Oczy ze Snów ✔

Oleh Pandapii

125K 10.3K 578

Joanne za kilka tygodni kończy osiemnaście lat. Chodzi do drugiej klasy w College'u. Mieszka z rodzicami w Da... Lebih Banyak

Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Epilog

Rozdział XXII

3.4K 326 34
Oleh Pandapii

~~ JOANNE ~~

Siedziałam w tej dziurze już cztery tygodnie. Od tego czasu nie rozmawiałam z moimi przyjaciółmi. Próbowałam się z nimi skontaktować, jednak za każdym razem zbywali mnie słowami Nie mamy czasu. Straciłam ich. Mieli być zawsze, to długi okres czasu, a teraz ich nie ma. Nawet Patrick napisał mi tylko kilka wiadomości.

- Idziesz z nami na bankiet? - moja mama weszła do pomieszczenia, gdzie tymczasowo był mój pokój do spania.

- Jakiś tematyczny? - chciałam wyrwać się, jak najszybciej z domu. Opuszczałam go tylko na krótkie treningi z rodzicami lub wychodząc do szkoły, który okazała się beznadziejna. Resztę mojego czasu spędzałam nad książkami, aby zdać egzaminy.

- Zmiennokształtni mają spotkanie, co robić dalej w zaistniałej sytuacji. Później chcieliby rozluźnić trochę swoich braci i siostry, więc chcą zrobić bal. Nie ma on konkretnego tematu, ale mamy być ubrani ładnie, wręcz jak księżniczki.

- Nie mam tutaj żadnych ładnych ciuchów - wszystko zostało w moim prawdziwym domu.

- Dlatego pojedziemy na zakupy - usiadła obok mnie i przytuliła mocno.

- To bezpieczne?

- O to nie musisz się martwić - wstała.

- Kiedy jedziemy?

- Zaraz, wieczorem jest bankiet. Dobrze, że jest sobota i mamy czas na wybór sukienek - ucieszyłam się, że mogę spędzać czas z mamą. Ostatnimi czasy widzimy się tylko na treningach. Choć nasze relacje są bliższe niż kiedykolwiek. Zawsze byłam sama. Oni zajmowali się tylko pracą. Teraz się wszystko zmieniło, a słowo zawsze straciło swoje prawdziwe znaczenie.

- Przebiorę się, aby wyglądać jak człowiek, a nie straszydło.

- Czekam przy wyjściu.

Chwilę później biegłam po korytarzach jednego z domków siedzimy wilkołaków. W jednym mieszkało kilka rodzin. W naszym na szczęście były tylko dwie. Praktycznie się nie widywaliśmy, ponieważ starszych wilków nie było w domu, a młodsi szaleli na swoich zajęciach, na które nie mogłam chodzić. W moim wieku były dwie osoby, reszta młodsza. W przeciągu czterech tygodni zamieniłam tylko kilka słów z początkującymi alfami, tak jak z moim chłopakiem.

- Gotowa! - oznajmiłam mamie. Wsiadłyśmy do wypożyczonego samochodu.

Chodziłyśmy po butikach w poszukiwaniu idealnych kreacji. Żadna z nas nie mogła znaleźć odpowiedniej. W każdej było coś nie tak, to za długa, kolor nieodpowiedni, zbyt wyzywająca.

- Mamo wyjdź już z przymierzalni się pokazać! - stałam, czekając na rodzicielkę, która z jedną sukienką zniknęła za kotarą już pięć minut temu.

- Idę! - wyszła, a mi zaschło w gardle. Wyglądała prześlicznie. Ta sukienka ją odmładzała, ale była przystosowana do jej wieku. Biała w czarne kwadraty, delikatnie rozkloszowana. Ciągnęła się za nią kilka centymetrów. Była ze sztywnego materiału bez dużego dekoltu, jednak idealnie podkreślała piersi mojej mamy. Czarny pasek przewiązany w tali wydłużaj optycznie jej nogi.

- Dobierzemy tylko szpilki czarne i będzie idealnie - uśmiechnęłam się do niej.

- Uważasz, że jest odpowiednia? - była niezdecydowana, a niepotrzebnie.

- Tak!

- To teraz idziemy po twoją kreację, a buty zostawiamy na koniec.

Chodziłyśmy kolejne minuty. Na nic nie mogłam się zdecydować, aż trafiłam na śliczną sukienkę do połowy uda w kolorze miętowym. Żebra oraz biust były przykryte czarną matową chustą.

- Kupujemy ją! - moja opiekunka zapłaciła. Dobrałyśmy jeszcze buty i dwa czarne płaszcze, które przypominały peleryny. Wtedy przypomniał mi się proces tej dziewczyny, która podrywała Patricka, ten ból oraz jego przepiękne oczy.


Siedziałam przed lustrem gotowa do wyjścia, narzuciłam okrycie wierzchnie. Za mną stanęli moi rodzice.

- Jesteśmy z ciebie dumni. Dobrze sobie radzisz. Cała ta sytuacja nie potrwa już długo. Pozbędziemy się złych wilków - w odpowiedzi pokiwałam tylko głową i wyszliśmy. Nie miałam ochoty się kłócić, na ten temat miałam inne zdanie.

Była dopiero dziewiętnasta, a ja nie bawiłam się najlepiej. Wszystko przypominało mi o Anglii, o moich przyjaciołach. Najmniejszy szczegół rozpraszał mnie. Wystarczyło, że zobaczyłam blondyna lub usłyszałam podobny głos. Moje ciało reagowało szybciej niż zdążyłam pomyśleć. Odwracałam się w tamtą stronę i lustrowałam tą osobę, aż nie byłam pewna, że to nikt z moich bliskich. Aktualnie wirowałam w tańcu z jakimś alfą, gdy jakiś chłopak wpadł na mnie z całej siły. Pech chciał, że potknęłam się i wylądowałam na nim.

- Jak chodzisz debilko?! - wydarł się na mnie i zepchnął na ziemię. Myślałam, że rozszarpię go rękoma. Nie miał prawa zwracać się tak do kobiety.

- Dobrze, że najlepszy się znalazł. Może mnie czegoś nauczysz albo to ciebie trzeba będzie przypiłować oraz nauczyć manier - stanął w mojej obronie chłopak, który towarzyszył mi przez ostatnie piosenki.

- Teraz podskakujesz, a na treningach leżysz, jak ta idiotka - wskazał na mnie. Gwałtownie się podniosłam. Moja żyły zrobiły się czarne, krew przyspieszyła, ciśnienie się podniosło.

- Radzę ci odszczekać to co powiedziałeś szczeniaku - warknęłam na niego. Nie czułam strachu. Przez chwilę miałam wrażenie, że postradałam zmysły, jednak to dziwne uczucie zniknęło w przeciągu kilku sekund.

- Zapraszam na zewnątrz, pokażesz na co się stać - uśmiechnął się. Był zbyt pewny siebie.

- Radzę ci odejść póki możesz używać swoich nóg. Później twoi znajomi będą musieli zbierać ciebie z podłogi - wyszłam pewnym krokiem przed główny budynek siedziby.

Wokół nas zebrała się spora grupka zmiennokształtnych. Oddałam płaszczyk, buty i biżuterię jednej z dziewczyn.

- On jest najlepszym uczniem w naszej szkole. Jeszcze nikt go nie pokonał, a na pewno nie beta - szepnęła do mnie. Nikt z mojego stada oraz rodziny nie mógł zrozumieć dlaczego nie pachnę jak alfa.

Staliśmy naprzeciwko siebie. Wokół nas to krzyczeli, to wyli. Trudno było odróżnić jednego od drugiego.

~~ PATRICK ~~

Skończyłem rozmawiać z rodzicami Joanne, kiedy usłyszałem podjudzanie do walki.

Andrew!

Też to słyszę debilu. Sara już ze mną idzie na dwór.

Spotkamy się na miejscu.

Nie chciałem uwierzyć, że to może być Joanne. Jednak wszystko na to wskazywało i jeszcze jej zapach. Ktoś mną szarpnął. Nie zauważyłem, kiedy wyszedłem na dwór.

- Jeżeli to będzie ona... - zaczął blondyn.

- Nie pozwolę jej nawet tknąć tamtej osobie.

- Nie traćmy czasu! - przerwała nam Sara.

Przepychaliśmy się przez tłum, aż zatrzymała nas jakaś dziewczyna trzymająca bransoletkę Joanne. Domyśliłem się, że reszta rzeczy też należy do mojej słodkiej brunetki.

- Nie pchajcie się tam, to nie będzie ciekawy widok.

- Czemu niby? – zapytałem, zza mnie wyszedł Andrew.

- Przepraszam proszę pana - pokłoniła się przed nim. Był tylko członkiem Rady, a nie królem.

- Wstań i odpowiedz mojemu przyjacielowi.

- Chłopak, z którym walczy tamta ślicznotka jest najlepszym uczniem naszej szkoły w walkach. Od dzieciństwa przygotowywano go do walki ze złymi zmiennokształtnymi - nie słuchałem jej dłużej. Wyrwałem się i przepychałem aż zobaczyłem przecudny widok.

Moja dziewczyna w miętowej sukience i roztrzepanych włosach próbująca opanować się przed jakimś dupkiem. Oboje byli alfami, lecz nikt nie wyczuł Jo. Drew stanął za mną, a Sara zajęła miejsce obok mnie. Trzymała rzeczy swojej przyjaciółki.

- Beta kontra alfa, kto wygra? Mamy już chyba odpowiedź! - warknął w jej stronę szatyn.

Zrób coś!

Saro, on wie, co robi.

Nie rozumiem!

Joanne sobie poradzi.

Dobrze, że Andrew poparł mnie w mojej decyzji. Joanne w kilka sekund zmieniła się w wilka. Jej przeciwnik poszedł w jej ślady. Dopiero teraz tłum zrozumiał, że moja dziewczyna jest przywódcą. W całym tym amoku mój skarb nie zauważył nas. Wiedziałem, że sobie poradzi w walce. Jestem jej chłopakiem, powinienem ją bronić, nigdy nie zostawiać, a jednak to zrobiłem. Ten czyn umocnił brunetkę. Teraz stała naprzeciwko wilka, który nie zawahał się jej zaatakować. Cały ten pojedynek jednak nie trwał długo. Jo zrobiła unik, przeskoczyła nad nim i wylądowała przy jego karku. Szarpnęła nim mocno, w ten sposób przeleciał kilka metrów, aż upadł na ziemię. Zanim zdążył się podnieść, ona już stała przed nim warcząc głośno. Przejechała jeszcze pazurami po jego grzbiecie i odeszła od niego. Jednak nie za daleko, bo zaledwie na trzy metry. Oboje przyjęli ponownie ludzką sylwetkę.

- Naucz się szanować kobiety! Powinnam ciebie bardziej poharatać, abyś zrozumiał, że twoja pozycja nie daje ci możliwości pomiatania innymi. Jeżeli byłbyś moim alfą, to bałabym się gdziekolwiek wyjść. Tak łatwo jest ciebie pokonać - odwróciła się. Wtedy nas ujrzała. Przetarła delikatnie oczy, aby upewnić się, że tutaj stoimy. To nie był sen, nie byliśmy zjawami.

Jesteśmy tutaj dla ciebie.

Wypowiedziałem te słowa, aby każdy w naszym otoczeniu zobaczył, że Joanne nie jest tutaj sama. Ruszyła na bosaka biegiem w moją stronę. Kaleczyła sobie stopy z każdym kolejnym krokiem, jednak się nie zatrzymała. Wyszedłem na spotkanie jej ustom. Zderzyliśmy się w połowie drogi, by zatracić się w pocałunku, za którym tak tęskniłem.

- Dlaczego?

- Nie zostawię ciebie już nigdy. Wracasz z nami do domu.

- Co na to rodzice?

- Coś wymyślę, kocham cię - cały czas szeptaliśmy.

- Rozejść się! - wykrzyknął Andrew, a tłum zmiennokształtnych usłuchał się go natychmiast.

Ciebie też miło widzieć kuzyneczko.

Puściłem moją dziewczynę, a ta przywitała się z pozostałą dwójką moich towarzyszy.

- Jak chcesz mnie zabrać do domu?

- O tym później, najpierw chodźmy do łazienki. Trzeba przemyć twoje stopy zanim zaczną się leczyć.

- Jest dobrze - mimo jej sprzeciwów podniosłem ją.

Sara prowadź do toalety.

Weszliśmy do pomieszczenia, nadal trzymałem moją dziewczynę. Nakierowałem ją stopami w stronę umywalek.

- Wyciągnij kamyki z jej stóp, proszę – poprosiłem swoją przyjaciółkę. Ta zagadywała ją, aby brunetka nie czuła bólu podczas wyciągania. Joanne założyła szpilki i ponownie przyciągnąłem ją do siebie. Zapatrzyłem się w jej cudne oczy, który śniły mi się przed jej wyjazdem.

Będziesz się tak patrzył, czy w końcu mnie pocałujesz?

Wpiłem się w jej usta. Pieściliśmy się nawzajem, aż nie usłyszeliśmy dość głośnego chrząknięcia. Oderwaliśmy się od siebie.

