Bez Tytułu ~ Billdip ~

Por Gonimar

28.1K 2.5K 336

Typowy (a może nie?) Billdip. Dipper wyjeżdża do Wodogrzmotów po swojej wielkiej porażce. Nie zrażać się pier... Más

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Nominacja 1
Rozdział 20
Rozdział 21
Co dalej z tą historią?
Rozdział 22

Rozdział 19

869 88 30
Por Gonimar

- Pacifica! Nie zapomnij zabrać mojego ulubionego swetra! - krzyczała Mabel w stronę schodów.
- Którego? - odpowiedział jej głos z piętra.
- Ten popielaty z brzegami w lawendowym odcieniu!
Po krótkiej chwili szmerów blondynka pojawiła się przy schodach, przewieszają przez balustradę szary wełniany sweter.
- Mówiłam ci! Popielato-lawendowy, a nie platynowo-wrzosowy!
- To szare i to szare. Jak ci nie pasuje to tu chodź i sama to znajdź! - odpowiedziała zdenerwowana dziewczyna, która przerabiała już ten sam problem z pięcioma innymi ciuchami Mabel.

Przyglądałem się tej rozmowie z kanapy, na której siedziałem z Billem oglądając seriale. Właściwie to tylko Bill oglądał. Ostatnio bardzo się wkręcił w te tureckie telenowele, które są tak zachwalane przez samotne staruszki. Niestety dzisiaj stwierdził, że i ja powinienem spróbować. Jako, że wcześniej odmówiłem przeczytania jego ulubionych książek (do których swoją drogą zaczął pisać fanfiction), to poczułem się w obowiązku jakoś zrekompensować mu stratę w postaci nie stworzenia ze mną duetu pisarskiego. Przynajmniej tak sobie to tłumaczyłem. Może chciałem to z nim obejrzeć, żeby sprawić mu przyjemność. Chyba tak się robi w związku, no nie? Chociaż jego przyjemność była wątpliwa z powodu mojego nieprzykładania uwagi do ekranu. Wyrażał to częstym dźganiem mnie w bok i co chwilowym przyciąganiu mojej głowy do siebie w celu skierowania mojego wzroku we właściwym kierunku.
- Dip mógłbyś zacząć uważać? Za chwilę Dolunay dowie się czy Ayaz wybierze ją, czy jej zaginioną przyszywaną młodszą siostrę cioteczną Bilun, która to zabiła jego dziadka od strony matki, Eymena - spytał Bill, lecz jego słowa wypadały mu z ust z taką szybkością, że ledwo co zrozumiałem treść pytania.
- Tak, tak już - odpowiedziałem i zwróciłem głowę na telewizor.
Po chwili ciszy znowu usłyszeliśmy krzyki obu dziewczyn, choć tym razem oba głosy dobiegały z góry.
- Możecie mi powiedzieć o co wam chodzi i czemu robicie taki hałas? - spytał zrezygnowany blondyn rezygnując z oglądania „Fal gorącego uczucia".

Rozległ się dźwięk kilku kroków i szurania, a potem spadania ze schodów i lądowania na twardej powierzchni. Moja gapowata siostra, jak to przystało na takich ludzi jak ona, po upadku z pierwszego piętra nie odniosła żadnych obrażeń i najzwyczajniej w świecie wstała, by zaciągnąć bagaż do przedpokoju.

- Dzisiaj wyjeżdżamy, bo lada dzień kończą nam się ferie. I przypominam wam, że obiecaliście nas zawieźć do Nowego Yorku.
- Że co?! - spytaliśmy jednocześnie.
- Nie pamiętacie? Przyszłam pod wasze drzwi wieczorem i pytałam czy nas zawieziecie, ale widocznie byliście zbyt zajęci obściskiwaniem się, żeby mi odpowiedzieć, więc uznałam milczenie za „tak".
- My się nie obściskiwaliśmy - odpowiedziałem speszony i już czułem ogień na moich policzkach.
- Jesteś pewien, że nie? - zapytał Bill przybliżając swoją twarz do mojej twarzy tak, że stykaliśmy się czołami.

Po raz drugi od kiedy znam tego przystojnego chłopaka miałem okazję zagłębić się w jego oczy. A tak właściwie oko, bo drugie tak jak kilka miesięcy temu przykryte było złotymi włosami. Dalej ten sam odcień niebieskiego, który było mi okazje poznać podczas pamiętnego zachodu słońca nad jeziorem. Niestety nagła chęć analizy twarzy mojego partnera doprowadziła mnie do zapomnienia języka w gębie i sprawienia wrażenia, że zastanawiam się nad tym czy na pewno pare nocy wcześniej nie macałem się z moim chłopakiem.

- Nigdzie was nie wieziemy - zmieniłem temat - A zresztą nie mamy nawet auta.
- Ale stary McGucket ma kamper - odpowiedziała Mabel.
- To on jeszcze żyje? - spytała Pacyfica, która zeszła z kolejną walizką.
- Skoro masz prawo jazdy i auto, to do czego ci twój mądry brat?
- Do tego, że mi zabrali prawko, a bez niego nie mogę jeździć samochodem - odpowiedziała Mabel dumna ze swojej wygranej w tej kłótni, chociaż moim zdaniem wyglądało to bardziej tak jakby puszyła się tym, że wywołała karambol i doprowadziła do pięciogodzinnego zatrzymania ruchu.

- To pomożesz nam? - spytała szatynka z miną słodkiego szczeniaczka.
- Ubierać się, idziemy do McGucketa - odpowiedziałem przeskakując przez oparcie sofy.

•••

Stanęliśmy przed bramą willi naszego poczciwego staruszka. Kiedyś należała ona do rodziny Północnych, więc widniało na niej wielkie metalowe „N", a i na domofonie dalej dumnie spoczywało ich nazwisko.
Dzwonek nacisnęła była spadkobierczyni owej rezydencji. Rozległo się bicie kościelnych dzwonów i po chwili powitał nas poważny mężczyzna w smokingu.
- Witam. Czego potrzebujecie? - spytał mierząc nas wzrokiem z wyższością.
- Chcieliśmy porozmawiać z właścicielem tego domu - odpowiedział Bill nie pozwalając by chłodne spojrzenie lokaja go onieśmieliło.
- Pan Fiddleford McGucket bierze kąpiel i raczej nie chce przyjmować gości więc radzę stąd odejść.

Już zabieraliśmy się za opuszczenie posesji kiedy z balkonu dobiegł nas głos samego McGucketa.

- Co ty tam robisz Bob? Jeśli bezdomni załatwiają się pod mur to daj im spokój i wracaj.
- Ma Pan gości proszę Pana - odpowiedział zrezygnowany Bob.
- Gości? Dawaj ich tu, dawno nie miałem z kim pić! - zakrzykną Fiddleford i zniknął w odmętach swojego domu.

Bob zaprowadził nas do willi, w którym z butelką szampana w jednej i wina w drugiej ręce przywitał nas ten stary dziwak.
- Wchodźcie, wchodźcie! Napijemy się, zapraszam do salonu! Co was do mnie sprowadza?- spytał i prowadził do dużego pokoju.
- Nie wiem czy nas pamiętasz, ale to my, bliźniaki Pines! - odpowiedziała Mabel przyciągając mnie do siebie i wykonała jakąś pozę, która widocznie miała sprawić, że wyglądalibyśmy zjawiskowo.
- Ah, no tak! Jak ja mogłem was nie poznać? Uroki starości przepraszam - podszedł do nas i nas przytulił - Hej, a to kto? Młoda Pacifica? Chodź tu dawno żeśmy się nie widzieli - ją też zamkną w uścisku.
Bill z boku przyglądał się tej scenie i chyba go trochę rozbawiło tak wylewne okazywanie uczuć, bo na jego ustach zagościł zawadiacki uśmieszek.
- Hm? Ciebie nie pamiętam - stwierdził McGucket przyglądając się blondynowi i podrapał się po brodzie. - Musisz być chłopakiem Pacyfiki.
Nie zawężając na to, że on i chłopak znają się jakieś dwie minuty jego też objął jak starego przyjaciela.
- Tak właściwie to nie - odważył się zaprzeczyć zaskoczony Bill.
- Mabel dobry kawaler ci się trafił - niezrażony porażką dalej kontynuował zgadywanie.
- Raczej nie mi - odpowiedziała moja siostra i wymownie spojrzała w moją stronę.
- Gratuluję i życzę wam szczęścia Dipper - powiedział po czym zasiadł na bogato zdobionym fotelu i zaczął otwierać alkohole. - Siadajcie. To czego wam nalać?
Staliśmy jeszcze przez moment trochę zaskoczeni tak normalną reakcją, ale po chwili wszyscy siedzieli już przy stoliku do kawy.
- My raczej nie pijemy proszę Pana - powiedział Bill.
- Rozumiem, nie chcecie wpaść w nałóg za młodu. To się chwali.
- Nie o to chodzi. Właściwie przyszliśmy tu spytać czy pożyczy nam Pan kamper - odpowiedziałem.
- Jakie tam Pan? Dzieciaki znamy się tak długo ze mówcie jak tam sobie chcecie. No i oczywiście, że pożyczę. To kto prowadzi?
- Tylko ja i Bill mamy prawko więc jesteśmy zmuszeni - odrzekłem.
- No to dziewczynki proszę macie tutaj wszystkiego po trochu - oznajmił podając Mabel i Pacyfice kieliszki. - A tak w ogóle to gdzie jedziecie?
- Do Nowego Yorku - odpowiedziała Mabel, która zdążyła już wypić połowę pierwszego kieliszka.
- Jak nic dwa dni w jedną stronę. Ale takie wycieczki są najlepsze. Młodzi jesteście możecie się bawić, nie to co ja. Kiedyś to było. Eh, Stanford.

