"Jak w Kopciuszku"

By CreepyMemories

60.8K 3.6K 96

- Kiedy trzy lata temu przylecieliśmy z rodzicami do Los Angeles byłam wściekła, wręcz zdruzgotana. Przez cał... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Epilog

Rozdział 9

1.6K 109 2
By CreepyMemories

-No to jak? Kiedy mam się ciebie spodziewać krasnalu? -zapytał z uśmiechem Kris dzwoniąc do Marceli.
-Jutro mam samolot dryblasie. -akcentując ostatnie słowo wkładała ostatnie z najważniejszych rzeczy, które miała na liście.
-Mianowicie o której go masz karzełku?
 -O dwudziestej drugiej tępaku, mówiłam ci wczoraj.
-Ja tęp.. Oszsz ty .. - zbulwersował się, na co dziewczyna wybuchnęła śmiechem. -A co powiesz rodzicom skoro jesteś taka mądra? Inaczej mądra. -dodał nieco ciszej.
-Sam jesteś mądry inaczej! Nie wiem co im powiem. -zaczęła -Zastanawiam się nad tym prawie tydzień i nic. Chyba po prostu..
-Nie ma mowy. -przerwał jej -Musisz im coś powiedzieć.
-Ale co?! - opadła zrezygnowana na łóżko -Pomóż mi Kris.
-Powiedz im prawdę.. -zasugerował.
-Pszsz.. jasne. I mama mnie wtedy zabije wiesz?
-Dlaczego?
-Nieważne. -zakończyła, a on już nie dociekał.
-Powiedz im część prawdy.
-Mianowicie? -zainteresowana wytężyła słuch.
-Powiesz, że jedziesz do mnie, bo..
-Bo?
-Bo wpadłem w depresję przed-ślubną i nie wychodzę z domu, kosmici atakują Bułgarię, a Londyn nie ma się jak bronić przed epidemią dżumy, która nagle powróciła przez zanieczyszczone wody, które stały się zanieczyszczone przez powietrze, którym oddychają skorupiaki.
-Jesteś chory psychicznie. -stwierdziła ze śmiechem -Z tobą na prawdę jest tragicznie!
-Hahaha wiem śmieszku!
-Powiedz mi tylko tak szczerze. Ty to wymyślasz na poczekaniu, czy jak?
-Nie pytaj. -po czym znów para wybuchnęła śmiechem, co choć na chwilę oderwało Marcelę od bieżących wydarzeń.
-Dobra kotek.. ja muszę kończyć. Za chwilę będzie Susan i wiesz.. -wyszczerzył zęby w uśmieszku.
-Co wiem? -droczyła się.
-No ty już dobrze wiesz co to się będzie działo.
-Świntuch! - skwitowała. -Ty tylko o jednym!
-Też cię kocham, ale inaczej.
-Spadaj!
-Dobra, na razie. Będę jeszcze dzwonił. Trzymaj się krasnalu. -oznajmując to zakończył połączenie, a Marcelina jeszcze raz przepatrzyła walizkę i odnotowując w notatniku co ma, a czego jej  brakuje zastanawiała się jak powiedzieć rodzicom, że wyjeżdża.





-Adaaaaś! -krzyczała ruda do ucha chłopaka. -Nudzi mi się. Zróbmy coś fajnego! -po czym zaczęła chodzić po swoim pokoju.
-Nie. -mruknął niezadowolony i tępo patrząc za okno cały czas miał przed oczyma Marcelinę.
-Dlaczego taki jesteś? -ofuknęła się i podeszła do niego oplatając rękoma w pasie.
-Jaki? -spytał oschle i zmusił się do popatrzenia jej w oczy. Może jego były puste i bez wyrazu, ale jej były jeszcze gorsze. Biły z nich pioruny gdy była zła, a nawet gdy była wesoła to zachowywała się profesjonalnie i w jej oczach zawsze była nutka chłodu oraz pogardy wobec mniej bogatych. ~ Typowa diwa i pani z ekstraklasy ~ pomyślał. -Tylko nie wyjeżdżaj mi tu znowu z ciążą, uwierz wszystkiego nie można nią tłumaczyć.
-Egoista. -mruknęła i odeszła parę kroków. -Co się z tobą dzieje?
-A co ma się dziać? -spytał znów patrząc w okno.
-Jesteś milczący, nie masz na nic ochoty, a wiesz co ja mam na myśli -znów się do niego przybliżyła dotykając delikatnie jego ramienia -Zachowujesz się dziwnie, a ja ..
-Skończ. -przerwał jej ostro. -Nie myślałem, że kiedykolwiek to powiem, ale żałuję dnia, w którym cię poznałem. -wycedził przez zęby, a Vivan spuściła głowę w dół. -Przepraszam. -rzekł po chwili namysłu. -Jestem do niczego, przecież to nie twoja wina, że jesteś w ciąży.. -przytulił ją, a ona uśmiechnęła się szyderczo. ~Pewnie, że nie moja~ cieszyła się w duchu. ~Twoja też nie... jak to dobrze, że prawdę znam tylko ja~ i wtulając się w niego mocniej szepnęła: -Kocham cię.- lecz on ją tylko mocniej przyciągnął do siebie, a w oczach stanęły mu łzy. ~Znów spierdoliłeś~ szepnęło sumienie.













 -A ty, co wyprawiasz? - do pokoju Marceli wparowała siostra wraz z Bobbym, który od razu zajął się niszczeniem jej misia od Adama.
-Pakuję się nie widać? -rzuciła oschle brunetka.
-Wyjeżdżasz? Dokąd? -Marlena usiadła przy biurku i przyglądając się młodszej siostrze zasypywała ją pytaniami -Na długo? Rodzice wiedzą?
-Nie.
-Co? Jak to? -na jej twarzy malowało się ogromne zdziwienie.
-Normalnie.
-Co im powiesz?
-Jezu. Nie wiem. Możesz stąd wyjść? -mówiła zachrypniętym i zdecydowanym głosem siostra.
-Co ty kombinujesz dziewczyno?! -krzyknęła druga -Nigdzie nie idę dopóki się nie dowiem. -zaparła się.
-Wyjdź. -rozkazała. -Póki mam cierpliwość.
-Nie ma mowy. - po tych słowach Marcelina wybuchnęła gorzkim płaczem i usiadła pod ścianą. Marlena nie zastanawiając się długo podbiegła do niej i otoczyła siostrę ramieniem. -Ćśś.. -uspakajała ją -Już dobrze.. jestem z tobą. Możesz mi wszystko powiedzieć, ale najpierw się wypłacz. To zawsze pomaga. -szeptała jej do ucha.
Po parunastu minutach Marcela zaczynała dochodzić do siebie, a siostra dalej ją tuląc szeptała kojące słowa, dzięki którym brunetka czuła jak jej ciało ogarnia spokój.
-Bo ja.. -zaczęła mówić, lecz po jej policzkach wciąż płynęły rzewne łzy -Bo on.. -łkała coraz mocniej, a słowa nie mogły przejść przez gardło -On i Vivan.. oni będą mieli dziecko! -niemalże wykrzykując ostatnie słowa  znów zaczęła płakać. Marlena zamarła w bezruchu. Powoli docierało do niej każde słowo wypowiedziane przez siostrę. Ogarnęła ją złość, gorycz i inne uczucia już nie do opisania.
-Ja n-nie mogę tu d-dłużej być rozumiesz? -wyjąkała brunetka. -T-tutaj wszystko mi g-go przypomina. Każde drzewo, z-zakątek, ulica, sklep... wszystko!
-Kiedy to się stało? -zapytała Marlena chłodno.
-W zeszłym tygodniu. -przed jej oczyma znów stanęła scena z kawiarni, a jej łzy przybrały na sile.
-I mówisz mi dopiero teraz? -ona już nie była zła. Chciała po prostu przejąć trochę ulżyć w cierpieniu siostrze. -Gdzie masz zamiar wyjechać?
-Jaa.. nie mogę ci o tym powiedzieć. -wyszeptała.
-Popatrz na mnie. - mierząc ją wzrokiem i kciukami ocierając łzy powiedziała -Przyrzekam, że nie powiem nic rodzicom.  Będę cię kryła, ale muszę wiedzieć, że jesteś bezpieczna, słyszysz?
-Mhm..- pokiwała twierdząco głową -D-do Krisa. Jutro mam s-samolot.
-Już jutro?! Dlaczego mi nie powiedziałaś? -Marlenie było żal, że siostra jej nie zaufała.
-Przepraszam.. -chlipnęła- Chciałam sama, a-ale nie wyszło. 
-Och siostrzyczko... -przyciągnęła ją mocniej, a Marcela znowu zaczęła płakać.  


 


 

Continue Reading

You'll Also Like

9.6K 539 37
Lata temu Leo i Anastazja przez całkowity przypadek odkryli, że są dwoma puzzlami jednej układanki. Jako wolontariusze podczas odnowy sierocińca na w...
422K 17.1K 54
A co jeśli to kobieta uratuje wielkiego szefa mafii? Powinno być chyba na odwrót, prawda? Czasy kobiet w opałach jednak już dawno minęły. Hank jest...
199K 1.2K 1
PIERWSZA CZĘŚĆ TRYLOGII OGNISTEJ #trylogiaognista Jedna historia, dwie perspektywy, dzięki którym widzimy, że nie wszystko jest takie, jak nam się wy...
106K 3.3K 34
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...