𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭. 𝐒...

By 1234567890mati

18K 503 266

Młoda , skrzywdzona przez los i nieufna Elizabeth Monet , dotychczasowy wyrzutek w jakimkolwiek miejscu , dow... More

KONIEC I POCZĄTEK
ZAKAZY
OJCIEC
NIGDY
JEDZ
LIZZY , LISSY , LILY
PIEROGI
SIEMA
DZIĘKUJĘ
ZBRODNICZE NARZĘDZIE
SZATAN
INFORMACJE O GŁÓWNEJ BOHATERCE BO WHY NOT
INFORMACJE O SZATANIE BO TAK
TONY , TAMPONY I TELEFON
DOPRAWDY ?
LONDYN
PORCELANA , SZKŁO I KREW
MIŁOŚĆ
POD OSŁONĄ NOCY
MATKA
MAŁY GEST
CÓRECZKA
EDMUND
TRZYNAŚCIE STOPNI NA MINUSIE
POWINNO
PRZEPRASZAM
KSIĘŻNICZKA
NIENAWIŚĆ
OPCJA ZAPASOWA
VICE VERSA
WIEDZA
EUROPA
BELGIJKA
SOLENIZANTKA
TENISÓWKI
WYCIECZKA
WŚCIEKŁOŚĆ

KSIĄŻKI

183 7 6
By 1234567890mati

Leżałem na łóżku i patrzyłem się w sufit. Czy naprawdę muszę to robić ? Czy nie ma innego wyjścia ? Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwierających drzwi. Natychmiast powiodłem za nimi wzrokiem. W progu stała Grace i Adrien.

  - Co ? - warknąłem. Nie miałem ochoty na rozmowę , na pewno nie z nimi.

-Ojciec cię prosi. - odpowiedziała siostra.

Westchnąłem. Nie chciałem się z nim widzieć , w końcu to on z Adrienem wpakował mnie w te bagno.

-  Nie mam ochoty. - odparłem.

  - Wiesz gdzie to mamy ? W dupie. - oświadczyła. Nic nowego. Raczej nigdy ich nie obchodziło to , że mogę potrzebować prywatności czy świętego spokoju.

  -I vice versa. - palnąłem , przewracając się na drugi bok.

-Edi , skąd ta śmiałość ? Może ta twoja Lizzy cię czegoś takiego nauczyła ? Zakładam , że ma dość cięty język. - zaśmiała się Grace.

- Wstawaj. - Adrien silił się na spokojny i chłodny ton , ale dobrze wiedziałem , że jest na skraju wytrzymałości. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji.

 - Edmund...- Grace najwyraźniej także zaczynała tracić cierpliwość. I bardzo dobrze.

 - Nie. - zaprzeczyłem.

W tym samym czasie , brat podszedł do mnie i szarpnął mnie za ramię. W tym samym czasie upadłem na dywan.

 - Zostaw mnie ! - krzyknąłem.

-  Tracę cierpliwość. - Adrien nie puścił , ale lekko poluzował uścisk.

 - Spieprzaj. - zakląłem.

 - Edmund...- tym razem Grace podeszła bliżej.

           - Spieprzajcie oboje ! - wrzasnąłem. Oni jednak nie robili nic , po prostu stali i patrzyli. Adrien na chwilę puścił moje ramię , niestety tylko po to aby złapać mocniej.

Nagle , drzwi otworzyły się na oścież i wszedł mój ojciec. Łysiejący mężczyzna z charakterystycznym błyskiem w brązowych oczach zbliżył się do nas i powiedział :

- Adrien , puść go. - brat niechętnie mnie puścił.

- Możesz odejść , Grace. - siostra posłusznie skierowała się do wyjścia i trzasnęła drzwiami. Ja podniosłem się do siadu i spojrzałem na resztę .- Edmundzie.- zaczął ojciec. - Możesz mi powiedzieć , co to było ? - kontynuował.

- On złapał mnie za ramię ! Boleśnie ! - wycelowałem drżącym palcem w postać brata

- Adrien , to było bezczelne. 

- Ten szczeniak nie okazywał nam szacunku ! Miał nas w dupie.

- Edmund , myślałem , że ty także okażesz więcej rozumu.

- Mam was dość...- szepnąłem.

