• COCAINE - larry •

By cmonpaulie

75.4K 5.9K 15.6K

Louis jest wrażliwym siedemnastolatkiem, który przez tragiczne wydarzenie musi całkowicie zmienić swoje życie... More

Prolog.
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15 część 1.
Rozdział 15 część 2.
Very important!
koniec.

Rozdział 8.

3.5K 351 701
By cmonpaulie

Harry złapał w pasie Louisa, jedną dłoń układając na policzku chłopaka, nim musnął ponownie usta szatyna.

To przelało czarę goryczy.

Szatyn natychmiast odepchnął od siebie mężczyznę, oddychając ciężko.

- Zw-zwariowałeś? Dlaczego to z-zrobiłeś? – krzyknął, starając się kontrolować drżący głos.- Najpierw śmiejesz się ze-ze mnie i wyzywasz od dzi-dziwek, a teraz c-co? – dodał, wybierając rękawem bluzy mokre oczy. - Nie wystar-czy ci to, że się ciebie b-boję? Musisz mnie jeszcze b-bardziej upokarzać? - spytał, przymykając powieki.

Harry cofnął się, spoglądając bez słowa na chłopaka.

- Wyjdź stąd – krzyknął Louis, odwracając się tyłem do bruneta.

Styles posłał Louisowi ostatnie spojrzenie, wychodząc po chwili z pokoju.

Szatyn musiał wziąć kilka głębokich oddechów, nim całkowicie się uspokoił.

Co Harry chciał osiągnąć takim zachowaniem? I najważniejsze, dlaczego to zrobił?

Louis wyszedł z pokoju na korytarz, kierując się na dół, aby wziąć z kuchni butelkę wody, gdy spotkał na schodach Zayna.

- Chodź na chwilę – poprosił mulat, ciągnąc chłopaka z powrotem do jego pokoju.

Obydwoje weszli do środka, siadając na łóżku Louisa.

- Stało się coś?

- Czy ty i Dylan jesteście razem? – spytał Zayn.

Louis spojrzał na przyjaciela, otwierając usta w zdziwieniu.

- Może inaczej. Jesteś gejem?

Szatyn westchnął, przez długi czas po prostu nie odpowiadając.

- Ja... Ja nie wiem czy wolę dziewczyny, czy chłopaków – wydusił w końcu Louis, obserwując swoje dłonie. - Mam mętlik w głowie.

Poczuł dłoń Zayna na swoich barkach, spoglądając na niego.

- Lou – westchnął mężczyzna, pocierając ramię chłopaka. - To nie jest powód, którego miałbyś się wstydzić. To wszystko jest nową rzeczą dla ciebie. To normalne, że czujesz się zagubiony.

- Jestem przerażony – przyznał Louis. - Nie wiem co mam robić.

- W porządku – mruknął Zayn. - Zrozumienie tych rzeczy z seksualnością oraz uczuć z tym związanych nigdy nie jest i nie będzie proste. Chce ci pomóc, ale musisz mi odpowiedzieć szczerze na parę pytań. Miałeś kiedykolwiek jakąś dziewczynę?

Louis skinął głową, rumieniąc się.

- Dobrze. Uprawiałeś z nią, um...seks? – zapytał mulat, obserwując chłopaka. Nie chciał doszczętnie speszyć młodszego.

- Nie. – Louis poczuł rozprzestrzeniające się ciepło na policzkach.

- A z kimś in-

- Nie – powtórzył szatyn, bawiąc się palcami.

- Okay, a co czujesz oglądając filmy, takie jak porno?

- Ja... Nie oglądam.

Zayn zmarszczył brwi, stukając palcem w dolną wargę, zastanawiając się nad tym, co powiedzieć.

- Podsumowując... Nigdy nie współżyłeś, ani nie oglądałeś porno. Hm, zastanawiam się co ci w takiej sytuacji doradzić. To wszystko zmienia trochę postać rzeczy. Mam nadzieje, że wiesz, że nie ma nic złego w byciu gejem. Nie ważne jak reagują na to inni. Bycie homoseksualistą to nie grzech, nic czego powinieneś się wstydzić – informuje go Zayn.

Louis pozostał milczący.

- To ta część, gdzie sam musisz to odkryć. Ja cię mogę tylko wspierać. Sam musisz odkryć, co tak naprawdę czujesz.

- Ale jak? – spytał Louis.

- Eksperymentuj. To nie jest zbyt trudna rzecz. Umów się z kimś na randkę. Dylan cię lubi, wiesz? Widzę to. Spróbuj pójść w tym kierunku. W kierunku chłopców. Zobacz jak się z tym czujesz. Daj temu szansę. Wiem, że to wszystko cię przeraża, oswoisz się z tym. Spotkaj się z nim parę razy, daj pocałować, sprawdź czy ci się to podoba, czy nie.

Louis pokiwał głową, przełykając ślinę.

- Czy to nie dziwne, że tak myślę o tym?

Zayn uśmiechnął się ciepło.

- Oczywiście, że nie. Masz siedemnaście lat. Jesteś w takim wieku, że to naturalne, każdy przez to przechodzi. To co czujesz jest najważniejsze, rozumiesz? Oswoisz się z tym, obiecuje ci to.

Szatyn spojrzał na Zayna, przytulając się po chwili do jego torsu. Mulat potarł plecy młodszego, całując go w głowę.

- Dziękuje Zayn. Jesteś najlepszy.

- Pamiętaj, że zawsze ci pomogę z otwartymi ramionami. Jesteś dla mnie jak młodszy braciszek. Dla chłopaków zresztą też. – Zayn wstał, podchodząc powoli do drzwi, aby wyjść.

- Zayn? – zagadnął go Louis.

Brunet odwrócił się, spoglądając na szatyna.

- Mogę zdradzić ci sekret?

- Jasne, co jest?

Chłopak spojrzał na swoje dłonie, przełykając ślinę.

- Harry. On-on mnie pocałował. Nie wiem co mam robić – wyszeptał, jednak Zayn to usłyszał.

- Słucham?

- On mnie-

- Kiedy? – spytał mulat, przecierając twarz dłońmi.

- Dziesięć minut temu.

- Zabije skurwysyna! – warknął mężczyzna, wychodząc szybko z pokoju.

Powiedzieć, że Zayn był wkurzony, było niedopowiedzeniem. Miał ochotę zabić tego dupka Harry'ego, za jego zachowanie.

Mulat zbiegł szybko na dół, wpadając do salonu.

- Styles do kurwy nędzy, gdzie ty jesteś? – zawołał.

- Zayn? Co się stało? – spytał Liam, wychodząc z kuchni z Niallem obok.

- Gdzie jest ta przebrzydła kreatura?

Liam zmarszczył brwi.

- Kto?

- Styles! – odparł Zayn.

- Harry wyszedł z domu, musiał zawieźć działkę na miasto – wyjaśnił Payne, obserwując swojego chłopaka. - Co się stało? Pokłóciliście się?

Zayn westchnął.

- Gdy pojechaliście na miasto, Louis został sam z Dylanem w salonie, a Harry chciał robić obiad. Ja siedziałem w gabinecie i szukałem tych papierów, o które mnie poprosiłeś. W pewnym momencie usłyszałem krzyki i Lou przybiegł, mówiąc, że Harry rzucił się na Dylana. Więc przyszedłem do salonu i ten kretyn rzeczywiście chciał go uderzyć, ale ich powstrzymałem – wycedził, szukając zapalniczki po kieszeniach. - Potem dostał jakiegoś ataku zazdrości i nazwał Louisa dziwką.

Liam który do tej pory był spokojny, zmienił wyraz twarzy na wkurzony, a Niall, który jadł kanapkę zadławił się.

- Potem ten dupek pobiegł za nim na górę i nie wiem co oni tam robili. Ale wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze? – spytał Zayn, nie oczekując odpowiedzi. - Rozmawiałem właśnie z Louisem. I on powiedział mi, że jest zagubiony z tym wszystkim. Z orientacją, z Dylanem. On dopiero zaczyna to wszystko odkrywać. Jest bardzo delikatny. A Harry sprawił to wszystko jeszcze trudniejszym.

- Jak? – odezwał się Niall.

- Pocałował go.

Kanapka Irlandczyka wylądowała na podłodze, a Liam przymknął powieki, oddychając ciężko.

- Zabije go.

×××

Louis siedział na łóżku myśląc.

Czy dobrze zrobił, mówiąc Zaynowi o pocałunku? Mulat był wkurzony, czyżby chciał zrobić awanturę Harry'emu? Czy Harry nie chciałby się potem zemścić, za to, że Louis wygadał się komuś z tym?

Szatyn musiał to zrobić. Czuł się przerażonym po pocałunku z Harrym, jego żołądek dziwnie się ścisnął w trakcie tej sytuacji. Nie wiedział co miał o tym wszystkim myśleć.

Dlaczego Harry to zrobił? Czyżby chciał w ten sposób uciszyć go, za to, że nakrzyczał na niego? Przecież nie zrobił tego, bo Louis mu się podoba, nawet nie było takiej opcji. Harry miał szatyna za gówniarza, ofiarę losu, nigdy ktoś taki jak Louis nie spodobałby się komuś takiemu jak Harry.

Bo pomimo tego, że Louis bał się mężczyzny, był często przerażony jego impulsywnym zachowaniem, szczególnie od czasu sytuacji z telefonem, to Harry był przystojny i miał piękne loki, które podobały się Louisowi.

Szatyn położył się do łóżka, pomimo wczesnej godziny, jaką była 6:12 po południu, chciał chociaż na chwile się zdrzemnąć, zmęczony dzisiejszym dniem.

Usnął, słysząc głośną rozmowę Zayna i Liama na dole.

×××

Około cztery godziny później, gdy na dworze było już ciemno, Louis uchylił powieki, podnosząc się z łóżka. Chwilę zajęło mu przyzwyczajenie oczu do ciemności, po czym włączył lampkę, która dała ciepłą poświatę pomieszczeniu.

Chłopak chwycił torbę, wyciągając kilka książek, w celu odrobienia pierwszych lekcji.

Paredziesiąt minut później, po zrobieniu algebry i dokończeniu wypracowania z angielskiego, włożył resztę zeszytów do torby, będąc gotowym na jutrzejsze zajęcia.

Wstał z łóżka, podchodząc do drzwi balkonowych, zauważając przez szybę księżyc w pełni. Otworzył drzwi, wychodząc na zewnątrz, dotykając bosymi stopami zimnych kafelków, wzdrygając się.

Na dworze było chłodno, czuł to nawet przez bluzę, którą miał na sobie. Naciągnął rękawy na dłonie, skutecznie chroniąc je przed zimnem. Obserwował przez chwilę piękny księżyc, po czym odwrócił się, w celu powrotu do pokoju, gdy usłyszał donośne krzyki, które pochodziły prawdopodobnie z dołu.

Podszedł bliżej barierki, zauważając Liama i Harry'ego, którzy stali pod balkonem, na podjeździe.

Zachłysnął się śliną, gdy w końcu dojrzał, co mężczyźni robili.

Obydwoje mierzyli do siebie z broni.

- ...do cholery, mam dość twojego zachowania! – krzyknął Liam. - Anne umiera, wiem to! Jest mi przykro, ale nic już nie możesz zdobić. Zrozum to, Harry! Jest za późno. Nie masz kontaktu z ojcem, wiem, że wszystko to przeżywasz! Rozumiemy cię i staramy się wspierać. Ale moja cierpliwość się skończyła w momencie, gdy znowu wziąłeś to gówno. Masz to rzucić.

- Nie będziesz mi mówił, co mam do kurwy robić – warknął Harry, odbezpieczając broń.

Liam westchnął, kręcąc głową i schował pistolet za szlufkę spodni.

- Martwimy się o ciebie. Jesteś moim bratem, chcemy dla ciebie jak najlepiej – spojrzał na bruneta, który obserwował go z zawziętością. - Schowaj tą spluwę.

- Harry – ostrzegł Zayn, wychodząc z garażu. - Jesteś dupkiem, kiedy zdasz sobie do cholery z tego sprawę? Nie możesz dalej się tak zachowywać. Masz dwadzieścia cztery lata do cholery!

Harry przymknął powieki, opuszczając dłoń, w której trzymał pistolet.

- Dlaczego go ranisz? – spytał mulat. - Nie widzisz, że on i tak już ma zniszczoną psychikę przez śmierć rodziców?

- Skończ z tym gównem! – warknął Styles, wymijając mężczyzn i ruszając do swojego samochodu.

Louis zszokowany cofnął się do pokoju, zamykając drzwi od balkonu.

Jednak nie wiedział, że Harry zauważył go, wracającego do środka.

×××

Brunet wsiadł do swojego Range Rovera, szybko odjeżdżając.

Kim oni do cholery byli, aby wygłaszać mu pieprzone kazania? Jest dorosły, nie potrzebuje matkowania, szczególnie ze strony Liama.

Jechał pustą ulicą, kierując się do jednego, określonego celu, dzięki czemu pozbędzie się chociaż na chwilę problemów.

Jeszcze na dodatek ten dzieciak siedział na balkonie. Harry jest pewien, że młody zobaczył za dużo. Nie powinien być świadkiem żadnej z tych rzeczy. A tym bardziej nie powinien dowiadywać się, że cała czwórka używa broni.

Jak do cholery ten głupi Liam wyobrażał to wszystko sobie? Chce mu powiedzieć prawdę i sprowadzić niesamowite kłopoty na nich? Albo może jeszcze weźmie gówniarza pod swoje skrzydła i zechce zapoznać go z ich życiem?

Niedorzeczność.

Jednak przez myśli Harry'ego ciągle przepływała wizja ich pocałunku sprzed kilku godzin.

To jak wąskie usta szatyna pasowały do jego pełnych.

Mimo wszystko podobała mu się delikatność chłopaka. I chciał rozgryźć powód jego obecnego zachowania.

Louis był piękny. Jego niebieskie, wesołe oczy, w których tworzyły się kurze łapki, gdy szeroko się uśmiechał, mały, lekko zadarty nosek, przydługie włosy, które bardzo często odgarniali na bok oraz słodki głosik.

Harry coraz częściej przyłapywał się na myśleniu o Louisie, co nie było dobrą rzeczą. Nie podobało mu się to, że jego myśli kręciły się wokół chłopaka, z którego będą same kłopoty.

A co najgorsze, ostatnio czuje wyrzuty sumienia, gdy widzi, ile chłopak przez niego płacze.

Jego żołądek dziwnie się zaciska, a serce zaczyna szybciej bić, gdy go widzi z rana, gdy szatyn lekko zaspany przychodzi na śniadanie, uśmiechając się do każdego.

Zayn jednak mu nie wmówi, że się zakochał, bo Harry nie umie kochać.

Brunet zaparkował przed jedną z obskurnych kamienic na mieście, wysiadając z samochodu.

Przeszedł parę metrów do przodu rozglądając się na boki, gdy wszedł po chwili w ciemny zaułek.

Tam czekał na niego wysoki, jednak niższy od niego o parę cali blondyn.

- Jesteś od Millera? – spytał Harry, wsadzając dłonie w kieszeń ramoneski.

Blondyn pokiwał głową.

- Co masz?

Mężczyzna wyjął kilka rzeczy z torby, pokazując je brunetowi.

- Amfa, LSD – zaczął wyliczać. - Kokaina, ecstasy i – zajrzał do torby, wyjmując dwie strzykawki - hera.

- Daj kokę – powiedział Harry, wyciągając pieniądze z kieszeni. - Ile?

Blondyn podał brunetowi foliowy woreczek, wypełniony białym proszkiem.

- Sześćdziesiąt funtów.

Harry podał mężczyźnie pieniądze, kierując się w stronę samochodu.

- Styles! – usłyszał za sobą, na co odwrócił się. - Skoro sam zajmujesz się dragami razem z Payne'm, to czemu bierzesz je od nas?

Brunet wzruszył ramionami.

- Payne się wścieka, że ostatnio za dużo biorę. Dostanie jazdy, jeśli się dowie, że wziąłem z naszej dostawy. Zresztą, niech się pieprzy, to moje życie – dodał, wychodząc z uliczki, a następnie wsiadając do swojego samochodu.

Usiadł na fotelu kierowcy, wyjmując narkotyk z kieszeni, chwilę przypatrując się proszkowi.
Już nie mógł się doczekać, na uczucie, jakie zazna po zażyciu substancji.

Wyjął portfel, z którego wydobył kartę kredytową, a następnie rozsypał biały proszek na kokpit samochodu.

Wyrównał kreskę, spojrzał, czy ktoś przypadkiem nie jest w pobliżu, a gdy zobaczył, że na ulicach jest pustka, zawinął sto funtów w rulonik i pochylił się, wciągając kreskę do prawej przegrody. Z lewą po chwili zdobił to samo, uśmiechając się szeroko.

Był dorosły i nawet pieprzony Liam Payne, nie będzie mu mówił, co ma do cholery robić.

Dziesięć minut później zaparkował na podjeździe, wysiadł z samochodu i wszedł do domu.

W całym domu było ciemno i cicho.

Harry przeszedł przez korytarz, znajdując się w hallu.

- Liaaam? – krzyknął, szukając włącznika światła. - Braaaaciszku!

Odchylił się niefortunnie do tyłu, przez co stracił równowagę i upadł na ziemię, w skutek czego w całym domu włączył się alarm.

Brunet zaczął się niekontrolowanie śmiać, turlając się na ziemi.

Po chwili na schodach usłyszał ruch, po czym Liam oraz Zayn, zbiegli na korytarz.

- Harry, do cholery! – zdenerwował się Liam, podchodząc do alarmu i wyłączając go.
Następnie podszedł do bruneta, starając się go podnieść z pomocą Zayna.

- Coś ty do kurwy znowu nawyrabiał? – zapytał Zayn, trzymając wyższego za ramiona.

- Niiiiic – zaśmiał się Harry, kiwając się na boki. - Byłem grzecznym chłopceeeeem.

Zayn spojrzał na Liama, który wracał właśnie z kuchni z szklanką wody dla bruneta.

- Wypij to – poprosił Payne.

Harry zignorował prośbę przyjaciela i wyrwał się z objęć Zayna, gdy zauważył Nialla, który zdziwiony podszedł do trójki mężczyzn.

- Niall – krzyknął, zarzucając ręce na ramiona blondyna. - Tęskniłem!

Irlandczyk spojrzał zdziwiony na resztę przyjaciół.

- Znowu? – spytał tylko.

Liam pokiwał głową odsuwając bruneta od przyjaciela.

- Chodź, Harry. Położymy cię spać. Odpocznij sobie trochę.

Brunet wyrwał się z rąk Liama, kręcąc głową.

- Nie chce! Chodźmy popływać! – wskazał basen, w którym woda mieniła się na niebiesko. - Jest mi tak goooorąco! – krzyknął.

- Cicho! - syknął Zayn. - Obudzisz Louisa.

I jak na zawołanie na szczycie schodów pojawił się szatyn.

- Chłopaki? – szepnął, schodząc na dół. - Wszystko w porządku?

Harry odwrócił głowę, słysząc nowy głos.

- Lou? – pisnął brunet. - Och, to Louuuu. Cześć! – pomachał mu, uśmiechając się radośnie.

Szatyn spojrzał się na Nialla, kompletnie osłupiały.

- Dość. Do łóżka – krzyknął Liam, ciągnąc Harry'ego do jego tymczasowego pokoju.

Brunet tylko zachichotał, co brzmiało dość dziwnie w uszach Louisa.

Szatyn stał jeszcze chwilę w miejscu, obserwując przyjaciół – w tym także Liama, którzy skierowali się na górę do swoich sypialni. Jedynie Niall poszedł w głąb korytarza, aby wrócić do pokoju dla gości.

Co się właśnie stało?

Poszedł do kuchni, pijąc lemoniadę, która stała w lodówce, umył spocone dłonie i wyszedł z pomieszczenia, aby wrócić do swojej sypialni.

Był już przy schodach, gdy zauważył Harry'ego, który ubrany jedynie w bokserki zagrodził mu drogę.

Harry był wysoki i umięśniony. Spoglądając na jego ciało, nie sposób było nie stwierdzić, że mężczyzna dużo ćwiczy. Louis przebiegł wzrokiem po ramionach bruneta, na których oznaczało się mnóstwo tatuaży. Tak jakby Harry żył tylko nimi. Przeniósł wzrok niżej zauważając wielkiego, czarnego motyla na torsie, jeszcze niżej na kościach biodrowych znajdowały się spore liście laurowe.

Harry ruszył się do przodu, wprawiając mięśnie w ruch, na skutek czego oczom szatyna ukazała się linia V.

Chłopak przełknął ślinę, odwracając wzrok, bo nie powinno mu być od tego gorąco. Zdecydowanie nie.

- Podoba ci się to, co widzisz Lou-eh? – spytał Harry, podchodząc bliżej, przez co Louis cofnął się pod ścianę.

Oparł dłonie po obydwóch stronach głowy Louisa, schylając się do niego.

Szatyn uderzył lekko tyłem głowy o ścianę, obserwując mężczyznę.

Brunet zlustrował go wzrokiem, pochylając twarz do policzka Louisa.

- Tak cholernie mnie podniecasz, Lou – szepnął Harry, ocierając usta o ucho szatyna.

Louis stał blady, przełykając ciężko ślinę.

Styles pogłaskał policzek młodszego kciukiem, następnie schylił się pocierając ich nosy razem, szykując się do pocałowania szatyna.

Ostatni raz spojrzał w oczy Louisowi, który zauważył jego powiększone źrenice i wszystko zrozumiał.

Schylił się szybko i przebiegł pod ramieniem mężczyzny, przeskakując co dwa schodki, aby tylko jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju.

_______________

Taadam! Jest rozdział punkt w niedziele!

Co sądzicie? Niezły zwrot akcji, co nie? Teraz z rozdziału na rozdział będzie się coraz więcej działo!

Do następnego rozdziału,
love Pauls xx

Continue Reading

You'll Also Like

17K 914 16
Louis jest młodym, osiągającym sukcesy chłopakiem, który jest zbyt nieśmiały, by zbliżyć się do chłopaka, którego lubi. Harry jest popularnym sportow...
5.5K 620 40
Nie wnikajcie jak wpadłam na taki pomysł myślę, że to będzie głupie i nie normalne, ale to nie jest ważne. zawiera przekleństwa, sceny 18 + z uprzedz...
139K 9.8K 33
#108 w Fanfiction • Louis (24 lata) pracuje jako terapeuta w zakładzie odwykowym w Londynie. Chłopak prowadzi spokojne, ustabilizowane życie wraz ze...
8.2K 531 23
Niespodziewana wiadomość od Liama doprowadza do reunionu One Direction. Co się stanie, gdy drogi Harry'ego i Louisa ponownie się przetną po 18 latach...