Rozdział XXV

2.9K 265 4
                                    

~~ PATRICK ~~

Nie chciałem, aby Jo szła ze mną. To było niebezpieczne, ale zdałem sobie sprawę, że na też musi nabrać doświadczenia. Musiałem wziąć udział w trudnym szkoleniu, gdzie najlepsi wojownicy z Anglii trenowali mnie przez trzy tygodnie. Byłem po nim wykończony, więc zanim pojechałem po moją dziewczynę siedziałem kilka dni w domu.

Na trawniku stały dwa potężne wilki. Stanąłem przed nimi w takiej samej postaci. Nie dałem im przewagi, rzuciłem się na nich w przeciągu sekundy. Kłapaliśmy się zębami. Dołączyła do nas Joanne, która odciągnęła jednego zmiennokształtnego bliżej domu.

Przestańcie!

Głos Andrew rozniósł się w naszych głowach. Nasi przeciwnicy też usłyszeli to. Już chciałem mu coś powiedzieć, jednak tamci odskoczyli od nas i pokłonili się. Przyjąłem postać człowieka, brunetka również to zrobiła.

- Co tutaj się dzieje i czemu oni ciebie słuchają?! - naskoczyła na niego. Nadal uważnie przyglądałem się dwójce obcych.

- Mówiłem ma, że zadzwonię do Rady i przyślą ochroniarzy - stał tam sam, nikogo z naszego stada nie było.

- Marne te twoje wilczki, a poza tym powinni chronić Joanne, a nie atakować. Sama sobie lepiej poradziła - mruknąłem zażenowany.

- Wypraszamy sobie! - odwróciłem się w stronę alf. - Nie chcieliśmy nikogo skrzywdzić, po prostu dwójka osób wyskoczyła nam na ogród. Dostaliśmy informację, że nikogo nie będzie. Dostaliśmy rozkaz nie zabijania, mamy tylko chronić oraz przetrzymywać złych. Chcieliśmy was obezwładnić.

- Nie udało wam się! - warknąłem w jego stronę. Miał chronić moją dziewczynę, a nie udowodnił swojej siły. Popatrzyłem na brunetkę, która wydawała się wniebowzięta jej nową ochroną.

~~ JOANNE ~~

Przede mną stała dwójka przystojnych mężczyzn. Szatyn oraz blondyn, oboje z ciemnymi oczami. Byli przystojni i to bardzo, ale miałam Patricka, który był dla mnie najlepszy w każdej kategorii.

- Odpuść im - wywróciłam oczami. Machnęłam ręką na Pata. Byłam ciekawa jednej rzeczy, odwróciłam się w stronę kuzyna. - Gdzie wszyscy?

- Jasne - warknął w moją stronę mój chłopak.

- Są w lesie. Ćwiczą, jak codziennie - uśmiechnął się do mnie. - Patrick! Nie złość się na cały świat.

- Martwię się o nią!

- Możemy o coś zapytać? - wtrącił się szatyn. - Czemu wyglądasz jak alfa, ale pachniesz jak beta, a czasem nawet niczym zwykły człowiek?

- Tego nikt nie wie - odpowiedział za mnie Drew.

- To może się chociaż przedstawmy skoro będziecie mieszkać u nas w domu. Joanne, miło mi - podeszłam do nich i uścisnęłam im ręce. Blondyn przedstawił się pierwszy.

- Douglas.

- Sean.

- W końcu jesteś betą, czy alfą?

- Przywódcą.

- Czyli pan Andrew jest alfą tego stada co się szkoli, a ty jesteś jego?

- Ktoś was informował? - zadał pytanie Drew. Pokręcili głowami. - Nie jest moją alfą, a ja nie jestem przywódcą tamtego stada. Joanne trzeba chronić, aby nie znaleźli jej źli oraz przed alfami, które chcą ją porwać, aby była matką ich dzieci i nie mówcie mi per pan.

- Kto w takim razie tutaj zarządzi?

- Ja oraz alfa tamtego stada - popatrzył na nich wyniośle.

Oczy ze Snów ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz