Nienawidzimy siebie

By xNatiku

9.4M 336K 857K

Oboje siebie nienawidzą i oboje o tym wiedzą. Tyle nienawiści, ale dalej są blisko i nie mogą się uniknąć. Mo... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Epilog
Epilog II

Rozdział 3

268K 9.6K 21.5K
By xNatiku

Otwieram powoli oczy i mrugam kilka razy. Nie czuje się źle, ale nie mogę tylko przyzwyczaić się do światła. Unoszę się do góry i rozglądam się dookoła widząc te same pomieszczenie, co wcześniej - szatnię. 

Na jak długo zemdlałam? Torby wszystkich dziewczyn są na swoich miejscach, więc musimy mieć dalej lekcje. Sięgam do swojej i wyciągam glukometr, a przy okazji biorę łyka soku. Mój cukier wynosi sto dziesięć. Dawkuje się odpowiednią ilością insuliny i siadam na ławce i opieram głowę o ścianę. Mój oddech jest spokojny, więc jest dobrze. 

Nie czuję wdzięczności wobec Will'a. Pomógł, czuje się dobrze i to jest najważniejsze. Kretyn pomyślał i nie zaprowadził mnie do pielęgniarki, a pozostawił mnie tutaj, za co mu chyba tylko dziękuje. Nie chcę telefonu do mojej mamy, że zemdlałam. Ojciec jest także uczulony na tą moją cukrzyce i nie pozwala mi dotykać alkoholu, a nawet własnej żonie ogranicza. 

Sięgnęłam do torby po czekoladowego batonika i w ciszy go zjadłam. Po skończeniu wyrzuciłam papierek do kosza i poprawiłam się jeszcze przed lustrem w toalecie. Skierowałam się do wyjścia i kiedy chciałam chwycić za klamkę, drzwi się same otworzyły, a w nich stanął zdziwiony William.

- O, księżniczka wstała - burknął.

- Na jak długo zemdlałam i czemu tutaj jesteś? - spojrzałam na niego marszcząc brwi.

- Minęło dziesięć minut, a jestem tutaj po to, aby zobaczyć co z tobą. Trener myśli, że rozmawiasz przez telefon z mamą, bo tak mu powiedziałem, dlatego też masz trzymać się tej wersji - uchylił mi drzwi, żebym wyszła. - Kazał mi wreszcie po ciebie przyjść.

- Och, jak miło - prychnęłam.

- I tak w ogóle... - przybliżył swoje usta do mojego ucha. - Spadłaś twarzą na mojego kutasa - szepnął i powędrował do Ashley.

O mój boże.

Od razu na mojej twarzy pojawiła się czerwona barwa, a ten kretyn z zadowolenia się uśmiechał. Tak bardzo się ciesze, że nie czułam tego, nie czułam go... Jak dobrze, że zemdlałam wtedy.

- Henderson, i jak? - zapytał trener.

- Dobrze - skinęłam głową.

- Na pewno? Do pielęgniarki nic? 

- Nie, wszystko jest okej.

- Dobra, to zmykaj do Lutchera - spojrzał na chłopaka, który zanudzał się na ławce.

Rozejrzałam się dookoła, gdzie wszyscy wykonywali ćwiczenia w parach. Każdy chłopak był spocony i zmęczony, co mnie usatysfakcjonowało, bo moje dziewczyny dają im ostry wycisk! 

- Przepraszam, że musiałeś czekać - stanęłam przed Zack'iem.

- Nic nie szkodzi. Odpocząłem chociaż - uśmiechnął się i wstał. - To jak, chyba musisz dokończyć karę ode mnie - założył ręce pod klatkę piersiowa i spojrzał na mnie zadziornie.

- Ugh... - burknęłam z dezaprobatą i schyliłam się do wyprostowanych nóg, na co Zack od razu pofrunął do tyłu.

$$$$$$$$$$$$$$$

- Nienawidzę cię - syknęłam do Will'a, kiedy oboje kierowaliśmy się do sali od biologii.

- Ja ciebie też - odparł.

- Ja bardziej.

- Nie wydaje mi się - prychnął.

- Chcesz się przekonać? - spojrzałam na niego.

- Jak mnie nienawidzisz, to nie przychodź na sylwestra do Zack'a.

- A co ma sylwester do tego? - uniosłam się, kpiąc z niego.

- Bo wszystko zjebiesz tam.

- Nie zwracaj na mnie uwagi - uśmiechnęłam się sarkastycznie.

- Jak ty kurwa cały czas się spinasz do mnie, więc to ty na mnie nie zwracaj uwagi - wydał się na oburzonego.

