judge normality [DEREK HALE][...

By znieprawienie

310K 8.9K 1.1K

Kiedy prosiłam mojego brata o wyjawienie swojej tajemnicy, nie spodziewałam się, że zostanę uraczona opowieśc... More

0
1
2
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33

3

7K 339 59
By znieprawienie

Niezadowolony brunet zatrzasnął drzwi auta i katem oka na mnie spojrzał, chcąc posłać mi mordercze spojrzenie. Powoli zaczynałam się przyzwyczajać do jego nieprzyjemnego charakteru i braku jakiejkolwiek kultury, bo miałam pewność, że raczej nie odważy się mi nic zrobić. Dlatego teraz, z dumną miną, siedziałam w środku czarnego, błyszczącego Chevroleta, starając się nie zwracać uwagi na nieprzychylny wzrok mężczyzny. Ciemnowłosy włożył kluczyk do stacyjki, kilka razy przekręcił, aż w końcu auto wydało z siebie serię buczeń, aby w końcu zapalić silnik. Szatyn wyjechał z parkingu i zaciskając palce na kierownicy, zaczął uważnie śledzić ruch uliczny.

— Więc masz na imię Derek, tak? — postanowiłam się odezwać, a zarazem przerwać niewygodną ciszę pomiędzy nami. Czy ten facet nie słucha radia? Co za typ. Burknął coś pod nosem, a ja uznałam to za tak. — To dlaczego szukasz mojego brata? Nie, może inaczej: co od niego chcesz?

— Nie obraź się, ale to, że cię podwożę, nie oznacza, że zamierzam z tobą rozmawiać — powiedział, a ja skrzywiłam się i kilka razy potarłam palcami o wewnętrzną stronę dłoni. To był mój taki gest, który zawsze robiłam, jak miałam ochotę coś komuś zrobić. Zaczęłam się więc na niego uporczywie patrzeć. — Przestań. Słyszysz?... Jak ci powiem, to przestaniesz się na mnie gapić?

Kiwnęłam głową i odwróciłam od niego wzrok. Mężczyzna westchnął i kilka razy zastukał palcami o kierownicę.

— Słyszałaś o zwiększającej się liczbie ofiar dzikich zwierząt? — zapytał, a ja pokiwałam głową. — Tak naprawdę pewien Alfa morduje mieszkańców, nie wiemy jeszcze dlaczego, ale się dowiemy. Razem ze Scottem go powstrzymamy i zatrzymamy serię morderstw. Już? Wszystko wiesz? Świetnie, a teraz siedź cicho i udawaj, że cię nie ma.

— Wiecie kim On jest? — zapytałam, próbując powstrzymać się od zadania pytania dotyczącego słów razem ze Scottem. Prawdę mówiąc, próbowałam je wymazać z pamięci.

Mamy pewne podejrzenia — uciął, chcąc jak najszybciej zakończyć tą dyskusję. Uniosłam pytająco jedną brew do góry. Westchnął. — Podejrzewam Deatona.

Zmarszczyłam brwi. Deaton i wilkołactwo? No jasne, znał się na dziwnych i niecodziennych rzeczach, ale żeby od razu Alfa? Pokręciłam mimowolnie głową, na szczęście Derek tego nie zauważył, był zbyt zajęty przeklinaniem pod nosem jakiegoś kierowcy. Mówił, że razem ze Scottem powstrzymają Alfę. Pomińmy już to, że mój brat nic mi nie powiedział o jakimś Alfie. Muszę z nim naprawdę poważnie porozmawiać. Jeśli jednak mój brat chce się gdzieś szlajać z tym facetem...

— Może mogłabym wam... — zaczęłam, chcąc w jakiś delikatny sposób zaproponować swoją pomoc, ale Derek miał inne zdanie.

— Nie.

— Nawet nie wiedziałeś, co chciałam powiedzieć! — oburzyłam się, marszcząc przy tym brwi. Jestem pewna, że nie czyta mi w myślach, chociaż... jeden procent szansy jakiś jest. Może wilkołaki mogą to robić? Czy powinnam już zacząć nosić aluminiowe czepeczki? A jeśli Derek to kosmita? Nigdy go w mieście nie widziałam, to całkiem możliwe. Uszył sobie taki przystojny kostium i...

— Nie wtrącaj się w sprawy nadprzyrodzonego świata, jeśli sama do niego nie należysz — odparł stanowczo. To brzmiało jak jakaś zasada, którą, według niego, powinnam przestrzegać. Jak zawsze musiałam z tym trochę podyskutować.

— Nie zamierzam pozwolić na śmierć mojego brata tylko dlatego, że czasami sam nie umie podejmować racjonalnej decyzji — odpowiedziałam, unosząc dumnie głowę. — Zresztą, jestem nie do zdarcia. Raz w przedszkolu spadłam z takiej wysokiej huśtawki i myślałam, że już po mnie, ale jednak nie. Przeżyłam. Z siniakiem, ale jednak.

Posłał mi niezrozumiałe spojrzenie, a ja w odpowiedzi uśmiechnęłam się promiennie. Ile ja go znałam? Dwa dni? Jest tak okropnie irytujący i wiem, że jest niebezpieczny, ale jednak w jakiś dziwnie pokręcony sposób nie przeszkadza mi fakt, że właśnie powiedziałam mu o mojej zawstydzającej historii z dzieciństwa. 

Spojrzałam w okno i zauważyłam, że zatrzymujemy się już pod moim domem. Szatyn zaparkował samochód koło chodnika i wyszedł szybko na zewnątrz. Również to zrobiłam i od razu mój humor się zepsuł, gdy zauważyłam zbliżającego się do nas Scotta. Był najwyraźniej zły, ale nie wiedziałam czy na mnie, czy na bruneta. Zatrzymał się przed nami i zmierzył wzrokiem mężczyznę.

— Brooke, idź do domu — rozkazał, ale jego wypowiedź spotkała się z moim grymasem zmieszanym ze zdziwionym wyrazem twarzy.

— Słucham? — prychnęłam. Może i chcieli porozmawiać, ale to niech oni idą sobie do ogrodu.

— Do domu, Brooke — warknął, a ja przewróciłam oczami i niechętnie ruszyłam w stronę domu.

Złapałam za klamkę i popchnęłam drzwi, wchodząc połowicznie do środka. Zanim jeszcze całkowicie zniknęłam we wnętrzu budynku spojrzałam przez ramię na mojego brata i rosłego mężczyznę. Scott przy Dereku wyglądał nieco zabawnie, szczególnie wtedy, gdy próbował wyglądać groźnie. Ja pewnie też tak wyglądałam. Będę sobie o tym przypominać, gdy znowu pomyślę o tym, aby poudawać niebezpieczną. Wtedy stanę na palcach. 

Scott mówił coś szybko i cicho, chyba specjalnie, abym nie usłyszała. Brunet ukradkowo na mnie spojrzał, a ja uśmiechnęłam się do niego mimowolnie i zniknęłam za drzwiami. 


Wystukując kolejną wiadomość do mojej martwiącej się mamy, stanowczym krokiem szłam przez chodnik w stronę weterynarii. Scott załatwił sobie nowe zmiany (naprawdę zastanawiałam się, co on robił, że tak świetnie dogadywał się z szefem), przez co to ja wskoczyłam na jego godziny. No cóż, tak to już jest, gdy umiesz się odezwać i zaprotestować w towarzystwie rodziny, ale już nie przy kimś obcym. Mama uważała, że nie powinnam wychodzić tak późno z domu, podobno wczoraj ktoś lub coś zaatakowało pracownika wypożyczalni filmów, a czujność i opiekuńczość mamy wzrosła. W sumie, jak zawsze, gdy stanie się coś w mieście.

Westchnęłam, gdy ponownie zapytała się mnie, czy na pewno nikt mnie nie śledzi i czy będę miała możliwość, że ktoś mnie usłyszy, jak zacznę wołać o pomoc. Lekko już poddenerwowana odpisałam jej krótkie tak i schowałam telefon do kieszeni bluzy. W momencie gdy podnosiłam głowę, coś zaszeleściło tuż koło mnie. Przy chodniku rosło kilka drzew i posadzono krzewy, ale nikt tam nie powinien wchodzić.

Powinnam przyśpieszyć chód i szybko wejść do weterynarii, która stała kilkanaście metrów ode mnie, ale coś trzymało mnie w miejscu. Jak zaczarowana wpatrywałam się w ciemność, a gdy szelest stał się głośniejszy i coś ciemnego wyskoczyło z zarośli, pisnęłam cicho i odskoczyłam, wchodząc przy okazji na ulicę.

Przede mną stał ciężko oddychający Derek. Jego naga klatka piersiowa unosiła się i opadała w zastraszająco szybkim tempie. Marszcząc brwi weszłam ponownie na chodnik i przeczesałam moje ciemne włosy. Miał na sobie jedynie dżinsy, co jeszcze bardziej mnie dekoncentrowało.

