Fallen Angels

Galing kay TenebrisCrow

2.5K 244 63

Jakie figle spłata młodej Magiczce Choi Shin Hye jej własny los? A co jeśli jej opiekunem zostanie sławny pio... Higit pa

Prolog
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25

Rozdział 14.

59 6 0
Galing kay TenebrisCrow

Po kilku minutach na stołówce już było spokojnie, no może jeśli chodzi o to co się przed chwilą działo, bo kiedy straciłem z oczu Choi Shin Hye, tę ładną blondynkę Park i okularnika przewodniczącego to zaczęło się robić źle, bo fanki zaczęły się do mnie dobierać. Cieszyło mnie to, że jest ich dużo, ale żeby tylko nie za dużo. Podobno w tej szkole jest ponad sześćset uczniów, z czego trzy piąte to dziewczyny.

Na moje szczęście ktoś złapał mnie za ramię i odciągnął od tłumu. Czułem się jakbym bezwładnie latał nad głowami wszystkich. Tym kto mnie uratował okazał się jeden z tych chłopaków, z którymi siedzę w ławce. Ten w długich włosach... Hwa! Tak, Hwa Yong.

– Dziękuję – powiedziałem, kiedy on i jego koledzy przetransportowali mnie bezpiecznie do klasy. – Pewnie by mnie zamęczyły na śmierć.

– Kiedyś się odpłacisz – powiedział Hwa, takim tonem jak zwykle go do mnie Kang używa.

Spojrzałem na niego lekko przekrzywiając głowę.

Usiadłem na swoim miejscu w ostatnim rzędzie, kiedy poczułem, że coś w klasie nie gra. Tak jakby czegoś brakowało. Rozejrzałem się po klasie, ale nic nie przychodziło mi na myśl.

Czwórka Yesul Boys rozmawiała o czymś podekscytowana, ale najwyraźniej nie chcieli mnie wcielić do swojej konwersacji, bo żaden z nich nawet na mnie nie spojrzał.

Zanim wyszedłem z domu Joong przygotował dla mnie śniadanie. Nikt nie potrafił tak gotować jak on, ale dziś na śniadanie dostałem tylko słodkie bułeczki i jabłko. Nic co sam by zrobił, ale mimo to zacząłem jeść z wielką ochotą. Zanim jednak ugryzłem bułeczkę, wyczułem na sobie czyjeś spojrzenie, więc podniosłem wzrok. W moją stronę patrzyły trzy dziewczyny, odwrócone na krzesłach tyłem do tablicy. Wszystkie patrzyły na mnie rozmarzonym wzrokiem podpierając brody na rękach.

Uśmiechnąłem się i oderwałem kawałem bułeczki po czym zacząłem jeść.

Po kilku minutach nadal nie mogłem się pozbyć uczucia, że czegoś w klasie brakuje.

– Hej chłopaki, coś jest...

– Poszli na randkę – powiedział Hwa.

– Hee? – zapytałem.

– Choi i Yung poszli na randkę – powtórzył. – Zwiali z lekcji, żeby iść gdzieś tam zanim to coś zamkną.

– Więc jednak nie działa na nią mój urok, bo się zakochała – powiedziałem do siebie ze smutkiem.

Rozejrzałem się po klasie. Miejsca po mojej prawej, jak i po lewej były wolne.

– To ich mi brakowało! – zawołałem.

– Dopiero zauważyłeś? – zapytał Ji.

– Już prędzej czułem, że coś mi to nie pasuje – zacząłem, zastanawiając się nad tym. – Ale nie wiedziałem co – dodałem, wzruszając ramionami.

– On jest trochę głupi, nie? – szepnął Sang.

– Kang też ciągle mówi, że jestem głupi – powiedziałem, nadymając policzki.

Sang spojrzał na mnie przepraszająco. Chyba myślał, że nie usłyszę.

– Przywykłem – powiedziałem z uśmiechem i przesiadłem się na miejsce obok okna, po czym wyjrzałem przez nie.

Przez dziedziniec szło dwóch chłopaków. Spieszyli się.

– Hej – zawołałem odwracając się do chłopaków. – Wiecie kto to jest? – zapytałem, wskazując okno. – Bo ten w czarnych włosach ma taki sweter jak ja. Nie podoba mi się to.

Yesul Boys podeszli do okna.

– Nie mają mundurków – zauważył Ji. – Pewnie nietutejsi.

Po chwili przed szkołę podjechała taksówka, a ta dwójka wsiadła do niej i po chwili odjechali.

– Ciekawe – powiedział Hwa. – Było w nich coś znajomego.

– Moim zdaniem wyglądali jak Kyu i Shin – powiedziałem. – Mieli takie same torby jak oni.

Cała czwórka spojrzała na mnie wzrokiem Kanga (w sensie, że jak na debila, ale Yun to głupek i tego nie widzi dop. Aut.). Nie dość, że w domu to jeszcze w szkole. Nie podoba mi się to.

– Choi ma włosy sięgające pasa – zauważył Hwa.

– W mojej pracy moda jest ważna, a ja lubię zwracać uwagę na to jak kto jest ubrany – zacząłem. – Szczególnie na dodatki jakimi jest na przykład torba.

– Dobra, jutro zapytamy – powiedział Hwa. – Mamy dla ciebie propozycję nie do odrzucenia – zwrócił się do mnie.

– Tak?

– Od dziś pracujesz też dla nas.

– Słucham? – zapytałem, nie wiedząc o co mu chodzi.

– Każdy kto chce twój autograf, chce cię dotknąć, lub cokolwiek z tobą zrobić musi zapłacić, a kasa wędruje do nas.

– Nie ma sprawy! – zawołałem i tak nie mając pojęcia co ma na myśli. – Wszystko, byle tylko się mnie nie czepiali. I nie chcę być nigdy sam.

– Zgoda? – zapytali wszyscy.

– Zgoda – powiedziałem z uśmiechem.

*

Gdy tylko wsiedliśmy do taksówki podałam kierowcy kartkę z adresem, którą na stołówce dała mi Park Yu Rin. O dziwo, gdy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że to ten sam budynek, gdzie w sobotę był koncert. Cholera, a jak ochrona nas rozpozna? Ale Yun jest w szkole, a Kanga i Joonga raczej tu nie będzie, więc nie będzie tyle ochrony co na koncercie było.

Gdy podeszliśmy do głównego wejścia, kręciło się tam już wiele osób. Przy drzwiach postawiono bramkę do wykrywania metalu, a przy niej stał ochraniarz sprawdzający coś.

– On sprawdza wejściówki? – zapytałam z niepokojem.

– Sprawdza – powiedział Yung i zaklął.

No to świetnie, bo my ich nie mamy.

– Zważaj na słowa – skarciłam go.

– A tak się cieszyłem, że tam wejdę – powiedział, kiedy usiedliśmy na krawężniku, kilkanaście metrów od wejścia do budynku.

– Aż tak chciałeś?

– Żartujesz? Kiedy mi o tym powiedziałaś to normalnie wybuchłem.

– Więc, jednak chcesz wziąć udział? – zapytałam.

– Nie. Chcę to zobaczyć. Zawsze chciałem na żywo.

Wyciągnęłam z kieszeni spodni zdjęcie brata Park, które prędzej tam schowałam.

– Chociaż znajdźmy go i powiedzmy mu, że ona się o niego pytała. Będzie głupio wrócić bez niczego, a ona może mnie w każdej chwili zniszczyć.

– Pokaż mi to zdjęcie.

Podałam mu je.

– To zdjęcie sprzed kilku lat, nie wiem czy uda nam się go rozpoznać. Pewnie bardzo się zmienił, odkąd został modelem.

Westchnęłam.

Po chwili moich uszu doszedł nieprzyjemny odgłos wymiotowania. Powoli spojrzałam w lewo skąd ten dźwięk dochodził. Jakiś chłopak wymiotował, ale na szczęście nie widziałam jego twarzy, ponieważ trzymał ją prawie w dużym koszu na śmiecie w zaułku, obok którego siedzieliśmy.

