Gotta Be Me!

Від HubiJohn

445 72 73

Muzyka, fotografia, fizyka, sport. Czy jest coś co łączy te pasje? Przekonajcie się jak mogą współgrać różne... Більше

2. Nie chcę cię całkowicie stracić
3. Ta, zaczęliście chodzić?
4. Gdzie jesteśmy?
5. Opowiedz mi coś o sobie
6. Jesteś niesamowitą osobą
7. Chuchro. Nic wartościowego
8. Kiedy idziemy na podwójną randkę?
9. Poczułem jakąś dziwaczną pustkę
10. Nie wierzę. To się stało.
11. Muszę wiedzieć jedną rzecz
12. Tego mi było trzeba
13. Josh, co... co się dzieje?
14. Ciężko było cię znaleźć
15. Sprawa życia i śmierci
16. Joshua Harbinger
Co dalej?

1. Czy było we mnie coś wyjątkowego?

112 6 5
Від HubiJohn


Perspektywa Josha.

Ach, w końcu fizyka! Mój ulubiony przedmiot! Wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, ale tak jest. Być może dostanę szóstkę na koniec roku. Dzisiaj profesor mi przekaże temat projektu, który o wszystkim zadecyduje. 

Wszyscy weszli do sali i rozsiedli się w swoich ławkach. Nasz nauczyciel fizyki - pan Gabinton - wyczytał listę obecności. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, podczas gdy profesor czegoś szukał w swoich papierach. W pewnym momencie zaczął się rozglądać spod swoich okularów po klasie. Jego wzrok zatrzymał się na mnie. Przez sekundę myślałem, że coś przeskrobałem, ale co?

- Harbinger - powiedział. - Proszę, tu do mnie.

Wstałem i podszedłem do biurka. Pan wciąż powtarzał pod nosem: „Harbinger, Harbinger, co z tobą?" Następnie sięgnął do szuflady i wyciągnął jakąś małą karteczkę.

- Oto twój temat projektu - w końcu się odezwał, podając mi świstek.

Temat brzmiał: „Szczegółowy opis Układu Słonecznego". Tego się nie spodziewałem, taki prosty temat! Okazało się jednak, że jest i haczyk.

- Jedna uwaga - dodał pan Gabinton. - Musisz go wykonać z kimś w parze z naszej szkoły.

- Z kim? - zapytałem zdezorientowany.

- Nie wiem, może ktoś z klasy będzie chciał - po tym przeczytał na głos temat projektu, ale nikt nie wykazał zainteresowania. - No, cóż, Harbinger... Musisz sam kogoś znaleźć.

- Dobrze, postaram się - mruknąłem.

Do końca dnia zastanawiałem się, kogo by zwerbować. Miałem właściwie dwóch najbliższych przyjaciół. Sophie, rubinowowłosa, była wzorem przedsiębiorczej młodej dziewczyny, która stawiała sobie cele i sukcesywnie je realizowała, a najlepiej odwzorowywało się to w jej warsztacie fotografii. Miała duszę artystki, ale potrafiła się zmobilizować do pracy prawie zawsze. Właściwie, to nie tylko siebie, bo swoją charyzmą porywała tłumy, urodziła się liderką. 

Ross, blondyn, to takie nowoczesne dziecko kwiatów. Prawie niczym się nie przejmował i kochał muzykę, co objawiało się ciągłą grą na gitarze. Bez swojej "Elki"nie mógł wytrzymać ani jednego dnia. Jego umysł był w stanie permanentnych podróży po świecie i czasami ciężko się było z nim porozumieć. Może oprócz mnie. Ja zawsze wiem, co blondynowi leży na sercu. A co do mnie samego, ja również nie spełniam jakikolwiek kryteriów podobieństwa do reszty. Byłem cichy. Żyłem w świecie swojej własnej wyobraźni i nauki. Szczerze, wolę spędzać czas samemu w domu z dala od ludzi. Wyjątkiem były spotkania z tą dwójką.  Nigdy nie kończyły nam się tematy do rozmów, pomimo głębokich różnic między nami.

