Tempting

By inflamara

569K 26.2K 2.3K

Leżeliśmy na dachu jednego z budynków, wpatrując się w gwiazdy migoczące na ciemnym niebie. Delikatny, ciepły... More

Uno
Dos
Tres
Cuatro
Cinco
Seis
Siete
Ocho
Nueve
Diez
Once
Doce
Trece
Catorce
Quince
Dieciséis
Diecisiete
Dieciocho
Diecinueve
Veinte
Veintiuno
Veintidós
Veintitrés
Veinticuatro
Veinticinco
Zwiastun
Veintiséis
Veintisiete
Veintiocho
Veintinueve
Treinta
Treinta y uno
Treinta y dos
Treinta y tres
Treinta y cuatro
Treinta y cinco
Treinta y seis
Treinta y siete
Treinta y ocho
Treinta y nueve
Cuarenta
Cuarenta y uno
Cuarenta y dos
Cuarenta y tres
Cuarenta y cuatro
Cuarenta y cinco
Cuarenta y seis
Cuarenta y ocho
Cuarenta y nueve
Cinquenta
Cinquenta y uno
Cinquenta y dos
A więc...
Cinquenta y tres
Cinquenta y cuatro
Cinquenta y cinco
Cinquenta y seis
Cinquenta y siete
Cinquenta y ocho
ʚ 1 ɞ
ZWIASTUN DRUGIEJ CZĘŚCI
ʚ 2 ɞ
ʚ 3 ɞ
ʚ 4 ɞ
ʚ 5 ɞ
ʚ 6 ɞ
ʚ 7 ɞ
ʚ 8 ɞ
ʚ 9 ɞ
ʚ 10 ɞ
ʚ 11 ɞ
ʚ 12 ɞ
ʚ 13 ɞ
ʚ 14 ɞ
Felices Pascuas!
ʚ 15 ɞ
ʚ 16 ɞ
Ankieta
ʚ 17 ɞ
ʚ 18 ɞ
ʚ 19 ɞ
ʚ 20 ɞ
ʚ 21 ɞ
ʚ 22 ɞ
Zwiastun!
ʚ 23 ɞ
Epilog
Nowe opowiadanie!
Powrót świątecznych opowiadań!
Ważne
Ważne
Mundial Mundial Mundial
Nowość
Powrót na wattpada
Powrót Tempting?

Cuarenta y siete

6.3K 282 12
By inflamara

Teraz, kiedy już wszystko się wyjaśniło, nadszedł czas na pożegnanie. Wyjazd do Argentyny był pewnego rodzaju odskocznią od rzeczywistości, ale moje życie zaczęło się do mnie usilnie dobijać, więc nie mogłam czekać ani chwili dłużej. Z ciężkim sercem pożegnałam całą moją rodzinę, obiecując, że tym razem ich nie zaniedbam. Stawiłam czoła swym słabościom związanym z tatą, więc już teraz nic nie stoi mi na przeszkodzie, aby tutaj wrócić. W dodatku, tuż przed wyjazdem, usłyszałam od nich najlepszą wiadomość, jaką mogli mi przekazać na pożegnanie.
- Ja i twój dziadek rozmawialiśmy trochę o tym ostatnio i... postanowiliśmy zamieszkać w waszym starym domu. Jeśli oczywiście nie macie nic przeciwko, rozmawiałam już z twoją mamą, i dała nam wolną rękę. Co o tym myślisz? - babcia spojrzała na mnie oczekująco, a ja wybałuszyłam oczy w zaskoczeniu, uśmiechając się szeroko. - Teraz, póki jeszcze całkiem dobrze radzimy sobie bez niczyjej pomocy, moglibyśmy się od nich odłączyć. - popatrzyła na ciocię, wujka, Juana, Milagros i Catalinę. - Tak długo siedzimy im na głowie... pora, aby trochę od nas odpoczęli i...
- Daj jej się wypowiedzieć, Peppi. - skarcił ją dziadek, a ja zachichotałam.

- To genialny pomysł! Uważam, że już dawno powinniście byli to zrobić. W końcu nasz dom, jest tak samo waszym domem. Jestem pewna, że tata by się ucieszył. - przytuliłam ich, a w podzięce za to, usłyszałam, że jestem wspaniałą wnuczką, z której są bardzo dumni. Te słowa dudniły w moich uszach jeszcze długo, być może dlatego, że tak rzadko je słyszałam. Tuż przed dotarciem na lotnisko, wstąpiliśmy do szpitala, pożegnać się z Ines. Dziewczyna była kompletnie zaskoczona obecnością Neymara, a ja zapomniałam, że nie miałam jeszcze okazji przekazać jej wieści o naszym związku! Mimo jej słabego samopoczucia, zdobyła się na odrobinę uśmiechu i udzieliła nam swojego "błogosławieństwa".

- Nie wiem czemu, ale miałam przeczucie, że tak to się skończy. - westchnęła, na co my wybuchnęliśmy śmiechem. Dobrze było wracać do domu ze świadomością, że czuje się już lepiej, i pogodziła się z tym co ją spotkało. Jedynie ciężko mi było na sercu, gdy przypominałam sobie, że nie zobaczę jej przez długi czas... Od ostatniego roku tak bardzo się do siebie zbliżyłyśmy, że widywałyśmy się praktycznie non stop.

- To tylko kwestia czasu, gdy do nas wróci i zacznie wszystko od nowa. - zapewnił mnie Luis, w drodze na lotnisko. On także wracał z nami, pozostawiając swoją siostrę pod opieką lekarzy i rodziców. Obowiązki wzywały nas wszystkich. 


Szum morza. Dźwięk, który zawsze, bez względu na sytuację, był w stanie mnie zrelaksować. Nie wiem jakim cudem znalazłam się teraz w wodzie, ale wcale mnie to nie obchodziło. Po raz pierwszy od dwóch tygodni czułam, że wreszcie wypoczywam. Unosiłam się właśnie w powietrze dzięki ciepłym podmuchom wiatru, ale stopami nadal sięgałam tafli morza. Błogi spokój oblewał całe moje ciało, czułam jak odpływam, i to dosłownie...
Wtedy nagle usłyszałam czyjś głos i poczułam dotyk na moich plecach. Niechętnie odwróciłam głowę, by dowiedzieć się kto mi przeszkadza, ale jak się okazało, otworzyłam też oczy, nie mając pojęcia, że wcześniej były zamknięte. Zmrużyłam powieki od światła, które uderzyło prosto we mnie, a następnie zasłoniłam je ręką.
- Hej, obudź się. - rzuciłam spojrzeniem zza moich palców i ujrzałam Neymara pochylającego się nade mną. Wyprostowałam się, rozglądając wokoło, i dopiero po tym uświadomiłam sobie, że jestem w pracy, w moim nowym gabinecie, który dostałam po Panu Castellano. - Przysnęłaś nad tymi papierami, jak długo nad nimi ślęczysz? - zapytał zmartwionym głosem, a ja wzruszyłam ramionami, nie mając pojęcia która jest godzina. Ziewnęłam przeciągle i przetarłam zaspane oczy.
- Co ty tutaj robisz? - zdziwiłam się. Odkąd dwa tygodnie temu wróciliśmy z Argentyny, widziałam się z Neymarem jedynie dwa razy. On ostro trenował przed nadchodzącą kolejką meczy, ja zaś przesiadywałam całe dnie w pracy, tak więc trochę się mijaliśmy.
- Byłem po Ciebie, ale Lucho powiedział, że nadal tutaj siedzisz. Chodź, zabieram Cię na kolację.
- Nie nie nie. - zaprotestowałam szybko, zabierając do ręki długopis, który wypadł mi z ręki podczas drzemki. - Mam tutaj mnóstwo roboty, Pan Castellano pozostawił kilka nieskończonych prac i muszę ogarnąć te wszystkie papiery... - zaczęłam podnosić kartki jedna po drugiej, spoglądając na nie z niesmakiem. Właśnie sięgałam po jeden z grubych segregatorów, kiedy dłonie chłopaka uchwyciły moje i kazał mi na siebie spojrzeć.

- Od dwóch tygodni nie robisz nic innego, tylko siedzisz przy tym biurku, tak nie można. - pokiwał głową ze zmartwieniem, ale ja wyrwałam się mu i wstałam.

- Łatwo Ci mówić, to nie na tobie wszystko spoczywa. Myślisz, że mam ochotę robić to wszystko? To Ci odpowiem: nie. Rzygam już widokiem tych stosów, nie tak to sobie wyobrażałam, kompletnie nie tak... - czułam jak łzy cisną mi się do oczu, przez co znienawidziłam się jeszcze bardziej. Słabość... nie znosiłam siebie w momencie, gdy się we mnie przejawiała. - Nie nadaję się do tego. Czuję, że temu nie podołam...

