Usiedliśmy przy okrągłym stole. Udało mi się, wycisnąć pomiędzy bliźniaków, więc byłam zadowolona. Nalałam sobie wody i nie zamierzałam, nakładać sobie kolacij, bo nie byłam zbytnio głodna.
-Dobrze, jak minął wam dzień?- zapytał Cam.
-Było spoko- powiedział Dylan.
-W miarę. Głową mnie boli, od waszych krzyków- powiedziała babcia.
-Nie dziwię się- powiedziałam. -Beny podaj mi sałatkę - zwróciła się do swojego partnera.
Ja czekałam tylko, na tan jeden temat, kiedy go zacznie.
-Hailie, czemu nie jesz?- zapytał Tony, patrząc na mój talerz.
-Bo...- miałam mówić, że mi się nie chce, ale zaraz zaczęli, by mi wmawiać, że nic nie jadłam i bla bla bla.
Więc wzięłam i nałożyłam sobie makaron z krewetkami i jakimś sosem. Nałożyłam małą porcję, której ostateczne nie zjadłam.
-Dobrze to chciał bym, z waszą czwórką porozmawiać. Co wy żeście zrobili? Vinc wysyłał mi zdjęcia, cały dom jest do remątu. Kategorycznego remątu.
-No tak, jakoś wyszło- powiedział Dylan.
-Jaki przykład dajecie, młodszej siostrze?
Bliźniacy parskneli śmiechem.
-Oj Tato, nie widziałam jej w akcij.- zaśmiał się Tony.
-Nie wiem, o co wam chodzi.
Zrobiłam maślane oczka, do mojego żekomego ojca. Ten popatrzył na mnie z troską. Nie będzie, się na mnie gniewał.
-Popatrzcie na nią, co ona takiego może zrobić? No napewno nie wynieść połowę mebli do garażu.
-Ale wypić 20 shotów, po kolei już tak.
-Ej!- pokazałam na Shana- to było 15 i nie pokolei.
-Dobrze tak, więc jak umiecie rozjebac cały dom, to tak będziecie teraz Dobrze bawić się tu. Zostaniecie tu do feri zimowych i nie ma, żadnego wychodzenia na miasto. Tan zakaz dotyczy się całej czwórki. I oddajecie telefony. Dostaniecie je, jak wrucicie do Stanów.
-Co nie! Możesz zrobić wszystko, ale nie zabrać mi telefon.
-Hailie mogę i to robię.
-A kim ty wogule jesteś, by zabierać mi telefon? Moim opiekunem? No nie. Nie jesteś, ani moim rodzicem, ani opiekunem, więc przepraszam bardzo, ale telefon zostaję u mnie.
Nie chodziło mi tu o to, że nie będę mogła korzystać z mediów, czy rozrywek. Chodziło o to, że tylko przez telefon, mogłam się komunikować z Alexem.
-Hailie. Dziecko teraz jesteś pod moją opieką. Dopóki Vincent tu nie przyleci, ja jestem twoim opiekunem. Po za tym jestem twoim ojcem- mówił.
-Ojcem? O kurwa znalazł się tatuś roku. Nie czekaj 16 lat. Przez jebane 16 lat, nie dostałam nawet kartki urodzinowej, nie zadzwoniłeś, a teraz chcesz żądzić w MOIM życiu? Ojciec to jest ktoś, kto wspiera swoje dzieci, a ciebie nie było. Nie było cię wtedy gdy najbardziej cię potrzebowałam. Gdzie byłeś, gdy miezylam się z problemami? Z brakiem samoakceptacją? Gdzie byłeś, gdy wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym? Gdzie byłeś, po moich prubach samobójczych? Nie było cię, gdy nie miałam chęci, wstawania z łuzka. A wiesz, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze. Że zupełnie dwóch obcych chłopaków, zainteresowało się moim życiem bardziej niż ty!
