What a Feeling.. | Larry

By kasieczna16

280K 12.1K 56.3K

Harry to rozpieszczony dzieciak, który ma wszystko to, co najlepsze. Louis to skromny i trochę naiwny chłopak... More

Prolog
1
2
3
4
5
INFORMACJA
6
7
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
Epilog

8

11.6K 461 2.3K
By kasieczna16

- Niall przyjeżdża za kilka dni. - oznajmił wtulając się w klatkę piersiową szatyna.

- Wreszcie go poznam. - wyszczerzył się drapiąc lekko jego plecy.

- Mhm. - zamruczał przymykając powieki.

Był dziś wyjątkowo zmęczony, a powoli unosząca się i opadająca poduszka sprawiała, że powoli odpływał. Było mu tak przyjemnie ciepło w dodatku spokojne bicie serca szatyna jeszcze bardziej go uspokajało. 

- Harry. - usłyszał po jakimś czasie. - Harry, śpisz? 

- Yhm. - mruknął nie bardzo wiedząc co się dzieje.

- Muszę iść do domu. - oznajmił. 

- Nie musisz. - wymamrotał wciskając nos w jego szyje. 

- Harry. - parsknął śmiechem. - Muszę iść. - powtórzył, ale młodszy z nich nie zareagował, więc Louis delikatnie wyślizgnął się spod jego ciała. 

Harry jęknął, ale zaraz wtulił się w poduszkę. Wyglądał tak uroczo, że Louis nie mógł powstrzymać się przed zrobieniem zdjęcia polaroidem chłopaka, po czym położył je tuż obok na szafce nocnej. 

- Dobranoc, Harry. - ucałował jego czoło, przykrył kocem, który już zdążył z siebie skopać i po cichu wyszedł z pokoju.  

Brunet obudził się, kiedy jeszcze było ciemno. Zerknął na telefon mrużąc przy tym oczy. Było parę minut po drugiej w nocy. Przeczesał włosy zapalając lampkę obok której zauważył małą fotografię. Wziął ją do ręki uśmiechając się pod nosem. Louis musiał zrobić to zdjęcie. Właśnie, Louis. Rozejrzał się dookoła, ale po chłopaku nie było nawet śladu. Westchnął cicho wyłączając światło i ponownie wygodnie się ułożył. Tylko, że sen nie chciał przyjść. Wiercił się z boku na bok w końcu zapalając lampkę i sięgając po swój telefon.

Wszedł na WhatsApp'a widząc, że ma kilka nieodczytanych wiadomości od Nialla. Głównie były to zdjęcia, więc wystukał tylko krótką wiadomość składającą się z kilku emotikon po czym kliknął na zdjęcie Louisa. Zdziwił się widząc, że chłopak był aktywny dosłownie kilka minut temu.

Harry: Śpisz?

I już po chwili zobaczył napis 'aktywny' na górze ekranu, tuż pod jego imieniem.

Lou: Nie. Jak widać. :)

Lou: A Ty? Dlaczego nie śpisz?

Harry: Nie mogę. ;(

Lou: Coś się stało?

Harry: Nie

Harry: Tak

Harry: Nie, chyba nie

Lou: Jesteś taki niezdecydowany. -,-'

Harry: Lou?

Lou: Hmm?

Harry: Jesteś wampirem?

Lou: Tak

Harry: To wszystko wyjaśnia..

Lou: Co na przykład?

Harry: Że siedzisz po nocach.

Harry: I lubisz mnie gryźć.

Harry: I dzięki za zdjęcie. Mogłeś je zatrzymać. :)

Lou: Odbiorę je jutro. :)

Harry: Odbierz je teraz.

Harry: Chodź do mnie.

Lou: Jest prawie trzecia w nocy, Harry.

Harry: Proszę.

Lou: Będę za 5 minut.

I nie minęło nawet pięć minut jak drzwi od jego pokoju się uchyliły. Uśmiechnął się na widok chłopaka z roztrzepanymi włosami. Wyglądał jakby dopiero wyszedł z łóżka. Cóż, pewnie tak właśnie było. Wyciągnął do niego ramiona, przez co szatyn pokręcił z rozbawieniem głową.

- Po to Ci byłem potrzebny? - parsknął śmiechem, ale posłusznie położył się obok przytulając go do siebie.

- Mhm. - przytaknął cmokając go w szyje.

- Śpij, Harry. - poprosił głaszcząc go po włosach.

- Zostaniesz? - spytał cicho. 

- Zostanę. - odparł po dłuższej chwili. 

Harry mimowolnie uśmiechnął się odwracając tyłem do niego. Chłopak od razu szczelnie przywarł do jego pleców obejmując go ramieniem. I brunet nawet nie wiedział kiedy zasnął. Z delikatnym uśmiechem na ustach. 

Ale budząc się wcale nie czuł ciepłego ciała obok siebie, ani nawet ciasno oplatającego go ramienia. Przewrócił się na plecy zerkając na miejsce obok. Było puste. Przejechał dłonią po prześcieradle wstając wreszcie. Nie brał nawet prysznica, po prostu naciągnął na siebie dresy i zszedł na dół.  

- O proszę, śpiący królewicz wstał. - zaśmiała się ciotka. 

Spojrzał na nią z pytającym wyrazem twarzy. 

- Dochodzi dwunasta, Harry. - oznajmiła z rozbawieniem. 

- Co? - zdziwił się zerkając na zegarek wskazujący 11:48. - O kurde.

- Chyba późno poszliście spać, co?

Zaraz, zaraz. Poszliśmy? Czy ona wiedziała?

- Eee.. - zająknął się nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. 

- Louis wyszedł przed ósmą. - uśmiechnęła się. 

- No tak.. długo rozmawialiśmy, chyba musieliśmy zasnąć. - wyjaśnił. 

- W porządku, Harry. Bardzo się cieszę, że tak dobrze się dogadujecie. Pewnie już to mówiłam, ale Louis to wspaniały chłopak. 

Brunet tylko kiwnął głową udając się w stronę kuchni, jednak po chwili przypominając sobie o czymś, zawrócił.

- Ciociu. - zaczął.

Kobieta popatrzyła na niego z zaciekawieniem. 

- Czy Niall, mój przyjaciel mógłby przyjechać na parę dni?

- To ten wesoły blondynek? - zmarszczyła brwi.

- Tak. - potwierdził.

- Oh, oczywiście, że tak! - ucieszyła się. - Zawsze go lubiłam.

No tak, Nialla za ten jego luzacki i wesoły tryb życia uwielbiali wszyscy. Bo tak szczerze tego Irlandczyka nie dało się nie lubić. 

- Wciąż je tyle co dawniej? - zaśmiała się. 

- O tak. - wyszczerzył się. 

- W takim razie muszę napełnić lodówkę. - pokiwała głową.

- Dzięki. - cmoknął ją w policzek i wreszcie udał się do kuchni, bo jego żołądek powoli skręcał się z głodu. 

Dwa dni później w środku nocy obudził go jakiś krzyk. W pierwszej chwili zupełnie nie wiedział o co chodzi. Dopiero gdy poczuł ruch za plecami, odwrócił się w tamtym kierunku. Louis rzucał się po łóżku jak opętany mamrocząc coś pod nosem. Brunet szybkim ruchem zapalił lampkę nocną i z powrotem utkwił wzrok w szatynie. Teraz doskonale widział, że chłopak był cały spocony, a spod zaciśniętych powiek wydostawały się łzy. 

- Lou. - szepnął przysuwając się bliżej i dotykając jego ramienia, jednak nie było żadnej reakcji. Chłopak znów krzyknął, więc Harry potrząsnął jego ramieniem. - Lou, obudź się. - powiedział już głośniej wpatrując się w niego ze zmartwieniem. Za pewne miał jakieś koszmary. Myślał, że to znów nie przyniosło rezultatów, jednak chłopak po chwili otworzył oczy. Był blady jak ściana, a na czole utworzyły się kropelki potu. Szatyn wpatrywał się w niego przerażonym wzrokiem, a jego klatka piersiowa unosiła się w szybkim tempie.

- Już dobrze, to tylko sen. - uspokajał go głaszcząc po włosach, drugą ręką ocierał mokre policzki. Szatyn przymknął powieki próbując się uspokoić, jednak zamiast tego zacząć drżeć na całym ciele. - Lou.. - wyszeptał podnosząc się do pozycji siedzącej. - Chodź tu. - rozkazał wyciągając do niego ramiona w które chłopak od razu się wtulił, a wręcz przylgnął do niego zaciskając pięści na jego koszulce. - Shh.. Już dobrze, jestem przy Tobie. - szeptał głaszcząc go uspokajająco po plecach.

Nie miał pojęcia ile tak siedzieli, Harry puścił go dopiero gdy oddech szatyna się uspokoił.

- Pójdę się przewietrzyć. - oznajmił cicho drżącym głosem. 

Zszedł z łóżka i wyszedł na balkon. Harry cały czas uważnie go obserwował, dlatego mógł dostrzec drżące dłonie, kiedy otwierał drzwi balkonowe. Westchnął cicho przecierając zmęczoną twarz. Sam nie miewał koszmarów, pierwszy raz był świadkiem czegoś takiego i mocno się zaniepokoił. Utkwił wzrok w plecach chłopaka, który opierał się o barierkę. Harry wciąż nie ruszyłby się z miejsca, gdyby nie drżące ramiona szatyna. Był pewny, że Louis płacze, dlatego zeskoczył z łóżka podchodząc do niego powoli. To było tak naturalne, że nawet nie myśląc objął go szczelnie w pasie, przytulając się do jego pleców. Głowę ułożył na ramieniu chłopaka, a wtedy usłyszał cichy szloch wydostający się z jego gardła. 

- Co się dzieje, Lou? - spytał zmartwiony. Szatyn tylko pokręcił głową w tym samym czasie pociągając nosem. Harry sięgnął po jego dłoń układając ją na brzuchu. 

- To tylko ten koszmar. - westchnął próbując się opanować. 

Starał się być silny, ale przecież nie musiał. Nie przy nim.

- Często masz takie koszmary? - spytał przejeżdżając ustami po jego gołym ramieniu. 

Chłopak pokręcił głową wzdychając cicho.

- Czasem. - wyszeptał z wciąż mocno bijącym sercem. I może powiedział mu tylko pół prawdy, bo w ostatnim czasie miał już dwa podobne sny. A takie nocne koszmary były zwykle ostrzeżeniem dla niego. Ostrzeżeniem przed tym, co miało się stać. 

Odwrócił go do siebie, ale Louis automatycznie spuścił głowę. Nie chciał, by ktokolwiek widział go w takim stanie, jednak brunet nie dawał za wygraną. Uniósł jego podbródek tak, że teraz wyraźnie widział każdą łzę spływającą po jego policzku. Z troską odgarnął z czoła jego włosy i kciukiem ścierał każdą pojedynczą łzę, przez cały czas oplatając go jedną z rąk w pasie. Louis wydawał się być w tym momencie tak kruchy i bezsilny, a Harry bał się, że gdy tylko go puści ten rozpadnie się na małe kawałeczki. Przytulił go do siebie wciskając nos we włosy chłopaka. Uwielbiał ten zapach. Był taki.. jego. 

- Już okej? - odezwał się po kilku minutach. Louis skinął delikatnie głową. - W takim razie chodźmy spać. - powiedział kierując się z nim w stronę łóżka, a kiedy znaleźli się z powrotem pod kołdrą Harry ponownie przytulił go do siebie.

- Dziękuję. - szepnął układając swoją dłoń na tej jego, większej, którą trzymał na jego brzuchu.

- Nie masz za co. - uśmiechnął się lekko na ten dotyk. - A teraz spróbuj zasnąć. - poprosił. 

Rano chyba po raz pierwszy obudził się przed chłopakiem, który musiał być zmęczony tym, co miało miejsce w nocy, bo nawet kiedy odwrócił się twarzą do niego, nie zareagował. Harry był ciekawy co mu się przyśniło i czy faktycznie nie zdarza mu się to częściej, ale nie chciał pytać. Może miał nadzieje, że sam mu powie.

Teraz twarz szatyna była taka spokojna, jakby ten nocny koszmar w ogóle nie miał miejsca, albo zdarzył się kilka miesięcy temu. Opuszkami palców dotknął jego zaróżowionego policzka w tym samym momencie zdając sobie sprawę, że w jakiś dziwny sposób uzależnił się od starszego chłopaka. Lubił czuć go przy sobie, był wtedy taki bezpieczny i spokojny. To było dla niego coś nowego, bo jeszcze nigdy nie spędzał z drugim chłopakiem tyle czasu, a teraz nie miał wyboru. Wolał jego, niż siedzenie w domu przed telewizorem. 

Harry nigdy się nie angażował i teraz też nie miał zamiaru. Traktował to wszystko po prostu jak wakacyjną przygodę, która skończy się już za dwa tygodnie. I nie miał pojęcia dlaczego na samą myśl coś ścisnęło go w żołądku, ale podejrzewał, że zdążył się do niego po prostu przyzwyczaić. Ale już niedługo wróci do swojego idealnego życia, codziennych zakupów i częstych imprez. To tam był jego świat. Świat w którym nie było Louisa.

Przejechał palcem po jego dolnej wardze. I kiedy jego wzrok zjechał w to miejsce nie mógł się powstrzymać. Uniósł się na łokciu delikatnie muskając jego wąskie, ale tak idealne usta. Zrobił to jeszcze raz i kolejny, a wtedy usłyszał ciche mruknięcie ze strony szatyna, a po chwili poczuł jego ciepłe dłonie na plecach. 

- Dzień dobry. - wymamrotał cały czas pieszcząc jego wargi.

- Mhm. - wymruczał uśmiechając się lekko.

Harry przejechał językiem po jego zębach, by chwilę później wsunąć go do środka. Ale to nie był jeden z tych namiętnych, pełnych pożądania pocałunków. To był raczej jeden z tych powolnych i delikatnych. Taki, za którym Harry nigdy nie przepadał.

Odsunął się od niego jednocześnie przerywając nitkę śliny, która nawiązała się między nimi.

- Potrzebuję takich pobudek codziennie. - stwierdził szatyn przygryzając wargę.

- Więc nie uciekaj mi za nim zdążę się obudzić. - westchnął nawijając na palec kosmyk jego włosów.

- Więc.. musisz przestać być takim śpiochem. - uśmiechnął się wodząc kciukiem po jego szyi i żuchwie. 

- Zawsze możesz mnie obudzić. - wymruczał zasysając skórę na jego obojczyku, a słysząc cichy jęk wyrywający się z gardła chłopaka uśmiechnął się robiąc to samo na drugim obojczyku.

- Przez Ciebie robię się twardy. - jęknął czując jego usta na szyi.

- Mogę to rozwiązać. - wyszeptał zjeżdżając dłonią do granicy jego bokserek.

- Harry. - spojrzał na niego błagalnie łapiąc jego dłoń. - Twoja ciocia. - przypomniał mu. 

- Nie usłyszy jeśli będziesz cicho. - uśmiechnął się szybko cmokając go w nos po czym przeniósł się między jego nogi. 

Szatyn wbijał w niego zszokowane spojrzenie, na co Harry uśmiechnął się szeroko zrywając z niego bokserki i obdarzając pocałunkami wewnętrzną stronę jego ud na których powstało kilka malinek. Zarzucił nogi chłopaka na swoje ramiona po czym wsunął dłonie pod jego pośladki ściskając je lekko. Zerknął jeszcze na szatyna na którego twarzy gdzieś między rozkoszą dojrzał strach.

- Rozluźnij się, Lou. - poprosił. - To nie będzie bolało. - obiecał schylając się. 

- Harry, co Ty.. - przerwał w momencie gdy Harry polizał jego dziurkę. - Kurwa. - wciągnął powietrze zaciskając pięści za głową na szczebelkach łóżka.

- Musisz być cicho. - przypomniał mu, a kiedy chłopak pokiwał głową, językiem zaczął zataczać kółeczka wokół jego wejścia. 

Louis poruszył się niespokojnie, ale oprócz urywanego oddechu był w miarę cicho. Dopiero gdy wsunął w niego język zajęczał nie potrafiąc tego powstrzymać. Harry posłał mu wymowne spojrzenie, by był ciszej, więc szatyn niemal wepchnął swoją wciąż zaciśniętą pięść do buzi, drugą dłoń wplątując w jego loki i przyciskając jeszcze mocniej do siebie. 

- H-Harry. - wysapał wiedząc, że jest blisko. 

Brunet również to czuł, więc jedną z dłoni przeniósł na jego penisa poruszając nim dosłownie kilka razy za nim chłopak doszedł na swój brzuch i jego dłoń. Uśmiechnął się szeroko widząc zamglone ale szeroko otwarte tęczówki chłopaka. Wyczyścił go chusteczkami i położył się na nim muskając jego usta. 

- Zdecydowanie wolę Cię słyszeć. - wymruczał przejeżdżając nosem po jego policzku. Z takiej pozycji miał bardzo dobry widok na jego czerwone policzki. 

- Czy Ty właśnie.. 

- Wypieprzyłem Cię językiem? - przerwał mu unosząc brwi i uśmiechając się zadziornie. - Tak. 

I myślał, że już bardziej widocznych rumieńców nie mógł mieć. A jednak. W tym momencie chłopak bardziej przypominał dojrzałego pomidora.


- Lou, orientuj się! - krzyknął rzucając w jego stronę piłką, ale chłopak nie zdążył się obronić przez co dostał prosto w czoło. 

- Harry! - wrzasnął kierując się w jego stronę. 

- Oops! - wyszczerzył się cofając do tyłu. 

Wiedział, że przed nim nie ucieknie, ale nie chciał poddawać się bez walki, więc gdy tylko Louis przyspieszył kroku, odwrócił się zaczynając uciekać. To była kwestia czasu, kiedy go dorwie i prawdopodobnie nie minęło nawet dziesięć sekund jak wskoczył na jego plecy powalając go na ziemie. 

- I co teraz? - mruknął odwracając go na plecy i przytrzymując nadgarstki nad jego głową.

- Teraz mnie pocałuj, głupku. - wyszczerzył się i wcale nie musiał długo czekać. Szatyn schylił się muskając jego wargi, ale zaraz potem odsunął się co nie bardzo spodobało się Harry'emu. Louis uwolnił jego nadgarstki i wbił palce w żebra. 

- Lou! - krzyczał wiercąc się. - Juuż, doo-ść!

Szatyn przestał go łaskotać, ale wciąż nie schodził z jego bioder. Harry dłonią odgarnął swoje loki wpadające mu do oczu kątem oka widząc, że ktoś się im przygląda. Zerknął w tamtym kierunku, a widząc szczupłą i bardzo ładną dziewczynę stojącą na tarasie, zmarszczył brwi. Był pewny, że nigdy jej nie widział.

- Louis? - ponownie zerknął na szatyna, a kiedy ten wbił w niego pytające spojrzenie, brunet kiwnął głową w kierunku dziewczyny.

Chłopak odwrócił się w tamtą stronę, a Harry niemal od razu mógł poczuć jak całe jego ciało się spina. 

                                                                  ***

Życzę wam wszystkim i sobie również Szczęśliwego Nowego Roku!

Mam nadzieje, że ten 2018 wreszcie będzie dobry, chociaż u mnie wcale się na to nie zanosi. ;( 

Continue Reading

You'll Also Like

9.6K 761 16
And it's alright Calling out for somebody to hold tonight When you're lost, I'll find the way I'll be your light You'll never feel like you're alone ...
205K 6.3K 32
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...
826 91 1
To był zwykły poniedziałek, słońce świeciło a Harry jak każdego poranka opuścił małe mieszkanie w południowej części Londynu. Ten dzień jednak zmien...
659K 2K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.