Mój kochany blondaś na pewno mi się nie przyda... Jemu fizyka zupełnie nie jest w głowie. Bardziej by mi przeszkadzał niż pomógł. Sophie też za nią nie przepada, ale może się zgodzi. W końcu zawsze sobie pomagamy, gdy trzeba. Zadzwoniłem do niej, ale nie odbierała, za drugim razem efekt był ten sam. Postanowiłem wysłać SMS'a.

„Hej, Sophie! Potrzebuję twojej pomocy. Mam do zrobienia projekt z fizyki o Układzie Słonecznym, co ty na to?"

Nie odpisywała, więc stwierdziłem, że się przejdę. Spacerowałem po parku koło szkoły. Usiadłem chwilę przy dziewczynie, grającej na gitarze. Potem ruszyłem dalej i szczerze stwierdzam, że Ross gra lepiej. Pomyślałem, że może do niego wpadnę. Wsiadłem do autobusu i podjechałem pod dom Lynchów. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła pani domu.

- O, witaj Josh! - przywitała się. - Jeśli przyszedłeś do Rossa, to niestety Cię rozczaruję, ale jeszcze nie wrócił.

- Tak? To szkoda - odparłem. - A wie pani gdzie jest?

- Nie, niestety - zrobiła pobłażliwą, bezradną minę.

- No nic, da pani mu znać, że byłem? - poprosiłem, a po pożegnaniu poszedłem dalej.

Zacząłem się zastanawiać, gdzie mógł być ten blondas. Zadzwoniłem do niego, ale tak samo jak Sophie, nie odbierał. Czy oni się na mnie obrazili? Może specjalnie mnie ignorują. Już kiedyś tak było, a wszystko z inicjatywy Rossa. Wtedy to był głupi kawał, ale teraz, nie miałem pojęcia co się mogło dziać. Wróciłem do domu lekko przygnębiony. Rzuciłem suche „cześć" do mamy i zamknąłem się w swoim pokoju. Wziąłem do ręki książkę i mi się przysnęło. Obudziłem się dopiero grubo po północy. Spojrzałem na swój telefon. Dwie nowe wiadomości i trzy nieodebrane połączenia. Jednak o mnie nie zapomnieli. Przeczytałem SMS'a od Sophie.

„Sory, ale mam zawalenie głowy z pracami na fotografię, nie dam rady :("

Następnie odczytałem i ten od Rossa. Miał mniej treści:

„Co jest?"

Stwierdziłem, że nie ma sensu im teraz odpisywać. Poszedłem się umyć, po czym przebrałem się w t-shirt do spania. Rzuciłem się na łóżko i długo nie mogłem zasnąć. Było bardzo ciepło, nawet jak na Kornwalię. W końcu jakoś w wydziwiastej pozie odpłynąłem.

Rano o dziwo obudziłem się bardzo rześki. Wstałem, umyłem zęby i się ubrałem. Zszedłem po schodach do kuchni. Na stole była karteczka:

„Poszłam do dentysty, bo później nie było miejsca. Śniadanie masz w lodówce ;)"

Super, śniadanko gotowe! Ach, ta moja mama! Zjadłem przygotowane przez nią kanapki i usiadłem na fotelu w salonie. Rozmyślałem o różnych sprawach. Nagle przypomniało mi się, że miałem oddzwonić do Rossa. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem odpowiedni numer.

- Halo?

- Cześć, Ross!

- O, siemasz Josh, czemu nie odbierałeś wczoraj? Coś się stało?

- Nie, nic się nie stało - zapewniałem. - Przysnęło mi się przy lekturce.  A z tobą co się wczoraj działo? Gdzie byłeś?

- Ja? Aaa szkoda gadać.

- Zawsze to mówisz, jak jest grubo! Ross, odpowiadaj!