Wstałam od stołu i poszłam na plażę, by iść na spacer brzegiem morza. Kliknęłam 3 razy na branzoletkę i czekałam. Po chwili zadzwonił telefon, a na nim ukazał się zapis ''Alex☆☆'' odebrałam i szłam dalej.
-Co się dzieje?
-Kurwa dowiedziałam się, że mam ojca teraz chce mi zabrać telefon. Tu nie chodzi o te jebane media, czy co kolwiek tylko o to, że ja nie będę mogła wtedy rozmawiać z tobą. I to do jebanych ferii.
-Ej będzie dobrze. Skarbie.
-Ja mam tego dość. Mam dość, tego wszystkiego. Ja chcę wracać do Lądynu.
-U nas jesteś zawsze mile widziana. Co nie znaczy, że masz uciekać.
-Alex...
-Tak?
-Nie daję sobie rady.
W słuchawce była cisza.
-Ej będzie dobrze, chcesz żebym przyleciał? Czy może wolisz ty tu przylecieć mogę, wszystko załatwić z Vincentem.
-Ale ja tęsknię za mamą i babcią. Ja nie umiem, bez nich toczyć dlaszej walki.
-Muszisz toczyć walkę dla mnie. Słyszysz.
-Tak.
Stanęłam i popatrzyłam na morze, już całkiem daleko odeszłam.
-Dobra kończę muszę pomyśleć. Papa kocham cię.
Rozłączyłam się i usiadłam na kamienu.
Pov Shane.
Haile odeszła i poszła na plażę. Szła brzegiem. Widziałem, że ojciec się podnosi, by ponią iść.
-Nawet się nie waż- powiedziałem.
-Ale o co chodzi? Przecież to tylko telefon- patrzył na nas, tak jagby nic nie rozumiał.
-Jest taki chłopak, który pomógł jej po próbie i ona cały czas z nim piszę i gada i są nierozłączni od dziecka. Jeden dzień, bez pisania to dla niej jest dramat, a co dopiero dwa miesiące.
-Kim jest ten chłopak?
-To jest syn Ethana Terena.
-Tego Ethana Trena?- zapytał.
-Tak.
Nasz ojciec dobrze znał tego człowiek, bo pracował z nim, oraz przyjaźnił się prywatnie.
-Czyli ona przyjaźni się z Alexem tak?
-Tak.
-A wiecie, kim byli tamci chłopcy?- zapytał ojciec.
Więc razem z Tonym opowiedzieliśmy mu, całą historie jak się poznaliśmy razem z Hailie.
Rozmawialiśmy dość długo, a Hailie nie wracała. Zaczynałem się martwić, czemu tak długo jej nie ma. Uspokoiłem się dopiero, wtedy gdy zobaczyłem ją na na schodach.
-Przepraszam, ale idę z nią porozmawiać- powiedziałam i wstałem od stołu.
-Shane?- zawołał za mną ojciec.
-Tak?
-Dziękuje. Spraw, by się uśmiechnęła..
-Dobrze.
Poszedłam pod drzwi, do jej pokoju i zapukałem.
-Kto tam?- usłyszałem, zapłakany głos siostry.
-To ja.- powiedziałem i dodałem.-Shane. Mogę?
-Tak.
Weszłam do pokoju, ale jej tu nie było. Zapewne była w łazięce, więc usiadłem na łóżku, a już za chwilę z łazienki wysza Hailie i przekierowała się na balkon.
Pov Hailie.
Odpaliłam na balkonie papierosa i patrzyłam na morze.
-Wszystko git? - zapytał.
-Nie no jest zajebiscie.- mówiłam przez łzy.- No mam kurwa ojca. Moja mama i babcia nie żyją, a ojciec- powiedziałam itonicznie, ostatnie słowo-chce pozbawić mnie jedynej rzeczy, do kątaktó z moim jedynym przyjacielem, który mnie nie zostawił po wyjeździe. Aa no i jeszcze parę tygodni temu miałam wypadek na motocyklu, a jakiś typ do mnie celował.
Shane podeszedł do mnie i przytulił od tyłu. Poczułam się przy nim tak bezpiecznie. Tak spowodnie.
-Wiem, nie jest ci łatwo. Nasza rodzina, jest dziwna.
-Nasza?- zapytałam. - T-W-O-J-A WASZA nie moja. Rodzina, to osoby z którymi masz relacje, nie więzy biologiczne.
-Tak wiem, jak ty to widzisz. Ale jesteś Monet i jesteś zbyt ważna. by mieć cię w dupie.
-O do tej pory szło wam to idealnie.
Shane złapał mnie za ramię I odwrócił w swoją stronę. Zacisnął moje nadgarstki na co się wzrygnełam, bo znajgowały się tam świeże rany. Znowu zaczęłam się modlić, by tego nie wyczuła ale to Shane. Popatrzył na mnie i na swoje ręcę trzymające za moje nadgarstki. Zwinnym ruchem podwinął rękaw, gdzie znajdował się bandaż.
-Hailie miałaś mówić - powiedział, po czym przyłożył mnie do swojego torsu.
-Ja wiem, ale to było silniejsze.
-Czy nadal chcesz to zrobić?- zapytał.
-Szczerze?
-Oczywiście, nie chcę kłamstwa.
-Możesz się cieszyć, że skączyłi się na kilku kreskach. Bo w głowie miałam zamiar podjąć kolejną prube i nawet zaczęłam... Czego widać skutki, ale nagle przypomniał mi się Alex i zaprzestałam- mówiłam przez łzy.
-Boze Hailie.
Przyciągnął mnie do swojego torsu i mocno przytulił.
-Juz, cicho nie płacz.
Wtedy do pokoju weszła nasze rodzeństwo. Widziałam tylko, że stali i się na nas patrzyli. A dokładniej na mój bandaż na ręce. I nagle znalazłam się, w jednym wielkim uścisku. Wszyscy bracia mnie przytulali.
Usiedliśmy na łóżku i Tony znowu narzekał, na mój brak umiejętności bandazowania. Więc znowu, poszedł bo bandaże i usiadł naprzeciwko nie. Dylan i Shane siedzieli, po moich bokach i uważnie się przyglądali jak zajmuję bandaż.
-Dobra dawaj łapę- powiedział Tony. -Odkaziłas to?- zapytała, a ja zaprzeczyłam. Nie miałam czasu bo Shane zaczął się dobijać.
Tony wyszedł z pokoju i poszedł na dół, pewnie po odkarzacz. Gdy zobaczyłam, że z ran leję się jeszcze krew, przyłożyłam do nich stary bandaż. Chłopcy patrzyli na to, z bólem w oczach.
-Hailie?- zapytał Dylan.
-Tak?- powiedziałam i popatrzyłam mu w oczy. Unikał kątaktu wzrokowego.
-Bardzo boli?
-Co, że rany nie, wogule nie bolą. Ale serio, nie ironicznie- mówiłam.
Jedyny momęt, który faktycznie boli, to rozcinanie potem jest okej. Może dlatego, że uśmiech go ból psychiczny? Patrzyłam na chłopaków i na moją rękę i na wszystko dokoła. Gdy Tony wrucił, kazał zdjąć bandaż, który trzymałam.
-Ojojoj kurwa, strasznie krwawi. Czekaj pujdę po gaziki.
I znowu pobiegł na dół, ale zaraz wrucił.
Odkaził moje rany i położył na nich gaziki, po czym mocno zabandażował.
-Nie za mocno?- zapytał.
-Nie jest okej.
Tony złapał za moją rękę i pocałował bandaż.
-Teraz gotowe.
-Dobra mam pomysł- powiedział Dylan. - Co wy na to, by coś obejrzeć, albo w coś zagrać. Na co masz ochotę dziewczynko?
Popatrzyłam na mojego brata i pomyślałam chwilę.
-To może rozłożymy w salonie koce, zagramy w coś, a potem obejzymy jakiś film?
-Dobra to biezemy kołdry koce i idziemy na dół.
Zeszliśmy na dół rozłożyliśmy kanapę, tak byśmy się wszyscy pomieścili. Shane zrobił ogromną miskę popcornu, a na moje życzenie pokroił mi w kostkę jabułko. Zagraliśmy kilka rund w uno. Każdy z nas wygrał przynajmniej raz.
-To co oglądamy coś?- zapytał Tony.
-Tak, a mogę iść szybko pod prysznic I wrucić?- zapytałam. Chciałam się umyć, bo byłam pewna, że po filmie nie będzie mi się chciało.
-Pewnie.
***
Zeszłam w piżamie na dół i chyba nie tylko ja się wykąpałam, bo chłopcy też byli popatrzebierani w piżamy. A bardziej dresowe spodenki.
-Jaki słodziak- powiedział Dylan.
-Boże, wygląda przesłodko w tej piżamie.
Popatrzyłam na moje kigurumi. Byłam przebrana, w białego smoka. Dziewczyne smoka szczerbatak, nie pamiętam jak się nazywała.
Usiadłam pomiędzy braci i przykryłam się kocem, chłopcy włączyli jakąś komedie. Uznałam, że dzisiaj moją poduszką zostanie Tony i to właśnie do jego boku się przykleiłam.
Nigdy jeszcze nie testowałam Dylana, ale jeszcze się boję. Nie chciała bym się nazucac wiem, że bliźniaką nie przeszkadza moje klejenie się do nich. A Dylanowi? Może mogła bym mu przeszkodzić. Mogę powiedzieć, że chodź naprawdę go lubiłam, nadal się go bałam. Dylan jest wysoki i dobrze zbudowany. Jeden jego ruch, a już nie żyje. Co nie znaczy, że w jego towarzystwie czuję się niekomfortowo.
Oglądaliśmy komedie, a po jej załączeniu chłopcy włączyli kolejny film. Podczas tego usnęłam.
Pov Shane.
-Boże jak słodko śpi - powiedział Dyl.
-Taki mały słodziak - powiedziałem.
Tony przytulił Haile.
-Dziwne, do mnie się tak nie przytula. Ani nic- powiedział Dylan.
-Bo się ciebie boi - powiedział Tony.
-Ale ja jej nic nie robie.
-Chodzi o to, że myśli, że ci przeszkodzi, czy coś. Musisz pokazać, że ci to nie przeszkadza - tłumaczyłem.
-Dobra rozumiem. Chciał bym, by kiedyś przytuliła się do mnie jak i do was - powiedział szczerze Dyl.
-Oj ja się mogę do ciebie przytulić - powiedziałem i przykleiłem się, do starszego brata.
-A spierdalaj, ty jesteś za duży.
Parskneliśmy śmiechem.
Z chłopakami posiedzieliśmy jeszcze godzinkę a potem uznaliśmy, że zostaniemy tu i usnęliśmy na kanapie. Tak spaliśmy wszyscy w 4.
_____
Od Autorki
Sorki za błędy orto.
Zapraszam też, na moje drugie konto Natali_Daniles
Zachęcam do zostawienia gwiazdki☆☆☆
I mam pytanko, czy chcielibyście inną opowieść, z wątkiem HailiexAdrenSantan. Fabuła polegała by na tym, że muszą wziąść ślub, przez organizacje i Adrien musi rozkochć w sobie Hailie. I mieli by różne przygody. Zrobiła bym o tym odrębne opowiadanie. ❤️
✨️Proszę o odpowiedź. Z góry dzięki✨️
Ps. W tym kątynółowała bym, wątek taki jaki jest. ❤️
Do następnego.💗