— Ale mnie wystraszyłeś — wyszeptałam, łapiąc się teatralnie za serce. — Dlaczego biegasz po lesie bez koszulki? Wiesz, że jest tylko dziesięć stopni? W takiej temperaturze i w takim skąpym ubraniu to można się przeziębić. Dlaczego tak dziwnie oddychasz?... O mój boże, czy to krew?!

Z jego lewego barku skapywała ciemna ciecz, a on sam nie wyglądał dobrze. Nieśmiało się do niego zbliżyłam, chcąc przyjrzeć się ranie. Wyglądało to jakby przed chwilą wyrwał sobie z ciała strzałę. Ale dlaczego to się nie goi? Może grot był ze srebra?

— Dlaczego się nie regenerujesz? — zapytałam, łapiąc go delikatnie za ramię. — Chodź, tam jest weterynaria, opatrzę cię.

— Zawsze tak dużo gadasz? — zapytał, ale ruszył przed siebie, gdy go lekko popchnęłam w stronę budynku.

— A ty zawsze biegasz ranny po lesie, a później nie dajesz sobie pomóc? — odparowałam, wyciągając z kieszeni klucz do weterynarii. Włożyłam go do zamka i przekręciłam dwa razy, po chwili wpuszczając mężczyznę do środka.

Zapaliłam światło i poprowadziłam go do sali operacyjnej, dając mu znak głową, aby usiadł na metalowym stole. Zrobił to, w czasie gdy ja przygotowywałam wszystko, co według mnie mi się przyda. Postawiłam tackę na stole i złapałam za płyn dezynfekujący, aby oczyścić skórę wokół rany. Mruknęłam coś o tym, że może szczypać, ale on nie odpowiedział. Delikatnie dotknęłam palcami jego dziwnie ciepłej skóry i zaczęłam ją czyścić.

— Co się stało? — zapytałam, nie mogąc powstrzymać swojej ciekawości. Chwilę zwlekał z odpowiedzią, ale w końcu postanowił się odezwać.

— Łowcy wybrali się na polowanie, byli zbyt blisko mojego miejsca zamieszkania, więc uciekłem jak najszybciej — wyjaśnił krótko, łącząc swoje dłonie. Nastała pomiędzy nami cisza, a ja kątem oka zauważyłam czarny tatuaż trzech spiral. Wcześniej go nie zauważyłam. — Dlaczego mi pomagasz?

To pytanie zbiło mnie trochę z tropu, ale od razu zaczęłam myśleć nad jakąś normalną odpowiedzią. Nie chciałam, aby sobie coś o mnie dziwnego pomyślał.

— Jeśli coś się komuś stało, należy mu pomóc — odpowiedziałam, odkładając mokry wacik i mrużąc oczy. — Czy jeśli w ranie zostało srebro, może to spowolnić regenerację?

Derek przeklął pod nosem, a ja zrozumiałam, że srebro w ranie nie wróży nic dobrego. Złapałam za cienkie szczypce i zacisnęłam palce na barku mężczyzny.

— Nie ruszaj się, a wtedy nic ci się nie stanie — wymruczałam, szybkim ruchem wyciągając szczypcami dosyć duży kawałek srebra z jego rany. Warknął ostrzegawczo, ale było już po wszystkim. — Coraz lepiej sobie radzę jako chirurg, czy ktoś tam.

Brunet zeskoczył ze stołu i zaczął przyglądać się swojej ranie, która mozolnie się goiła. Poruszył ramieniem i na mnie spojrzał.

— Dzięki, ale następnym razem ostrzegaj, jeśli zachce ci się włożyć mi metal do rany — mruknął, a ja się delikatnie uśmiechnęłam. Może mi się przewidziało, ale jego kąciki ust uniosły się w zaledwie sekundowym uśmiechu.



Continue Reading

You'll Also Like

61.2K 1.7K 24
Tom I trylogii Mafia Vivian Scott mając siedemnaście lat ucieka od rodziców, którzy zostali mafią. Po trzech latach dziewczyna jedzie na nielegalny w...
37.4K 1.2K 50
( uwaga w książce mogą pojawić się błędy ortograficzne bo jestem dyslektykiem i czasem i się to zdarza ) A co gdyby Hailie pochodziła z patologiczne...
56.4K 2.8K 8
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...
147K 4.6K 35
17-letnia Grace w słonecznej Florydzie, zostawiła swoich przyjaciół, chłopaka i życie, jakie prowadziła do czasu, gdy rodzice oznajmili, że przenosz...