11

12.2K 464 730
                                    

- Gdzie jedziemy?

- Zobaczysz. - odparł uśmiechając się tajemniczo.

- Powieeeedz mi. - zajęczał, ale szatyn tylko pokręcił głową.

Wiedział, że go nie przekona więc miał nadzieje, że jak najszybciej dotrą na miejsce. Nie miał pojęcia dokąd chłopak go zabiera. Po prostu wparował do salonu jego ciotki oznajmiając, że za 10 minut ma być gotowy i Harry naprawdę nie wiedział jakim cudem, ale wyrobił się w tym czasie. 

Wreszcie po dobrych dwudziestu minutach szatyn zatrzymał samochód przed.. ogromnym wesołym miasteczkiem. Harry od razu wyskoczył na zewnątrz piszcząc zupełnie jak mała dziewczynka, która dostała upragnionego lizaka. Bo czy mogło być coś lepszego od wesołego miasteczka? Może tylko wesołe miasteczko w towarzystwie Louisa. Od kiedy pamiętał uwielbiał takie miejsca i co z tego, że aktualnie miał siedemnaście lat. Wciąż to kochał. W podskokach podbiegł do chłopaka łapiąc go za rękę i ciągnąc w stronę wejścia. 

- To gdzie najpierw? - zapytał cały czas uśmiechając się szeroko. 

Rozejrzał się dookoła. Było tutaj chyba wszystko. Rollercoaster, diabelski młyn, samochodziki, stoiska z przeróżnymi grami, dmuchane zjeżdżalnie, dom strachów i kilka atrakcji dla najmłodszych.

- Gdzie tylko chcesz. - odparł 

- To najpierw.. rollercoaster! - zawołał ciągnąc go za sobą. 

Mieli szczęście, bo akurat otworzyli bramki, więc szybko zapłacili za atrakcje i zajęli pierwszy rząd w wagoniku. Harry naprawdę cieszył się jak małe dziecko cały czas uśmiechając szeroko i kiedy rollercoaster ruszył aż krzyknął z radości i właściwie to nie przestał krzyczeć do samego końca przez cały ten czas słysząc obok siebie głośny śmiech. I jakoś nie przejmował się tym, że Louis prawdopodobnie śmieje się z niego. 

Kolejka wcale nie była specjalnie duża, sam bywał na większych, ale i tak sprawiło mu to wiele frajdy. Szczególnie, że obok siedział Louis na którego wpadał za każdym razem gdy pojawiał się zakręt. Był pewny, że on sam jak i chłopak będą mieli kilka siniaków, ale w tym momencie jakoś nie bardzo go to obchodziło.  

- Chcesz coś zjeść? - spytał, kiedy Harry zastanawiał się nad wyborem kolejnej atrakcji. 

- Watę cukrową. - odparł uśmiechając się szeroko, chociaż nie był pewny czy w ogóle od przybycia tam choć na chwilę przestał się szczerzyć. - I colę! - zawołał jeszcze. 

Szatyn pokiwał głową na znak, że przyjął to do wiadomości.

- Zaraz wrócę!

I wrócił po trzech minutach przekazując mu niebieską watę cukrową, którą zajadali się siedząc na barierce. Brunet urwał kawałek podstawiając go pod nos chłopaka, który próbował zjeść wszystko przy okazji śliniąc palce Harry'ego, ale ten w ogóle się tym nie przejął oblizując je, by się nie kleiły. 

- Czuje się zasłodzony. - westchnął upijając colę z kubeczka ze słomką. 

- Ja też. - zawtórował zabierając mu napój. - To gdzie teraz? - spytał wyrzucając pusty kubek do kosza. 

- Diabelski młyn? - zaproponował.

- Prowadź.

Więc Harry już odruchowo ujął jego dłoń prowadząc go w tamtą stronę. Kilka minut później już siedzieli w jednej gondoli unosząc się coraz wyżej. Brunet rozglądał się dookoła jak zahipnotyzowany, bo widok z góry był naprawdę ładny. Może to nie był Londyn, ale to miasteczko również miało w sobie coś magicznego. 

What a Feeling.. | LarryWhere stories live. Discover now