Syn Gniewu (18+ zakończona)

By flameeprincessss

62.6K 3.5K 401

Pierwszy tom. Lily myślała, że jej dotychczasowe życie na Ziemi jest trudne... Lecz gdy zostaje porwana do Kr... More

Nowy Syn Gniewu
Trigger Warning
Mapa i Playlista
Bohaterowie
Syn Gniewu
Powstanie Piekła
Rozdział 1: Tam, gdzie kończy się żar słońca, a zaczyna chłód duszy
Rozdział 2: Bestie z krwi i kości
Rozdział 3: Kara za pychę
Rozdział 4: Prawo silniejszego
Rozdział 5: Trzynaście dni nadziei
Rozdział 6: Otwarte drzwi do piekła
Rozdział 7: Potwór w ciele człowieka
Rozdział 8: Zejście do piekieł własnych lęków
Rozdział 9: Ostatnia deska ratunku
Rozdział 10: Uwięziona w popiołach
Rozdział 11: Nieproszony wybawca
Rozdział 12: Gorzki smak poniżenia
Rozdział 13: Zapowiedź kolejnych cierpień
Rozdział 14: Piekielna ruletka
Rozdział 15: Klątwa pierworodnego
Rozdział 16: Żywy Trup
Rozdział 17: Odcięta od świata
Rozdział 18: Odliczanie
Rozdział 19: Gdy Cierpienie Staje się Rutyną
Rozdział 20: Nieproszony Gość
Rozdział 21: Ciemność
Rozdział 22: Zakazany Owoc kusi najbardziej
Rozdział 23: Anioł Stróż
Rozdział 24: Pierwszy krok
Rozdział 25: Po drugiej stronie
Rozdział 26: Zwierciadło duszy
Rozdział 27: Ukojenie w rozpaczy
Rozdział 28: Cena przysługi
Rozdział 29: Bestia czyha w mroku
Rozdział 30: Nieproszeni goście
Rozdział 32: Droga donikąd
Rozdział 33: Strach i Gniew
Rozdział 34: Spódnica w kolorze głębokiego granatu
Rozdział 35: Żądza zemsty
Rozdział 36: W objęciach wroga
Info
Rozdział 37: Na krawędzi
Info: Dramione
Rozdział 38: Spowiedź zranionych dusz
Rozdział 39: Krwawe ostrzeżenie
Rozdział 40: Szansa na Wolność
Rozdział 41: Krok w nieznane
Rozdział 42: Zarnoth Barakel
Rozdział 43: Płomienie i Dym
Rozdział 44: Pustynia Skąpana we Krwi
Rozdział 45: Próba człowieczeństwa
Rozdział 46: Strach i Niewzruszona Wola
Rozdział 47: Mroczne Pragnienia
Rozdział 48: Złamane Zaufanie
Rozdział 49: Słodki zapach desperacji
Rozdział 50: Cena Zdrady
Rozdział 51: Cisza przed burzą
Rozdział 52: Spotkanie z Bestią
Rozdział 53: Potęga Strachu
Rozdział 54: Złota Krew
KONIEC

Rozdział 31: Blizny na ciele i duszy

655 54 8
By flameeprincessss

- Nie dotykaj jej - usłyszała nagle obcy głos.


Lily zamarła, widząc, że to Neetrit wypowiedział te słowa słowa. Fevi również znieruchomiał, wciąż trzymając dziewczynę za ramię. Zmarszczył brwi i spojrzał na barata z irytacją.

 - Słucham? - warknął. - To ty chciałeś, żebym zdjął z niej klątwę. Więc nie wtrącaj się, jak staram się to zrobić.

Neetrit zrobił krok w jego stronę. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, ale w kocich oczach dało się dostrzec błysk gniewu.

 - Powiedziałem, nie dotykaj jej. To moja własność - powtórzył lodowatym tonem, akcentując każde słowo.

Fevi w końcu puścił jej ramię. Od razu roztarła bolące miejsce.

 - Twoja własność? - powtórzył z ironią. - Nie przeceniasz się trochę? Ona należy do naszego ojca.

Neetrit zrobił kolejny krok w jego stronę.

 - Jest teraz pod moją opieką - odparł chłodno. - I dopóki tak jest, nie spadnie jej włos z głowy.

Fevi prychnął lekceważąco.

 - Och, jakiż ty jesteś opiekuńczy - powiedział z przekąsem. - Nie sądziłem, że obchodzi cię los jakiejś marnej śmiertelniczki.

 - To nie twój interes - warknął Neetrit. - Miałeś tylko pomóc zdjąć klątwę.

Wyminął Fevi'ego, potrącając go ramieniem i podszedł do łóżka. Rose objęła płaczącą i roztrzęsioną dziewczynę ramionami w zaborczym, ochronnym geście, przyciągając ją do siebie. Jednak Neetrit nie szarpnął jej ani nie wyciągnął gwałtownie z łóżka, używając brutalnej siły. Zamiast tego wyciągnął w jej stronę dłoń, w geście łagodnym, acz stanowczym i zdecydowanym. Tym prostym gestem dawał jej wybór – mogła przyjąć jego pomoc, lub odmówić. Wszystko zależało od niej.

Dziewczyna spojrzała w jego oczy, wzdrygnęła się mimowolnie, lecz nie potrafiła w nich nic odczytać. Były one nieprzeniknione, jak zamknięta księga. Przez chwilę wahała się, niepewna co zrobić. W końcu jednak, po dłuższej chwili niepewności, wyciągnęła w jego stronę drżącą dłoń i podała mu ją. Chwycił ją bardzo delikatnie, ledwo muskając jej skórę swoimi palcami. Następnie pociągnął dziewczynę łagodnie w swoją stronę, pomagając jej podnieść się i wyjść z łóżka.

Chwycił ją delikatnie za ramię i poprowadził na środek komnaty. Dziewczyna poczuła się nieswojo, gdy nagle otoczyło ją trzech obcych mężczyzn. Stanęli wokół niej. Rozejrzała się nerwowo, szukając wzrokiem przyjaciółki. Dostrzegła Rose, stojącą pod ścianą z boku komnaty. Wyglądała na przerażoną i zmartwioną. Zaciskała palce na materiale swojej zwiewnej sukienki, jakby ledwo powstrzymywała się od rzucenia Lily na ratunek.

 - Nie bój się - usłyszała głos Neveli. - Chcemy ci tylko pomóc.

Dziewczyna spojrzała niepewnie na demona, który uśmiechnął się do niej ciepło. Jego postawa i słowa nieco ją uspokoiły, choć wciąż była niezmiernie zdenerwowana i przerażona całą sytuacją.

 - No dobra, zaczynajmy - odezwał się niecierpliwym tonem Fevi. - Im szybciej to zrobimy, tym lepiej. Mam ważne plany na dzisiejszy dzień i naprawdę mi się spieszy.

 - Tobie zawsze się spieszy - odparł rozbawiony Nevela.

 - Przestańcie marudzić i róbcie to, po co tu jesteśmy - warknął stanowczo Neetrit.

To powiedziawszy, zamknął oczy w skupieniu. Reszta również je zamknęła, gotowa rozpocząć rytuał. Dziewczyna stała w środku, drżąc ze zdenerwowania i niepewności. Nie wiedziała, czego się spodziewać, ale miała nadzieję, że demony dotrzymają słowa i jej nie skrzywdzą.

Neetrit jako pierwszy zaczął wymawiać niezrozumiałe dla Lily słowa w języku Ignavar. Choć dziewczyna od dłuższego czasu uczyła się tego demonicznego języka, to jednak nie była w stanie pojąć ani jednego wypowiadanego przez niego słowa. Jego wymowa była płynna i pewna, a słowa wypływały z jego ust niczym strumień. Jego głos był głęboki i donośny, idealnie pasujący do mrocznej melodii, którą tworzył.

Wkrótce do inkantacji dołączył Fevi. Jego głos był nieco bardziej chrapliwy i szorstki, lecz idealnie współgrał z niskim głosem brata. Razem zaczęli tworzyć harmonijną, mroczną kakofonię dźwięków, z której Lily nie była w stanie wyłowić ani jednego konkretnego słowa.

Po chwili trzecim głosem, który wdarł się w tę demoniczną melodię, był głos Neveli. Jego głos idealnie wypełniał wolne przestrzenie między głębokim brzmieniem Neetrita i chropowatym głosem Feviego. Trzej bracia razem zaczęli tworzyć przerażającą, lecz zarazem hipnotyzującą melodię. Ich głosy nakładały się na siebie, wzajemnie dopełniając i wzmacniając efekt.

Lily stała pośrodku, oszołomiona i oniemiała, wsłuchując się w tę upiorną melodię. Nie była już w stanie rozróżnić poszczególnych głosów ani wychwycić konkretnych słów. Wszystko zlało się w jeden potężny strumień dźwięku, który odbierał jej oddech i przyprawiał o dreszcze.

Świat dookoła niej zaczął wirować i rozmazywać się przed jej oczami, tracąc ostrość i kontury. Wszystko zlało się w abstrakcyjną feerię barw i kształtów, która wirowała w rytm mrocznej, demonicznej inkantacji. Dziewczyna poczuła delikatne mrowienie na szyi, które z każdą chwilą nasilało się, przechodząc w nieprzyjemne pieczenie. To uczucie stawało się coraz trudniejsze do zniesienia, aż w końcu przeszło w palący ból. 

Podniosła drżące dłonie do obroży, która nagrzewała się z każdą sekundą. Wkrótce metal stał się rozżarzony niczym węgiel prosto z ogniska. Dziewczyna krzyknęła z bólu, czując jak gorący metal parzy jej skórę, pozostawiając na niej czerwone pręgi. Jej krzyk był przeraźliwy i rozdzierający, pełen cierpienia. Jednak demony nie przerwały swojego mrocznego rytuału. Ich głosy nadal splatały się ze sobą, tworząc przerażającą harmonię.

Znowu krzyknęła, tym razem jeszcze głośniej i rozpaczliwiej, ale wciąż żaden z braci nie zareagował. Wciąż kontynuowali, zupełnie ignorując jej cierpienie. Dziewczyna czuła jak gorący metal wżera się w jej skórę, parząc ją i powodując pulsujący, piekący ból. Łzy napłynęły jej do oczu, a ciałem wstrząsnęły spazmy. Zacisnęła zęby, starając się znieść palący ból obroży. Jej oddech stał się urywany i płytki. Czuła jak pot spływa jej po skroniach.

Nieustający ból sprawił, że Lily nie była już w stanie dłużej znieść cierpienia. Gorący metal obroży wżarł się w jej skórę niczym kwas, paląc ją żywym ogniem.

Dziewczyna miała wrażenie, jakby rozpalony do czerwoności metal przeżerał się przez jej ciało, sięgając aż do kości. Wydawało jej się, że lada chwila obroża spali jej szyję doszczętnie, pozostawiając jedynie nagie kości i zwęglone szczątki. Ból wciąż narastał, osiągając niewyobrażalne natężenie. Zacisnęła wszystkie mięśnie, starając się jakoś przetrwać tę torturę. Policzki miała mokre od łez, które mimowolnie napływały jej do oczu. W pewnym momencie nie mogła już wytrzymać i wydała z siebie kolejny przeraźliwy, rozdzierający krzyk. Wtedy nagle obroża eksplodowała z trzaskiem, rozpadając się na drobne odłamki, które rozsypały się dookoła. Jednak ku rozpaczy dziewczyny, straszliwy ból wciąż nie ustępował. Za to nagle urwała się mroczna inkantacja demonów. Ich głosy umilkły, a przerażająca harmonia nagle się urwała.

