Rozdział 21

248K 8.7K 20K
                                    

Ostatnia myśl, która teraz siedzi mi w głowie i jestem okropnie nią przejęta, to to, że jesteśmy nad jeziorem, gdzie pogoda dopisuje piętnastoma do siedemnastu stopni. Do teraz przeklinam siebie w myślach za to, że nie wzięłam więcej lżejszych ubrań. 

Ośrodek jest w samym środku lasu z niedaleko położonym jeziorem. Autokar zaparkował na wielkim parkingu, z którego od razu widać drewniane domki i niedaleko wielki budynek – jak się nie mylę – główna placówka. Wysiadłam z autokaru i co pierwsze, to zdjęłam z siebie kurtkę i płaszcz, mogąc wreszcie odetchnąć z ulgi. Po zabraniu walizek, wychowawczyni podarowała nam klucze do pokoi i razem z dziewczynami skierowałam się do odpowiedniej chatki, ponumerowanej czwórką. 

- Za piętnaście minut widzę wszystkich ubranych na sportowo! - krzyknął nasz przewodnik. - Spotykamy się przed głównym budynkiem!

Dotarłam z dziewczynami do pokoju i już byłam zadowolona z wnętrza. Jest bardzo przytulny i przewyższa tu kolor pomarańczowy. Panele na podłodze, jak i na ścianach są z drewna mahoniowego. Po prawej stronie przy ścianie znajdują się dwa łóżka, a po następnej kolejne. Każde łóżko ma stolik nocy tego samego koloru, co panele i ściany. Na nim nocna lampka, która daje takim światłem, że jeszcze bardziej ten pokój staje się majestatyczny. Na dodatek na oknach są pomarańczowe żaluzje, które idealnie łączą się z lampkami. Światło w pokoju jest piękne i aż wyjść się z niego nie chce. Oczywiście znajduje się stolik, duża szafa na ciuchy i są kolejne drzwi do łazienki, która posiada w sobie podobne kolory, ale z dodatkiem białego.

Ja i Mia mamy łóżka obok siebie, a Caroline osobno po drugiej stronie. Nie rozpakowałyśmy się, a ubrałyśmy luźniej. Ubrałam na siebie czarne legginsy i szarą bluzę bez kaptura. Związałam włosy w kitkę i zmierzyłam sobie cukier, a następnie wstrzyknęłam insulinę. Wzięłam jeszcze jakiegoś czekoladowego batonika i wyszłam z dziewczynami na zbiórkę, gdzie już wszyscy z klasy się znajdują.

Nie rozumiem tej pogody. W zimę, jak jest piętnaście stopni, to tylko bluza, a inni nawet potrafią już w krótkich bluzkach chodzić, ale jak w lato jest piętnaście stopni, to płaszcz, a stare babcie kurtki!

- Dobra młodzież, dzielimy się na dwie grupy - klasnął w dłonie nasz przewodnik. - Liczycie od jeden do dwóch.

Mężczyzna w krótkiej, czarnej koszulce i spodniach moro wskazał na dziewczynę z końca i od niej już zaczęło się liczenie. Wypadło na mnie, że jestem numerkiem jeden i na całe szczęście jestem z Carolinę i Mi'ą. Niestety do mojej drużyny należy Ashley... Ja naprawdę nic do niej nie mam, ale... kurwa mać, denerwuje mnie. Denerwuje mnie już jej osoba, jak na nią patrzę. Może i się uśmiecha do mnie, może jest trochę smutna, ale mnie to nie obchodzi. On ją całował. On ją dotykał jak mnie. To mnie boli i tego nie zapomnę. 

William był numerkiem dwa, a Zack był ze mną. Widziałam jego spojrzenie, jak obserwował swojego najlepszego przyjaciela, który staję obok mnie i uśmiecha się, choć nie zwracałam na to uwagi. Nie wiem czy Will był zdenerwowany, czy oburzony tym faktem, ale to najbardziej mnie usatysfakcjonowało.

- Zaczynamy od paintball'a! - powiedział przewodnik. - Drużyna numer jeden to atakujący, a numer dwa obrońcy. Zapraszam za mną wszystkich po odzież i miejsce gry.

I oczywiście Caroline zaczęła się podniecać, jak to będzie cały czas w Patricka celować. Jest w nim zauroczona i nie wiem, czy przypadkiem on też w niej. Na pewno mają coś ku sobie. Ja cały czas krążyłam myślami wokół tego, aby idealnie trafić kulką w Williama. Może serce, może krocze, cokolwiek. Po prostu chcę być tą, od której wypadnie z gry.

Stanęliśmy przed wielkim kantorkiem i przewodnik zaczął rozdawać ubrania. Były to typowo wojskowe kombinezony, ale drużyna jeden miała na ramieniu czerwoną plakietkę, a drużyna numer dwa niebieską. To było śmieszne, jak oglądało się dziewczyny z naszej klasy, które wyglądają w tych strojach, jak w jakimś worku. Cieszyłam się, że należę do tych, które akurat dostały dopasowane. Mia jest chudą, drobną i niską dziewczyną i wyglądała komicznie, a zwłaszcza z kaskiem, którego musiała cały czas poprawiać.

Nienawidzimy siebieWhere stories live. Discover now