- Chodź tutaj. - wyciągnął do mnie rękę, a ja zrobiłam jak kazał, wzdychając przy tym głęboko. - Znajdziemy Ci jakąś pomoc, nie możesz zajmować się tym sama. Jesteś świetna w doborze sukni i uszczęśliwianiu ludzi, więc nadal będziesz to robić, a te papiery oddamy komuś, kto się na tym zna. Okej? - uniósł opuszkami palców mój podbródek, a ja bez zastanowienia wtuliłam się w niego. Byłam zmęczona, potrzebowałam snu, i tylko to się teraz dla mnie znaczyło. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - pocałował mnie w czubek głowy. - A teraz chodź, kolacja czeka. Davi i Rafaella podobno przyszykowali coś pysznego.

- Davi jest u Ciebie? - uniosłam brew w zdziwieniu. Neymar wyczuł jakie będzie moje kolejne pytanie, więc szybko mnie uprzedził.

- Tak, ale sam, nie ma z nim Caroliny. Przywiozła go na tydzień. Bardzo chciał się z tobą zobaczyć, i pytał, czy będzie mógł z tobą jutro kibicować. - uśmiechnął się, zadowolony z tego, że nasze stosunki są takie dobre, choć spotkaliśmy się zaledwie kilka razy.

- Jutro jest mecz. - uświadomiłam sama siebie i potrząsnęłam głową, aby pozbierać myśli. - Och, oczywiście, że będzie mógł. Tylko najpierw będę musiała się z tym uporać. - wskazałam na biurko, a z moich ust wydobył się cichy jęk.

- Jutro kogoś razem poszukamy. - ucałował moje usta, i jak na zawołanie zbudził tym gestem stado motyli w moim brzuchu, które najwyraźniej przysnęły razem ze mną. - A teraz idziemy, bo umieram z głodu. - chwytając moją dłoń, zgarnął z krzesła moją torebkę, po czym zgasił światło i wyprowadził mnie z Salonu. 


- Davi, daj mi rączkę. - poprosiłam chłopca, który zainteresowany kolorowymi kibicami napływającymi w kierunku stadionu, oddalił się ode mnie. Obróciłam się w poszukiwaniu Rafaelli, ale jeszcze nigdzie jej nie widziałam, więc zapewne się spóźni, tak jak zapowiedziała. Szliśmy na Camp Nou w eskorcie dwóch ochroniarzy, ja i Davi, bo został pod moją opieką. Zaparkowaliśmy spory kawałek dalej, aby blondyn mógł się przejść i poczuć tą atmosferę. Niestety psuli ją reporterzy, którzy szli za nami krok w krok, podekscytowani tym, że mają nasze zdjęcia. W końcu to pierwszy raz, gdy pokazujemy się razem z Davim publicznie, i jest to takie przejmujące i interesujące...
- Pomalujemy sobie też tak twarz? - podskoczył w moim kierunku, i łapiąc mnie za dłoń, wlepił we mnie swoje podekscytowane oczka. Cieszył się na ten mecz chyba jeszcze bardziej niż Ci wszyscy kibice razem wzięci. Nie często miał okazję oglądać go na żywo, bo nie mieszkał tutaj na stałe.

- Teraz mnie pytasz, kiedy pół godziny przesiedziałam przed lustrem, aby wyglądać tak perfekcyjnie? - połaskotałam go, odrzucając włosy za ramię, a on zachichotał i kiwnął głową. - No dobra, niech Ci będzie.

Słyszeliśmy już uderzenia bębnów, zewsząd dochodziły nas śpiewy barcelońskich kibiców, co mocno zagrzewało do walki. To właśnie najbardziej kochałam w tych rozgrywkach: ludzi, którzy się jednoczyli i wspólnie bawili. Gdy doszliśmy już na Camp Nou, weszliśmy do środka vipowskim wejściem, żegnając ludzi, którzy zniecierpliwieni czekali w kolejkach.

Jak tylko zaglądnęliśmy do pomieszczenia przeznaczonego dla rodzin piłkarzy, zrobiło mi się ciepło na sercu, widząc tyle znajomych twarzy. Razem z Davim zrobiliśmy rundkę po pokoju, aby należycie się przywitać i muszę przyznać, że wszyscy byli zdziwieni naszym wspólnym towarzystwem.

- Carla, widzę, że jesteś niedoinformowana. - odezwała się Romarey, ukochana Jordiego Alby, do Carly Pardo, żony Claudio Bravo. - Nasza słodka Livia Messi upolowała brazylijskiego ogiera. Albo to on upolował ją, jak to było? - odparła z rozbawieniem, a ja uśmiechnęłam się. Już otwierałam usta, aby się wybronić, ale ktoś mi przerwał.