Tu McGucket na chwilę przystanął jakby zagłębił się w wspomnieniach. Nie miał już nikogo na świecie, po tym jak jego najlepszy przyjaciel zmarł. Została mu wielka posiadłość i służba, ale czym to jest w porównaniu do posiadania kogoś bliskiego?
- W każdym razie chodźcie do garażu. Lepiej wyjechać gdy jest jeszcze jasno - po tym wstał i skierował się w stronę wielkich drzwi.
Przekręcił klucz w zamku i wpuścił nas do środka. Stało tam siedem aut, a każde na inną okazję. Od razu zauważyliśmy „nasz" kamper.
- Wchodźcie, jest otwarty - zaproszał staruszek - Ojej, zapomniałem kluczyków, a musicie jakoś odpalić. Przepraszam was, stary jestem, skleroza. Chodź Dipper pomóż mi ich poszukać.
Poszedłem z Fiddlefordem z powrotem do domu zostawiając resztę w kamperze.
- To gdzie mamy szukać? - spytałem rozglądając się po domu.
- Posłuchaj mnie Dipper, ten chłopak może nie być tym za kogo go uważasz. Radzę ci na niego uważać. Błagam cię nie mów mu o niczym co nam się przydarzyło. Rozumiem że się zakochałeś, albo on rzucił na ciebie jakiś urok, ale nie ufaj mu w pełni. Po tych słowach McGucket wrócił do swojej poczciwej formy sprzed tej dziwnej konwersacji i jak gdyby nigdy nic powrócił do pozostałych potrząsając kluczami.
- Dzieciaki mam klucze! - krzyknął i mi je podał - Szerokiej drogi!
Wszedłem do samochodu i włożyłem klucz do stacyjki. Po chwili byliśmy już na drodze.
- Jedziemy po ciebie Nowy Yorku! - krzyknąłem.
- Ej, a bagaże? - spytała Mabel.
- Jedziemy po ciebie Tajemnicza Chato!- zawołała Pacifica.
- Czeka nas przygoda życia! - zakrzyknął blondyn sprawdzając szafki. - Czy to na miejscu, że w samochodzie mamy szampana?

Nie ufać Billowi

- Wy nie możecie pić, ale my już tak! - stwierdziła Mabel przytulając do siebie blondynkę i rzucając się z nią na łóżko.
- To ja wam nie będę przeszkadzał - powiedział Bill i przeszedł na fotel pasażera zasuwając zasłonkę.
Patrzył chwilę na ściemniające się niebo i położył głowę na deskę rozdzielczą. Wyglądał uroczo gdy wpatrywał się z takim spokojem w bezkres.

Nie ufać Billowi

- Hej, nie zapatruj się tak, bo jeszcze rozbijesz auto - zaśmiał się i senny uśmiech zagościł na jego twarzy.

I jak tu mu nie ufać?

___________________________

Dobry
Doczekaliście się!
Jak wam wakacje mijają? Mi spoko dopóki nie muszę wychodzić z domu. A nie muszę bo jestem u babci (to znaczy, że w domu nie ma psa i nie muszę z nim iść na spacer). Zaczęłam czytać 2 normalne książki po kilkumiesięcznej przerwie i nawet nie są takie złe. Ich tytuły to: „Rok w poziomce" i „Will Grayson, Will Grayson".
Pierwsza jest trochę nudna, a w drugiej denerwuje mnie główny bohater.
Ale to nic nowego mam tak z każdą książką.
Dzenia
Ps. Jeśli są błędy to przepraszam. W nocy mój mózg nie pracuje tak jak należy, jutro będzie korekta.



                   

Seguir leyendo

También te gustarán

61.9K 2.6K 57
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
54.4K 5.9K 51
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
22.7K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
49.2K 3.2K 76
Gdzie ona zostaje mu podarowana jako prezent