Stowarzyszenie X

Door kingerspisze

19.2K 1.7K 6

Co jeśli któregoś dnia okaże się, że całe twoje życie to kłamstwo? Adam zawsze czuł, że jest w nim coś innego... Meer

Przepowiednia nibiryjska
Wymowa imion, nazwisk, przydomków, słów
Prolog
1
2
3
4
5 (1/2)
5 (2/2)
6 (1/2)
6 (2/2)
7
8
9
10
11 (1/2)
11 (2/2)
12
13
14
16
17
18
19
20
21
22
Podziękowania, kolejne publikacje z serii itd.

15

86 51 0
Door kingerspisze

Oloneir kompletnie nie odnajdował się w tej nowej sytuacji. Naiwnie liczył, że wyznanie prawdy Kejiemu magicznie wszystko naprawi. I może nawet tak było, ale tylko przez krótką chwilę. Potem pojawił się Rinor, który mocno ograniczył ich kontakty. Oloneir wiedział, że to nic nie znaczy – że Keji nie przeszedł na stronę Rinora i Soeresa. Mimo to czuł się okropnie.

Długo już nie widział się z Kejim. Mieszkał teraz w Waszyngtonie z Thorem, z którym nie dogadywał się najlepiej. Nawet w pracowni nie miał od niego spokoju. Dlatego chodził do szkoły na Florydzie. Wykręcał się tym, że chciał mieć pewność, że Rinor nie zrobi nic Peterowi ani Jordanowi, ani nikomu innemu związanemu bezpośrednio z nim. Wolał słuchać docinków w szkole niż narzekań Thora.

Misji związanych z rolą Patrona też nie było ostatnio szczególnie dużo. Przez ostatnie dwa tygodnie interweniował ledwie raz. Zaczął się nawet zastanawiać, czy nie powinien działać przy każdym zagrożeniu. Jak bohaterowie z komiksów, którzy czasem ratowali ludzi od zwykłej kradzieży torebki. Zawsze byłaby to jakaś okazja do zajęcia myśli czymś innym.

Tylko czy to faktycznie było coś, co chciał robić?

Może i z fizycznego punktu widzenia wcale by się przez to nie postarzał, ale mentalnie... To była zupełnie inna kwestia. Wystarczyło mu, że już obecnie czuł się wyalienowany, nieważne, gdzie się udał. Niewielu we Wszechświecie mogłoby go zrozumieć. Czasem zastanawiał się, skąd wynika ta jego mądrość, która wykracza daleko poza pojmowanie jego rasy. Skąd ten talent do wynalazków, który ujawnił się już we wczesnym dzieciństwie? Bał się odpowiedzi i na te pytania i dlatego ich nie szukał.

Całe to obecne położenie sprawiło, że zaczął więcej pić. Wiedział, że to mu nie pomoże, ale chciał jakoś przetrwać. Poza tym, mimo że wyglądał na starszego nastolatka, miał ponad czterysta lat. Był dorosły. Mógł robić, co tylko chciał. Tak sam siebie usprawiedliwiał.

Dostrzegł coś dziwnego – pod wpływem alkoholu potrafił kłamać. Mogło to oznaczać, że Proto miała rację, sugerując, że to właśnie alkohol może być sposobem na złamanie czaru Wisznu. To była jednocześnie dobra i zła wiadomość. Zła, bo oczywiście na Nibiru też mogli na to wpaść. Dobra, bo większość ziemskich trunków była dla ich rasy trująca.

Postanowił spróbować skupić się na fałszywej części swojego życia. Uznał, że skoro niedługo egzystencja na tej planecie diametralnie się zmieni, to chociaż na jakiś czas spróbuje poczuć się jak ziemski nastolatek.

Słowa Rinora o tym, że Oloneir jest gejem już praktycznie ucichły. Głównie za sprawą tego, że sam zainteresowany albo ignorował zaczepki, albo odpyskowywał tak, że agresorom robiło się głupio i dawali mu spokój.

Mimo to wciąż zdarzali się ludzie, którzy chcieli kontynuować temat. Na przykład Chloe Clark, która chodziła za nim od dnia jego bójki z Rinorem. Dotąd jednak skutecznie udawało mu się ją spławiać. Nie szukał przyjaciół, litości ani niczego takiego. Rozmowy z Jordanem i okazjonalnie z Peterem całkowicie mu wystarczały.