- No proszę proszę, takie zmiany a ja o niczym nie wiedziałam! - tuż za plecami Romarey pojawiła się Elena, urocza żona Sergio Busquets'a, której nie widziałam chyba już dobre pół roku. Gdy podeszła, zaczęła mnie tak mocno ściskać, że o mało co mnie nie udusiła. 

- Dziwię się, bo to teraz tak huczny temat, że ich zdjęcia są wszędzie. - wtrąciła się znienacka Raquel od Ivana Rakiticia. - Wychodzę rano do sklepu po bułki: z półek szczerzy się do mnie twarz Livii, wchodzę na internet: gorące nagłówki o rozkwicie związku Neymara z siostrą jego najlepszego przyjaciela, włączam wieczorny przegląd plotkarski...
- Dobra dobra, macie mnie! - przerwałam szybko jej wyliczanie. - Nie było o mnie ostatnio nic słychać, musiałam wdać się z nim w mały romans, żeby media mnie zauważyły. - uniosłam ręce w geście oznaczającym moją kapitulację, a one wszystkie się zaśmiały. Uwolniłam się od nich dopiero po kilku dobrych minutach, bo chciały dowiedzieć się szczegółów jak to się zaczęło. Davi zniknął mi nagle z oczu, ale po chwili zauważyłam go siedzącego obok Delfiny, córki Luisa. Podeszłam do niej i przytuliłam mocno do siebie.

- Ines właśnie wysłała mi smsa, że mam Cię od niej wyściskać. - poinformowałam ją zgodnie z prawdą. Dziewczynka była ulubienicą mojej przyjaciółki, w dodatku była wrażliwa, więc bardzo się przejęła całą tą sytuacją z Ines.

- Tata mówi, że ciocia czuje się już dobrze. Chciałabym ją zobaczyć. - westchnęła, a ja objęłam ją ramieniem i ucałowałam w czubek głowy. Minutę później podeszła jej mama, Sofia, z którą wdałam się w długą dyskusję. Przerwał mi dopiero Davi, który dopominał się o umalowanie twarzy w blaugrańskie odcienie. 

Jak tylko wróciliśmy do pokoju z pełnym makijażem, nie było już połowy osób, bo mecz miał się za moment zacząć. Dzięki temu przerzedzeniu dostrzegłam kogoś, czyj widok bardzo mnie zdziwił. W samym kącie, u boku Coral Simanovich, siedziała roześmiana Melissa Jimenez, czyli była dziewczyna Marca, ta sama, przez którą nasza przyjaźń przeszła wielkie próby. Poczułam nieprzyjemny skurcz w żołądku, czy to oznacza, że Marc przyjął ją z powrotem? Nie zdążyłam z nim nawet porozmawiać... Przed moim wylotem do Argentyny, Enrique powiedział mi, że Marc jest roztargniony, a to wszystko odbija się na jego grze. Założę się, że to wszystko przez nią. Być może wahał się, czy jej wybaczyć, i potrzebował kogoś z kim mógłby o tym porozmawiać, kto mógłby mu doradzić, a ja... Odwróciłam się od niego i uciekłam. Nienawidzę siebie za to. 
- Tu jesteście, wszędzie was szukałam! Cześć, Davi. - usłyszałam wesoły głos Antonelli. Oderwałam wzrok od Melissy i uśmiechnęłam się delikatnie do dziewczyny. Davi i Thiago podekscytowani pobiegli wzdłuż korytarzem, więc Anto pobiegła za nimi, aby nie zgubili się w tłumie. W tym czasie ja wzięłam głęboki wdech i podeszłam niedaleko Melissy, aby zabrać moją torebkę. Pech chciał, że brunetka momentalnie mnie zauważyła. 

- Livia Messi... - zaczęła, a ja westchnęłam głośno, i wyprostowałam się. 




Continue Reading

You'll Also Like

8.2K 625 14
Siatkarz i zwykła dziewczyna. A może zwykły chłopak i największa suka stąpająca twardo po ziemi? Albo po prostu zagubiona dziewczyna szukająca pomocy...
2.9K 394 47
Zapraszam wszystkich madridistów i nie tylko💋 ‼️MOŻE POJAWIĆ SIĘ CRINGE I GEJOZA‼️ Shipy: •Ramos x Łunin •Pique x Griezmann •Bellingham x Valverde...
6.7K 307 30
Gio rzuca wszystko i wyjeżdża do Włoch zarządzać willą na wynajem. Tom zamierza odpocząć od sławy w odludnym włoskim domu, który wynajął razem z przy...
73.2K 3.8K 34
Barcelona miała być tylko półtorarocznym przystankiem na jej drodze - pięknym, słonecznym, ale przejściowym. Podczas gdy Danielę pochłonęło badanie c...