- Przestań pierdolić - otworzyłam drzwi od sali.

- No kurwa zaraz zacznę, ale ciebie - zaczął tracić cierpliwość, zauważyłam to po nim.

Przegryzłam policzek, żeby nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego. Nauczycielka siedziała już przy biurku i wpatrywała się w ekran komputera.

- Siadać - nawet na nas nie spojrzała, a już wiedziała, że to my.

Poszłam do swojej ławki, a Will do swojej. Nauczycielka najwidoczniej miała na nas centralnie wyjebane, bo jak usiedliśmy, to nie zwracała uwagi. Wyjęłam z torby telefon i słuchawki i ułożyłam się wygodnie na krześle, a głowę na ławce.

Co by było, gdybym miała normalne kontakty z Will'em? Jaki wtedy on by był? Zmieniałbym o nim zdanie? 

O czym ja myślę?! 

Przez tą smutną piosenkę, którą włączyłam, zaczęłam o tym kretynie myśleć! W życiu! W życiu nie zmienię o nim zdania! Zawsze będzie moim wrogiem numer jeden!

Zawsze.

$$$$$$$$$$$$$$$

Usłyszałam krzyk, dlatego drgnęłam całym ciałem i spojrzałam w górę. Nauczycielka stała na środku sali i uśmiechnęła się do mnie sarkastycznie, machając przy tym dłonią.

- Tak? - spytałam wyjmując słuchawki z uszu.

- Wychodzę na pięć minut. Proszę, abyście nie roznieśli klasy, jasne? - powiedziała srogo.

Spojrzałam na Will'a, który także automatycznie na mnie spojrzał. Mierzyliśmy się wrogim spojrzeniem i żadne z nas nie odpuszczało. 

- Ma być spokój - powiedziała i skierowała się do wyjścia.

I tylko jedna myśl przychodziła mi do głowy, która ma być do zrealizowania. Kiedy nauczycielka opuściła klasę, od razu zabrałam się za ogarnięcie i wstałam z ławki, zabierając przy tym torbę. Nie zważając na Will'a, który także zabrał się do wyjścia, skierowałam się pod drzwi.

- Wychodzisz? - spytał zniecierpliwiony.

- Przed chwilą wyszła, poczekam jeszcze - burknęłam.

Pokręcił głową i zaczął sprawdzać coś na telefonie. Mijały sekundy, kiedy już sama się niecierpliwiłam, aż w końcu chwyciłam za klamkę, ale drzwi nawet się nie otworzyły.

- Szmata zamknęła! - nie dowierzałam i ciągnęłam dalej. 

- Boże, idiotko, daj mi to - chwycił mnie za ramię i odciągnął od drzwi, a sam zaczął ciągnąć za klamkę.

- Może łagodniej, co?! - krzyknęłam zła, ocierając przy tym ramię.

- Ja pierdole, zamknęła drzwi... - pokręcił głową.

- No super, a teraz przeproś mnie! 

- Co?! Za co?! - prychnął i spojrzał na mnie.

- Bolało mnie ramię przez ciebie! - zmarszczyłam brwi i w ciągu dalszym złagadzałam ból.

- Tak? - spytał, jakby ze współczuciem..? 

Czy on się tym przejął?!

Ha, jasne!

- Tak! 

- I bardzo dobrze! - krzyknął i skierował się do swojej ławki.

- Nienawidzę cię, Will! - krzyknęłam wrogo.

- Też ciebie nienawidzę, Jane! - wysyczał i usiadł na swoim miejscu.

- Jesteś jebanym idiotą, zakochanym w sobie! Dlaczego nie możesz mnie ignorować?! Dlaczego cały czas musisz być w tym centrum uwagi?! Nigdzie kurwa nie ma napisane ''Wszystko jest Williama'', rozumiesz?! - rzuciłam torbę na podłogę i nie wytrzymałam.

- O czym ty pieprzysz?! - wstał z ławki i zmarszczył brwi nie dowierzając. - Jak to ty zawsze się czepiasz, to ty zawsze zaczynasz do cholery! Ty nie potrafisz odpuścić i jak paniusia płaczesz, bo przegrywasz ze mną! 

- Kurwa mać, dlaczego ja muszę być tutaj z tobą?! - machnęłam dłonią ze wściekłości. - Dlaczego ty Will musisz być takim kretynem i nie odpuścisz?! Dalej będziesz się bawić w tego dzieciaka, który dokucza dziewczynie? - prychnęłam.