– Cholera! – syknął chłopak i usiadł na ziemi opierając się o ścianę. – Dlaczego ze mnie taki nieudacznik!?

Siedział od nas zaledwie cztery metry.

– Hej! – zawołałam. – Wszystko w porządku?

Chłopak obejrzał się na nas.

– Wy też na casting? – zapytał.

Skinęłam głową.

Chłopak podkurczył jedną nogę i oparł na jej kolanie wyprostowany łokieć.

– Więc czemu tu siedzicie? – zapytał, ocierając usta rękawem.

– Nie mamy wejściówek – powiedziałam.

– Chodź tu – powiedział, wkładając rękę do kieszeni.

Patrzyłam na niego zdziwiona, ale w końcu, mimo że Yung mnie zatrzymywał to wstałam i kucnęłam obok chłopaka. Przyznam, że nieprzyjemnie pachniał.

– Chcesz wziąć udział w tym castingu? – zapytał patrząc mi w oczy. – W sumie pasujesz do tej trójki aniołów – powiedział. – Taki sam słodki chłopczyk.

Ten chłopak w zasadzie nie był już nastolatkiem. Miał jakieś dwadzieścia pięć lat.

Skinęłam głową.

– Więc trzymaj i powal tych cieniasów na kolana za mnie, dobra? Bo ja już nie dam rady.

W jego ręce spoczywała wejściówka na casting.

– Ale...

– Ja się za bardzo denerwuję, więc i tak bym tam nie poszedł.

– Na pewno? A może jesteś chory? Zadzwonić po pogotowie? – zapytałam.

– Wiem co mi jest – powiedział z uśmiechem. – To nie pierwszy raz. Po prostu się stresuję. Ale to nie ważne. Idź tam i zaśpiewaj. Jeśli wygrasz będę się cieszył, że ci pomogłem. Mam nadzieję, że jesteś dobry w śpiewaniu, chłopie.

Haha, myśli że jestem chłopakiem. Dobry Cosplay, bardzo dobry.

– Jest zniewalający – powiedział Yung, podchodząc do nas.

– Więc będę miał się z czego cieszyć, jeśli wygrasz – powiedział wciskając mi wejściówkę w ręce. – Ale masz powiedzieć, że to dzięki P.J.R (czyt. pi dżi ar).

Skinęłam głową.

– Może ci pomóc? – zapytał Yung mężczyznę, kiedy ja już wstałam.

– Nie – powiedział stanowczo. – Poczekam, aż wszyscy znikną w środku i odejdę.

– Na pewno? – zapytałam.

– Cholera, tak! – wrzasnął. – Idźcie już, bo się rozmyślę.

– Dziękuję! – zawołałam, kiedy biegliśmy do wejścia, gdzie właśnie wchodził ostatni uczestnik.

– Macie szczęście – powiedział ochraniarz. – Już miałem zamykać drzwi.

Podałam mu wejściówkę, ale zanim ją złapał zobaczyłam na niej napis.

Tylko prawdziwy talent ma szanse na sukces.

Nie był to jednak zwykły napis. Czułam, że jest magiczny.

Spojrzałam na mężczyznę pytająco.

On uśmiechnął się.

– Podaj hasło – szepnął tak cicho, że musiałam czytać z ruchu jego warg.

Znów spojrzałam na wejściówkę.

Wtedy pokazał się kolejny napis i niewielki znak obok. Była to pieczęć pierwszej, nieżyjącej już Bogini Harmonii. Srebrny rogal księżyca, a między jego rogami czarny kwitnący pąk róży.

– Harmonia – szepnęłam, czytając to słowo.

– Zapraszam – powiedział uprzejmie, odrywając coś od wejściówki i oddał mi ją. – A kolega? – zapytał zatrzymują Yunga.

– On jest ze mną – powiedziałam. – Dla towarzystwa – dodałam, kiedy wciąż nieufnie patrzył na mojego przyjaciela.

W końcu wzruszył ramionami i pozwolił nam iść.

Szliśmy w budynku, według wskazówek, aż doszliśmy do sali, gdzie pomieściłoby się jakieś trzysta osób. Była wypełniona po brzegi nastolatkami, którzy siedzieli na podłodze, lub na nielicznych kanapach i fotelach. Tuż przy wejściu każdemu z uczestników na ramieniu naklejano naklejkę z numerkiem.

Na moje szczęście rozdawali je nie w kolejności i dostałam sześćdziesiąty szósty z około trzystu.

Każdy musiał się wpisać na listę. Podać numer telefonu, adres zamieszkania, wiek, nazwisko i tym podobne. Wtedy pokazał się problem.

– Numer sześćdziesiąt sześć! – zawołał mężczyzna przy jednym z trzech stanowisk komputerowych, gdzie wypisywano dane uczestników castingu i drukowano. Zapewne miało to na celu uniknięcie problemów wynikających z niewyraźnego pisania, albo mylenia znaków, lub pisania ich we własnym stylu.

– Dzień dobry – przywitałam się.

– Nazwisko – powiedział.

Patrzyłam na niego zszokowana. Na szczęście patrzył się na klawiaturę i nie zobaczył tego. Szybko się otrząsnęłam.

– Sakai Izumi – mruknęłam, bo to było pierwsze co przyszło mi na myśli.

– Akai Zu Mi? – zapytał? – Dobrze usłyszałem?

Nie.

– Tak – powiedziałam z uśmiechem.

Dziękuję za wymyślenie mi fałszywego nazwiska, proszę pana.

– Data urodzenia?

Tak. No i co teraz?

– Siódmy stycznia. – Znów zasięgnęłam do danych Izumiego.

– Rok?

– Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty siódmy.

– Numer telefonu.

– Proszę zaczekać – powiedziałam sięgając do kieszeni spodni po telefon. – Nie znam na pamięć.

Oczywiście podałam mu numer Yunga. Będę musiała mu to jakoś powiedzieć.

– Adres zamieszkania?

A ten to już zmyśliłam. Moja ulica, ale numer niewiadomo jaki. Gorzej jak przyjadą się zobaczyć. Chociaż wątpię.

– Dziękuję – powiedział. – Numer sześćdziesiąt siedem!

Odetchnęłam z ulgą, kiedy wróciłam do Yunga. Usiadłam na podłodze obok niego.

– Podałam im twój numer telefonu – powiedziałam.

– A twój...

– Kang go ma – szepnęłam.

– Racja.

W zasadzie to strasznie się nudziliśmy siedząc na tej sali. Kolejka sprawnie się zmniejszała, ale i tak wciąż za wolno. Ciekawe o której do domu wrócę. Z tego co mówili ci, których już przesłuchano były tu trzy sale. Z początku otwarto tylko jedną, ale po pierwszej dziesiątce otwarto pozostałe dwie. Każdy przesłuchiwany był nagrywany, żeby można było to przesłuchać i wybrać już po tym wszystkim.

Z tego co wywnioskowałam to i tak nagrywają pewnie tylko tych, którzy znali hasło, czyli są istotami magicznymi, więc pewnie to wszystko pójdzie jeszcze szybciej.

– Numer sześćdziesiąt sześć proszony do sali trzeciej.

Odetchnęłam.

– Muszę się gdzieś schować, żeby nie iść na tę salę.

– Hej ty! – zawołał któryś z uczestników. – Twoja kolej.

Spojrzałam na niego zszokowana.

Jak na razie tylko wypatrywałam brata Yu Rin, więc nie zwracałam uwagi na to o czym wszyscy gadają, ale kiedy ktoś mnie złapał i postawił na nogi w końcu zaczęłam słuchać.

– Idziesz, czy mamy cię stąd wyrzucić? – zapytał.

Przełknęłam ślinę.

– J-ja chyba... – zaczęłam.

– Nie marudź i idź! – zawołał i z kolegami zaciągnęli mnie przed drzwi trzeciej sali.

Już nie było odwrotu. Wiedzieli, że jestem magiczną istotą i już mnie zobaczyli przed tą salą. Chociaż zawsze mogę zwymiotować.

Wepchnęli mnie na salę. Patrzyłam na drzwi i chciałam wyjść ukradkiem, ale to już i tak było na nic. Z jednej strony trzystu uczestników, a z drugiej jury.

– Dzień dobry – przywitał mnie jakiś mężczyzna.

Odwróciłam się powoli i wzdrygnęłam cofając się odrobinę.

– D-dzień dobry – powiedziałam.

W sali był tylko on i operator kamery, stojący za tymże urządzeniem, wspartym na trzech nogach.

– Nie krępuj się.

Ten mężczyzna. Już kiedyś go widziałam, tylko gdzie? Miał krótkie ciemnobrązowe włosy i oczy o podobnym odcieniu. Był najwyżej po czterdziestce.

– Nazywam się Ahn Woon Yeon. Jestem prezesem Fallen Angels. A ty skoro przyszedłeś do tej sali, jesteś obdarzony talentem, zgadza się?

Wiedziałam, że go znam. Jego imię też mi się z czymś kojarzy.

Skinęłam głową.

– Proszę, nie krępuj się i podejdź bliżej.

Mężczyzna siedział za biurkiem, a wokół były głośniki i dużo kabli. Naprzeciw drzwi, za biurkiem było lustro, zapewne weneckie.

Stanęłam na środku pomieszczenia i skłoniłam się.

– Jaki posiadasz talent? – zapytał.

– Jestem Magiem – powiedziałam.

– To bardzo dobrze – powiedział pisząc coś na kartce na biurku. – Co nam zaśpiewasz? – zapytał.

No właśnie co? Dobrze, że nie było mikrofonu, bo jakby więcej osób mnie usłyszało niż tych dwoje to byłoby źle, bo wszyscy by oniemieli wtedy.

– Witout Words – powiedziałam pierwszą piosenkę jakiej słowa przyszły mi na myśl. W zasadzie niewiele znałam tekstów piosenek na pamięć, ale tę aż nazbyt dobrze.

– A czyja to piosenka?

– Wykonywała ją aktorka Park Shin Hye – moja imienniczka – i aktor Jang Geun Suk w dramie You're Beautiful. Każdy z osobna.

Co z tego, że moja historia zaczyna się robić jak Go Mi Nyu, udającej swojego brata bliźniaka Go Mi Nam. A jeśli zostanę wybrana? Nie. Nie chcę o tym myśleć. Nie teraz. Ale z drugiej strony, to marzenie Izumiego, jego prośba może się spełnić.

– Rozumiem – powiedział. – A więc zaczynaj.

Odetchnęłam głęboko, przywołując w pamięci słowa piosenki. Po kilku sekundach zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać.

Gdy skończyłam śpiewać, powoli uniosłam powieki. Prezes patrzył na mnie zaskoczony. Siedział w tej samej pozycji, co jakieś cztery minuty temu. A operator kamery wyglądał zza niej z szeroko otwartymi ustami.

– Dziękuję – powiedziałam.

Prezes potrząsnął głową.

– T-tak. Ja również.

Skłoniłam się i wyszłam z pomieszczenia zostawiając ich w szoku.

Oparłam się o ścianę obok wejści, kiedy po mnie następny wszedł do sali trzeciej.

– Co, aż tak źle? – zapytał jakiś chłopak siedzący na podłodze obok mnie.

Osunęłam się po ścianie i usiadłam.

– Nie – powiedziałam.

– Więc w czym rzecz? – zapytał. – Powinieneś się cieszyć, że to już za tobą, czyż nie?

– Tak, ale...

– Przepraszam – powiedział chłopak, który przed chwilą zniknął za drzwiami sali trzeciej. Teraz wyglądał przez drzwi.

– Tak? – zapytał mężczyzna wyczytujący numery.

– Bo oni chyba zamarli, czy coś – zaczął. – Bo ja mówię do nich, a oni nic. A ten za biurkiem to nawet nie zareagował jak mu machałem ręką przed oczami. No więc...

Więcej nie usłyszałam, bo zniknęli za drzwiami.

– Musisz być cholernie dobry – powiedział zazdrośnie chłopak, który prędzej ze mną gadał

Zaśmiałam się nerwowo.

– Wszystko w porządku? – zapytał Yung podchodząc do mnie.