- Coś ty powiedział ? - syknął brat.

- Powiedziałem , że mam was dość.

- Edmund , to było niedopuszczalne.

- Właśnie , że nie. Mam prawo wyrażać własną opinię.

Mężczyźni popatrzyli po sobie zdziwieni. Nigdy jeszcze nie użyłem tego argumentu. Szach - mat. Na moją twarz ponownie wpełzł uśmiech. Tym razem , był to uśmiech zwycięstwa.

- Tak nisko upadłeś , że będziesz się bronić prawem ? Nie masz lepszych argumentów ? - zakpił Adrien.

- Dość. - przerwał naszą potyczkę ojciec.

 - Edmund , w tej chwili do gabinetu.

- Nie

- Mam zabrać cię ze szkoły ? Chcesz złotej klatki ? Chcesz edukacji domowej ? - mówił ojciec.

- Nie. - westchnąłem. 

- To jesteś pokorny i się nam nie sprzeciwiasz. Do gabinetu.

Posłusznie wyszedłem z pokoju i skierowałem się do pomieszczenia. Za mną szli brat i ojciec. Wkrótce dotarliśmy do dużych , dębowych drzwi. Otworzyłem je. Ukazał mi się pokój , który czasem widywałem w koszmarach. Był utrzymywany w ciemnej kolorystyce.

Wszedłem i poczekałem aż reszta uczyni to samo. Zamknąłem drzwi i spojrzałem po ich twarzach. Malowało się na nich zmęczenie , duma i determinacja.

- Usiądź. - ojciec wskazał fotel naprzeciw jego i Adriena.

- Tak więc , jak idzie ci rozkochiwanie tej twojej Lizzy , czy jak ją tam nazywasz...

- Lilibeth...- spuściłem głowę. Gdy powiedzieli , kilka miesięcy temu , że mogę iść do szkoły , byłem w siódmym niebie. Niestety to była przykrywka. W tym samym dniu , poprosili mnie do gabinetu. I tam przedstawili mi swój plan. Miałem zaprzyjaźnić się z Elisabet Monet i rozkochać ją w sobie. Potem mieliśmy zostać parą , narzeczeństwem i małżeństwem. Czemu ? Ponieważ tak będzie lepiej dla biznesu. Dla dwóch rodzin. Mieliśmy się pobrać aby złączyć nasze familie i być jeszcze bardziej potężniejsi. Władza , potęga i pieniądze. Te trzy wartości przyświecały im , kiedy mnie w to wpakowali. Chociaż myślę , że gdy się urodziłem wpadli na ten pomysł. A co gdy Lilibeth się nie zgodzi ? I ogólnie Moneci będą przeciwko temu abyśmy się pobrali ? Mamy na nich mnóstwo haków. Mają ogromne problemy z prawem , my mogliśmy ich w nie wpakować bądź inaczej zaszantażować. Ciotka Lizzy także nie była przypadkowa. Została zmuszona przez naszą rodzinę. Najpierw Lilibeth miała poślubić Adriena , ale podejrzewali , że to nie wypali. Mimo to chcieli spróbować , i przynajmniej poznać Elizabeth Lunę Monet. Ocenić , jaka jest i jak zachowuję się w danych sytuacjach. 

- Mniejsza z tym. Lubi cię ?

- Tak. Chyba.

- Co to znaczy ,,chyba'' ?! - zagrzmiał ojciec.

- No...ja nie wiem , teraz szuka przyjaciółki i w sumie ją znalazła. Spędza o wiele więcej czasu z nią. - i to mnie rani. Pomimo tego , że nasza relacja była zaplanowana , a większość rzeczy nie była przypadkiem to i tak zacząłem ją lubić. Czasem się zastanawiam czy to coś większego... Była dobrą przyjaciółką , dawała mi przestrzeń , czas a także wsparcie , kiedy tego potrzebowałem. Można było się z nią pośmiać i obgadywać osoby za którymi nie przepadaliśmy. I tęsknię za nią. Tęsknię za jej perlistym śmiechem , intrygującym , nieco pobłażliwym wzrokiem , za jej towarzystwem , za jej oczami o barwie...nie znam się na kamieniach szlachetnych , Lilibeth na pewno by wiedziała , lecz myślę , że jej oczy przypominają szmaragdy. Dwa , duże błyszczące kamienie szlachetne.

- Edmund ? Halo , ziemia do Edmunda ! - z zamyślenia wyrwał mnie głos Adriena.


                                                                                    ***


Siedziałam na łóżku i rozmawiałam z Florą. Konwersacja kręciła się wokół tematu rodzeństwa. 

- Mam trójkę rodzeństwa , pięcioletnie bliźniaczki , Daisy i Narcissa. Po środku jest jeszcze ośmioletni Heather. - zaczęła Flora. 

- Wszystkie imiona twojego rodzeństwa jak i twoje są powiązane z kwiatami.  To przypadek ?- zapytałam , zastanawiając się jeszcze raz czy się nie pomyliłam. Daisy to stokrotka , Heather to wrzos , Narcissa to imię żeńskie od kwiatu narcyza , a flora w mitologii łacińskiej była boginią kwiatów. 

- Nie. Moja mama jest florystką , ma własną kwiaciarnię połączoną z kawiarnią. Tam poznali się moi rodzice. 

- A twój tata , czym się zajmuje ? - zagaiłam , bawiąc się naszyjnikiem od Edmunda. 

- Jest prawnikiem. - odpowiedziała. Ja w odpowiedzi pokiwałam głową. 

- A...twoje rodzeństwo , jak się nazywa i w ogóle? 

- Najstarszy Jest Vincent. Ma trzydzieści trzy lata .Bije od niego chłód , czego mu zazdroszczę. Jest opanowany , dość bystry i spokojny. Nigdy nie krzyczy , natomiast czasami jest przerażający.   Nie zobaczysz go raczej , prawie cały dzień przesiaduje w swoim gabinecie. Nie raz schodzi do rodziny , ale teraz ma dużo pracy. Widziałaś blondwłosą dziewczynkę , bawiącą się w salonie ?

- Tak. 

- To jego córka , Lindsay. Jest jeszcze jego partnerka , Anya. 

- A reszta ?

- Drugi jest Will , jest młodszy od Vincenta cztery lata. To blondyn , nie ma dzieci ani partnerki. Raczej spokojny i miły , ale czasem potrafi zirytować.  Trzeci jest Dylan , ma dwadzieścia jeden lat. Jest umięśniony , ale w sumie nic to nie mówi. Każdy z moich braci posiada muskulaturę. Ma niebieskie oczy i ciemne włosy. Jest zaborczy i denerwujący , raz w przypływie złości mnie uderzył. O tu - przerwałam , aby wskazać na małą , ledwie widoczną szramę która mi po tym została. 

- Współczuję. - Flora położyła mi rękę na ramieniu w geście wsparcia. 

- Ostatni z braci są bliźniacy , Shane i Tony. Liczą sobie po dwadzieścia lat. Ten pierwszy lubi jeść i jest nawet zabawny , drugi jest ponury , wulgarny i trochę agresywny. Dobrze rysuje i ma dużo tatuaży na ramionach i plecach. - mówiłam. W tej samej chwili , drzwi się otworzyły. W progu stał Tony. 

- Liz , kolacj- zaczął , ale gdy zobaczył , że mam gościa przerwał i spoważniał. 

- Co jest na kolację ? - zapytała beztrosko Flora. Zdziwiłam się. Normalnie to wszyscy ludzie bali się chociażby spojrzeć na niego , a ona jeszcze do niego przemówiła , pewnym siebie tonem. 

- Gofry. - powiedział , także zaskoczony jej śmiałością. Po chwili zostawił nas same , mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. 

- To był Tony ? -zapytała gdy tylko zamknęły się za nim drzwi. 

- Yhmn. - wymamrotałam , bawiąc się naszyjnikiem od Edmunda. 

- To chodź. - powiedziała , wstając z łóżka. W odpowiedzi ponownie napomknęłam ciche ,,Yhmn''. Trochę się zawiesiłam , obracając srebrną literę ,,E'' w palcach. Myślałam o tym wszystkim co nas łączyło. Mnie i Edmunda. Od niefortunnej dla mnie , pierwszej lekcji po nowym roku do teraz. Za kogo go miałam ? Za znajomego ? Przyjaciela? Moje odczucia wobec niego zaczęły się komplikować , z każdą moją myślą. Z każdym jego spojrzeniem , gestem czy słowem , , coraz bardziej zastanawiałam się kim dla mnie się stał. Czy to coś więcej ? 

- Elisa ? - zapytała Flora , stojąc przede mną. 

- Tak ? - odezwałam się , nieco rozkojarzona. 

- Miałyśmy iść kilka minut temu. - przypomniała mi. 

- Już , już. - zapewniłam wstając. Wkrótce opuściłyśmy pokój , nadal rozmawiając. 


- Wszystkiego Najlepszego , Elisabet . - mówił Vincent , gdy zjawiłyśmy się na dole. W kuchni był jeszcze Will , i oczywiście Eugenie. 

- Yhmn , dziękuję. - odparłam nieco zdumiona  , siadając do stołu.

 Flora zajęła miejsce tuż obok mnie. Przez kilka chwil w kuchni panowała niezręczna cisza , przerywana krzątaniem się Eugenie po kuchni. Po kilku minutach gofry były gotowe , zjadłyśmy je dość szybko , każda z nas dostała po trzy.  Przez ten cały czas ,  Flora bała się odezwać , chyba była trochę przytłoczona obecnością Vincenta i Willa. Ja też za bardzo się nie odzywałam. Gdy popijałam ostatniego gofra wodą , rzuciłam dwuznaczne spojrzenie Florze , której bardzo smakowały gofry , jednak wolałaby już pójść do mojego pokoju , podobnie jak ja. Flora zrozumiała o co mi chodziło , jakby sama wyczekiwała , że jej w jakiś sposób to przekazać. Kąciki jej ust drgnęły , już wstała z zamiarem wstawienia swojego talerza do zmywarki. Jednak uprzedziła ją Eugenie :

- Kochanie , nie musisz tego robić. Daj , ja to zrobię. - oznajmiła  gosposia , wyciągając talerz z d dłoni Flory. To samo powtórzyła mnie , i ja także oddałam jej swój talerz.

- Dziękujemy za gofry Eugenie. - powiedziałam. - I dobrej nocy - dodałam , tym razem do wszystkich. 

- Yhmn , dobrej nocy. - mruknęli Will i Vincent. 

Odetchnęłam z ulgą , gdy już wyszłyśmy z kuchni. 

- To było...niezręczne. Bardzo. - przyznała Flora. 

- No. Chociaż trochę się zdziwiłam , Vincent i Will rzadko zjawiają się na kolacji. 

Gdy już weszłyśmy do pokoju , stwierdziłam , że możemy sobie zrobić wieczór filmowy lub czytelniczy. Od razu powiedziałam to Florze :

- Słuchaj , wpadłam na pomysł. Co powiesz na wieczór czytelniczy albo filmowy ? - zapytałam. 

- Proponuję półtora godziny czytania , a potem jakiś dłuższy film. Bądź kilka. Może klasyki disneya ? - zapytała. 

- Dobry pomysł , dawno nic dłuższego nie oglądałam. Dobra to ja idę się myć , a ty możesz już włączać tablet  i wybrać sobie książkę. - mówiąc to , wskazałam na moją biblioteczkę z książkami , a następnie na Ipada. 

- Okej. - zgodziła się Flora , podchodząc do półek z książkami. 

Ja w tym czasie , udałam się do łazienki. Po kilkunastu minutach , wyszłam z niej odświeżona i z mokrymi włosami. Nie zdążyłam ich jeszcze dosuszyć po myciu ich. 

-  Dłużej się nie dało ? Dobra , posuń się ,  teraz idę ja. - Flora lekko mnie popchnęła , co ja skwitowałam śmiechem. 

Po chwili można było usłyszeć szum deszczownicy i...śpiew Flory. 

- Love grows , when my rosemary goes...- śpiewała , a ja miałam z tego mnóstwo ubawu. Wyszła później ode mnie , siedziała w łazience jakieś dwadzieścia minut. 

- Powiem ci Flora , masz cudny głos. Normalnie pójdź na Eurowizję. - zaśmiałam się. 

- No wiesz co...- udawała naburmuszoną. Nawet założyła ręce na piersi. 

- A , i myłaś się dłużej się ode mnie. Hipokrytka. - dodałam , uśmiechając się. 

W tym samym czasie , dostałam poduszką w ramię. Spojrzałam na Florę , która rzucała mi wyzywające spojrzenie. Odwzajemniłam je , i szybko wzięłam kolejną poduszkę w dłonie. Rzuciłam nią. Dostałam kolejną , tym razem w brzuch. I tak zaczęła się nasza bitwa na poduszki , która trwała jakieś pół godziny. W końcu zziajane i zmęczone , padłyśmy na łóżko. 

-  To co , czytamy ? Dochodzi dwudziesta. - zaczęłam. 

- No. 

- Co sobie wybrałaś ?-  zapytałam , podnosząc się do siadu. 

- Harrego Pottera , kamień filozoficzny. Nigdy nie czytałam książki , zawsze oglądałam. - powiedziała. No to ciekawe , jak zamierzasz czytać po polsku , Flora. - pomyślałam. Większość książek dalej miałam po polsku , zdecydowanie wolałam czytać w moim rodzimym języku. Obserwowałam jak Flora bierze książkę do ręki. Jeszcze nie zorientowała się po tytule. Gdy otworzyła na pierwszej stronie , na jej twarzy wymalowało się zdziwienie. 

- Czlopie ktor psezyl ? - spytała ze zdziwieniem wpatrując się w książkę. 

- Chłopiec który przeżył. Tak nazywa się rozdział.  - odpowiedziałam z politowaniem. 

- W jakim to języku ? Polskim ? - zapytała. 

- Tak. Spróbuj wybrać coś innego , chyba , że chcesz się z tym męczyć. - poradziłam jej , sama zaczynając przeglądając pozycje na mojej biblioteczce. W końcu wybrałam sobie jakiś romans , natomiast Flora sięgnęła po...opowieść wigilijną. 

- Jest kwiecień , a ty czytasz opowieść wigilijną ? - spojrzałam na nią ze pobłażaniem. 

- Nic mnie to nie obchodzi. - powiedziała. 

- Na pewno ? Mam mnóstwo innych książek...

W odpowiedzi mruknęła coś niezrozumiałego i zajęła się czytaniem. 

Przez kilka minut nie odzywałyśmy się to siebie , byłyśmy zbyt pochłonięte czytaniem. Po chwili Flora westchnęła. 

- To nuda...- mruknęła odkładając książkę na półkę. 

Jeszcze kilkanaście minut trwałyśmy w ciszy , ja nie odrywałam wzroku od lektury a ona od...sufitu. Po tym czasie stwierdziłam , że możemy zacząć już wieczór wieczór filmowy. 

- To co wybieramy ? - spytałam , wpatrując się w ipada. 

- Nie wiem , co ty chcesz. W końcu to twoje urodziny. 

-  Może kopciuszka ? 

Flora przystała na moją propozycję kiwnięciem głowy. 

Resztę wieczoru spędziłyśmy na rozmowach o wszystkim i niczym , obgadywaniu ludzi z klasy ( chociaż przyznam , że wiele tematów i osób o wiele lepiej omawiało się z Edmundem ) i innych rzeczach. Położyłyśmy się spać około dwudziestej czwartej , ale ja przez jakieś pół godziny nie mogłam zasnąć. Myślałam o moich urodzinach , i ciągle porównywałam rozmowy z Florą do tych z Edmundem. Udręczona myślą o Edmundzie Natanielu Santanie , zasnęłam. 







Continue Reading

You'll Also Like

152K 4.1K 200
When Shi Qingluo, an agriculture expert, opened her eyes again after dying, she realised she had transmigrated as a farm girl in an ancient era. Her...
55.3K 1K 94
Continuation of Modesto story who happens to intercourse with friends,mature,classmates,strangers and even family...
327K 19K 41
You live in a different time zone Think I know what this is It's just the time's wrong
61.6K 7.4K 20
"သူက သူစိမ်းမှ မဟုတ်တာ..." "..............." "အဟင်း..ငယ်သူငယ်ချင်းလို့ပြောရမလား..အတန်းတူတက်ခဲ့ဖူးတဲ့ အတန်းဖော်လို့ ပြောရမလား...ဒါမှမဟုတ်..ရန်သူတွေလို...