– Oliverze, poczekaj! – zatrzymała go.

– Nie szukam współczucia.

– Ja nie po to.

Oloneir przyjrzał się jej uważnie i porównał z twarzami, które widział na spotkaniu X. Nie kojarzył jej, więc raczej nie chodziło o jego związek z Nibiru.

– Więc czego chcesz?

– Jestem przewodniczącą szkolnego klubu LGBTQ i...

Oloneir parsknął. Oczywiście...

– Nie jestem zainteresowany.

– Ukrywanie tego, kim jesteś...

– Nie masz pojęcia, o czym mówisz – urwał ostrym tonem. Tak, ukrywał to, kim jest, ale nie chodziło tu o bycie gejem, a o fakt bycia czterystoletnim kosmitą. I naprawdę miał tego dość. Chciał powiedzieć ludziom prawdę, szczególnie, że zbliżało się zagrożenie. Ogromne zagrożenie.

Dziewczyna potraktowała to jako motywację do dalszej dyskusji:

– Właśnie, że wiem. Dlatego, gdybyś potrzebował wsparcia...

– Nie potrzebuję.

– Ale gdybyś potrzebował...

– Czy ty nie rozumiesz po angielsku? Mam mówić po hiszpańsku?!

– Tacy jak my powinni trzymać się razem.

Oloneir zaśmiał się cicho. Nawet trochę zazdrościł jej tej nieświadomości.

– Tacy jak my, czyli kto?

Chloe spojrzała na niego nieco zdezorientowana.

– Jesteś gejem.

– Kto tak twierdzi?

– Cała szkoła? – odparła bardziej pytająco niż twierdząco.

Oloneir parsknął.

– Prawda wykracza daleko poza wasze pojmowanie rzeczywistości. Miłego.

Próbował odejść, ale dziewczyna nie dawała za wygraną.

– Z tym ślubem to prawda? Jesteś przecież a młody...

Podczas gdy poprzednie pytania mogły irytować, ale raczej go bawiły, teraz poważnie się zdenerwował, bo skończyła mu się cierpliwość. Nie znosił, gdy ktoś interesował się jego życiem prywatnym. Może wynikało to z tego, że odkąd odkrył, kto jest jego matką, stale musiał trzymać tę informację w całkowitej tajemnicy? Inaczej groziło to śmiercią. W związku z tym nie zamierzał mówić dziewczynie prawdy, tym bardziej, że jej nie znał. Co to ją w ogóle interesowało? Tego nie lubił w ludziach – tej bezczelnej wścibskości.

– Bez komentarza.

Odszedł, po drodze jeszcze dwukrotnie ignorując jej zaczepki. I choć rozmowa go rozdrażniła, to pchnęła jego myśli w stronę pewnego pomysłu.

Podszedł do siedzącego samotnie Petera, a gdy ten nie zarejestrował jego obecności, wyjął mu z uszu słuchawki. Chłopak spojrzał na niego pytająco.

– Mam coś – zaczął Oloneir.

– Dajesz.

– Założymy w szkole klub ufologiczny.

– Co? – Peter z trudem powstrzymywał śmiech. – To ten moment, kiedy powinien zacząć się martwić?

– Wiem, jak to brzmi, ale spójrz na to szerzej. Ściągniemy wszystkich uczniów z X, wprowadzimy ich w temat...

– Co na to Keji?

– Jeszcze o tym nie wie, ale się dowie.

Peter skinął głową, po czym spojrzał na Oloneira poważnie.

– Dobra, załóżmy, że twój plan nie jest głupi, ale musimy go podrasować. Żadnego oficjalnego zakładania czegokolwiek. Sami damy radę znaleźć tych ludzi. Mówiłeś, że masz pamięć do twarzy. Kto oprócz mnie, Patricii i Jake'a jest w X?

– Julie Dekker, Philip Fowler i dyrektor Barnes. Philip raczej odpada...

– Dyrektor też.

– Czemu?

– Widziałem, jak dzisiaj rano rozmawiał z Rinorem.

Oloneir skinął głową na znak, że rozumie.

– Dobra, zacznijmy od Julie.

– Czemu od niej?

– To skomplikowane... Ale z nią będzie najciężej, zaufaj mi.

* * *

Julie akurat rozmawiała ze swoimi koleżankami, gdy nagle podszedł do niej Oloneir z Peterem.

– Musimy pogadać – zarządził Nibiryjczyk.

– Niby o czym? – spytała niepewnie.

Od marnego efektu rozmowy z Philipem starała się zapomnieć o całej tej sprawie z Nibiru i Kejim. Próbowała ruszyć dalej i poważnie rozważała porzucenie X. Niezbyt podobało jej się więc to, że Oloneir szukał z nią kontaktu.

– Proszę.

Z Oloneira emanowało coś, co sprawiało, że łatwo było mu ulec. Miał silny urok osobisty, był czarujący, a do tego względnie przystojny. Gdyby nie fakt, że był Nibiryjczykiem, co uniemożliwiało mu kłamanie, mógłby stać się całkiem dobrym manipulatorem. Chociaż i z koniecznością mówienia jedynie prawd i półprawd, radził sobie całkiem nieźle.

– Dobra – westchnęła. – Dziewczyny, dajcie nam chwilę – zwróciła się do koleżanek, po czym razem z Oloneirem i Peterem odeszła na bok. – O co chodzi?

– Zakładamy lokalny ruch oporu przeciw Rinorowi. I Nibiru – podsumował Peter, a Julie spojrzała na niego mocno zdezorientowana. Dołączyła do X rok po Peterze, kiedy chłopak postanowił zbojkotować tę organizację. Nie miała więc prawa wiedzieć, że też należy do Stowarzyszenia.

– Skąd...?

– Należy do X – wyjaśnił Oloneir. – Ale to nieistotne...

Julie pokręciła głową.

– Nie jestem pewna, czy chcę brać w tym udział.

– Chodzi o bezpieczeństwo Kejiego.

– Właśnie dlatego. Muszę zrobić sobie przerwę od tego wszystkiego.

Oloneir spojrzał na nią, jakby próbował ją rozgryźć. Nie potrzebował zbyt dużo czasu, aby domyślić się, co jest powodem jej obiekcji.

– Wciąż go kochasz.

Peter patrzył zdezorientowany to na jedno, to na drugie. Nie śledził wszystkich związków w szkole, nigdy go to zbytnio nie interesowało. W tym momencie skojarzył jednak, że widywał Julie z Adamem Fowlerem, czyli Kejim Ces. Postanowił pozostawić to bez komentarza.

Z kolei Julie wpatrywała się tępo w jakiś punkt na podłodze, rozpaczliwie próbując uniknąć odpowiedzi.

– Naprawdę nie chcę tego teraz rozdrapywać...

Oloneir przytaknął. Trochę ją rozumiał. Właśnie dlatego zakładał, że z nią pójdzie najciężej.

– Czemu nigdy z tym do mnie nie przyszłaś?

– Próbowałam rozmawiać z Philipem. Z marnym skutkiem. Myślałam, że akurat on zrozumie, ale okazało się, że o wszystkim wiedział...

– Dam wam nieco prywatności – zaproponował Peter i odszedł na bok.

– Mogłaś przyjść do mnie.

– Jesteś ostatnią osobą, do której bym z tym poszła. Jako jedyny próbowałeś rozbić... – urwała, bo w tym momencie zrozumiała.

– ...wasz związek, przez który oboje mogliście umrzeć? Tak.

– Czemu cię to obchodziło? Wiem, że miałeś o niego dbać, ale...

– Staram się robić to, co słuszne. Gdybym wiedział, że jesteś w X, powiedziałbym ci o Kejim.

– Nie wiem, czy bym ci uwierzyła – stwierdziła, nieświadomie powołując się na wcześniejszą argumentację Philipa.

– Gdybym pokazał ci, kim jestem, nie mogłabyś nie uwierzyć – zauważył.

– Jak to z tobą jest? Masz nienaturalny dla was kolor włosów, chodzisz w skórzanej kurtce na Florydzie, a u was rzekomo jest chłodniej...

– Długa historia. Posłuchaj... – Spojrzał na nią z lekkim współczuciem i powagą jednocześnie. – Jeśli potrzebujesz czasu, to w porządku. Nie będę naciskał. Ale gdybyś chciała albo z kimś porozmawiać, albo nam pomóc, po prostu daj znać, okej?

Julie skinęła głową.

– Okej.

– I staraj się unikać Rinora.

– To nie będzie takie trudne.

