^7^

5.1K 408 55
                                    


                                                                                                 



                                                                                                   7.



Joe niemal zemdlał na widok na wpół nagiej Christine. Zrobiło mu się gorąco i nogi okazały się jak z waty.

Seksowna sylwetka kobiety na moment odebrała mu mowę i zdolność poruszania się. Jednak Joe szybko się zregenerował.


Był trochę zaskoczony kiedy niespodziewanie poczuł jej łzy. Na początku spanikował, bo sądził, że to jego wina.

Kiedy jednak Christine  nie zaczęła na niego wrzeszczeć, odpychać go czy bić, domyślił się, że wydarzenia dnia i pewnie jeszcze masa innych spraw, dała się jej we znaki.

Nie znał Christine, ale nie widział nic złego w tym, że zaczęli od końca. Stało się, trudno.

Chciał to teraz naprawić i pokazać jej, że nie chodzi mu tylko o seks. Gdyby tak było, nie gnałby jak szalony do szkoły dziś rano.


A już na pewno nie tuliłby jej teraz i nie gładził po włosach uspokajająco. Wydawała mu się teraz taka... zwyczajna. Nie była już w jego oczach dyrektor Mason, zawsze profesjonalną i opanowaną. W oczach wielu z miasteczka była kimś niedostępnym i obcym.  Jak ktoś nie z tej ziemi.

Tymczasem okazało się, że ma swoje słabości.

I bywa zmęczona.


Wylądowali na jej kanapie. Christine tuliła się do Joe, ukrywając swoją zapłakaną twarz w jego koszulce. Wstydziła się i dobrze o tym wiedział. Miała w sobie więcej z małej dziewczynki, niż jej się wydawało.

-Jadłaś coś?- zapytał, kiedy poczuł jak przestały lecieć jej łzy.

-Nie zdążyłam- odparła, prostując się.

Wytarła łzy wierzchem dłoni.

-Cholera- wymamrotała. -Przepraszam, że musiałeś być świadkiem czegoś takiego.

Patrzyła na swoje drżące dłonie, a Joe patrzył na nią.

Uśmiechnął się, chociaż nie mogła tego widzieć. Wstał gwałtownie i zaczekał, aż na niego spojrzy. Wyglądała żałośnie. Miała czerwone od płaczu policzki i posklejane łzami rzęsy.

-Zrobię ci kolację. Musisz zjeść po takich wrażeniach, jakie miałaś dzisiejszego dnia.

Wyglądała na zaskoczoną jego słowami, ale nie odezwała się słowem, tylko wstała posłusznie i poszła za nim do kuchni.

Joe specjalnie nie wziął jej za rękę, choć łaknął jej dotyku. Mógłby ciągle spędzać czas otaczając ją swoimi ramionami. Wyszedł jednak z założenia, że odrobina chłodu wobec niej samej nie zaszkodzi.


Kuchnia Christine prezentowała się imponująco. Urządzona nowocześnie, z odrobiną tradycjonalizmu. Jednak Joe czegoś tu brakowało.

Całość wyglądała jakby nikt tutaj nigdy nie bywał. Kiedy pomyślał o kuchni w rodzinnym domu White'ów... No cóż. W obecnych czasach potrafiła wyglądać jak po przejściu tajfunu, kiedy posiłek był gotowy. Kiedy żyła mama, kuchnia zawsze błyszczała.

Inny (Seria White cz. 6)Where stories live. Discover now