- Czy ty jesteś tak tępa, Jane? - wyszedł ze swojej ławki. - Nie widzisz siebie? Nie widzisz, jak to ty prowokujesz i zaczynasz? Ty naprawdę jesteś idiotką!

- A ty fujarą.

Automatycznie spojrzał na mnie gniewnie. Jego oczy przyciemniały i cały się napiął. Nienawidzi tego, nienawidzi tego przezwiska. Od młodych lat, kiedy wyzwałam go raz, to na jednym się nie skończyło. Nie tylko był wyzywany przeze mnie, ale i przez uczniów. Może to dlatego na te słowo jest teraz uczulony.

Ups, a to wszystko moja wina, jak mi przykro...

To jest takie śmieszne, że dalej się tym przejmuje.

- Zamknij ryj, Jane! - warknął i zrobił krok w moją stronę.

- Ojejku, będziesz płakał..? - spytałam sarkastycznie przejęta. - Naprawdę, fujaro? - prychnęłam. - Jesteś słaby, Will. Dalej się tym przejmujesz, jak dzieciak.

- A ty dalej się przejmujesz tym, że to przeze mnie zerwał z tobą James? - mruknął prowokująco i zrobił krok w moją stronę.

I w tym momencie to był cios w plecy. Wiedział... Wiedział doskonale, że to mnie zrani bardziej, niż głupie wyzwisko... Wypomniał go... Wypomniał, a to było prawie dwa lata temu, kiedy miałam te nieszczęsne szesnaście lat i miłość po uszy. 

Przez niego zerwał ze mną chłopak, którego kochałam... Moja pierwsza miłość ze mną zerwała, przez niego! 

- Zamknij się! - wrzasnęłam i kopnęłam w ławkę. Wpadłam właśnie w furię. - To twoja wina, skurwielu! To przez ciebie ze mną zerwał! Zawsze potrafisz mi niszczyć wszystko! Nienawidzę cię! Jesteś śmieciem, Will! Chciałabym ciebie nigdy nie poznać! Nienawidzę cię! - zaczęłam krążyć w tą i we w tą. 

Moja klatka piersiowa cały czas chodziła w górę i dół. Oddech miałam przyspieszony, nierównomierny i głęboki. Nie dawało się nawet oddychać przez nos. Byłam zła, wkurzona, wściekła, wkurwiona. 

Nienawidzę go!

- Dlaczego mi to zrobiłeś?! Dlaczego musiałeś się w to mieszać?! Sprawiło ci to przyjemność?! Sprawiło ci kurwa przyjemność, że przez ciebie cierpiałam?! - stanęłam obok niego. Czułam, jak łzy przypływają mi do oczu.

- Bardzo - odpowiedział z uśmieszkiem na twarzy.

No rzesz kurwa mać.

Zamachnęłam się i z otwartej ręki przywaliłam mu w policzek. Nie obchodzi mnie to, że właśnie doprowadziłam do kolejnej wojny i awantury. Mam to gdzieś. Zasłużył, zasłużył skurwiel! 

- Nienawidzę cię! - wysyczałam łamliwym tonem. 

Chciało mi się płakać. On potrafi zniszczyć mi wszystko i z łatwością mu to idzie. 

Nawet nie zdążyłam do końca opuścić ręki, a mocno złapał mnie za ramiona i przyszpilił do ławki za mną. Kiedy moje plecy zetknęły się z blatem, złapał mnie za ręce i umieścił je nad moimi ramionami. Mocno trzymał i nie miał zamiaru puszczać. Wszedł między moje nogi i mocno napierał. 

- Jeszcze, kurwa, raz - rzekł morderczym tonem, który wydawał się spokojny i opanowany, a tak naprawdę mało brakowało do wybuchnięcia. - Jeszcze raz mnie uderzysz, a ostrzegam cię, Jane... - jego oczy przyciemniały, źrenice były ogromne i nie było widać tego pięknego, błękitnego koloru. Przeszywały mnie całe, jakby wyczytywały teraz moją duszę. 

- To co? - uśmiechnęłam się.

W głębi serca przeraziłam się, bo to stało się tak naglę. On naglę przybrał wrogiej postawy, wręcz przerażającej. 

- To będziesz ryczeć po nocach gorzej, niż wtedy z James'em - w dalszym ciągu na mnie napierał. 

- Zamknij się... - wysyczałam.

- To już kurwa nie zaczynaj, bo i tak przegrasz - szarpnął moimi nadgarstkami i odsunął się ode mnie. - Odpuść, nie mam ochoty się z tobą kłócić. Ta wieczna wygrana mnie już nudzi.