– Trzymam za słowo. Dam ci czas. Jak będziesz gotowa, aby do nas dołączyć, daj znać – odparł i ruszył w przeciwną stronę.

– Ollie! – zatrzymała go, a on się odwrócił. – Dzięki.

Uśmiechnął się do niej na pożegnanie i podszedł do Petera.

– Nie wejdzie w to?

– Wejdzie, ale jeszcze nie dzisiaj. Chodźmy znaleźć Patricię.

– Wiem, gdzie powinna być.

Oloneir kiwnął na znak, żeby ich poprowadził. Po dosłownie kilku krokach jego telefon zaczął wibrować. Zmarszczył brwi, widząc imię Kejiego na wyświetlaczu.

– Wszystko w porządku?

– Odbierzesz mnie z Jacksonville? Wyślę ci dokładny adres...

– Co, do cholery, robisz w Jacksonville?!

– Rinor kombinuje coś z federalnymi. Posprzeczaliśmy się i... Nieważne. Mam informacje, które mogą cię zainteresować.

– Jakie informacje?

– To nie jest rozmowa na telefon.

– Dobra, teraz się boję.

– Za ile możesz tam być?

– Za jakiś kwadrans. Wyślij mi adres.

Peter spojrzał na Oloneira z lekkim zaniepokojeniem.

– Zmywasz się?

– Wrócę w ciągu godziny. Dasz radę w tym czasie wprowadzić Patricię i Jake'a?

Peter westchnął.

– Mogę spróbować.

– Dzięki, Pete.

* * *

Oloneir podjechał pod umówione miejsce. Keji od razu wsiadł do jego auta. W rękach miał aktówkę przepełnioną dokumentami.

– Jakim cudem dotarłeś tu tak szybko?

Oloneir uśmiechnął się lekko.

– Naprawdę takie rzeczy wciąż cię dziwią? Co tam masz?

– Coś, co niezbyt ci się spodoba – stwierdził, wręczając starszemu bratu dokumenty.

Oloneir zaczął je przeglądać i momentalnie pobladł.

– Nie, nie, nie, nie, nie.... – powtarzał szeptem w kółko. – Jesteś pewien, że te papiery nie są sfałszowane?

– Na sto procent – odparł i ze sporym niepokojem przyglądam się mimice na twarzy brata. – Czemu tak bardzo się ich boisz?

– Keji, to ja wpadłem na pomysł zakończenia wojny na Cyrion, która miała ich wszystkich zabić. Znaczy... Proto to zrobiła, ale wciąż to ja jestem za to odpowiedzialny. Jeśli oni żyją, jestem trupem! Patrz na to...

Podał Kejiemu zdjęcie kręgu w zbożu. Keji nie rozumiał tego języka, co było dziwne. Po chwili doszło do niego, dlaczego – według podpisu wiadomość zapisano w systemie binarnym. Pod zdjęciem zapisano tłumaczenie:

Strzeż się nosicieli fałszywych prezentów i ich złamanych/zakłamanych obietnic. Wiele bólu, ale wciąż czas wierzyć, że istnieje dobro. Sprzeciwiliśmy się temu jako oszustwu. Przewrót jest blisko.

– Co to ma znaczyć?

– Zapowiedź wojny, Keji.

– Ta wiadomość jest stara. Jeśli to była groźba, nie powinni już zaatakować?

– Nie wiem, muszę się tego dowiedzieć.

Ga verder met lezen

Dit interesseert je vast

47.1K 3K 19
Każdy może być inny, ale każdy ma prawo do miłości... Nawet psychopatyczni mordercy. Remember: love is equal ❤ xxxxxxxxxxxxxxx To było moje pierwsze...
25.6K 984 16
Dalsza część gorącego romansu Riftana i Maxi ❤️❤️ Przypominam że to Pani_stokrotka tłumaczy tą manhwe i wszelkie podziękowania należą do niej 😍😍
14.4K 856 36
⚠️*W ff nie jest pokazane prawdziwe życie bohaterów*Bottom-Gogy Top-Dream (Wiek bohaterów został zmieniony)⚠️ George Davidson jest 19 letnim student...
5K 633 37
W nie tak dalekiej przyszłości, gdzie znaczenie mają jedynie pieniądze, żyje Gertie- dwudziestodwulatka mieszkająca na farmie, gdzie ludzie "hodowani...