy w ten sposób, Ash.

- To dobry sposób, aby Mikk nie uczyła się od nas brzydkich słów. A bynajmniej takich, których ona nie powinna używać. Poza tym, zaoszczędzimy tak trochę kasy na przyszłość Mikayli.

- A więc, co się stało dzisiaj w pracy?

- Trzy dostawy i trzech pracowników. Myślałem, że Marlee wydrapie mi oczy, kiedy poprosiłem, aby pomogła mi z odbiorem towaru.

- Zostawiłeś Hemmingsa na kasie?

- Zgłupiałeś? Jest nowy. Nie pojawił się w pracy. Od trzech dni.

- A cztery dni temu był tutaj.

- Dokładnie. Od wtedy go nie widziałem.

- To dziwne - stwierdził.

Czajnik zaczął gwizdać, więc zalałem trzy kubki. Minnie usiadła obok Michaela, czekając, aż podam jej napój.

- Dzwoniłeś do niego?

- Cztery razy. Nie zrobiłbym tego, ale mieliśmy cały nawał roboty. I wiesz co? Nie odebrał. Dwa razy odrzucił, potem wyłączył telefon. - Zamieszałem cukier.

- Może coś się stało? - zapytała Minnie. - Lepiej nie. Kto inny tak ładnie obetnie moje włosy?

Podałem im kubki i usiadłem naprzeciw. Byłem wściekły na Luke'a. Mógł przecież powiedzieć, że chce wolne lub, że praca mu się nie podoba i rezygnuje. Albo coś takiego. Cokolwiek.

- Minnie ma rację - powiedział, szturchając ramieniem dziewczynkę.

- W jakim sensie? - zapytałem.

- W takim, że może się coś stało. Słuchaj, nie znam go, ale po tym, jak tutaj przyszedł, mogę stwierdzić, że to raczej do niego niepodobne. Zobacz, jest dość pracowity i raczej ma swoje zasady. Trzy razy namawiałem go, aby wypił z nami piwo.

- Taa - westchnąłem - sprawił wrażenie ogarniętego. W pracy też.

- Więc idź do niego.

- Co? - uniosłem brwi w geście zaskoczenia.

- Idź do niego. Po prostu. Powiedz, że nie pojawił się w pracy i nie odbiera telefonów, a tak się nie robi. Przecież mogą go wyrzucić, prawda? Jeżeli chce zrezygnować, powie ci.

- Przestań. Nie pójdę do niego.

- Idź! - zawołała Mikk. - Może przy okazji zostaniesz jego chłopakiem? - zapytała, na co zakrztusiłem się herbatą.

- Słucham?!

- No chyba, że Lu już ma chłopaka - ciągnęła dziewczynka.

- Albo dziewczynę - powiedziałem, nim zdążyłem się nad tym zastanowić.

- Albo podwójne życie. W jednym trójkącik: dziewczynę i chłopaka, a w drugim cały harem - zasugerował Clifford, na co parsknąłem śmiechem.

- Co to harem?

- Nieważne.

- Czy powinnam iść po słoik?

- Nie.

- A ty pójdziesz do Lukeya?

- Nie.

- Ale przyznaj, jest przystojny - rzuciła Mikk, na co Michael poruszył znacząco brwiami.

- Może.

- To pójdziesz?

- Pójdę.

*

Błękitne niebo ciągle zasłaniały chmury. Chłodne krople deszczu odbijały się od kaptura mojej czarnej bluzy. Sydney zostało owiane ponurą atmosferą, która udzielała się również mi.

Spojrzałem jeszcze raz na adres spisany z umowy o pracę. Zacząłem rozglądać się po dzielnicy, w której mieszkał Luke i obiegł mnie nieprzyjemny dreszcz.

- Szukasz czegoś? - usłyszałem nieznajomy głos za swoimi plecami. Odwróciłem się i spostrzegłem bruneta o czekoladowych oczach. Na głowę miał zaciągnięty kaptur, a przez ramię przerzuconą torbę.

