Zmienię czas, by z Tobą być |...

بواسطة KamanaHayami

359K 20K 3.3K

Hermiona Granger dostała misję, której powodzenie może przywrócić życie milionom istnień. Tylko ona była w st... المزيد

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Epilog
Podziękowania
Alexander Tom Riddle
Alexander

Rozdział 16

9.5K 727 146
بواسطة KamanaHayami

Właściwie nikt nie był zdziwiony, szczególnie wśród uczniów ze Slytherinu, że Tom Riddle i Hermiona Granger byli wreszcie razem. Radość obojga, była niezwykle wielka, nie można jednak zapomnieć już o Blackach, którzy teraz bez problemu mogli o tym rozmawiać.

— Zawsze wiedziałem, że do siebie pasują — mówił otwarcie Orion, który trzymał w swych ramionach ukochaną, która uśmiechała się zadziornie.

— Oni są skazani na siebie, dokładnie jak my — dodała zaraz po tym, jak znowu skradł jej całusa.

Szczęście dało się wreszcie we znaki, oczywiście, trzeba pominąć jedną osobę, której właściwie to nie pasowało. Ta młoda kobieta siedziała w kącie pokoju wspólnego Ślizgonów, rozmawiała zawzięcie ze swoimi najlepszymi przyjaciółkami.

— Nie wierze, że wybrał ją zamiast ciebie.

Ciemnowłosa dziewczyna, której imienia nikt nigdy nie pamiętał, skierowała swe słowa w kierunku blondynki, której mina nie wyrażała nic dobrego.

— Też tak sądziłam — mruknęła.

Nie spodziewała się, że sytuacja z przed kilku tygodni, miała mieć taki finał. Bolało ją to, że to nie ona uwiodła Riddle'a. Zacisnęła ręce w pięści i nie czekała na kolejny komentarz, udała się do swojego dormitorium. Nie była ostatnia skora do rozmowy, możliwe, że dlatego, że wszyscy rozmawiali tylko i wyłącznie o nowej parze, co ją najmniej obchodziło. Miała wprawdzie nową ofiarę, jednakże nie dorastał nawet do pięt Toma. Rzuciła się na łóżko, wtuliła swoją twarz w poduszkę, a następnie krzyknęła. Całe szczęście, że owa rzecz, zagłuszyła jej rozgoryczenie, bo zapewne cały tłum jej rówieśników, zleciałby się, aby popatrzeć na przedstawienie.

— Jeszcze się nie poddałam — dodała zawzięcie.

Musiała coś wymyślić, aby pokrzyżować obojgu plany, a ona miała ku temu warunki. Może i była brana przez wszystkich jako głupiutka córka bogatego ojca, jednakże ona wiedziała swoje. Jeśli chodzi o intrygi, była w tym najlepsza.

(***)

Hermiona siedziała na fotelu i czytała jak zwykle książkę. Było to dla niej normalne, chociaż wiele osób, które poznała w tak krótkim czasie, zapewne powiedziałoby, że nie należy to do normalnych zachowań. Czekała na swojego ukochanego, który niedawno udał się na przechadzkę ze swoim przyjacielem. Cieszyła się jak głupia, że wreszcie nie musieli ukrywać swoich uczuć przed wszystkimi.

Wczorajszy dzień spędzili tak jak sobie wymarzyła. Tylko ona i on, prawdziwe święta Bożego Narodzenia z kimś kogo rozumiało się bez słów. To nie to samo co z rodzicami, fakt, byli jej bliscy, ale nie tak jak on. Święta z Ronem? Nie chciała ich wspominać. Z roku na roku były coraz gorsze, a ona tylko wypłakiwała sobie oczy gdy za którymś razem, gdy zaproszeni zostali do Nory, domu rodzinnego Weasley'a, po prostu o tym zapomniał i poszedł z kolegami z pracy na jednego drinka.

Oczywiście na tym się nie skończyło i w rezultacie ona sama udała się do jego rodziców. Było jej wstyd, jednakże teraz to było zupełnie co innego. Wszystkie te złe wspomnienia zaćmiewało powoli nowe uczucie - lepsze i pełniejsze. Jeśli twoje ciało, zostawało przed nie oblane do granic możliwości, to oznaczało, że to miłość. Tom, mimo wszystkim swoich wad pasował do niej jak ulał.

— Wróciłem.

Z rozmyślań wyrwał ją głos chłopaka, który podbiegł do niej, a następnie mocno przytulił. Jak zwykle posypały się szepty i chichoty. Nie zwracała na nie uwagi, teraz mogli mówić o nich co chcieli, nie musiała brać tego pod uwagę, ani martwić się o to, że ktoś się domyślił, że są razem. Było to dla niej naturalne, że ludzie szukali sensacji, tutaj jej jednak nie zdobyli.

— Krótko — odpowiedziała.

Delikatnie nachylił się tuż przed jej twarzą, a nosem potarł jej nos. Uśmiechnęła się zadziornie. Lubiła odkrywać w nim coś nowego.

— Wiesz, Walburga nalegała, żeby to było dość szybkie spotkanie mężczyzn, którzy muszą porozmawiać o swoich połówkach — dodał z uśmiechem, a następnie położył jej głowę na ramieniu.

Automatycznie położyła swoją dłoń, na jego włosach, gdy ten starał się nabrać w nozdrza jej zapach.

— Ślicznie pachniesz — zamruczał.

Dawno nie miała takiej ochoty zatracić się w tym uczuciu, jednakże przeszkadzało jej teraz wiele osób, które siedziały wokół. Westchnęła, czasem potrzebowała towarzystwa, teraz jednak przeszkadzało jej to.

— Masz jakieś plany na dzisiaj? — zagadnęła gdy wreszcie udało mu się od niej oderwać.

Przysiadł na kanapie naprzeciwko niej. Wzruszył ramionami. Właściwie nie miał dzisiaj jakichkolwiek pomysłów, co mogli zrobić razem. Gdy jeszcze nikt nie wiedział o nich, ta adrenalina, że ktoś mógł ich nakryć, motywowała ich do myślenia, a teraz? Mogli bez przeszkód być zawsze razem. To dziwne ale czasem, spędzanie ze sobą aż tak długiego czasu, było niezmiernie uciążliwe.

— Właściwie, to nie mam pojęcia — odparł.

Nie chciał niczego planować bo w ich związku wszystko wychodziło tak naturalnie, że nie było potrzeby zaprzątać sobie głowy niepotrzebny sprawami.

— A może byśmy tak spędzili noc razem? — zaproponowała.

Uśmiechnęła się pod nosem. Pierwszy raz zaproponowała komuś coś takiego i liczyła na pozytywną odpowiedź.

— Właściwie, chciałem się dzisiaj poczuć — odparł zmieszany.

Nie spodziewał się takiej propozycji z jej strony. Widocznie poznawał wreszcie jej drapieżną stronę, która mimo wszystko była niebywale interesująca.

— Tak jak myślałam, nie należysz do takich mężczyzn — odparła odrobione rozczarowana.

Chwyciła książkę w ręce i zaczęła czytanie. Przyglądał się jej badawczo.

— Na co się patrzysz? — zapytała.

Nie miała zamiaru odrywać się od lektury. Chciał być zabawny jednakże mu nie wyszło.

— Nie spodziewałem się, że z twoim ust może paść takie zdanie.

Rozbawienie, które malowało się na twarzy chłopaka, niezwykle irytowało dziewczynę.

— Czyli twierdzisz, że kobiety powinny czekać aż mężczyźni, raczą do nich przyjść i zażądać tego, bo im się należy? — warknęła.

To nie zmieniło jednak postawy chłopaka, który nie zamierzał być jej dłużny.

— Czyli twoim zdaniem to my musimy podejść i rzucić kobietę na łóżko, żeby nam uległa? Zabawne.

Powoli ich konwersacja przeradzała się w coś innego. Wiele osób nadstawiło uszu.

— Twierdzę, że nie jesteś mną zainteresowany.

Na jej policzkach pojawiły się czerwone plany. Była wkurzona, dawno nie czuła takiej potrzeby aby wyjść na swoje.

— Mylisz się — syknął.

I jemu udzielił się humor dziewczyny, która wstała i wielkim hukiem, trzasnęła tomem o stolik.

— Myślę, że nie mamy o czym rozmawiać, mężczyźni nie zrozumieją kobiet, to jest pewne, a tym bardziej my nie mamy o czym w tej chwili rozmawiać, idę się przejść, widzimy się wieczorem, żegnam.

Ruszyła od razu przed siebie, wyszła przez portret w ścianie. Zostawiła za sobą tłum gapiów i zszokowanego chłopaka. Siedział z lekko otwartymi ustami, nie wiedział za bardzo co powiedzieć.

— Myślę, że ją zdenerwowałeś — powiedział do niego Orion, który zjawił się nie wiadomo skąd.

Stała obok niego Walburga rozbawiona i niezwykle szczęśliwa.

— Oj tak, sam nie wiesz co zrobiłeś, a jednak coś się stało, to doprawdy kobiece zachowanie. Dobrze, że my nie mamy takich problemów — zwróciła się do narzeczonego.

— Prawda, po prostu ja zawsze słucham swojej wybranki serca, a tobie również polecam.

Pokazał mu kciuk do góry, a następnie oboje odeszli. Udali się na górę. Tom westchnął przeciągle. Nie mógł nawet teraz pójść do swojego pokoju, bo zapewne jego przyjaciel uprawiał teraz dzikie orgie ze swoją dziewczyną.

— Pięknie, doprawdy pięknie.

Rozłożył się na kanapie, zamknął oczy, oddychał powoli. Musiał się chwilę zdrzemnąć, pomyśleć. Tak, to było najlepsze rozwiązanie w tej chwili.

(***)

Szła przed siebie, nie mogła za bardzo się skupić. Właściwie, dlaczego pokłóciła się ze swoim chłopakiem? Dlatego, że odmówił jej seksu? Przecież to był  najgorszy powód świata.

— Cholera — powiedziała i kopnęła nogą w ścianę.

Od razu zabolało, a ból tym razem był dla niej zbawienny. Nie chciała, żeby tak wyszło. Po prostu, stało się. Powinna teraz iść i go przeprosić. Nie zasługiwał na to, musiała spojrzeć prawdzie w oczy. Zakochała się w nim. Czy tego chciała, czy nie, musiała to przyznać.

— Kocham cię tak cholernie mocno, że nie wiem co ze sobą zrobić — odparła.

Ta niemoc, która przepełniła jej ciało, była nie do zniesienia. Jęknęła. Ukryła twarz w dłoniach, a następnie osunęła się po ścianie. Nie tak miało być, to miała być tylko zwyczajna misja, przecież trzydziestego pierwszego sierpnia, miała wrócić wreszcie do swoich czasów - bez niego. On został tutaj, gdzie było jego miejsce, a ona powróciła do swojej rzeczywistości, przyjaciół i pracy. Nic innego nie miała, tutaj zostawiła swoje uczucia. Kiedyś może się jeszcze zakochać, może ktoś jeszcze był w stanie z nią normalnie porozmawiać i skraść jej serce. Nic nie było pewne, wszystko to jedno wielkie bagno, które czasem uroniło łzę, która była tylko przyszłością.

— Wstawaj Hermiono, nie powinnaś siedzieć na tej zimnej podłodze — dodała sama do siebie.

Powoli wracała do postawy stojącej, rozejrzała się po korytarzu. Powoli zmierzchało, ciemność zalewała Hogwart. Musiała wrócić do pokoju wspólnego, porozmawiać z nim, nie mogła się tak w stosunku do niego zachowywać, nie teraz w każdym bądź razie. Westchnęła.

Przemyślała wszystko, miała zamiar go przeprosić. Było to dobre dla nich, dla niej i dla niego z osobna, ale także dla całej misji, która spoczywała na barkach dziewczyny. Niespodziewanie usłyszała za swoimi plecami kroki. Odwróciła się, jednakże nikogo nie ujrzała. Wzruszyła ramionami. Przecież w tej szkole było wiele tajemnic nie odkrytych, które ciągle potrzebowały kolejnego ucznia, który mógł przyjść w odpowiednie miejsce o odpowiedniej porze. Wszystko było dla czarodziejów tutaj, wszystkie sekrety były do zdobycia.

Uśmiechnęła się. Przypomniały się jej znowu te lata, które spędziła w tych murach. Co z tego, że z roku na rok, wszystko się komplikowało, jak było tyle cudownych wspomnieć, które zostały jej w sercu. Pomijała już wszystkie awantury z Ronem, który nigdy jej nie odpuszczał, pomijała szyderstwa pod jej adresem, było co wspominać. Znowu ciche kroki za nią, przywróciły ją do rzeczywistości.

— Ktoś tutaj jest? — zapytała.

Nic z tego. Zrobiło się już na tyle mrocznie, że nie mogłaby dojrzeć nikogo w zasięgu pięciu metrów. Nie dostała odpowiedzi.

— Może to Irytek — powiedziała do siebie.

To było bardzo prawdopodobne. Uwielbiał takie zabawy, szczególnie miał na oku prefektów, którzy najbardziej go irytowali, nie wiedzieć dlaczego. Szła już w takim razie ostrożnie, musiała uważać przecież na tego stwora. Doszła do schodów, powoli schodziła po nich. Zupełnie nie spodziewała się tego, co zdarzyło się kilka sekund później.

Gdy była w połowie, poczuła pchnięcie. Zachwiała się, zamknęła oczy. Wiedziała, że już leciała, czuła, że mogła przywitać się swoim bezwładnym ciałem z posadzką. Uderzenie nastąpiło natychmiastowo, zemdlała. Nie była w stanie poradzić sobie z tym bólem, została skutecznie oszołomiona przez człowieka, który stał w miejscu, gdzie przed chwilą stała Hermiona.

— I dobrze ci tak suko, zasłużyłaś na to.

Blondynka zbiegła na dół, sprawdziła czy dziewczyna ma puls. Odetchnęła z ulgą. Nie zabiła jej, przynajmniej tyle. Popędziła ile sił w nogach w kierunku pokoju wspólnego. Wpadła do niego, udawała niezwykle zmartwioną.

— Tam ktoś leży, była spadł ze schodów, pomocy! — zawołała.

Wiele osób, od razu zerwało się ze swoich miejsc, w tym oczywiście Riddle, na którym zależało jej najbardziej. Gdy nikt nie patrzył, uśmiechnęła się mściwie.

— Dostała na co zasłużyła — powiedziała cicho.

Nikt tego nie usłyszał, a nawet jeśli by doszło to do jego uszu, zapewne by nie zrozumiał. Popędziła razem z tłumem, powoli kierowała go do miejsca przed schodami.

— Hermiona!

Dało się słyszeć Riddle'a. Padł na kolana, tulił do siebie nieprzytomną dziewczynę. Co się stało, musiał to racjonalnie przemyśleć ale na razie musiał zająć się młodą kobietą.

— Z drogi.

Chwycił ją na ręce i pomknął w stronę skrzydła szpitalnego. Wpadł o tej porze do tego miejsca zbyt gwałtownie, nikt nie miał wątpliwości, że coś się stało. Zaniepokojona pielęgniarka wpadła do sali i patrzyła jak chłopak kładł młodą kobietę na łóżko.

— Co się stało? — zapytała.

Było bardzo zaniepokojona wyglądem dziewczyny. Z jej głowy sączyła się krew, to nie był zwykly przypadek podbicia oka czy lekkiego wstrząśnienia mózgu, musiało się stać coś gorszego.

— Spadła ze schodów, proszę jej pomóc!

Tak, w przypływie emocji nawet Tom potrafił prosić. Jego oczy błagały o pomoc dla dziewczyny, której oddech był ledwo dostrzegalny gołym okiem. Odsunęła chłopaka od łoża, a następnie wydała mu polecenie.

— Idź do dyrektora, ja się już wszystkim zajmę, wszystko będzie dobrze kochanie — dodała w kierunku Granger, na której twarzy pojawił się grymas bólu.

— No leć.

On zamiast iść, stał i patrzył. Serce biło ze zdwojoną siłą, nigdy nie podejrzewał siebie o takie uczucia, jak troska, poczucie winy. A wszystko mogło się stać dlatego, że za nią nie pobiegł, jakiś był głupi, że zostawił ją wtedy samą.

— Tak jest.

Biegł ile sił w nogach w kierunku gobelinu. Znał hasło, jako prefekt naczelny wiele razy musiał się tutaj stawiać, aby poznać niektóre sekrety, powierzone tylko jemu, ewentualnie aby wykonać jakieś polecenia Dippeta. Wkroczył do gabinetu bez pukania.

— Co się stało, Tom? — zapytał zdziwiony wizytą dyrektor.

Spojrzał na niego wyczekująco z nad swoich okularów. Chłopak odetchnął.

— Coś się stało z nową uczennicą, spadła podobno ze schodów, jednakże nie wyklucza się zamierzonego czynu. Dyrektorze, jesteś potrzebny w skrzydle szpitalnym.

Nic mu nie było wiadome na ten temat, czy był potrzebny, ale nie zaszkodziło go tam zaprowadzić. Wreszcie mógł się czymś zająć zamiast siedzieć w tym pomieszczeniu i studiować wiecznie książki. Starszy mężczyzna zerwał się na równe nogi i ruszył w jego kierunku.

— Idziemy — zarządził.

Obaj pospiesznym krokiem przemierzali korytarze, mijali zdziwiony uczniów z innych domów. Plotki, jak zwykle szybko rozeszły się po zamku, jednak żadnego z nich nie obchodziły one. Mieli ważniejsze zadanie.

— Co się dzieje?

Na horyzoncie pojawił się nie kto inny, a Albus Dumbledore. Mężczyzna w średnim wieku, który zawsze wiedział gdy się pojawić.

— Riddle, zostań z profesorem i wytłumacz mu powagę sytuacji, dołączcie do mnie jak przedstawisz mu wszystkie fakty.

Zostawił więc ucznia, a sam pognał do tej nieszczęśliwej dziewczyny.

— Słucham?

Do rzeczywistości przywrócił Toma dźwięk głosu nauczyciela. Momentalnie oprzytomniał, nabrał powietrza w płuca i przemówił.

— Właściwie to sam nie wiem co się stało. Wiadome jest mi tylko tyle, że Hermiona Granger dostała poważnego urazu głowy, przynajmniej tak to wyglądało. Wszystko stało się chwilę temu, podobno spadła ze schodów, jednakże nikt nie widział samego momentu upadku.

W tym czasie, gdy wypowiadał te słowa, profesor potakiwał głową.

— Nie traćmy więc czasu, dołączmy do dyrektora.

Szli teraz już w miarę normalnym krokiem. Nie chcieli, ani jeden, ani drugi, wzbudzać sensacji wśród uczniów. I tak i tak rozeszło się to, co się właściwie stało.

— Co z nią? — zapytał, gdy wpadł do pomieszczenia Riddle, jednakże został z niego wyproszony.

— Poczekaj trochę, czuje się lepiej, niedługo będziesz mógł do niej zajrzeć — ostudziła jego entuzjazm kobieta.

Niezadowolony usiadł pod ścianą. Miał tu czekać, ile potrzeba. Tym czasie do pomieszczenia wszedł Albus Dumbledore. Nie było tutaj jednak jego zwierzchnika.

— Gdzie dyrektor? — zapytał.

— Przed chwilą wyszedł, nie wygląda na to, że upadła sama. Musiał zawiadomić kogoś z ministerstwa. Oh, Albusie — jęknęła.

Nie wiedział dlaczego, ale poczuł, że za tym kryło się coś więcej.

— Miej oko na tą dziewczynę, proszę cię — wyszeptała swoje żądanie.

Oczy mężczyzny rozszerzyły się niebezpiecznie.

— Dlaczego?

Nie wiedział dlaczego, ale czuł jakąś mroczną aurę, która powoli owijała mu się wokół nóg. Niebezpieczne uczucie, które ni z tego ni z owego, pojawiło się na jego ciele.

— Nie mogę ci nic powiedzieć, ale niech Merlin ma ją w swej opiece.

Nikt, dosłownie nikt nie mógł się domyślić o co chodziło pielęgniarce. Nic dziwnego, tylko ona wiedziała, co tak naprawdę dolegało dziewczynie. Mimo tego upadku, było coś jeszcze, co przysporzyło dziewczynie cierpienia w przyszłym życiu. Coś co prawdopodobnie spowodowało, że jej dotychczasowe życie, zostało zamknięte na klucz, a klucza tego, nikt nie mógł zdobyć. Choćby się paliło, choćby świat miał się skończyć, ona zawsze musiała żyć z tym obciążeniem do końca swoich dni.

واصل القراءة

ستعجبك أيضاً

19.1K 1.2K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
43.2K 2.3K 69
Mity stały się rzeczywistością. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzial...
150K 6.4K 78
Do strefy trafiają sami 8 i 10-letni chłopcy, bez względu na swoje dawne charaktery, tam zdobywają nowe. Stają się innymi osobami. Jedna osoba wyłami...
80.3K 2.7K 48
Czemu wszystko się zawsze komplikuje ? Czemu ja zawsze mam problemy ? Czemu jestem taka ? Bo ja nie jestem taka jak oni. A czemu ? Bo jestem inna A...