Nieźle się wkopałeś. Wujek nie jest zadowolony.

Dopiero po kilku sekundach doszło do mnie znaczenie tych słów. Odskoczyłem od Jo i spuściłem głowę.

- Panie Hild - mruknąłem zażenowany. Co ja najlepszego zrobiłem? Całowałem się namiętnie w damskiej toalecie z jego córką. On mnie znienawidzi i weźmie za niewyżytego nastolatka.

- Cieszę się, że nacieszyliście się już sobą. Powinniśmy wracać już do domu. Za dużo dzisiaj narozrabiałaś - nadal stałem w bezpiecznej odległości od brunetki.

- Czy Joanne nie może pójść z nami do hotelu? - zapytała się Sara.

- To nie będzie najlepszy pomysł. Jesteście tutaj bezbronni, nie powiadomiliście nas, że przyjedziecie. Anne będzie bezpieczniejsza z nami - znowu to okropne zdrobnienie. Dziewczyny wyjaśniła mi, jak się do niej różne osoby zwracają oraz zwracały.

- Wujku słyszałeś przecież, o dzisiejszym wyczynie. Pokonała najlepszego alfę. Jest wystarczająco silna, a Patrick pomału dorównuje mi umiejętnościami.

- Nie jestem przekonany.

- Daj im się nacieszyć sobą są młodzi, zakochani. Tak dawno się nie widzieli, a teraz znowu będą musieli się rozstać – wtrąciła się mama Jo.

- Proszę państwa, zabieram Joanne do domu - odważyłem się postawić jej rodzicom. Brunetka podeszła do mnie i wtuliła w mój bok.

- Chłopcze nie masz tutaj nic do dodania. Decyzja jest podjęta.

- Chyba jednak mam - objąłem mocniej cały mój świat.

Stąpasz po wąskim gruncie.

Nie pozwolę nas teraz rozdzielić. Myślą, że mają jakieś prawo decydować? Jedziesz ze mną.

Ucieknę, jeżeli mnie zamkną.

Uśmiechnąłem się na tę myśl.

- Masz dziewiętnaście lat, co możesz zrobić? - stał tam taki opanowany, natomiast mama brunetki przestępowała z nogi na nogę.

- Kocham go, a jeżeli nie pozwolicie mi z nimi wrócić do Anglii... - zatrzymała się na chwilę, po czym szeptem dodała - nie zobaczycie mnie już.

- Nie bądź śmieszna - zaśmiał się nerwowo.

- Panie Hild, pan też był młody i zakochany.

- Byłem, ale nie groziło mi wtedy śmiertelne niebezpieczeństwo.

- Mi grozi?! - wykrzyknęła Joanne. - Pozwól mi być z tymi, którzy mogą mnie ochronić. Być z moim stadem.

- To nie jest dobry pomysł - już nie był taki pewny siebie.

- Nie obchodzi mnie to!

- Proszę nas zrozumieć – dodałem łagodnie.

- Idźcie, ale nie zostawiaj nas na zawsze - mama podeszła do niej i pocałowała ją w czoło.

Minęliśmy jej ojca bez słowa, a godzinę później byliśmy w hotelu. Mieliśmy wynajęte dwa pokoje, więc zabrałem Jo do swojego. Zamknąłem ją i upewniłem się, że nie ma innych zmiennokształtnych w budynku. Wróciłem do pomieszczenia. Zastałem moją dziewczynę leżącą w ubraniach na łóżku.

- Jutro rano zabierzemy twoje rzeczy, a później wylatujemy.

- Kupiłeś bilet dla mnie?

- Wiedziałem, że ze mną wrócisz - uśmiechnąłem się i zdjąłem marynarkę. - Kocham cię.

- Skoro tak, to kochaj się ze mną.


Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

55.5K 2.9K 63
Pierwszy tom. Lily myślała, że jej dotychczasowe życie na Ziemi jest trudne... Lecz gdy zostaje porwana do Krainy Gniewu rządzonej przez okrutnego Am...
455K 16.7K 43
Cassandra dorastała mając świadomość, że jako Omega resztę swojego życia spędzi w kuchni. Tylko dlaczego tak bardzo pragnie czegoś innego? Kiedy los...
125K 8.5K 136
„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się od kamiennej drogi, tworząc wakacyjną muz...
124K 11.1K 42
Co łączy wyprawę Krzysztofa Kolumba, złoża planetoidy z okresu permskiego oraz wykształcenie się u ludzi ujemnego układu krwi? Zaskakująco wiele. De...