Inny (Seria White cz. 6)

Da Jigokucho2015

212K 16.5K 3.4K

Wydaje się, że to łatwo być kimś, kim się nie jest. Troszkę poudawać, żeby nie sprawić nikomu przykrości albo... Altro

^1^
^2^
^3^
^4^
^5^
^6^
^7^
^8^
^9^
^11^
Od Autora
^12^
^13^
^14^
^15^
^16^
^17^
^18^
^19^
^20^
^21^
Od Autora
^22^
^23^
^24^
^25^
^26^
^27^
^28^
^29^
Od Autora
^30^
Od Autora
^31^
^32^
^33^
^34^
^35^
^36^
^37^
^38^
^39^

^10^

5.4K 389 75
Da Jigokucho2015





                                                                                                10.




Marc, Marc...


Wspomnienie o nim nadal żyło w Christine. Nie było czemu się dziwić, w końcu łączyło ich coś naprawdę wyjątkowego.


Nigdy o nim nie zapomni, choćby nawet Joe White codziennie dawał jej taki orgazm jak wczoraj wieczorem i w nocy.


Joe jest niesamowity. Trzeba mu przyznać, że nikt nigdy nie pobudził jej tak jak on. Poza tym czuła się przy nim wyjątkowo bezpiecznie.Jak w domu...

Kiedy obejmował ją ramionami i przytulał do siebie, opuszczała gardę i zachowywała się jak nie ona. Przepełniało ją błogostan.

To prawda, że z drugiej strony była wkurwiona, bo traciła przy nim zdrowy rozsądek. Chryste, gdyby ktoś ją teraz zobaczył, wylądowałaby na bruku.

-Chrissy- usłyszała nagle cichy pomruk Joe.

-Słucham?

-Jesteś dziś wieczorem zajęta?- zapytał.

-Joe, wyobraź sobie, że czasem nawet ja mam wolne- odparła z lekką nutką sarkazmu.

-Serio? Ja pierdolę, w życiu bym nie pomyślał- powiedział mrukliwie.

Christine przewróciła oczami, palcami przesuwając po jego piersi, zaznaczając linie mięśni.


Rozkoszne...


-Dlaczego pytasz?- westchnęła.

-Bo chciałbym cię zabrać na kolację.

Christine zesztywniała.

-Na kolację?!- aż się podniosła.

-Spokojnie. Zanim spanikujesz i wyskoczysz przez okno, powiem, że wybrałem miejsce, gdzie nikt cię nie zobaczy, a już na pewno nie zna.

-Puszcza amazońska?

Tym razem to Joe przewrócił oczami.

-Przyjadę po ciebie o siódmej. A na razie, muszę jechać, bo mam dyżur- z jego piersi wyrwał się głęboki pomruk niezadowolenia.

Christine poczuła, że gdyby miała na sobie majtki, byłyby kompletnie mokre. Powódź między jej nogami na to wskazywała.

Przez kilka chwila studiowała jego rysy. Czekoladowe spojrzenie ciemnych oczu, w których gościły radosne figliki. Wyraźne brwi, proporcjonalny nos, policzki z jednodniowym zarostem.

Na twarzy Christine pojawiły się wypieki. Znów go zapragnęła i już nawet się przed tym nie broniła.

-Mogę skorzystać z prysznica?- zapytał.

-Ekhm... Oczywiście...- wyjąkała, co wywołało u Joe stuwatowy uśmiech.

Pochylił się do niej i pocałował delikatnie, jednocześnie wyraźnie zaznaczając z kim ma do czynienia.

Christine niemal wybuchła od intensywności tego pocałunku. Jej dłoń od razu powędrowała na jego kark, gładząc go i lekko drapiąc. Po chwili zsunęła rękę na jego ramię i biceps, czując gorącą skórę chłopaka. Och, on bez wątpienia potrafiłby ogrzać w mroźne zimowe wieczory...

-Chrissy, proponuję kontynuację dziś wieczorem- wymamrotał w jej usta.


Nie, nie! Nie przerywaj! Chryste, zaraz zostanie ze mnie mokra plama!


Ale Joe oczywiście nic nie robił sobie z jej chęci obezwładnienia go swoimi udami. Zupełnie nagi wstał z łóżka i kiedy Christine mdlała patrząc na jego szczupłe, umięśnione pośladki, Joe nic sobie z tego nie robiąc, powędrował do łazienki. Po chwili usłyszała szum wody.


Słodki Jezu! Ten dzieciak mnie wykończy! Jak mam teraz spokojnie pracować?! No jak?!


Joe chce z nią spędzić dzisiejszy wieczór. Pewnie także noc. Christine nie była pewna czy to dobry pomysł, bo nie chciała przyzwyczaić się do jego obecności. Choć nie ukrywała, że coraz bardziej ją do siebie przekonywał, bała się ulec mu, żeby nie przeżyć kolejnego rozczarowania.

W ciągu ostatnich lat na jej drodze pojawiło się tylu mężczyzn, których śmiało mogła brać pod uwagę jako swoich kolejnych partnerów w codzienności. Jednak żaden nie okazał się na tyle wytrwały, żeby choć postarać się przebić przez mur okalający jej serce.



I nagle, jak za dotknięciem magicznej różdżki, pojawił się Joe White! W najgorszym momencie jej obecnego życia. Kiedy już miała dość i niemal każda pierdoła czy gorszy dzień w pracy, potrafiły wywołać u niej falę łez.