Ukucnął i położył dłoń na moim ramieniu.

Chciałam się w niego wtulić, ale dziwnie by to wyglądało, bo w końcu udaję chłopaka.

– Tak, wszystko dobrze – powiedziałam, patrząc na niego ze słabym uśmiechem. – Chodźmy już.

– Musimy zostać do końca – powiedział Yung. – Poszukamy jeszcze.

Skinęłam głową i wstałam.

Jednak nasze starania poszły na nic. Szukaliśmy do piątej po południu, czyli aż do zakończenia castingu, ale i tak go nie znaleźliśmy.

– Dziękujemy wszystkim za przybycie – powiedział prezes Ahn wychodząc z trzeciej sali około godziny piątej. – Wszystkich was nagraliśmy i decyzję o wyborze nowego członka podejmiemy w ciągu tygodnia, także proszę pilnować telefonów, bo na każdego z was może paść. Przyznaję, że nie będzie łatwo, ponieważ każdy z was ma niewątpliwy talent. No ale coż, tylko jeden z was okaże się tym jednym. Dziękuję jeszcze raz za przybycie, możecie już iść.

– Jak się nazywa brat Yu Rin? – zapytałam Yunga, kiedy wyszliśmy już na zewnątrz, po wszystkim.

– Park Yu Ran – powiedział.

– Park Yu Ran?

Skinął głową.

– Ten prezes kłamał – powiedział jakiś chłopak, wychodzący za nami z budynku. – Może wszyscy byliśmy świetni, ale był taki chłopak, co sprawił, że prezes zespołu zaniemówił i przez kilka minut nie mógł się otrząsnąć.

– O czym ty gadasz? – zapytał inny.

– Mówię prawdę. Przecież byłem w kolejce za nim.

– Też to widziałem – zawołał inny. – Jak wyszedł z sali to usiadł obok mnie.

Na szczęście mnie nie zauważyli.

W między czasie Yung zadzwonił po taksówkę. Dobrze, że Park zapłaciła za taksówkę w jedną stronę. Chociaż zastanawia mnie, kiedy to zrobiła, bo przecież my jeszcze przed szkołą czekaliśmy na podwózkę. Może prędzej, kiedy już to wszystko planowała?

– Park Yu Ran – powiedziałam znowu.

– Słucham? – zdziwił się Yung, chowając już telefon do kieszeni.

– Inicjały to P, Y i R – powiedziałam. – Pi, Ju, Ar. Pi Dżi Ar. P.J.R.!

– Sądzisz, że tamten chłopak, który dał ci wejściówkę, był bratem Park!? – wrzasnął Kyu Dong. – Niemożliwe. Nawet go nie przypominał.

– A jeśli tak? – zapytałam. – Ona mówiła, że on jest wstydliwy. To by pasowało. Tak się denerwował, że aż zwymiotował i przeraził się wyjściem przed kamerę.

– To wcale nie jest takie głupie, Choi – powiedział po chwili zastanowienia.

Resztę czasu w oczekiwaniu na taksówkę i dojazd do domu rozmawialiśmy o P.J.R., jednocześnie układając scenariusz co powiedzieć Yu Rin. Że weszłam na casting na wejściówkę jej brata? Nie mogę, bo mnie zniszczy.


Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

842K 59.4K 133
Tytuł: The Monster Duchess and Contract Princess Polski tytuł: Potworna Księżna i Kontraktowa Księżniczka Autor: Rialan Tłumaczenie z języka angiel...
189K 15.6K 125
~Manga nie jest moja, tylko tłumaczę! ~ Zreinkarnowano mnie w ciele fałszywej świętej, które pięć lat później umrze, gdy pojawi się kolejna święta. J...
4.6K 526 20
Powieść jest w trakcie tworzenia, publikowana jest na brudno. Kiedy napisze całość do końca, każdy rozdział będzie poprawiony i z pewnością poszerzon...
765K 40.1K 137
Nadane imię z dni tygodnia. Jako niewolnicę nazywano ją Wednesday. Kiedy była na skraju śmierci z powodu małego buntu... "-Wreszcie cię znalazłem."...