- Właściwie to tak - powiedziałem zgodnie z prawdą. - Jak mógłbym dotrzeć do Gowrie Street?

- Idź wzdłuż Union, będziesz miał zakręt w lewo, w Harold Street. Druga w prawo masz Gowrie. Zapamiętasz?

- Prosto, lewo, druga w prawo - powtórzyłem.

- Dokładnie.

- Dziękuję bardzo. - Uśmiechnąłem się do chłopaka i ruszyłem według jego poleceń.

Kiedy znalazłem ulicę i dostałem się pod podany numer stanąłem przed starą kamienicą i zacząłem się jej przyglądać. Spadający tynk, drewniane okna, w których część rolet była pozasłaniana. Gdzieś w tle można było usłyszeć krzyczącego mężczyznę, gdzieś indziej płaczące dziecko.

- Jakiś problem? - Podskoczyłem na dźwięk niskiego, męskiego głosu. Dość nerwowo odwróciłem się twarzą do postawnego, wytatuowanego człowieka.

- Obserwujesz kamienicę, masz zamiar się włamać? - Zza jego pleców wyszła staruszka. Podparta jedną ręką o kulę kobieta, patrzyła na mnie z przymrużonymi oczyma.

- Słucham? Ja? Nie, nie, ja po prostu...

- Mamuś, mam dzwonić po psy?

- Daj mu się wysłowić.

- Szukam Luke'a Hemmingsa - odpowiedziałem nerwowo.

- Jesteś z policji?

- Ja i Luke pracujemy razem. Od kilku dni nie pojawił się w pracy. Nie daje znaku życia, martwiłem się - wyjaśniłem.

- Luke jest naszym sąsiadem - oznajmiła kobieta - grzeczny i pracowity z niego dzieciak. Tylko ten, pożal się Boże, jego chłopak.

- Czasem, gdy słyszę krzyki w ich mieszkaniu, mam ochotę iść i mu wpierdolić. Ale wiesz, on jest bokserem.

- Nie zrób mu krzywdy, chłopcze. Pomożesz nam z zakupami? - Podała mi torbę, którą zabrałem i wniosłem na drugie piętro. Dość zażenowany tą sytuacją, zszedłem niżej i spojrzałem na numer mieszkania blondyna. Policzyłem w głowie do piętnastu i nacisnąłem dzwonek.

Poczekałem chwilę i przytrzymałem przycisk drugi raz. A potem trzeci. Cofnąłem się o krok i zacząłem się zastanawiać co robić dalej.

Chwyciłem dłonią klamkę i zacząłem sumować wszystkie argumenty za i przeciw. Czy to będzie włamanie? Co jeśli Luke, po prostu, nie chce z nikim rozmawiać? Co jeżeli tam nikogo niema? Albo gorzej. Co jeśli jest tam jego chłopak? Albo są oboje. I się pieprzą.

Nacisnąłem ją i uchyliłem drzwi. Powoli wszedłem do mieszkania.

- Halo? Jest tutaj koś? - zapytałem i byłem pewien, że usłyszałem szelest.

Zajrzałem w prawo, ale dostrzegłem tylko pustą kuchnię. Na lewo był salon i też nikogo w nim nie było. Pierwsze drzwi. Łazienka. Drugie. Sypialnia. Bingo.

Stałem w wejściu i patrzyłem na kłębek kołdry. Mógłbym się założyć, że jest w nią ktoś owinięty. Wolnym krokiem podszedłem bliżej i dość niepewnie dotknąłem go. Postać pod, zaczęła drżeć, a ja zacząłem mieć wyrzuty sumienia. Nie chciałem nikogo wystraszyć.

Obszedłem łóżko dookoła i tak oto zauważyłem wystającą blond czuprynę. Usiadłem na brzegu łóżka z nadzieją, że twarz chłopaka wynurzy się spod pościeli.

