^33^

4.7K 389 73
                                    





                                                                                             33.



Joe powoli zdjął kurtkę i bluzę. Wzruszył ramionami, żeby poprawić koszulkę, choć tak naprawdę szykował się do boju z braćmi. Nie spodziewał się krwawej bitwy, ale nie rozmawiał z nimi jeszcze o swoich planach względem Christine. Nie miał zamiaru pytać ich o zdanie, chciał ich poinformować.

-Gdzieś ty, kurwa, był?- zawołał Jack na jego widok. -Jake chciał wezwać ekipę poszukiwawczą.

Joe przewrócił oczami i usiadł na kanapie.

Oczywiście spojrzenia wszystkich zatrzymały się na nim. Jake nawet oderwał się od kreskówki, którą oglądał z Viki i Timem.

Do salonu wtoczyła się Beth i na widok Joe uśmiechnęła się. Jack zerwał się z fotela, żeby pomóc jej podejść i usiąść na jego miejscu.

-Chryste Panie, Beth- odezwał się Jake. -Wiem, że jesteś w ciąży i apetyt ci dopisuje, ale nie musiałaś od razu połykać piłki plażowej.

-Zamknij się, kurwa- warknęła Beth.

Joe uśmiechnął się i spojrzał na swoją bratową ze współczuciem. Ciąża to dla jednych wspaniałe przeżycie, dla Beth niekoniecznie.

A jak znosiła ją Christine? O tym jeszcze mu nie mówiła. To zbyt intymne i osobiste, i on to rozumiał.

-Joe, ty i Christine na serio jesteście razem?- zapytała Beth, poprawiając się wygodnie i zamykając na moment oczy pod wpływem tego, jak Jack gładził jej ramię.

Jeszcze kilka tygodni temu, Joe byłby zazdrosny o taki widok. Miał dość bycia samotnym, otoczonym taką masą ludzi.

A teraz ma Christine.

Beth jako jedyna miała odwagę zapytać o to, co wszyscy chcieli wiedzieć.

James odchrząknął, Jake cały się spiął. Na szczęście dzieci dały się wyprowadzić Patrickowi z salonu. Ta rozmowa mogła się skończyć różnie.

-Na serio- odparł, uśmiechając się.

-Ale ONA też jest z tobą na serio?- Jake wstał i wsunął ręce w kieszenie.

-Jake- mruknął ostrzegawczo James.

-Spoko, szeryfie- odetchnął Joe. -Jake dużo szczeka, ale nie gryzie.

Beth zachichotała i została obrzucona najgorszym z najgorszych spojrzeń Jake'a White'a.

-Tak, jest ze mną na serio- odparł Joe, opierając się wygodnie na kanapie. -Masz z tym jakiś problem?

-Nie mam. Ty możesz mieć za jakiś czas, jeśli sprzedała ci jakąś bujdę na resorach.

James westchnął, Jack zachichotał, Beth uderzyła się otwartą dłonią  w czoło.

Joe wstał powoli, bardzo powoli. Znów zaczął się gotować. To zadziwiające, jak szybko Jake potrafi wyprowadzić go, Joe White'a, oazę spokoju, do stanu wrzenia.

Bracia przez moment patrzyli na siebie, mierząc się wzrokiem.

Jake, jako ten masywniejszy, zawsze budził respekt wśród swoich sparing partnerów. Zresztą już w szkole zwracano uwagę na niego właśnie przez to, że, jak na swój wiek, był wyjątkowo dobrze zbudowany.

Ale czasem potrafił przegrać z Joe, tylko dlatego, że młodszy z braci był trochę mniejszy, ale za to zwinniejszy.

Dlatego teraz, kiedy Jake się tego najmniej spodziewał, lewy sierp Joe wylądował na jego szczęce w przeciągu milisekundy.

Inny (Seria White cz. 6)Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum