What a Feeling.. | Larry

By kasieczna16

280K 12.1K 56.3K

Harry to rozpieszczony dzieciak, który ma wszystko to, co najlepsze. Louis to skromny i trochę naiwny chłopak... More

Prolog
1
2
3
4
5
INFORMACJA
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
19
20
21
22
23
Epilog

18

10.3K 407 2.5K
By kasieczna16

Harry siedział na tylnym siedzeniu wpatrując się w boczną szybę, cały czas walcząc ze łzami. Prawdopodobnie gdzieś w głębi serca czuł, że to nie jest najlepsza decyzja, ale nie chciał tego do siebie dopuszczać. Przecież wiedział, że tak będzie, że w końcu wróci do swojego życia w Londynie w którym nie było miejsca dla szatyna. I może te łzy, które nieustannie chciały wypłynąć z jego oczu były spowodowane przyzwyczajeniem. W końcu spędził z tym chłopakiem ostatni miesiąc. To zupełnie normalne. 

- Harry. - z zamyślenia wyrwał go głos jego matki.

Przeniósł wzrok na kobietę, ale ona wpatrywała się prosto w lusterko boczne. Podążył za jej spojrzeniem mocniej zaciskając dłonie na fotelu przed nim. Louis stał na środku drogi i chociaż Harry nie mógł tego dostrzec własnym okiem, wiedział, że chłopak płacze.

- Jesteś pewny, że chcesz wyjechać? - spytała cicho cały czas ze wzrokiem utkwionym w lusterku.

Teraz już niczego nie był pewny. Spuścił wzrok na swoje kolana. Co miał zrobić?

- Zatrzymaj się. - poprosił.

I nie musiał powtarzać dwa razy. Jego ojczym od razu wykonał polecenie. Harry wyszedł z auta, a kiedy się odwrócił Louis już biegł w jego stronę. Sam zrobił trzy kroki w przód, a kiedy chłopak był już na wyciągnięcie ręki objął jego twarz. Szatyn zrobił dokładnie to samo.

- Nie zostawiaj mnie. - zapłakał opierając się o jego czoło.

- Przepraszam, Lou. - wyszeptał zaraz po tym muskając jego wargi. Po prostu przyciskał usta do tych jego, chcąc jak najlepiej zapamiętać ich smak. Po kilku dłuższych chwilach, odsunął się.

- Nie, proszę. Nie rób mi tego, Harry. - zaszlochał, kiedy młodszy zrobił krok w tył.

Louis kurczowo ściskał jego koszulkę, nie chcąc by ten odchodził. Ale Harry jedynie zacisnął usta w wąską linie, odwracając się powoli w stronę auta.

- To naprawdę nic dla Ciebie nie znaczyło? - usłyszał naciskając klamkę. Spojrzał na niego ten ostatni raz i to był błąd, bo jedna łza mimowolnie potoczyła się po jego policzku. Przymknął na chwilę powieki biorąc głębszy oddech i wsiadł do auta. 

- Harry. - usłyszał głos swojej rodzicielki.

- Jedź. - zwrócił się do Robina.

- Na pewno?

- Po prostu jedź. - powiedział słabo kładąc się na tylnych siedzeniach. Tyłem do jego rodziców, do całego świata.

Nie miał pojęcia ile jechali. Cały czas leżał ze wzrokiem utkwionym w obiciu fotela, powtarzając sobie w myślach, że to po prostu przyzwyczajenie spowodowało stan w którym się znajdował. Nie płakał. Nie chciał tego. Czuł się po prostu taki.. pusty. Podniósł się dopiero, gdy wjechali do Londynu. I cóż, wcale nie poczuł radości powrotem do swojej codzienności. Teraz ta codzienność nie wydawała się tak przyjemna, jaką była wcześniej. 

- Zawieźcie mnie do Nialla. - poprosił, a widząc, że Robin kiwnął głową, wyjrzał przez okno. Uwielbiał to miasto. Te ulice. Tłumy. Ogromne centra handlowe. Lubił spacerować lub jeść lunch nad Tamizą. Tylko dlaczego teraz zupełnie tego nie odczuwał? Wszystko było takie normalne. Zwyczajne.

- Jesteśmy. - poinformował jego ojczym. Faktycznie. Harry nawet nie zorientował się, że stoją już pod domem jego przyjaciela. Uśmiechnął się lekko na ten widok. Spędzali tu razem mnóstwo czasu, choć częściej bywali u niego. Jego rodziców praktycznie nie było w domu, więc zwykle mogli robić co tylko chcieli. Wyszedł z samochodu bez słowa zamykając za sobą drzwi i kierując się przez trawnik do drzwi. Mógł tak po prostu wejść i zupełnie nie wiedział czemu właśnie zadzwonił dzwonkiem. Nigdy tego nie robił. 

- Harry? - w drzwiach stanął blondyn ze zdziwieniem spoglądając na swojego przyjaciela, który wzrok utkwiony miał w wycieraczce.

- Chyba zrobiłem coś głupiego. - odezwał się cicho, mijając go i wchodząc do salonu, gdzie usiadł na kanapie.

- Możesz jaśniej? - westchnął siadając obok niego.

Więc Harry opowiedział mu wszystko po kolei, z każdym choćby najmniejszym szczegółem. Po tym jak drżącym głosem zakończył swoją opowieść, blondyn przytulił go do siebie, ale zaraz potem wstał robiąc rundkę po salonie, aż w końcu zatrzymał się gwałtownie, dokładnie na przeciwko Harry'ego.

- Ty jesteś normalny?! - wrzasnął tak głośno, że Harry podskoczył na swoim miejscu. Przyciągnął do klatki piersiowej swoje kolana obejmując je ramionami. - Czy Ty się kurwa z kutasem na łby pozamieniałeś?! - krzyczał wymachując przy tym rękami na wszystkie strony świata. - Idiota! Jesteś idiotą! Popierdolonym kurwa kretynem! Dlaczego Bóg mnie pokarał takim bezmózgim przyjacielem? - jęknął wznosząc oczu ku niebu, a raczej ku sufitowi. W końcu kucnął przed brunetem. - A teraz posłuchaj mnie uważnie, bo dwa razy nie będę powtarzał. - powiedział już spokojniej unosząc jego podbródek, by patrzył mu prosto w oczy. - Jak tylko skończę mówić to, co mam do powiedzenia natychmiast ruszasz swój zgrabny tyłek prosto do mojego super bajeranckiego samochodu. Wstępujemy po Twoją ogromną walizkę i jedziemy prosto do Louisa, którego grzecznie przeprosisz za swoje debilne zachowanie, porządnie wypieprzysz na zgodę, a potem będziecie żyli długo i szczęśliwie. Kupicie sobie piękny domek, kota, dwa psy, szczura, boa dusiciela czy co tam będziecie chcieli, weźmiecie ślub i zaadoptujecie śliczną małą dziewczynkę o zielono-niebieskich patrzałkach, zrozumiano? - zakończył.

Harry jedyne co mógł zrobić w tym momencie to po prostu pokiwać głową.

- Więc na co czekasz?! - wydarł się podnosząc z podłogi. Po tych słowach Harry również zerwał się z kanapy od razu ruszając do wyjścia. - W te plany możesz również uwzględnić Nando's, jestem głodny. - oznajmił wsiadając do auta.

I cóż, dokładnie tak zrobili. Najpierw zajechali po walizkę chłopaka, potem do Nando's, a w końcu ruszyli autostradą do wioski. Harry trochę bał się o swoje życie. Niall zwykle prowadził jak rajdowiec, ale w tym momencie zdecydowanie przesadzał. Ale brunet nie chciał się odzywać, bo jego przyjaciel był naprawdę wściekły. I wcale nie miał mu tego za złe. Gdzieś między czternastym a siedemnastym wyzwaniem go od kompletnego idioty sam zdał sobie z tego sprawę. Miał tylko nadzieje, że Louis nie będzie tak zły jak jego jeszcze czerwony na twarzy przyjaciel. Trzy godziny zajęła im droga na miejsce i to był zdecydowanie rekord.

- Zaniosę Twoją walizkę do Isabelle, a Ty idź już. - mruknął. - I nawet nie pokazuj mi się bez niego na oczy! - zawołał za nim.

Harry wpadł - dosłownie wpadł - do domu babci szatyna. Było już po dwudziestej pierwszej, ale kobieta jeszcze nie spała. 

- Harry. - uśmiechnęła się na jego widok. Tego się nie spodziewał. Raczej myślał, że będzie na niego zła. Ba, był tego pewny. - Wiedziałam, że wrócisz. - poklepała go po ramieniu.

- Skąd? - zdziwił się.

- Intuicja. - mrugnęła do niego. - Jest u siebie. - kiwnęła głową w stronę drzwi od pokoju chłopaka.