- Tym razem na prawdę szkoda gadać - zapierał się. - Facetka od gegry kazała mi zostać po lekcjach...

- No i wszystko jasne - zrozumiałem. - Wolę nawet nie pytać, co narobiłeś.

- Nic nie zrobiłem!

- No, jasne, stary, nie oszukasz mnie.

- Nie ważne, masz coś dla mnie jeszcze?

- Aaa, nie wiem, spotkamy się dzisiaj na mieście?

- Spoks, o której?

- O 14.00, tam gdzie zawsze?

- Dobra, nara!

- Do zobaczenia!

Rozłączyłem się. Z racji, że była sobota spoglądnąłem na zegarek, który wskazywał już 11.00. Powoli zacząłem się zbierać. Ze względu, że była ładna pogoda, postanowiłem iść na piechotę. Wyszedłem ciut wcześniej, żeby się nie spieszyć. Idąc, zobaczyłem w oddali Rachel Morrison. Ta dziewczyna była boska. Jej rudo-blond włosy powiewały na lekkim wietrze. Schowałem się za drzewem, jakoś nie chciałem, żeby i ona mnie zobaczyła. Szła po drugiej stronie ulicy. Gdy już przeszła, szedłem dalej na spotkanie z moim kumplem, ale w niespotykany sposób uginały mi się nogi. Dziwne uczucie.

Newquay późną wiosną było moją ulubioną odsłoną tego miasta. W ogródkach kwiaty. Na drzewach moc liści i wysokie słońce. To znaczy, gdy tylko nie padał deszcz. A i ten wydawał się ciepły i przyjemny. Kto by pomyślał, że już tak niedługo nam zostało do ukończenia przedostatniej klasy. 

Wdepnąłem w kałużę. Cholera jasna. Było ciepło i słonecznie, to powinno było szybko wyschnąć. Popatrzyłem w swoje odbicie i znowu ujrzałem "tego chłopaka, który się kumpluje z Rossem i Sophie". Czy było we mnie coś wyjątkowego? Jasnoniebieskie oczy, czarno-krucze włosy, chuderlawe ciało, twarz jakby bez wyrazu. Mam wrażenie, że wciąż noszę te same ubrania. Szare bluzy i dżinsy. Faktycznie, w porównaniu do moich przebojowych przyjaciół to się nie wyróżniałem. 

Zamknąłem oczy, westchnąłem i ruszyłem dalej.

-----------------------------------

Kilka spraw: 

1) Wiem, że miąłem nic nie wstawiać do matury, ale trudno. Naszła mnie wena i już mam kilka rozdziałów w przód, to wstawię czemu ni XD

2) Jest to opowiadanie diametralnie inne od NhAW, więc nie wiem, czy wszystkim będzie pasowało, ale mogę zapewnić, że moi czytelnicy się uśmiechną, bo coś przyszykowałem.

3) Wesołych świąt wielkanocnych!

Pozdrawiam, Welly's Trash

Продовжити читання

Вам також сподобається

Aşiret Dızlamak Від 19ir_em07

Підліткова література

153K 11.7K 13
Her şey bana gelen mektupla başlamıştı. Ufacık bir not kağıdında yazan şeyler büyük olaylara ve hayatımın değişmesine yol açmıştı. Ben kendimden emin...
Ace Від Antonia

Романтика

191M 4.5M 100
[COMPLETE][EDITING] Ace Hernandez, the Mafia King, known as the Devil. Sofia Diaz, known as an angel. The two are arranged to be married, forced by...
7.3M 302K 38
~ AVAILABLE ON AMAZON: https://www.amazon.com/dp/164434193X ~ She hated riding the subway. It was cramped, smelled, and the seats were extremely unc...
43.7M 1.3M 37
"You are mine," He murmured across my skin. He inhaled my scent deeply and kissed the mark he gave me. I shuddered as he lightly nipped it. "Danny, y...