- Hailie ! Hailie ! - zawołałam zdejmując buty.
- Tak ?
- Musimy porozmawiać.
- Coś się stało ?
- Być może
- Chodź do mojego pokoju , ściany mają uszy.
Po znalezieniu się w moim pokoju , od razu , bez ogródek, zapytałam :
- Vincent mówił że nie chce by spotkał mnie twój los. Więc jaki był twój los ?
- Och nie wiem czy powinnaś o tym słyszeć...jesteś młoda.
- I tak bym się o tym dowiedziała.
- Proszę , opowiedz mi.
-No..nie. To nie ten czas , jesteś za młoda. Nie , nie powiem ci tego. Przez najbliższe kilka lat możesz się tylko domyślać. To nie dla twoich uszu , Elisa.
- Dobrze - uszanowałam jej decyzję. Jednak gdy wychodziłam , mruknęłam jeszcze :
- Bo dzisiaj na spacerze , spotkałam jakiegoś typa. Zabrał mi kurtkę. Gdy zobaczył moją legitymację , zreflektował się. Gdy Tony go zobaczył, zaczął go okładać pięściami. Kim on był ?
- Eeh , czy ja kogoś takiego znałam ? Opisz mi go. - Hailie najwyraźniej się ożywiła.
- Miał około szesnaście lat.Roztrzepane , blond włosy. Trochę nie sprawnie poruszał rękami i nogami. Gdy wracaliśmy z lasu , można było usłyszeć jego jęki i pomruki.
- Ryder...
- Kto to ?
- To był taki narkoman który kiedyś mnie atakował , raz...to nie dla twoich uszu. Wracając , ciągle mówił C 'nie. Ale był starszy ode mnie. Nie mógłby być szesnastolatkiem. Był bratem mojego byłego. - Ale ten opis na niego nie wskazuje. Miał ciemne włosy.
I po tej rozmowie , zaczęłam co raz bardziej rozumieć , jakie okropieństwa może przynieść mi nazwisko ,,Monet". Chciałam wiedzieć co raz więcej , poznać przyczyny tych wszystkich wydarzeń, ale rodzina bardzo skutecznie mi to utrudniała. Chciałam tej wiedzy , byłam jej łakoma. Czy to źle że chciałam wiedzieć czemu mój ojciec jest w więzieniu? Ale było mi to zakazane , jak drzewo poznania dobra i zła , pierwszym biblijnym ludziom.
Tego dnia zaczął już prószyć śnieg. Zachwycona obserwowałam płatki śniegu wirujące zza okna samochodu. W końcu , dotarłam do szkoły. Przelotnie pomachałam Hailie na pożegnanie , i skierowałam się do mojego gimnazjum. Przywitałam się z Michaelem który stał się moim przyjacielem i poszliśmy na lekcję.
Rozmawiając z Michaelem , rzuciłam okiem na plakat gdzie tłoczyła się całkiem spora grupa uczniów.
Podeszłam do zbiegowiska.
- Exchange. For two weeks. The school pays for the accommodation and plane. 🇺🇲 USA, PENSILVANIA -🇵🇱 POLAND, CRACOW. - przeczytałam.
- Ale trzeba mieć piątkę proponowaną z angola na semestr , Ela.
- Ja mam szóstkę. Jadę do Polski. Na wymianę. Jedziesz ze mną ?
- W sumie , czemu nie.
- Którego jest wylot ?
- Czternastego.
- Jesteśmy ! - powiedziałam wchodząc do domu.
Od razu udałam się do pokoju Vincenta. Zapukałam.
- Proszę.
Otworzyłam drzwi.
- Hej , Vincent mam prośbę.
- Byle szybko.
- Bo w szkole organizują wymianę do Polski na dwa tygodnie. Dawno w niej nie byłam , chciałabym ją odwiedzić.
- Cóż...pomyślę. Staw się u mnie o dziewiętnastej.
Równo o osiemnastej pięćdziesiąt dziewięć wyszłam z pokoju. Zżerała mnie ciekawość. Zapukałam po raz drugi w tym dniu. Tym razem otworzył mi najstarszy z moich braci.
- I co ?
- Możesz jechać. Ale masz na siebie uważać. Jeśli coś ci się stanie , już nigdy nie pojedziesz na żadną wymianę ani na dłuższą wycieczkę. Radziłbym Ci się pośpieszyć , bo jutro wylatujesz.
Spakowałam trochę ubrań , wszystkie kosmetyki jakie posiadałam , złote kolczyki od Hailie , cały sprzęt RTV AGD i byłam gotowa. Następnego dnia o brzasku , wylatywałam. Machałam Hailie na pożegnanie , dopóty samolot nie wystartował. Lubiłam gdy startowaliśmy. Leciałam tylko cztery razy samolotem , więc dalej ekscytowałam się startem. Michael podzielał mój entuzjazm , jednak , przez cały lot grał z chłopakami z klasy w gry komputerowe , i kompletnie mnie ignorował , nie zwracał uwagi na moje przywitania , i nie odpowiadał mi , i zrobiło mi się trochę przykro. By zabić nudę , w samolocie albo spałam , oglądałam coś lub wyglądałam przez okno , szukając atrakcji. W końcu po kilkunastu godzinach lotu , który był nawet przyjemny , wylądowaliśmy w Krakowie. Dalej zdenerwowana na Michaela , starałam się go unikać go jak ognia. Udało mi się to niemal bezbłędnie , ale także poczułam ukłucie w okolicach klatki piersiowej , że on ma mnie w nosie , i nawet po locie nie zainteresował się mną.
Obudziłam się o szóstej. Szybko doprowadziłam się do porządku , gnając do szkoły. Pierwszy był polski. Jakież było wszystkich zdziwienie , gdy zgłosiłam się do odpowiedzi i jeszcze dobrze na nie odpowiedziałam , jak to ujęła nauczycielka : ,,Piękną polszczyzną".
Gdy wychodziłam z sali , otoczyli mnie wszyscy z wymiany.
- To ty jesteś z Polski ?
- O co ta pani pytała?
- Będziesz mi tłumaczyć?
Wokół mnie , i Amerykanów tłoczyło się też sporo Polaków , będących ciekawi co ta ,,Amerikan gurl" wyprawia.
- Chcą żebym im tłumaczyła ! - odpowiedziałam im wprawiając ich w jeszcze większą ciekawość.
Lekcje skończyły się , i cała ekipa z wymiany , ( łącznie ze mną ) pojechała na wycieczkę na rynek. Kupiliśmy sobie po obwarzanku , pozwiedzaliśmy sukiennice... gdy latarnie rozbłysły i pękaty księżyc przejął wartę czuwania nad Ziemią , wróciliśmy do hotelu.
Drugiego dnia , pewniej gnałam do szkoły. Szłam tak sobie , szłam gdy nagle na kogoś wpadłam. Była to blondynka , o niebieskich oczach , ustach tak sztucznych jak mój uśmiech rano w poniedziałek.
- Przepraszam. - powiedziałam.
- Wybaczam ci. Ale lepiej zejdź mi z drogi. Jesteś tak samo niezdarna jak taka jedna Elżbietka , którą mój tatuś zatrudnił niegdyś jako służącą.
Zamarłam. Wszystko sobie przypomniałam. Mieszkałam z tą mendą , gdy miałam dziesięć lat.
- A wiesz , że ta Elżbietka stoi przed tobą ?
-Cco ?
- A jak miała na nazwisko ?
- Moner , Monet...
- To idealnie trafiłaś bo właśnie przed tobą stoi Elizabeth Monet.
- Eliza...jjja. - jąkała się.
- Nie mów do mnie. Przez twojego ojca muszę chodzić na terapię. Wstydź się. - syknęłam poczym z wdziękiem godnym charyty odwróciłam się na pięcie.
आप पढ़ रहे हैं
𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭. 𝐒𝐳𝐦𝐚𝐫𝐚𝐠𝐝
बेतरतीबMłoda , skrzywdzona przez los i nieufna Elizabeth Monet , dotychczasowy wyrzutek w jakimkolwiek miejscu , dowiaduje się , że jednak ma rodzinę , która jest...nietypowa. Pięciu starszych mężczyzn , podających się za jej braci , i jedna dziewczyna , u...