Podziękował jej, ruszając w tamtą stronę.

- Myślę, że dziś prześpię się u Isabelle. - dodała jeszcze. Odwrócił się parskając śmiechem i w końcu nacisnął klamkę wchodząc do pokoju.

Szatyn leżał na brzuchu wciskając nos w poduszkę.

- Mówiłem, że chcę być sam. - wychrypiał.

Harry uśmiechnął się lekko opierając ramieniem o ścianę.

- A ja nigdy nie słucham tego, co mówisz. - odparł.

Louis w jednej chwili poderwał się z łóżka gwałtownie odwracając w jego stronę. Miał zaczerwienione od płaczu oczy, a na policzkach zaschnięte łzy. Skrzywił się na ten widok policzkując mentalnie, bo chłopak kolejny raz płakał przez niego. Nie zdążył nawet nic powiedzieć. Szatyn w ciągu sekundy znalazł się tuż przed nim zaczynając okładać pięściami jego klatkę piersiową. Ale on nie miał zamiaru się bronić. Zasłużył.

- Ty pieprzony dupku. - zapłakał. - Cholerny idioto! Jak mogłeś mnie tu zostawić! Nienawidzę Cię! - wykrzyczał ostatni raz uderzając go w pierś, po czym bezradnie oparł czoło o jego ramię. - Tak bardzo Cię nienawidzę. - wyszlochał zaciskając palce na jego bokach.

Harry nie odezwał się, nie wiedział co powiedzieć, więc po prostu milczał przyciskając go mocno do siebie. Nie miał pojęcia ile tak stali, odsunął się dopiero, gdy chłopak uspokoił się, a jego oddech, którym owiewał jego szyje, unormował. Jednym sprawnym ruchem ściągnął z niego koszulkę to samo robiąc ze swoją, pozbywając się również ich spodni, po czym cały czas przytulając go do siebie, ułożył się na łóżku. Właściwie to położył się na szatynie chcąc czuć go jak najbliżej. 

- Kochaj się ze mną. - usłyszał cichy szept tuż przy swoim uchu i mimowolnie kąciki jego ust powędrowały lekko do góry. 

Uniósł głowę by musnąć wargi chłopaka, jedną ręką na oślep sięgając do szafki po lubrykant, który położył na poduszce, drugą zsunął z nich bokserki. Ucałował jego obojczyki zostawiając na nich mokre ślady, językiem zataczając kółeczka w okół jego sutków, a potem schodząc coraz niżej. Przejechał językiem po całej długości penisa leżącego na brzuchu szatyna, a słysząc jego jęk zadowolenia, uśmiechnął się. Sięgnął po lubrykant wylewając go na dłoń i chwilę w niej rozgrzewając. Wsunął w niego pierwszy palec rozciągając go powoli, tak jak kiedyś robił to Louis, obdarzając drobnymi pocałunkami każdy skrawek jego idealnego ciała. Szatyn jęknął, kiedy Harry wsunął w niego kolejne dwa palce zginając je i zataczając nimi kółeczka na zmianę. Złączył ich wargi w powolnym, mokrym pocałunku jednocześnie stwierdzając, że jest już wystarczająco rozciągnięty. Nie odrywając od niego ust wyciągnął palce, rozprowadził lubrykant po swoim członku i wsunął się w niego nie czekając nawet, by chłopak się przyzwyczaił. Od razu zaczął poruszać biodrami robiąc to zupełnie inaczej niż zawsze. Powolne ruchy to wciąż była dla niego nowość. Odgarnął włosy z czoła Louisa liżąc jego dolną wargę, zaraz potem to samo robiąc z górną. 

Uwielbiał gdy chłopak jęczał prosto w jego usta. Dla niego te ciche odgłosy wydobywające się z gardła były najlepszą nagrodą. Delikatnie muskał jego czoło, policzki, szyje, ramiona i obojczyki, gdzieniegdzie zasysając i przygryzając skórę na której zostawiał czerwone ślady. Z uwielbieniem przyglądał się jak szatyn co jakiś czas odchyla głowę przygryzając wargę i przymykając powieki. Mógłby patrzeć na to godzinami. Zajęczał czując, jak chłopak zaciska się na nim. I nawet kiedy doszli w tym samym momencie, Harry nie przestawał się poruszać chcąc jak najbardziej przedłużyć ich orgazm. Wcisnął twarz w szyje szatyna uśmiechając się błogo, przyciskając go do siebie jeszcze bardziej. O ile to w ogóle było możliwe. 

W końcu sięgnął po prześcieradło, które jakimś cudem udało im się zrzucić z łóżka i owinął ich nim. Louis jęknął, kiedy Harry zupełnie przez przypadek poruszył biodrami. Właściwie to zapomniał, że nawet z niego nie wyszedł. I nie chciał tego robić. Nachylił się leniwie łącząc ich wargi, na koniec jeszcze je cmokając.

- Przepraszam. - wyszeptał trącając nosem jego nos.

- To były dobre przeprosiny. - uśmiechnął się lekko, pocierając kciukiem jego policzek.

- To dopiero początek. - wymamrotał przygryzając wargę chłopaka, jednocześnie znów zaczynając się w nim poruszać. Może trochę szybciej, niż za pierwszym razem.

I możliwe, że tej nocy obaj doszli jeszcze trzy razy.

Obudził się zupełnie zaplątany w prześcieradło i ramiona Louisa. Nie miał pojęcia, która mogła być godzina, ale czuł się wyspany jak nigdy, więc prawdopodobnie mogło być już południe. Tylko Louis wciąż spał, a to zwykle on budził się pierwszy. Harry przyjrzał się jego spokojnej twarzy. Palcem przejechał po lekko uchylonych wargach chłopaka w tym samym momencie wpadając na pomysł pobudki jaką mógł go uraczyć.

Uśmiechnął się sam do siebie jakimś cudem wyplątując z ramion chłopaka. Leżał na plecach, a to mu tylko ułatwiało zadanie. Zsunął się między jego nogi opuszkami palców delikatnie przejeżdżając po jego penisie, drugą dłonią rozchylając uda, a chwilę później również pośladki, które ucałował delikatnie. Kciukami obu dłoni mocniej rozchylił pośladki liżąc jego wejście. Zerknął w górę, kiedy szatyn poruszył się niespokojnie. Miał zamknięte oczy, więc prawdopodobnie wciąż spał. Znów wysunął język tym razem zataczając nim kółeczka wokół dziurki szatyna, a w końcu wsunął go w niego. Cały czas nie spuszczał wzroku z jego twarzy, więc dokładnie widział jak jego oddech przyspiesza, a po chwili otwiera szeroko oczy, jakby zupełnie nie rozumiejąc co się dzieje. Dopiero gdy spojrzał w dół, zrozumiał.

- Harry. - zajęczał wiercąc się pod nim. Jego dłoń od razu wylądowała na lokach bruneta, lekko za nie pociągając.

Harry uśmiechnął się jak najgłębiej wsuwając w niego język, którym kręcił kółeczka liżąc jego ścianki, a po chwili dodał również jeden palec. 

- Oh, kurwa. - sapnął łapiąc się za ramę łóżka, drugą dłoń mocno zaciskając na karku bruneta.

Gdyby nie to, że jego język penetrował wnętrze chłopaka pewnie szeroko by się uśmiechnął, ale w tej sytuacji nie mógł tego zrobić. Szatyn przyciskał go mocno do siebie wiercąc się, a w końcu wypychając biodra za pewne chcąc go poczuć jeszcze bardziej.

- O Boże, jakie to dobre. - zaskomlał odchylając głowę w tył. Harry musiał mocno złapać jego biodra, bo ta przyjemność, którą mu dawał sprawiała, że chłopak nie mógł jej wytrzymać i po prostu od niego uciekał nie przestając jęczeć nawet na chwilę.

Wcisnął w niego drugi palec pieprząc go mocno, a między nimi umieścił język, którym drażnił jego wnętrze. Nawet nie przejmował się tym, że ślina spływa mu po brodzie. Teraz już obie dłonie szatyna zaciskały się na jego włosach ciągnąc za nie i jednocześnie przyciskając do siebie.

- H-Harry, tak, kurwa taaak. - zapłakał, bo to co robił brunet było tak kurewsko dobre, że łzy stanęły mu w oczach.

I to już nie były jęki. On krzyczał z przyjemności mając głęboko gdzieś to, czy ktoś go usłyszy. Czuł jak w jego podbrzuszu zbiera się ciepło, aż w końcu wytrysnął na swój brzuch. I póki nasienie nie przestało z niego wypływać, Harry wciąż pieprzył go językiem i palcami.

- Kurwa, kurwa, kurwa. - powtarzał ciężko dysząc i sapiąc na zmianę. - To było takie dobre, takie kurwa dobre. - zaszlochał przyciągając go do siebie i namiętnie wpijając się w jego usta. - Boże, Harry. - zajęczał wciąż próbując się uspokoić po przeżytym orgazmie, ale to nie przeszkadzało mu poruszać biodrami. Tak, on ciągle chciał go czuć. - Dojdź dla mnie, proszę. - sapnął łapiąc w jedną dłoń ich penisy, poruszając na nich dłonią.

Harry syknął bo tego się nie spodziewał. Dociskał do niego biodra i zaledwie w kilka chwil doszedł na jego dłoń i brzuch, który teraz już w całości pokrywała ich zmieszana sperma. Ponownie zsunął się między jego nogi nie dając sobie nawet chwili na odpoczynek. Złapał w dłoń jego członka w tym samym czasie liżąc jego główkę, by po chwili wsunąć go w usta. Poruszał się wolno, czując na języku jak z każdą kolejną sekundą robi się coraz twardszy.

- Boże. - sapnął unosząc biodra.

Harry wsadzał go głęboko do gardła, a czując, że szatyn znów jest blisko odsunął się poruszając na nim ręką. Drugą dłonią poruszał na swoim penisie jęcząc głośno. Gdy szatynowi udało się dojść, zlizał wszystko z jego główki, od razu potem przysysając się do brzucha.

- Razem jesteśmy tacy smaczni. - wymruczał dłonią cały czas pracując na swoim penisie.

A przynajmniej do momentu, kiedy szatyn odepchnął jego rękę i sam zaczął poruszał w górę i dół od czasu do czasu masując kciukiem jego główkę.

- Szybciej, Lou. - sapnął, nie odrywając ust od jego torsu. Pojękiwał cicho językiem zbierając każdą kropelkę ich spermy znajdującą się na ciele chłopaka, a gdy skończył specjalnie nie połykając wszystkiego najpierw polizał jego wargi rozprowadzając po nich ich nasienie, a później wsunął język do środka całując go zachłannie. 

- Mhm, miałeś racje. - wymamrotał oblizując opuchnięte wargi. Przyciągnął do siebie chłopaka tak, że ten klęczał na wysokości jego klatki piersiowej. Szatyn wciąż mocno pracował na penisie Harry'ego, drugą dłonią ściskając jego pośladki. Młodszy musiał oprzeć się o jego ramiona, bo jego nogi zaczynały drżeć co zwiastowało zbliżający się orgazm. Odchylił głowę w tył, kiedy Louis polizał jego główkę i aż krzyknął, gdy ten klepnął go w pośladek.

- Patrz na mnie. - poprosił ściskając go mocniej i to doprowadziło do tego, że doszedł. Prosto na usta, brodę i policzek chłopaka. Jak w amoku, zamglonymi tęczówkami przyglądał się chłopakowi, który patrząc mu prosto w oczy zlizywał jego spermę ze swoich ust i brody.

- Kurwa. - niemal zachłysnął się powietrzem, kiedy Louis po raz kolejny oblizał swoje wargi.

Schylił się łącząc ich usta razem i brutalnie wepchnął język do środka wędrując nim po podniebieniu i zębach szatyna. W końcu opadł na jego ciało cały czas z wargami przy tych jego.

- Jestem wykończony. - wydyszał, czując jakby przebiegł właśnie cały maraton.

- Ja też. - zaśmiał się co chwile językiem przejeżdżając po spuchniętych ustach bruneta.

Harry zsunął się z jego ciała tak, że teraz obaj leżeli na boku wpatrując się w siebie nawzajem. Naciągnął na nich prześcieradło, przerzucając nogę przez uda chłopaka i przytulił go mocno do siebie.

- Śpij. - szepnął cmokając go w czoło i sam przymknął powieki mrucząc pod nosem na dotyk chłopaka delikatnie drapiącego jego plecy. 

                                                                            ***

To opowiadanie powinno mieć 'porno' w nazwie. XD 

Continue Reading

You'll Also Like

13.7K 1.3K 15
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
16.3K 748 27
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
11K 623 14
Louis potrzebuje wielu rzeczy. Potrzebuje wsparcia, miłości, pracy... Potrzebuje kogoś, kto się nim zaopiekuje, ale przede wszystkim potrzebuje domu...
5.1K 301 11
Harry to młody, przystojny i odnoszący sukcesy mężczyzna. Jest właścicielem agencji ślubnej Perfect Moments, która specjalizuje się w organizowaniu ś...