Christine nie wiedziała czy pozwoliła mu na zbliżenie się do niej, bo jest samotna czy faktycznie Joe ma taki urok osobisty, że nie potrafiła mu się oprzeć. Bez wątpienia ma coś uroczego w spodniach, ale chyba nie o to chodzi.


Zawsze pewna siebie w kontaktach z mężczyznami, pewna swojego zadbanego ciała, nigdy się nie czerwieniła, ani tym bardziej nie myślała, żeby chować się pod pościelą przed mężczyzną, który i tak widział ją w pełnej krasie kilka godzin wcześniej.

Jednak kiedy Joe wyszedł z łazienki zupełnie nagi, Christine zszokowana zarumieniła się jak gówniara, która ogląda pierwszy pornos.


Ja pierdolę, Mały Joe!


-Co, skarbie?- wyszczerzył się. -Podoba ci się?

Przewróciła oczami. Jego ego wybuchnie, jeśli tylko okaże mu trochę więcej uwagi niż potrzebne.

Ubierał się chichocząc pod nosem i kręcąc głową. Christine patrzyła na każdy jego ruch, śliniąc się jak szczeniak na widok czekolady. Obserwowała jak pracują mięśnie jego pleców przy zakładaniu skarpetek i spodni, a kiedy wstał, żeby je zapiąć lekko wciągnął brzuch i niemal padła na widok jego sześciopaka.


O kurwa, jak tu gorąco...


Joe patrzył na nią, kiedy zakładał koszulkę i kątem oka zobaczyła jak kącik jego ust unosi się lekko.


Drań!


-Odprowadzisz mnie do drzwi?- zapytał unosząc żartobliwie brwi kilka razy.

-Nie zostaniesz na śniadaniu?- zapiszczała nie swoim głosem.


Christine Mason, weź się w garść!


-Nie mogę, kochanie. I tak jestem spóźniony- odparł, wyciągając do niej rękę, żeby pomóc jej wstać.

Poczuła chłód, kiedy ciepła pościel zsunęła się  z jej ciała. Szybko jednak została pociągnięta mocno, aż odbiła się od piersi Joe. Złapał ją za pupę i ściskając lekko, docisnął Christine do siebie.

Poczuła jego rosnącą erekcję i popatrzyła zaskoczona w oczy Joe. Chciała go jak spragniony wody.

-Chrissy, wziąłbym cię tu i teraz, ale zostawię ci mały smaczek tego, co może się dziać wieczorem- powiedział.

Jego usta powędrowały do szyi Christine, na jej ramię, i z powrotem do ust. Całował ją zachłannie, jednak wyczuła  chęć zachowania dystansu. Uśmiechnęła się w duchu, ciesząc się, że ona działa na niego tak samo jak on na nią.

Nie mogli oderwać się od siebie. Jakby oboje bali się, że jeśli teraz się rozstaną, wydarzy się coś, co już nigdy nie pozwoli im się znów spotkać.

-Ooo, kurwa!- warknął Joe, odchylając głowę do tyłu.

Chyba resztką silnej woli oderwał się od niej i odwrócił w stronę drzwi sypialni. Christine powędrowała za nim, starając się dotrzymać mu kroku.

Zatrzymał się dopiero w holu, żeby założyć buty.

Christine obserwowała każdy nerwowy ruch chłopaka, stojąc oparta o chłodną ścianę.

Kiedy podniósł się, na moment wstrzymał oddech.

-Ja pierdolę, jesteś taka piękna- syknął, po czym podszedł do niej i pocałował ją krótko, ale mocno, aż opadła z sił w jednej sekundzie.


Kiedy zatrzasnęły się za nim drzwi wejściowe, Christine stała jeszcze długo w bezruchu. Nie potrafiła nawet ogarnąć myśli, a co dopiero zmusić ciało do zrobienia czegokolwiek.

Joe White odebrał jej kolejną zdolność. Kontrolowania swojego ciała.


Dopiero telefon, dzwoniący któryś raz z kolei, wyrwał ją z zamyślenia. Z szerokim bananem na twarzy weszła do kuchni, gdzie na blacie leżał aparat. Obok miejsca, w którym wczoraj Joe... zrobił jej... to co zrobił...


-Słucham?- odebrała świergotliwym głosem, nie patrząc kto dzwoni.

-Czy dodzwoniłem się do Christine Mason?- usłyszała znajomy głos mężczyzny. -Kobiety ze stali, która nie wie co to nieformalna konwersacja?

Christine przewróciła oczami i westchnęła cicho, odsuwając nieco telefon.

-Czego chcesz?- zapytała znudzona.

Continua a leggere

Ti piacerà anche

458K 24.2K 47
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
11K 953 28
Co się może zdarzyć, kiedy dwójka zaprzysiężonych wrogów wchodzi w układ, którego oboje tak naprawdę nie chcą? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wska...
6K 144 23
Zapraszam na trzecią część książki. Pierwsza część - Czy to juz czas na lepsze jutro? Druga część - Miałeś być na zawsze
118K 4.9K 28
Pierwsza część dylogii - 𝐊𝐀𝐑𝐓𝐈𝐆𝐔𝐍 "Nie chciałam, żeby tak wyszło, ale chyba odbiłam przyjaciółce faceta, którego szczerze nienawidziłam." S...