- Jesteś żałosny - ujęłam swój jeden nadgarstek, który był czerwony wokół i zaczęłam masować. To okropnie bolało.

- A ty żałosna - usiadł w swojej ławce.

Drzwi się otworzyły, a do sali weszła nauczycielka mierząc nas zdezorientowanym wzrokiem. Słowem się nawet nie odezwałam. Byłam zła, smutna, obolała przez niego. 

- Czy coś mnie ominęło? - spytała uśmiechając się przy tym.

Miałam dosyć na dzisiaj. Chciałam znaleźć się w łóżku ze słuchawkami w uszach i tyle. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Zignorowałam nauczycielkę i sięgnęłam po swoją torbę. Szybko ją wyminęłam i po prostu wybiegłam z klasy zostawiając Willa z nauczycielką, która krzyczy coś za moimi plecami.

Mam dość.

$$$$$$$$$$$$$$$

Weszłam do domu i o wycieraczkę zaczęłam strzepywać śnieg z butów. Na podwórku jest zimno, biało i zimno. Za tydzień święta, a ja w ogóle nie czuje tego ducha, nigdy nie czułam. Może to dlatego, bo on wszystko rozwala, wszystko niszczy. 

William, to jest mój jedyny problem na tym świecie, w tym życiu. Jak ja go nienawidzę...

- Wróciłam - burknęłam i odwiesiłam kurtkę na haczyk.

- Cześć, jak w szkole? - z kuchni wychyliła się mama.

- Dobrze - przekierowałam się do pokoju.

- Hej, hej, hej... - chwyciła mnie za łokieć. - Coś się stało? 

- Nic - wyrwałam się jej i poszłam do pokoju.

Torbę rzuciłam gdzieś w kąt i od razu opadłam na łóżko. 

Czemu on mnie tak denerwuje? Czemu on musi to robić? Dlaczego ja głupia kurwa zwracam na niego cały czas uwagę? Dlaczego ja też nie umiem odpuścić? Tyle lat razem, tyle lat kłótnie z nim, to mnie męczy, to mnie niszczy, ale jednocześnie nie umiem inaczej. 

Wstałam i sięgnęłam po torbę, a z niej wyjęłam telefon i słuchawki. Kiedy byłam gotowa do zaśnięcia, do pokoju weszła mama. 

- Skarbie... - zaczęła troskliwym tonem.

- Co ty chcesz, nie mam humoru... - burknęłam. 

- Mów, co się dzieje... - usiadła na moim łóżku.

- Nic... Nie chcę gadać.

- Ech, dobra... - wstała i rozejrzała się dookoła. - Ubieraj się, idziemy na spacer.

- A gdzie tata? - spojrzałam na nią.

- Jest z Jesse'em i Mattem, wróci niedługo - uśmiechnęła się. - Ubieraj się i idziemy.

Westchnęłam pod nosem i wstałam kierując się do wyjścia z mamą. Ubrałam na siebie kurtkę i buty i wyszłam z domu z rodzicielką. Lubiłam chodzić z mamą na spacery, traktuje ją, jak drugą przyjaciółkę, jak siostrę, ale dzisiaj nie mam ochoty na nic... Nie byłam w humorze, a to wyłącznie wina jednej osoby...

Skierowałyśmy się do parku, do którego często chodzimy razem. Usiadłyśmy na ławce, a mama wyjęła paczkę papierosów i odpaliła jedną fajkę.

- Więc? - zaczęła zaciągając się.

- Więc, co? - zmarszczyłam brwi i przyciągnęłam do siebie kolana, owijając ręce wokół nóg.

- Czy to William? 

Nie odezwałam się, a sięgnęłam po gałązkę z ziemi i zaczęłam łamać w częściach i wyrzucać przed siebie. Kawałki drewienka lądowały na białym puchu, na którym tworzyły nieznane mi dzieło, wykonane przeze mnie.

- Tak - burknęłam.

- Skarbie... - westchnęła. - Macie za niedługo osiemnaście lat, czy to nie pora wyrosnąć z tego? 

- Mamo, ale nawet nie wiesz, jak ja próbuje go ignorować, ale się nie da! Po kim on tak głupi jest? - zmarszczyłam brwi.

- Jane... Kochanie, posłuchaj... Myślisz, że ja takiego czegoś nie przechodziłam? Myślisz, że z twoim ojcem się nie kłóciłam? Kłóciliśmy się i to często, na początku cały czas - zaśmiała się. - Później jednak... - jej głos stawał się rozczulający. - Zmieniliśmy się, bo jednak pora była wyrosnąć z tego - uśmiechnęła się.

- Ale mamo, my się nie kochamy! My się nienawidzimy, więc nie wyskakuj mi tutaj z etapami; nienawiści i miłości - fuknęłam.

- Kochanie, nie chodzi o to... - przewróciła oczami. - Po prostu nie tylko ty przeszłaś przez to. Chciałam ci pokazać, że są ludzie, którzy także siebie nienawidzą, a jednak odpuszczają. Może pora dać szanse, co? 

- Hah, jemu nigdy... Najpierw niech on mnie przeprosi, ale szczerze. Później możemy porozmawiać o zmianie wobec niego. 

- A jednak... - pokiwała głową, uśmiechając się przy tym.

- A jednak, co? - spojrzałam na nią.

- A jednak mogłabyś się z nim pogodzić. Czekasz tylko, aż on przeprosi.

Od razu się zarumieniłam i odwróciłam wzrok od niej. Nie chodziło o to, ze ja mu wybaczę wszystko i nagle staniemy się przyjaciółmi. Po prostu chcę, żeby on także zrozumiał, że to nie ma sensu. Żeby to on także zaczął krok w stronę pogodzenia się. 

- Skarbie, pokaż mi ten kolczyk - mama odwróciła twarz w moją stronę.

Otworzyłam buzie i wystawiłam język, na którym widniał kolczyk w kształcie mieniącej się kulki. W wieku szesnastu lat pozwoliła mi go zrobić i bardzo mi się spodobał.

- Dlaczego tak często chcesz go oglądać? - uśmiechnęłam się.

- Przypomina mi o moich kolczykach - uśmiechnęła się.

- Też miałaś w języku? - spytałam zaciekawiona.

- Powiedzmy... - uśmiechnęła się zawstydzająco.

Czy moja mama coś ukrywa? 

- Gdzie miałaś? - uśmiechnęłam się. - No mów, mów, mów! 

- Kiedyś ci powiem - wyrzuciła papierosa. - Teraz muszę ci powiedzieć plany na święta.

- Wyjeżdżamy gdzieś? 

- Dwudziestego drugiego wyjeżdżamy do dziadków...

- O jezu... - burknęłam.

To oznacza jedno - William znowu będzie. Dziadek ma brata, którego córką jest ciocia Eva, a w takim gronie zawsze spędzamy święta.

- Ale poczekaj... Ciocia Eva z Williamem wyjeżdżają do rodziny Matta tym razem, więc będziemy sami - uśmiechnęła się.

- Jest! - wystawiłam piąstkę przed siebie i wzniosłam sama toast.- No i zaje... - nie dokończyłam, bo zorientowałam się, co chciałam powiedzieć w towarzystwie mamy.

- No, no, no... Uważaj, skarbie... - uśmiechnęła się. - Ale nie na tym koniec.

- Co jeszcze? - spytałam.

- Chcę, żebyś dała prezent Williamowi - spojrzała na mnie niepewnie.

- Co?! - wstałam i zmarszczyłam brwi. - Mamo, nie! - oburzyłam się.

- Jane... Nie zachowuj się, jak dziecko i proszę, daj mu prezent... 

- Rachel na pewno dam, ale nie mu! 

- Jane, czy ty chcesz, żebym ci zabrała telefon i komputer? Chcesz, żebym karała ciebie, za takie głupstwa? Naprawdę?

- Mamo... - burknęłam. - I niby mam mu jeszcze wręczyć przed wyjazdem, co? - prychnęłam.

- Właśnie tak.

To są chyba jakieś kpiny.

$$$$$$$$$$$$$$$


Continue Reading

You'll Also Like

Last summer By 🥀

Teen Fiction

559K 17.8K 39
To są nasze ostatnie wakacje I wszystko może się zdarzyć. __________________________ Melanie razem z paczką przyjaciół kończy szkołę i postanawia sp...
249K 9.6K 35
PIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII SZTUKI Zniszczone rzeczy mają najpiękniejszy odcień. Dlatego Valentina Carrera, córka polityka Stanów Zjednoczonych, słynie z...
24K 367 18
Jej życie opiera się na kłamstwach, niebezpieczenstwie i miłości, ale czy zazna ją w chłopaku, za którym nie przepadają jej bliscy? Czy chłopak, któr...
87.4K 6.2K 9
Po aresztowaniu Remo wszystko, w co wierzyła Lucy Graves, okazało się paskudnym kłamstwem. Za rozkazem matki wyjeżdża z Filadelfii, aby plotki na jej...