- Luke, to ja. Ashton - powiedziałem spokojnie. Nie wiem co się stało, ale szloch chłopaka upewnił mnie w tym, że coś na pewno. Przypomniałem sobie wszystkie momenty, kiedy Minnie płakała i musiałem w jakiś sposób do niej dotrzeć i porozmawiać.

Chwyciłem delikatnie za szarą poszewkę i powoli zacząłem ją odsuwać. Oddaliłem ją wystarczająco, aby móc widzieć twarz chłopaka prawie w pełni. Ręce blondyna przysłaniały ją, prawdopodobnie próbując ukryć łzy. Dotknąłem smukłych palców Luke'a, czekając, aż ten rozluźni je trochę. Kiedy to zrobił, ująłem jego chłodne dłonie i powoli odsunąłem je z twarzy. Spojrzałem na jego twarz i coś we mnie pękło.

Lewa powieka była cała opuchnięta, a skóra dookoła, jego błękitnego oka, sina. Prawy policzek ukazywał spore zadrapanie, a warga dookoła kolczyka była pokryta strupem. Łzy spływały po bladej cerze chłopaka, a usta drżały, prawdopodobnie w wyniku strachu.

- Hej, Luke, spokojnie - położyłem dłoń na jego policzku i delikatnie zacząłem gładzić jego skórę. - Nie bój się, to tylko ja, nic ci nie zrobię - mówiłem, starając się być maksymalnie opanowany. Wewnątrz tak naprawdę sam byłem przerażony.

Pod wpływem impulsu pochyliłem się i przytuliłem chłopaka. Podciągnąłem go nieco do góry, aby usiadł naprzeciwko mnie. Blondyn niemalże od razu wtulił się w mój tors, jakby próbując schować się przed światem. Zacząłem przesuwać dłonią wzdłuż jego pleców, najbardziej ostrożnie jak potrafiłem. Kto wie, czy tam też nie jest tak poturbowany jak na twarzy.

- Cii - próbowałem uspokoić jego szloch - jestem tutaj.

Minęło kilkanaście minut, nim Hemmings odsunął się ode mnie.

- Co tutaj robisz? - zapytał cicho.

- Nie było cię w pracy, nie dałeś znać. Nie chciałem, żeby cię zwolnili. Powiesz mi, Luke, co ci się stało? - Blondyn spuścił wzrok.

- Nie chcę o tym mówić - chłopak wyprostował się, przy tym ukazując na swojej twarzy grymas bólu. Nie mogłem nie zareagować.

- Dobra, ale w takim razie pokaż.

- Co?

- Podnieś koszulkę.

- Co?

- Proszę, pokaż mi swój brzuch i plecy.

Hemmings niepewnie chwycił za materiał swojej szarej koszulki i podniósł ją. Moim oczom ukazały się cztery, wielkie, fioletowe siniaki. Mój instynkt rodzica, którym nie byłem, wskoczył na kolejny stopień.

- Smarowałeś to czymś? - zapytałem, na co chłopak potrząsnął przecząco głową.

Dotknąłem ciemnego miejsca i przyjrzałem się temu dokładniej.

- A powinieneś - westchnąłem - masz jakąś maść na to?

- Powinienem mieć.

- To wstawaj - poleciłem i podniosłem się z miejsca.

Wyciągnąłem rękę ku młodszemu, aby pomóc mu wstać. Kiedy uścisnął ją i oboje byliśmy na nogach, ruszyliśmy do łazienki. Chłopak wyciągnął z szafki pomarańczowe pudełko. Wyciągnął z niego fioletową tubkę.

- To powinno być to.

- Dawaj - zarządziłem i wyrwałem z dłoni chłopaka maść - zdejmuj bluzkę.

Zastanowił się chwilę i zdjął ubranie. Oparł się o umywalkę i spojrzał w dół, na swój brzuch. Dotknął siniaków i podniósł swoje błękitne oczy na mnie. Wyglądał tak cholernie niewinnie i uroczo, że nie potrafiłem odwrócić wzroku.

Musiałem w końcu otrząsnąć się z własnych myśli, bo czas, w jakim wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, stał się niepokojąco długi.

Odkręciłem tubkę i wycisnąłem sporą ilość substancji na dwa palce. Podszedłem bliżej do blondyna i nieco schyliłem się. Dotknąłem zimną mazią brzucha Luke'a, na co ten spiął swoje mięśnie. Rozprowadzałem dokładnie lek, czując wwiercające się we mnie spojrzenie chłopaka. Muskałem jego skórę, wyczuwając przy tym dziwne napięcie, które pojawiło się między nami.

Podniosłem głowę i na chwilę skrzyżowałem swoje spojrzenie z tym należącym do Hemmingsa. Błękitne oczy lustrowały moją twarz. Jego blade policzki teraz były różowe, a malinowe usta blondyna rozchylone. Patrzył na mnie z zamyśleniem, jakby nie wierzył, że naprawdę tutaj jestem.

- Odwrócisz się? - zapytałem, a ten zamrugał jakby wyrwany z transu. Skinął głową, a już po chwili mogłem zobaczyć kolejną plamę pod jego łopatką.

Nałożyłem maść na kolejny fragment ciała chłopaka, robiąc to najbardziej delikatnie jak potrafiłem. Nie chciałem, aby odczuwał ból. Wystarczająco musiało boleć, kiedy oberwał.

Kiedy skończyłem zakręciłem nakrętkę i podałem przedmiot Lukowi. Wsunął go do pojemnika i zamknął w szafce.

- Powinienem to jakoś zakleić? - zapytał cicho.

- Myślę, że jeżeli chcesz się ubrać, to tak. Lepiej, żebyś nie starł przypadkiem maści - odpowiedziałem.

Luke wyciągnął tym razem zielone pudełko, a z niego paczkę plastrów i nożyczki. Rozpakował plaster i zaczął odmierzać, jak długi kawałek powinien uciąć. Zaśmiałem się cicho.

- Pomogę ci.

Zabrałem z rąk chłopaka przedmioty i uciąłem odpowiednią ilość opatrunków. Odłożyłem nożyczki i odkleiłem materiał. Przyłożyłem go do ciała blondyna i przesunąłem palcem po klejącej części.

- Um... Tak sobie pomyślałem... Może zjadłbyś ze mną kolację? Za jakieś półtorej godziny wróci mój chłopak, a ja naprawdę nie chcę zostać tutaj sam.

Uśmiechnąłem się pod nosem, przyklejając kolejny plaster.

- A więc zostanę z tobą, Lu.

***

Byłam mega podjarana pisaniem tego rozdziału, ale kiedy go ostatecznie przeczytałam to XDDDD

Tak, więc chciałabym przeprosić Was, za:

- spierdolenie tego rozdziału,

- napomknięcie o maratonie, który nie wypalił, bo nie wyrobiłam się z rozdziałami.

A w szczególności chciałabym przeprosić @jeelon za zatruwanie dupska moimi blokadami w czasie pisania. Polać jej za cierpliwość do mojego jęczenia haha

Miłego rozpoczęcia roku!

twitter -> #MinnieFF

Continue Reading

You'll Also Like

68.1K 6K 49
Adam jest byłym kryminalistą z krwią na rękach, który tak naprawdę chce tylko bezpieczeństwa i domu. Gabriel jest pisarzem kryminałów, który zna się...
794 139 8
Hiro ma wszystko, czego tylko można zapragnąć - mężczyznę, u boku którego pragnie spędzić resztę swoich dni, cudowną rodzinę, dobrze płatną pracę. Je...
55.6K 1.9K 118
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
67.9K 3.6K 124
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...