Nagle ból, który jeszcze przed chwilą wżerał się w jej ciało niczym rozpalony do czerwoności metal, zniknął tak niespodziewanie, jakby ktoś machnął magiczną różdżką. Lily poczuła ogromną ulgę, gdy straszliwe cierpienie nagle ustało. Była całkowicie wyczerpana tą torturą. Przed jej oczami zrobiło się ciemno, a ciało ogarnęło zmęczenie. Wszystkie jej mięśnie pulsowały tępym bólem po wysiłku. Usłyszała, że ktoś coś do niej mówi, prawdopodobnie była to Rose, ale nie była w stanie zrozumieć ani jednego słowa. Była tak bardzo, ale to bardzo zmęczona. Potrzebowała odpoczynku i snu, by choć na chwilę uciec od tego koszmaru. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa i ugięły się pod nią. Runęła bezwładnie w dół, nie mając siły, by się podtrzymać. Gdy złapały ją silne, męskie ramiona, już tego nie poczuła, bo straciła przytomność, zapadając w błogi niebyt.

Neetrit chwycił bezwładne ciało dziewczyny, zanim opadło na ziemię. Delikatnie podniósł ją do góry. Zauważył, że waży jeszcze mniej niż wtedy, gdy trzymał ją po raz ostatni. Była lekka niczym piórko.

 - Możecie iść - rzucił do pozostałych obecnych.

Fevi nie potrzebował żadnej zachęty. Zaraz po usłyszeniu słów Neetrita obrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia. Ani na moment się nie zawahał, ani nie odwrócił, by rzucić pożegnalne spojrzenie.

Nevela natomiast jeszcze przez chwilę stał w bezruchu. W przeciwieństwie do brata, nie śpieszyło mu się do wyjścia. Jego wzrok na moment spoczął na Rose. Dostrzegł łzy, które zalśniły w jej oczach i spłynęły po policzkach. Widok zapłakanej dziewczyny wyraźnie go zmartwił. Jego twarz stężała, a brwi ściągnęły się w wyrazie współczucia. Jednak nim zdążył cokolwiek powiedzieć, dziewczyna lekko kiwnęła głową, dając znać, że wszystko jest w porządku. Dopiero wtedy odwrócił się i ruszył śladem brata. Jego kroki były wolniejsze i bardziej ociągające się niż Feviego.

Gdy mijał próg, jeszcze raz obejrzał się przez ramię. Jednak drzwi już się za nim zamknęły, odcinając go od dwójki pozostałych w środku.

Neetrit delikatnie położył bezwładne ciało dziewczyny na miękkim łożu. Kiedy tak trzymał ją w ramionach, jeszcze raz uderzyła go jej nienaturalna chudość. Z niepokojem przyjrzał się jej wystającym żebrom i obojczykom. Każda kość rzucała się w oczy, tworząc na jej skórze sieć wypukłości. Zastanawiał się, czy ona w ogóle cokolwiek jadła w ostatnim czasie. Wyglądała, jakby od miesięcy ledwo cokolwiek przełykała.

Kiedy tak patrzył na jej wyniszczone ciało, znów ogarnęła go fala wściekłości. Przypomniał sobie, kto był za to odpowiedzialny. Eon. To on doprowadził dziewczynę do takiego stanu.

Neetrit zacisnął usta w wąską kreskę, a jego oczy błysnęły gniewem. Mimowolnie sięgnął ręką do ukrytego pod kaftanem naszyjnika. Zastanawiał się, czy jego matka też przechodziła przez podobne piekło. Czy w jakimś momencie swojego życia była równie wyniszczona przez głód i tortury? Czy jej ciało też pokrywała taka sama sieć blizn i wystających kości?

Na samą myśl o tym, jak jego matka mogła cierpieć, jego gniew jeszcze bardziej wzrósł. Zacisnął dłoń na naszyjniku, aż zbielały mu kłykcie.

 - Zajmij się nią - warknął do Rosalind przez zęby, ledwo panując nad sobą.

Nie czekając na odpowiedź, obrócił się na pięcie i opuścił komnatę dziewczyny. Jego ciężkie kroki odbijały się echem od kamiennych ścian, gdy maszerował korytarzem niczym burza. Musiał jak najszybciej się uspokoić, zanim straci nad sobą kontrolę. Wiedział, że teraz najlepszym lekarstwem będzie dla niego walka.

Dotarłszy do zbrojowni, sięgnął po swój ulubiony sejmitar. Czuł, jak gniew wrze w jego żyłach niczym trucizna. Zacisnął dłoń na rękojeści broni. Musiał rozładować tę wściekłość, zanim całkiem go ona pochłonie.

Oddychał ciężko, ciskając kolejnymi pchnięciami w powietrze. Cienkie, zakrzywione ostrze śmigało w jego dłoni z zawrotną prędkością. Każde cięcie było precyzyjne i idealnie wymierzone. Niewidzialny przeciwnik nie miałby najmniejszych szans w starciu z nim.

Nagle usłyszał ciche kroki za plecami. Odwrócił się błyskawicznie, unosząc broń.

 - Spokojnie, to tylko ja - rozległ się znajomy głos.

Neetrit opuścił sejmitar, widząc w wejściu Nevelę. Jego brat nonszalancko opierał się o framugę, uśmiechając lekko.

 - Wiedziałem, że cię tu znajdę - powiedział swobodnie.

Neetrit nic nie odpowiedział, tylko ze zrezygnowaniem pokręcił głową. Odłożył broń na miejsce i wytarł ręką pot z czoła. Nevela tymczasem wszedł do środka i rozsiadł się wygodnie na jednej z drewnianych ław.

 - Nie poszło najgorzej prawda? - zapytał, opierając łokcie na kolanach.

 - Mogło być gorzej - przyznał niechętnie. - Ale przez chwilę myślałem, że ją zabijemy.

 - Musiała przejść przez piekło, dosłownie i w przenośni i wyszła z tego cało. Mam wrażenie, że nie zabije jej byle klątwa - Nevela rzucił mu ponury uśmiech.

Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Żaden z nich się nie odezwał. Neetrit usilnie próbował wmówić samemu sobie, że martwi się o stan zdrowia Lily jedynie ze względu na ojca. Wiedział, że Amon wpadłby w szał, gdyby dziewczynie stała się krzywda. Jednak w głębi duszy czuł, że to nie do końca prawda. W swoim umyśle wciąż wyobrażał sobie matkę, przechodzącą przez najgorsze piekło. Nie chciał, by ta drobna, ruda dziewczyna podzieliła smutny los kobiety, która dała mu życie.

 - Czas wyleczy jej rany - powiedział w końcu. - Nawet te, których nie widać.

 - Nie wszystkie rany się goją - odparł ponuro Nevela. - Niektóre blizny na zawsze pozostają na ciele i duszy.

Neetrit z niepokojem przyjrzał się swojemu bratu. Dostrzegł jego opuszczone ramiona i zrezygnowaną pozę. Twarz brata wyrażała ogromny smutek, a wzrok był pusty i pozbawiony jakiegokolwiek wyrazu. Z całej jego postawy emanował niewypowiedziany ból. Neetrit od razu zrozumiał. Wstał z ławy, chwycił swój sejmitar oraz drugą broń - długi miecz bastardowy, którego Nevela zwykł używać do walki. Trzymając broń za ostrze, podał ją rękojeścią w stronę brata.

 - Może potrenujemy razem? Dawno tego nie robiliśmy - zaproponował.

Nevela powoli uniósł wzrok i spojrzał na wyciągnięty ku niemu miecz. Zawahał się przez moment.

 - Masz rację, dawno się nie sprawdzaliśmy na treningu - odparł w końcu niepewnym głosem, odbierając od brata broń.

Stanęli naprzeciwko siebie na środku zbrojowni. Obaj ściskali w dłoniach broń, gotowi rozpocząć pojedynek.

Neetrit wykonał kilka zamaszystych ruchów sejmitarem, rozgrzewając nadgarstek. Jego ruchy były płynne i pełne gracji, zdradzające wieloletnią wprawę w posługiwaniu się tym typem broni.

Nevela uczynił podobnie, podrzucając w górę swój miecz.

 - Gotowy? - zapytał Neetrit, przyjmując bojową postawę.

Brat kiwnął głową, choć w jego oczach dało się dostrzec niepewność.

Neetrit zaatakował pierwszy. Jego cios był szybki jak błyskawica, ale kontrolowany. Gdyby to była prawdziwa walka, pchnięcie na pewno rozcięłoby gardło przeciwnika. Jednak teraz ostrze tylko musnęło szyję Neveli, nie raniąc go.

Ten cofnął się gwałtownie, ledwo unikając ciosu. Nie zdążył zareagować, gdy następny atak już nadlatywał w jego stronę. Tym razem zdołał zablokować uderzenie Neetrita, choć jego ruch był ociężały i niepewny.

Kolejne ataki sypały się jak grad. Nevela robił co mógł, by je odbijać. W końcu potknął się i upadł na kolana. Czubek sejmitara zatrzymał się milimetry od jego twarzy.

 - Za wolno. Za słabo - skomentował chłodno Neetrit, opuszczając broń. - Gdybym chciał, już dawno byłbyś martwy. Wstawaj.

Nevela powoli podniósł się z kolan, ciężko opierając dłoń na rękojeści broni. Z trudem dźwignął się do pionu, dysząc ciężko i łapiąc zachłannie powietrze w płuca. Gdy już stanął na nogach, przyjął defensywną postawę, unosząc miecz przed sobą w obronnym geście. Jednak w jego oczach nie było widać determinacji ani woli walki. Były matowe i pozbawione ducha.

Neetrit znów ruszył do ataku. Zasypał brata gradem ciosów, precyzyjnych i kontrolowanych, ale mimo to niebezpiecznych. Ostrze śmigało w powietrzu, tnąc i siekając z zawrotną prędkością.

Nevela robił, co mógł, by choć trochę się obronić. Jednak jego parady były powolne i niepewne. Ledwo nadążał odbijać ataki, a co dopiero myśleć o kontrataku. W końcu, zbierając resztki sił, wyprowadził cięcie w stronę brata. Jednak było tak lekkie i pozbawione mocy, że Neetrit bez problemu z łatwością je zablokował. Zadrwił z nieudolnej próby ataku, kręcąc z politowaniem głową.

 - Może gdybyś lepiej walczył mieczem, dałbyś radę go obronić, co? - zapytał nagle Neetrit.

Na te słowa Nevela gwałtownie podniósł głowę. W jego oczach błysnął gniew, a ręka zacisnęła się mocniej na rękojeści.

 - Co ty powiedziałeś? - wysyczał przez zęby.

 - Prawda boli, braciszku? - zadrwił Neetrit. - Jesteś słaby. Zawsze byłeś.

Twarz Neveli wykrzywiła się w wyrazie wściekłości. Jego nozdrza zadygotały, a źrenice zwęziły się niebezpiecznie. Oddychał ciężko, z trudem panując nad sobą.

 - Zamknij się! - wrzasnął nagle, cały się trzęsąc. - Nie waż się tak do mnie mówić! Nie masz prawa!

 - Och, czyżbym zranił twoje uczucia? - zakpił Neetrit. - Wiesz przecież, że mówię prawdę. Zawsze byłeś słaby i tchórzliwy. Nie potrafiłeś nawet obronić własnego...

Nie zdążył dokończyć zdania, gdy nagle musiał uskoczyć przed ciosem brata. Tym razem atak był zaskakująco silny i szybki. Gdyby się nie uchylił, miecz na pewno rozciąłby mu pierś na pół.

 - Milcz! Nie waż się wspominać o nim! - wrzasnął rozwścieczony Nevela.

Jego twarz wykrzywiła się w wyrazie szaleńczej furii. Oczy płonęły nienaturalnym blaskiem, a usta wykrzywiał grymas wściekłości. Wyglądał jak opętany. Znowu rzucił się na brata z dzikim okrzykiem. Siekał mieczem na oślep, kierowany jedynie żądzą zadania bólu.

Neetrit zręcznie parował kolejne pchnięcia ostrzem, które z zawrotną prędkością miotał w jego stronę rozwścieczony brat. Choć jego ataki były teraz chaotyczne i pozbawione finezji, wciąż niosły ze sobą ogromną, śmiercionośną siłę. Jedno chybione pchnięcie i żelazo przeszyłoby ciało Neetrita na wylot. On jednak z gracją unikał ciosów, poruszając się zwinnie i bezszelestnie niczym cień. W jego oczach malowało się skupienie, ale i nutka zadowolenia. Planował sprowokować brata i widział, że jego okrutna zagrywka poskutkowała aż nazbyt dobrze.

Teraz musiał jedynie przetrwać ten huragan gniewu, aż w końcu ucichnie. Wiedział bowiem, że gdy szaleńcza furia opadnie, a umysł Neveli oczyści się z mrocznej mgły wściekłości, zrozumie intencje brata. Nie chciał go zranić, a jedynie sprowokować.

Nevela to zrozumie, nawet jeśli Neetrit nic mu nie powie. Zrozumie jego pobudki i motywacje, ukryte za pozorną złośliwością słów. Zawsze tak było między nimi. Tylko oni dwaj, spośród wszystkich licznych braci, potrafili się nawzajem tak dobrze rozumieć, bez konieczności tłumaczenia się ze swoich poczynań.

Neetrit doskonale wiedział, dlaczego akurat on potrafił tak wczuć się w drugiego. Przyczyną był wisior po matce, który nosił stale przy sobie. To on sprawiał, że jego dusza nie zatraciła się całkowicie w mroku, jak się to stało z innymi jego braćmi. Nie wiedział natomiast, co było powodem podobnej wrażliwości u Neveli. Być może jakaś nieznana mu tajemnica z przeszłości brata. Jakakolwiek byłaby przyczyna, cieszył się ogromnie, że ma przynajmniej jednego sojusznika w tym ponurym świecie. Jednego brata, z którym może się dogadać.

Nevela natarł na brata kolejnym silnym, precyzyjnym cięciem, wyrywając go w ten sposób z zamyślenia. Cięcie było tak gwałtowne i niespodziewane, że ledwo zdążył zareagować, unosząc swój miecz, by zablokować atak. Ostrze zderzyło się z jego własnym ze zgrzytem. Neetrit poczuł wibracje aż w ramieniu od siły uderzenia. Zmarszczył brwi, skupiając się na walce.

Rzucił się do przodu, kontrując z furią. Jego ruchy były płynne i pełne finezji, ciosy precyzyjne, choć zadawane z rosnącą agresją. Obaj bracia zaczęli teraz walczyć z jeszcze większym zaangażowaniem, całkowicie tracąc poczucie czasu. Świst ostrzy i uderzenia stali o stal wypełniały powietrze. Tylko ich przyspieszone oddechy przerywały rytm walki.

Oboje walczyli tak zaciekle i bez litości, jakby chcieli wyrzucić z siebie wszystkie skrywane emocje i ból prosto na ostrze przeciwnika. Każde cięcie niosło ze sobą gniew, rozpacz i urazę. Jednak źródła ich cierpienia były zupełnie inne. Każdy zmagał się z własnymi demonami. Mimo to obaj pragnęli tej ulgi, jaką przynosiła walka. Ulgi, która pozwalała choć na chwilę wyrwać się z okowów przeszłości. 

Continue Reading

You'll Also Like

120K 5.1K 50
Jest to opowieść o losach pewnego żołnierza służącego na misjach na froncie oraz pewnej Pani doktor. Los krzyżuje ich drogi i... wystarczy tylko chwi...
26.4K 2K 38
Czy demon również może pragnąć duszy? Jako niewinna ofiara krwawego rytuału Camille zostaje nową wybranką jednego z Siedmiu Książąt Piekieł. I szybko...
18.3K 1.9K 11
Odebrano mu ją. Uwięziono. Ukryto. Gdy Souline trafiła w ręce wroga, potwór czyhający pod skórą króla Ognia, wypełznął na wierzch. Ames zrobi wszystk...
2.2K 175 4
Trzecia krótka historia ze świata miraculum, tym razem związana z wydarzeniami, które miały miejsce w Nowym Jorku... a raczej po nich. Co zrobić, by...