2

10.1K 568 3.8K
                                    

Nie zdążył nawet zrobić dwóch kroków, kiedy zaatakowała go ciotka.

- Gdzie byłeś, Harry? - zaciekawiła się.

- Pomagałem Louisowi przy naprawie płotu. - oznajmił biorąc do ręki jabłko.

- Ty? Pomagałeś z naprawą płotu? - spojrzała na niego podejrzliwie.

- No dobra, próbowałem, ale mi nie wyszło. - wskazał na swój ranny palec.

- Oh, to nic poważnego, prawda?

- Nie, raczej nie. - pokręcił głową kierując się do salonu.

Nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić, więc w końcu poszedł do siebie. Chwilę pisał z Niallem, ale chłopak musiał jechać z mamą na jakieś zakupy, więc Harry postanowił pograć trochę na gitarze, choć większość czasu zabrało mu nastrojenie jej. Nie narzekał, miał przecież dużo czasu. Stwierdził, że do Louisa pójdzie dopiero wieczorem. Wolał dać mu trochę więcej czasu na przetrawienie informacji. Bo spaceru po okolicy nie zamierzał mu odpuścić. Właściwie mało obchodziła go okolica. Chciał po prostu spędzić trochę czasu z tym szatynem, który - musiał przyznać - zaintrygował go.

Dlatego tuż przed osiemnastą wziął szybki prysznic, przebrał się w swoje ulubione czarne rurki i zwykłą granatową koszulkę, której rękawki nieco podwinął ukazując tym samym kilka tatuaży zdobiących jego ramię, wypsikał się perfumami od Armaniego i był gotowy. Tym razem również przeskoczył przez płot. Był tak niski, że nie stanowiło to dla niego żadnego problemu, więc uznał, że bez sensu jest iść na około.

- Dzień dobry! - przywitał się ze staruszką siedzącą na ganku.

Kobieta, za pewne babcia Louisa popijała właśnie popołudniową herbatę uśmiechając się przy tym sympatycznie.

- Jestem Harry. - przedstawił się.

- Harry! - na jej twarz wpłynął jeszcze większy uśmiech. - To Ty miałeś dzisiaj ten mały wypadek z młotkiem, prawda?

- Niestety. - potwierdził wskazując na swój palec. Ściągnął bandaż przed kąpielą, potem zupełnie o nim zapominając, więc mogli teraz podziwiać lekko opuchniętą kończynę.

- Do wesela się zagoi. - zaszczebiotała klepiąc go po policzku.

Ten gest był zupełnie zbędny, ale Harry musiał przyznać, że kobieta była bardzo miła. I tylko trochę irytująca. Zupełnie jak jej wnuczek.

- Przyszedłeś do Louisa?

Kiwnął głową. Przecież raczej nie do niej.

- Jest u siebie w pokoju. - oznajmiła. - Na końcu korytarza, ostatnie drzwi po lewej. - wytłumaczyła.

- Dziękuję. - uśmiechnął się szeroko ruszając w tamtą stronę.

Wparował do środka bez zbędnego pukania, przez co Louis podskoczył na łóżku. Harry wyszczerzył się na widok chłopaka z książką w ręku i okularami na nosie. Nie wiedział, że szatyn je nosi, ale kiedy dotarło do niego, co właśnie miało miejsce szybko je zdjął odkładając na szafkę nocną.

- Mógłbyś pukać. - mruknął.

- Po co? Przecież wiedziałem, że nie uprawiasz tu dzikiego seksu no bo z kim skoro ja stoję tutaj? - westchnął rzucając się na łóżko obok, a widząc rumieńce wpływające na twarz chłopaka, uśmiechnął się słodko. - I nie musiałeś ich zdejmować. - wskazał na okulary. - Pasują Ci. Wyglądasz w nich uroczo.

- Przestań mówić, że wyglądam uroczo. - jęknął wstając z łóżka. - Co Ty tu w ogóle robisz?

- Jak to co? Idziemy na spacer! - wykrzyknął zeskakując z łóżka.

What a Feeling.. | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz