Nie widzisz mojego serca
Patrzysz na mnie jak na worek
pusty worek który chcesz wypełnić spermą
pochwę z kończynami
I nie ma dla Ciebie znaczenia
co robię w życiu
co myślę i czuję
Nie widzisz drżących szarych komórek
próbujących zaimponować Ci
zwrócić uwagę na sprawy istotniejsze
Przesuwając mnie z kąta w kąt
starasz się wmówić rozpłakanemu sercu
że kochasz akceptujesz
a każdy cios jest z miłości
a Twój nóż z którego sączy się moja
jeszcze ciepła krew
to tak naprawdę bukiet świeżo zerwanych kwiatów
prezent na gwiazdkę z zamiarem służenia mi
przez lata
Jeżeli kiedykolwiek
uda mi się znaleźć klucz
zwany odwagą
otworzyć drzwi
i uciec ze świata uzależniającego mnie
od Twojej toksycznej osobowości
Uznam to za cud i uwierzę w każdy
byt transcendentny
A jeżeli kiedykolwiek
zmienisz zaledwie pierwiastek
siebie samego
tak jak wierzę w to od zawsze
to zabierz mi ten klucz
zamknij te drzwi
i pozwól trwać przy sobie
do końca