-Co jest kurwa...
-Macie jakieś orzechy czy nasiona?- Zapytałam.
Wtedy zobaczyłam że dosłownie wszyscy siedzieli w kuchni. Vincent patrzył się na mnie z podniesioną brwią. Dylan to wogule nwm jak to opisać. Tony się zagapił a Shane podobnie do Dylana. Tylko Hailie i Will się nie ździwili.
-Ej. Dobrze się czujecie?-
-Mógłbym zapytać cię o to samo.- Powiedział Vincent.
-E... no... ten bo... poznajcie Liliama. Liliam to mój kruk domowy.- Uśmiechnęłam się lekko.
-Że co kurwa. OD KIEDY ZA ZWIERZE DOMOWE BIERZE SIE ZMUTOWANEGO KRUKA.- Warkną Dylan.
-To Macie jakieś nasiona czy ożechy?- Wymamrotałam zirytowana.
-Tak, lewą górna szafka od góry. Ta druga.- Odezwał się Shane
-Okej-
Podeszłam do szawki i wyjełam z niej paczę słonecznika. Otworzyłam ją i podałam Liliamowi. Dziabną mnie w ucho.
-Ej za co to?!- Warknełam do mojego ptaszurka.
-Aa no ta, sory.- Powiedziałam przypominając sobie że one są nie obrane.
Wzięłam jakieś dwie miseczki i poszłam do stołu. Jedną z misek połorzyłam koło Liliama a jedną przed sobą. I zaczęłam obierać.
-Masz wprawę.- Skomętował Shane.
Uśmiechnęłam się firmowo nie przerywając obierania. Po 5 minutach skończyłam i połorzyłam ptaszura na stół na przeciwko tej miski z obranymi ziarnami. Wszyscy nawet Vincent patrzył się na mnie jak na debila.
-Vincencie Macie może jakieś wejście na dach?- Spytałam wiedząc że zacznie przesłuchanie.
-Tak mamy. Pozwala że spytam, po co tam idziesz.- Odpowiedział
-Żeby skoczył- Zarzartowałam. - A tak naprawdę to by tam posiedzieć.- Dodałam po sekundzie.
Pov: Na dachu.
Leżałam tak z dobre kilkanaście minut gdy nagle usłyszałam czykeś kroki za mną. To nie był. Żaden z *braci* więc wyjełam scyzoryk który zawsze że sobą nosze. Gwałtownie wstałam I znalazłam się za napastnikiem.
-Serio myślisz że się przestraszę?- zapytał chłopak.
Dopiero wtedy zauważyłam że to Adi mój trener.
-Kurwa sory Adi.- Powiedziałam odsuwając się.
-Co cię sprowadza w jakże to skromne progi- Zaśmiałam się a on ze mną.
-Chciałem zobaczyć czy jeszcze żyjesz.- Powiedział podchodząc do mnie. - Nie jest Ci zimno- Dodał już siedząc koło mnie.
-Dzięki za troskę ale nie, nie jest mi zimno.- Powiedziałam leżąc.
-Jezu... chodź.- Powiedział.
Podeszłam bliżej niego i połorzyłam głowę na jego klatce piersiowej. On tylko usiadł i poprawił mnie tak by jedo brodą znajdowała się na mojej głowie. Nie wspominałam Adi jest moim trenerem i chłopakiem.
-Lilith.- Powiedziała Hailie.
-Jezu... naprawdę nie mogę pobyć sama z moim chłopakiem?!- Zapytałam wkurwiona podnosząc się.
-Hmm...- Hailie się roześmiała. -T-teraz t-t-trener T-tak?- powiedziała przez śmiech.
Razem z moim chłopakiem wstaliśmy. Słapałam go za rękę i skierowałam się w miejsce drabinki.
-Widzimy się puźniej Adrienie...- powiedziałam widząc jak schodzi.