1

11K 602 4.6K
                                    

Stał na ganku jak słup soli wpatrując się w sylwetkę szatyna, który jako pierwszy spuścił wzrok podchodząc do niskiego płota dzielącego obie posesje. Dopiero wtedy Harry otrząsnął się z szoku i zeskoczył ze schodków również udając się w tamtą stronę. Jedyne co przewinęło się przez jego głowę to myśl, że może jednak nie będzie tak źle. Skoro już musiał tu być mógł się zabawić, prawda?

- Cześć, jestem Harry. - uśmiechnął się szeroko wyciągając dłoń do nieznajomego.

- Louis. - przedstawił się. - Miło mi Cię poznać.

I cóż, jego głos również był nieskazitelny.

Perfekcja. Pieprzona perfekcja.

- Mi również. - wyszczerzył się jeszcze bardziej o ile to było w ogóle możliwe.

Musiał go mieć. Po prostu musiał.

Zawsze miał wszystko to, co najlepsze, a Louis zdecydowanie był najpiękniejszą istotą żyjącą na tej planecie. Na jakiejkolwiek planecie. Był tego w stu procentach pewny.

- To ten dupek o którym Ci mówiłem. - usłyszeli nagle obaj w ciągu sekundy odwracając się w stronę z której dochodził głos.

- Mówiłem ci, żebyś zniknął mi z oczu. - warknął mrużąc przy tym groźnie oczy.

- Więc zniknąłem. - wzruszył ramionami. - Sam tu przyszedłeś. - westchnął.

- Spieprzaj stąd. - wycedził przez zęby.

Pieprzony gówniarz.

- Hej, hej, czekaj. - szatyn przyciągnął do siebie chłopaka, który już kierował się w zupełnie inną stronę.

Co on do cholery wyprawia?

- Dlaczego jesteś dla niego taki nie miły? - zwrócił się z powrotem do bruneta, który zamrugał szybko jakby nie wierząc własnym uszom.

- Daj spokój, Louis. To jakiś niewychowany bachor. - prychnął.

- Wygląda na to, że bardziej wychowany niż Ty. - odparł poważniejąc.

To będzie trudniejsze niż myślał.

- Okej, dobra, niech będzie. - uniósł ręce w geście poddania. - Może się przejdziemy? Pokażesz mi okolice. - zaproponował.

- Chyba wolę pograć w piłkę. - oznajmił, na co Harry ponownie zmrużył oczy.

Jaki on był denerwujący! Czy wszyscy tu byli przeciwko niemu? Z resztą nieważne. On i tak nie zamierzał się poddać. Musiał go mieć.

- Jeszcze zobaczymy. - mruknął, gdy obaj odchodzili w drugim kierunku.

Po chwili wrócił do domu. Musiał się wreszcie rozpakować, ale w dalszym ciągu nie było lokaja, więc klnąc pod nosem sam wniósł walizkę do swojego tymczasowego pokoju. Zapamięta, że musi go porządnie zbesztać za nie wykonywanie swoich obowiązków. Pół godziny zajęło mu opróżnianie zawartości bagażu, a po kolejnych trzydziestu minutach bezsensownego wpatrywania się w ścianę postanowił zejść na dół. Był głodny, więc zajrzał do lodówki w poszukiwaniu czegoś czym nie mógłby się zatruć.

Do czego to doszło? Harry Styles musiał sam przygotować sobie jedzenie. Koniec świata.

Po pięciominutowym wpatrywaniu się w słabo zaopatrzony sprzęt wyciągnął mleko, a po kolejnych pięciu w szafce znalazł płatki, które wsypał do miski zupełnie nie przejmując się tym, że połowa zawartości pudełka wylądowała na blacie i podłodze.

Sprzątaczka przynajmniej będzie miała pracę. Za coś muszą jej płacić.

- Wróciłam! - usłyszał, kiedy kończył swój posiłek.

What a Feeling.. | LarryWhere stories live. Discover now