19

9.5K 429 1.3K
                                    

Siedząc w salonie razem z ciotką usłyszał jakieś krzyki dochodzące z zewnątrz. W pierwszej chwili myślał, że to jakieś dzieciaki, ale chwilę później dotarł do niego wyraźny rozzłoszczony głos jakiegoś mężczyzny. Wymienił z ciotką zaniepokojone spojrzenia i nie czekając ani chwili dłużej pobiegł w stronę drzwi byle jak zakładając buty i wychodząc na zewnątrz. 

Na podwórku obok zobaczył dwie osoby. Louisa i jakiegoś starszego mężczyznę. I nie byłoby w tym nic złego, ale owy mężczyzna wrzeszczał ile sił w płucach, a Louis.. chyba płakał? Stał tam nie potrafiąc wykonać żadnego ruchu, a potem zobaczył jak facet popycha szatyna przez co ten upadł na ziemię i tego już było za wiele. Otrząsnął się z szoku i szybkim krokiem ruszył w ich stronę przeskakując przez płot.

- Wróć do domu, Harry. - chłopak wbił w niego załzawione spojrzenie i niemal błagalną prośbę, ale on nie zamierzał tego robić. Podszedł jeszcze bliżej przyglądając się całej sytuacji z szeroko otwartymi oczami. Ten mężczyzna musiał być jego ojcem. Louis kiedyś opisywał mu jak wygląda, a tamten opis idealnie do niego pasował. 

- To ten Twój chłoptaś? - warknął mężczyzna, ale nawet nie czekając na odpowiedź złapał Louisa za koszulkę. - Pieprzone pedały! - wydarł się. - Jesteś takim cholernym nieudacznikiem! Wstyd mi za Ciebie! - splunął unosząc jedną rękę. 

I wtedy Harry naprawdę miał ochotę go zabić. Ogarnęła go taka wściekłość, że nie mógł się powstrzymać. Nikt nie będzie zwracał się tak do Louisa. Jego Louisa.

- Nigdy więcej tak do niego nie mów. - wysyczał przez zęby rzucając się na mężczyznę, który chyba był zaskoczony, bo Harry'emu z łatwością udało się go odciągnąć od szatyna. I korzystając z tej jednej jedynej sekundy wymierzył mu cios prosto w nos.

- Harry, nie.. - usłyszał tylko szloch chłopaka, ale nie zdążył nic powiedzieć bo mężczyzna powalił go na ziemie.

Brunet złapał się za pulsujący bólem policzek. Czuł, że po jego brodzie spływa krew. Prawdopodobnie facet rozciął mu też wargę. Po chwili znów poczuł przeszywający ból i dopiero po kilku sekundach zorientował się, że mężczyzna kopnął go w brzuch, przez co ten zwinął się w kulkę. Musiał zamrugać, by odgonić sprzed oczu czarne plamki, a gdy to zrobił, zobaczył mężczyznę idącego w stronę szatyna. Wszystko działo się tak szybko. Miał wrażenie, że w ciągu jednej sekundy podszedł do Louisa i uderzył go pięścią w twarz, a później kolejny i jeszcze raz, tym razem w brzuch. I to był ten moment, kiedy Harry dostał jakieś magicznej siły i zupełnie ignorując ból zerwał się na równe nogi wskakując na plecy mężczyzny wciąż okładającego szatyna. Jakby z oddali słyszał głosy swojej ciotki i prawdopodobnie babci Louisa, ktoś krzyknął, że dzwoni po policje, ale w tamtym momencie nie miał pojęcia kto to był.  

- Zostaw go! - wrzasnął zaciskając ramiona na jego szyi. Mężczyzna z łatwością zepchnął go z siebie. Miał dużo więcej siły, ale Harry się nie poddawał. Z całej siły kopnął go w plecy, a gdy ten przewrócił się na bok, powtórzył uderzenie, tym razem w krocze. Wiedział, że fizycznie nie da mu rady, musiał więc być sprytny, a bardzo dobrze wiedział gdzie jest najbardziej czuły punkt mężczyzny. W końcu sam nim był. Więc kiedy przewrócił się na plecy jęcząc z bólu, Harry wskoczył na niego zaczynając go okładać po twarzy. Właściwie to nie patrzył, gdzie celuje. 

- Ty pierdolony skurwysynie! Nigdy więcej tak do niego nie powiesz! - wrzasnął - Nigdy więcej go nie dotkniesz! Nigdy więcej, rozumiesz?! - darł się nie przestając go okładać pięściami.

- Harry, dość! - usłyszał. To był chyba głos jego ciotki, ale nawet tego nie był pewny.

Cały czas przed oczami miał obrazek pięści lądującej na twarzy szatyna i to go tylko nakręcało. Nie obchodziło go to do jakiego stanu go doprowadził, ani to jak bardzo ma poranione knykcie i do kogo właściwie należy ta krew na jego koszulce. Nie wiedział nawet czy mężczyzna jest jeszcze przytomny. On chciał go po prostu zabić za to, że odważył się uderzyć Louisa, że mówił mu tak okropne rzeczy. I gdyby nie policja, która odciągnęła go od ciała mężczyzny był pewny, że by to zrobił.

What a Feeling.. | LarryWhere stories live. Discover now