Rozdział XX

3.8K 347 16
                                    

~~ ANDREW ~~

- Gdzie ona jest?

- Skąd mam wiedzieć, przecież nie mogę wyczuć ich zapachu na taką odległość - cała nasza wataha stała przy parku.

- Musimy ją znaleźć - Sara martwiła się o nią.

- Powiedzcie nauczycielom, że pojechaliśmy z Joanne do rodziny, bo nasza ciocia rodzi. Cokolwiek im wciśnijcie. Patrick dzwoń do Rady niech postawi na nogi wszystkie wilcze patrole. Ja pójdę po śladach tych dupków.

- Idę z tobą!

- Blondasku nie denerwuj mnie, zrobisz mi przysługę i zostaniesz tutaj z resztą?

- Thomas powiadomi wszystkich, a my idziemy. Nie obchodzi mnie, że jesteś wyżej postawiony oraz jak to jest niebezpieczne. Porwali moją dziewczynę, więc mam prawo złapać tego dupka.

- Niech ci będzie - pociągnąłem go za rękę w stronę, gdzie zapachy wilków się mieszają w całość. - Spróbuj wyodrębnić zapach Jo i tego Hiszpana.

- Tylko, że czuję tutaj jakiś jeszcze znany, a nie wiem kto to - próbowałem wywąchać tego kogoś, ale nie mogłem.

- Nie ważne, biegnijmy! - ruszyliśmy w stronę lasu.

Bieg zajął nam co najmniej dwadzieścia minut, aż stanęliśmy na polanie. Przed nami stało sześć osób, a dwóch z nich trzymało nieprzytomną i ranną Joanne. Niby zwykli porywacze, jednak z nimi stała Yazmin.

- Jak mogłaś? Myśleliśmy, że jesteś jej przyjaciółką! - wykrzyczałem w jej stronę. Była podporą Joanne, a teraz ją zdradziła.

- Jakoś trzeba było ją podejść. Sama się dała.

- Co z twoim bratem? - Patrick włączył się do rozmowy.

- Stwierdził, że za bardzo mu zależy na tej dziewczynie, więc stanął po stronie dobra.

- Jak zamaskowałaś przede mną zapach wilczy?

- Nie tylko wy macie swoje eliksiry - zbliżyłem się do nich na odległość trzech metrów. Joanne ledwo oddychała, miała kilka ran od pchnięć nożem w okolicy brzucha i na udach.

- Czego wy oczekujecie od nas?

- Blondasku, ale ty jesteś naiwny - powiedział jakiś mulat, który do tej pory tylko obserwował nas.

- Nie jestem jasnowidzem, a jednak wole wiedzieć kilka spraw, zanim was zabiję.

- Mocne słowa. Nie dasz rady chłopcze.

- Uważaj sobie! - warknąłem na niego.

- Mam was głęboko w poważaniu. Nie potrzebujemy żadnego mężczyzny. Musieliśmy się tylko pozbyć kobiety, która jest alfą, aby nie urodziła żadnego syna, który mógłby zagrażać złu.

- Zabiliście ją?!

- Jeszcze nie, lecz zaraz się wykrwawi - wzruszył ramionami jakby to było nic. Rzuciłem się na niego, zmieniając w wilka i zanim się obejrzał, jego głowa leżała kilka metrów dalej niż korpus.

Radzę wam uciekać, gdzie tylko się da. Nie będzie już tak przyjemnie!

Pat przeobraził się w czarnego zwierzaka zaraz po mnie. Rozpoczęła się mała bitwa, którą prawie wygraliśmy. Już w ludzkiej postaci każdy z nas trzymał jedną osobę, ja Yazmin, a chłopak mojej kuzynki jej gwałciciela.

- Ostatnie życzenie!

- Powiedz Jo, że nigdy już się nie pozbiera. Zawsze któryś z naszych będzie na nią polowa... - skręciłem kark natrętnej dziewczynie.

Oczy ze Snów ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz