Stowarzyszenie X

By kingerspisze

19.2K 1.7K 6

Co jeśli któregoś dnia okaże się, że całe twoje życie to kłamstwo? Adam zawsze czuł, że jest w nim coś innego... More

Przepowiednia nibiryjska
Wymowa imion, nazwisk, przydomków, słów
Prolog
1
2
3
4
5 (1/2)
5 (2/2)
6 (1/2)
7
8
9
10
11 (1/2)
11 (2/2)
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
Podziękowania, kolejne publikacje z serii itd.

6 (2/2)

166 70 0
By kingerspisze

Oloneir, po raz już sam nie wiedział który, przechodził kryzys egzystencjonalny. Był na siebie wściekły. Od jakichś sześćdziesięciu ziemskich lat próbował wyzbyć się w sobie zachowań, które mogły być dla innych krzywdzące. Nie było to jednak łatwe, gdy wychował się w takim domu i na planecie, na której niezbyt okazywano komukolwiek uczucia. Wszyscy byli egoistami, a empatia była powodem, by zniszczyć drugiego. A gdy po takim wychowaniu doszło kilkadziesiąt ziemskich lat działalności konspiracyjnej, z której uciekł... na wojnę, jakby dotąd było mu mało, niemal go to zniszczyło. Jak na Nibiryjczyka i tak miał w sobie bardzo dużo empatii i dobra, ale czasem wciąż bez większego namysłu kierował się tym, co wpajano mu od małego – eliminacją zagrożenia.

I mogłoby się wydawać, że Oloneir przesadza, aby się usprawiedliwić. Wisznu miał jednak powód, by ryzykować życiem w celu rzucenia zaklęcia, które uniemożliwiało Nibiryjczykom kłamstwo i fizyczne krzywdzenie ludzi. Gdyby Nibiryjczycy nie byli źli i zepsuci do granic możliwości, zabieg ten nie byłby potrzebny. Dla zobrazowania brutalnej kultury Nibiru warto wspomnieć historię przodka, który połączył Fowlerów z rodem Ces.

Był starszym bratem Soeresa i jako młody książę został wysłany na Ziemię, aby dopilnować, żeby ludzie nie odkryli pozostałości po Atlantaes. Zbliżył się do nich jednak bardziej, niż powinien. Zafascynowała go lokalna ludzkość, a wizyta na tej planecie bardzo go odmieniła. Zakochał się w pewnej kobiecie i dzięki relacji z nią zrozumiał, jak zepsuta jest jego rasa. Chciał się zmienić. Chciał być lepszy.

Gdy ojciec oświadczył mu, że jego misja dobiegła końca, zaprotestował – twierdził, że chce pozostać na Ziemi. Królowi wydało się to podejrzane, więc nakazał śledzenie syna. Wysłannicy odkryli, że książę założył na Ziemi rodzinę. Władca siłą sprowadził go z powrotem na Nibiru. Natychmiast wprowadził prawo, wedle którego krzyżowanie się członków rodu królewskiego z innymi rasami było karane bezwzględną egzekucją, gdyż hańbiło to ród królewski. Chodziło i zachowanie czystości krwi.

Na Ziemi prawo nie działało wstecz, na Nibiru nie miało to jednak znaczenia. Dlatego, mimo że przepis nie funkcjonowało, gdy książę założył na Ziemi rodzinę, król skazał go na śmierć. Chciał też zabić jego ziemskich potomków, ale nie zdążył, bo zanim tego dokonał, zmarł w dotąd niewyjaśnionych okolicznościach. Władzę na Nibiru musiał przejąć młodziutki wówczas Soeres Ces, który darował życie tym potomkom, uważając, że w przyszłości mogą być przydatni. I zresztą sam teraz wykorzystywał Toma Fowlera – człowieka, którego przodków ocalił.

Mimo że Oloneir dzięki swojej empatii był lepszy od większości osobników swojej rasy, to wciąż uważał niektóre swoje czyny za złe. Dlatego odebranie pamięci Tomowi uderzyło w niego o wiele mocniej, niż się spodziewał. Tłumaczył sobie, że to było konieczne, ale czy naprawdę tak było? Czy nie mógł rozegrać tego inaczej? Uspokoić siebie, uspokoić Toma i łagodnie z nim porozmawiać? Może powinien mu wyznać, skąd wziął się konflikt między nim a Soeresem? Prawdopodobnie mógł to zrobić. Mógł chociaż spróbować i jeśli to by się nie udało, wtedy usunąć mu pamięć. Zadziałał zbyt impulsywnie i na to nie miał żadnego usprawiedliwienia.

Nie potrafił jednak cofać czasu. Co prawda, kiedyś pracował nad wehikułem czasu, ale wszystko szlag trafił i przez tamten projekt pierwszy raz w życiu trafił przed nibiryjski sąd, więc porzucił ten pomysł. Jako że nie potrafił zmienić tego, co zrobił, i ledwie wytrzymywał ze swoim poczuciem winy, postanowił znaleźć sobie inny temat, który zajmie mu myśli. W obecnej sytuacji nie było to takie ciężkie – skupił się na tym, jakim cudem był w stanie bić się z człowiekiem.

Analiza kodu genetycznego wykluczyła teorię o niekontrolowanej mutacji genetycznej, co jednocześnie przyjął z radością i strachem. Wyniki wskazywały na to, że nie umierał, ale to wzbudziło w nim coraz większy niepokój. Jeśli nie obce DNA było przyczyną złamania czaru Wisznu, to co? Co, jeśli czar w ogóle przestał działać? Co, jeśli miał jakiś termin ważności, o którym dotąd nie wiedzieli, a który właśnie minął? To byłaby katastrofa! Szczególnie biorąc pod uwagę plany Soeresa.

Dlatego dzień po tamtych wydarzeniach specjalnie wszczął bójkę na ulicy z bezdomnym, którego kojarzył jako dosyć agresywnego – uznał go za bardziej etyczny cel niż losową osobę z ulicy. To, że nie dał rady go uderzyć, uznał za dobry znak. Rzucił się do ucieczki i wrócił do swojego domu.

Dobra wiadomość: czar wciąż działał.

Zła wiadomość: wciąż nie wiedział, co sprawiło, że mógł uderzyć Toma.

Domyślał się jedynie tyle, że był jakiś sposób na złamanie czaru i przypadkiem go odkrył.

Prawdopodobnie powinien drążyć dalej, aby znaleźć przyczynę tego, co się wydarzyło, ale po przemyśleniu uznał, że woli nie ruszać tego tematu. Czasem posiadanie odpowiedzi było bardziej niebezpieczne niż niewiedza. Co prawda, Oloneir prędzej dałby się zabić, niż zdradziłby Soeresowi sposób na złamanie czaru zabezpieczającego ludzkość, ale to nie oznaczało, że władca Nibiru nie mógłby zdobyć pozyskanych przez niego informacji w żaden inny sposób.

Kolejne dni były ciężkie i stresujące. Soeres potwierdził, że przylatuje na Ziemię. Keji nadal unikał Oloneira i dawał mu jasne sygnały, że wciąż nie chce mieć z nim nic do czynienia. Ten zaczął powoli myśleć, aby ponownie sfingować swoją śmierć, skoro wyglądało na to, że wszystko szlag trafi. Ta myśl nasiliła się szczególnie w dniu, w którym Soeres przybył na Ziemię i w pierwszej kolejności udał się na rozmowę ze swoim synem.

Oloneir spakował wszystkie swoje najważniejsze rzeczy, aby być gotowym do ucieczki, i opracował plan. Chciał, aby budynek, w którym aktualnie mieszkał, wyglądał tak, jakby doszło tu do walki ludzi z nadprzyrodzonymi zdolnościami – liczył na to, że wówczas Soeres uwierzy, że porwali go rządni zemsty Cyrionczycy, i nie będzie go szukał. Jednak zanim zdążył dokończyć dzieła, ktoś zapukał do drzwi.

Mimo że posiadał mnóstwo kosmicznej technologii, nie miał żadnej kamery przed drzwiami. Ba, nie zainstalował nawet domofonu. Jakoś nigdy nie czuł takiej potrzeby. Teraz tego żałował.

Serce biło mu o wiele szybciej niż zwykle. Nastawiał się do walki lub błyskawicznej ucieczki, spodziewając się żądnego krwi Soeresa. Zmienił nawet kolor włosów na naturalny, czyli czarny (co robił niezwykle rzadko), aby minimalnie zmniejszyć potencjalny gniew władcy Nibiru. Jednak gdy otworzył drzwi, nie dostrzegł tam króla Nibiru.

– Keji? – spytał zaskoczony, widząc go tutaj. Fakt, że Keji tu przyszedł, był dziwny, a to, że przyszedł tu sam, wydał się Oloneirowi nieco podejrzany. – Co ty tu robisz?

Keji również był zdezorientowany, bo pierwszy raz widział przyjaciela w czarnych włosach. Wiedział już, że ciemne włosy były cechą łączącą wszystkich Nibiryjczyków, więc nie powinno go to dziwić, ale skoro mógł mieć czarne włosy to czemu, mimo to, przez ostatnie dwa lata Oloneir nosił włosy w kolorze blond? Nie przyszedł tu jednak po to, aby to roztrząsać.

– Rozmawiałem z ojcem – poinformował go. – Powiedział mi coś ciekawego na twój temat.

Oloneir wpuścił go do środka, a po upewnieniu się, że Soeresa na pewno tu nie ma, w ułamku sekundy przywrócił swoje włosy do koloru blond.

– Co dokładnie? – spytał, ale Keji nie odpowiedział, bo z wyraźnym zdezorientowaniem przyglądał się jego włosom.

– Jak ty to robisz?

– Tak samo jak ze skórą – odparł. – Co powiedział ci twój ojciec?

Keji spojrzał na niego niepewnie. Tak właściwie Soeres nie powiedział tego wprost, ale młody Nibiryjczyk dał radę połączyć fakty. Gdy był u Oloneira po raz ostatni, Proto wzniosła alarm, że doszło do zderzenia statków. W tym samym czasie takie zdarzenie faktycznie miało miejsce, a do tego wydarzyło się coś jeszcze – ci ludzie zostali w jakiś nadprzyrodzony sposób uratowani i w mgnieniu oka przetransportowani na ląd.

– Jesteś Patronem? – spytał wprost, a Oloneir zamarł na moment, bo już wiedział, że był w większych tarapatach, niż początkowo sądził. Jeśli Soeres jakimś cudem wiedział o tym, to o czym jeszcze?

Powinien uciekać, ale jednocześnie czuł, że musi być całkowicie szczery z Kejim. Przybył na Ziemię głównie po to, aby zająć się właśnie nim. W obecnej sytuacji chyba był mu winien prawdę. Całą prawdę. Tym razem jego serce krzyczało, że to ten moment, w którym wreszcie powinien mu wszystko wyznać i zrzucić z siebie ciężar tych wszystkich tajemnic.

Ale co, jeśli Soeres zdążył przekabacić syna na swoją stronę? Iris Ces wolała zginąć, niż wyznać prawdę, bo wiedziała, co się stanie, jeśli jej mąż o wszystkim się dowie. Stan rzeczy od tamtego czasu się zmienił – Oloneir zyskał moce, był w stanie się bronić. Nie mógł powiedzieć Kejiemu prawdy, nie mając pewności, że ten nie przekaże jej ojcu, a nie widział sensu w ryzykowaniu potencjalnego konfliktu. Jeśli Soeres wciąż nie wiedział wszystkiego, Oloneir mógłby w ten sposób jedynie pogorszyć sytuację i sprawić, że śmierć Iris poszłaby na marne. Nie mógł do tego dopuścić. Nigdy by sobie tego nie wybaczył. Ale czy wybaczyłby sobie ucieczkę bez mówienia Kejiemu prawdy? A może mógł jeszcze kupić sobie trochę czasu?

– Oloneirze! – krzyknął Keji, chcąc zmusić go do odpowiedzi, którą Oloneir odsuwał w czasie zdecydowanie zbyt długą ciszą.

– Nie. Przy większości akcji Patrona byłem z tobą, jak miałbym to zrobić? – skłamał i wypadł w tym naprawdę przekonywująco. Tak bardzo, że Keji zignorował wszystkie wskazówki, które wcześniej miał tuż przed swoimi oczami. Oloneir już wcześniej był wybitnym kłamcą, bo tylko to pozwalało mu przeżyć. Dwa lata spędzone na Ziemi, gdzie teoretycznie nie mógł kłamać, a jednak niemal cały czas jakoś musiał to robić, jedynie pomogły mu stać się w tym jeszcze lepszym.

– A masz z nim cokolwiek wspólnego?

– Może – odparł, wzruszając ramionami.

Keji pokręcił głową. Może i czuł się w tej całej sytuacji jak ostatni idiota, ale widział, co robił Oloneir.

– Wiesz, kim on jest, prawda?

– Tak, to Thor – palnął, a Keji spojrzał na niego kompletnie zbity z tropu.

– Słucham?! Mówiłeś, że to psychol!

– Nikt o zdrowych zmysłach nie wprowadzałby zjawisk nadprzyrodzonych przy takiej cywilizacji jak ta tutejsza.

Oczywiście Thor nie był Patronem, ale ta inicjatywa była jego pomysłem, dlatego Oloneir uznał, że nie będzie miał nic przeciwko.

– Więc twierdzisz, że rzekomy nordycki bóg faktycznie jest na Ziemi i robi za superbohatera, jak sugerują filmy i komiksy? Może jeszcze mi powiesz, że Avengersi istnieją? Albo Liga Sprawiedliwości? Superman też jest prawdziwy?

– Gratuluję, właśnie odkryłeś największy sekret popkultury.

– Czyli?

– Wszystko ma na celu przekazanie czegoś ludziom. Nic nie jest przypadkowe. Są dobrzy kosmici jak Superman. Są źli jak Obcy czy Predator. Są tacy, którzy chcą podbić Ziemię. Zresztą nawet E.T. to hybryda reptilian i szaraków.

– Co, proszę?!

Oloneir wybuchnął śmiechem, widząc minę Kejiego, który widocznie w to uwierzył.

– Żartuję – uspokoił go. – Chciałem rozluźnić atmosferę. – Zrobił krótką pauzę i spojrzał na niego poważniej. – Więc... Jak wrażenia po pierwszej od lat rozmowie z ojcem? –spytał, bardziej chcąc wybadać sytuację niż z realnego zaciekawienia. Najchętniej w ogóle nie poruszałby tematu króla.

Keji westchnął i oparł się o tył kanapy, po czym spojrzał na Oloneira niepewnie. Nie wiedział, na ile może mu ufać. Jeszcze miesiąc temu czuł, że może powiedzieć mu dosłownie wszystko. Teraz sprawy się pokomplikowały.

– Wiem, że kłamie, ale nie wiem, co ukrywa i czemu.

Oloneir spojrzał na niego zaintrygowany. Keji nie ufał ojcu? To był dobry znak, ale biorąc pod uwagę to, jak dobrym manipulatorem bywał Soeres, nie spodziewał się tego.

– Zamieniam się w słuch.

– Nie potrafił powiedzieć, czemu naprawdę mnie tu przysłał. Miałem wrażenie, że wymyśla wszystko na poczekaniu. Może poza tym, że chce, abym dowodził ludźmi. W tym był całkiem przekonywujący.

– Soeres nigdy nie mówi czegoś, czego ktoś nie chce usłyszeć. No chyba że jawnie zaczyna z tym kimś walczyć. Nie oczekuj po nim prawdy.

– Powiedział to samo o tobie.

Oloneir parsknął. Oczywiście, że Soeres tak powiedział! Nie żeby nie była to prawda. Nie potrafił już zliczyć kłamstw, które sprzedał Kejiemu, i tajemnic, które wciąż przed nim ukrywał. Mieli z Soeresem podobne sposoby działania, bo tak działało się na Nibiru. Różnica była jednak w celach, które chcieli w ten sposób osiągnąć.

– Nie dziwi mnie to.

– Bo wiesz, że mówi prawdę? Czemu okłamałeś mnie w kwestii brata?

Oloneir spojrzał na niego zbity z tropu.

– Nie rozumiem.

– Dwa tygodnie temu, gdy jechaliśmy na imprezę, mówiłeś, że jesteś na Florydzie, bo chcesz odnaleźć brata. Brzmiałeś przekonywująco, ale według oficjalnych danych nie masz rodzeństwa. Po co wymyśliłeś tę bajeczkę?

– Okłamałem cię w kilku kwestiach, ale nie w tym. Tylko, błagam, nie mów o tym swojemu ojcu. Nikt więcej nie może przez to zginąć.

Keji opuścił wzrok i przez chwilę wpatrywał się tępo w podłogę. Przypomniał sobie, jak Oloneir ukrył hologram ze zdjęciem dziecka w swojej pracowni. Czyżby...

– Ten hologram z dzieckiem – zaczął niepewnie. – To twój brat?

Oloneir przygryzł wargę i opuścił głowę. Najłatwiej byłoby teraz skłamać, ale to kłamstwo i tak kiedyś wyszłoby na jaw, a akurat Favriel był bezpieczny, z dala od Soeresa i daleko poza jego zasięgiem.

– Nie, to mój dzieciak – wyznał. – Odkąd tu jestem, widziałem go raz. Często patrzę na jego zdjęcie, bo to pomaga mi przypomnieć sobie, że nie mogę robić głupot i mam wrócić stąd żywy.

Keji spojrzał na niego kompletnie zszokowany. Oloneir wyglądał na przestraszonego tym, że mu o to zdradził. Tym razem nie żartował.

– Mój ojciec wie?

Oloneir pokręcił głową.

– Nikt na Nibiru nie wie. To zbyt duże ryzyko. Nie powiedziałem nawet mojemu ojcu. Nasz lud ogólnie nie jest najbardziej uczuciowy, ale mój ojciec chłodem przebija chyba nawet twojego, a to wysoka poprzeczka. Gdy wyprowadziłem się z domu, obiecałem sobie, że będę dobrym ojcem dla moich dzieci. Nie chcę, żeby wychowywał się beze mnie.

– Więc czemu jesteś tutaj? Przecież nikt cię nie zmusił. – Oloneir chciał coś powiedzieć, ale Keji nie dał mu takiej szansy. – I przestań zasłaniać się tym, że obiecałeś coś mojej matce.

– Tu nie chodzi tylko o nią. Sprawa jest większa, kiedyś zrozumiesz.

– Chcę zrozumieć teraz.

Oloneir pokręcił głową.

– Nie powiem ci teraz wszystkiego wprost. Ale masz przed sobą wystarczająco dużo informacji. Musisz je tylko połączyć, jak kropki.

Keji westchnął zrezygnowany. Zastanawiał się, kiedy wszyscy przestaną go traktować jak dziecko, któremu nie można powiedzieć zbyt dużo. Naprawdę miał już tego dość, a znosił to dopiero niecałe dwa tygodnie. Czy prawda była tak skomplikowana, aby teraz ją zrozumiał? Czy naprawdę próbowali go chronić, czy mieli inne powody?

Oloneir powiedział mu, że miał potrzebne kropki, wystarczyło je tylko połączyć. Z tym, że kiedy Kejiemu wydawało się, że coś zaczyna rozumieć i fakty składają się w jakąś logiczną całość, usłyszał od ojca, że oszalał.

– Pójdę już – postanowił Keji.

Oloneir skinął głową i odprowadził go do drzwi. Gdy Keji miał już wychodzić, opaska Oloneira zaczęła wibrować i świecić na czerwono. Spojrzeli po sobie i wystarczyła ta krótka wymiana spojrzeń, aby Oloneir jednak się złamał.

– Okłamałem cię wcześniej – wyznał, stojąc jeszcze przed nim. – Jestem Patronem – dodał i nagle znalazł się za plecami Kejiego i to z zabawkową cytrą w ręce. – Dla ciebie. Kolejna kropka. Może pomoże.

– Skąd to masz?

– Z Wiednia.

Keji zmarszczył brwi. Nigdy nie był dobry z geografii.

– Gdzie to?

– Austria. Europa. Jak to możliwe, że jestem tu dwa lata, a znam geografię tej planety lepiej niż ty?

– Powoli – poprosił Keji, czując jak bardzo wszystko wymyka mu się spod logicznego pojmowania rzeczywistości. – Twierdzisz, że w niecałą sekundę dotarłeś do Europy, wziąłeś to coś i wróciłeś?

– Nie. Najpierw dotarłem do Berlina. To w Niemczech, też w Europie. Powstrzymałem terrorystę. Wróciłem przez Austrię. Wziąłem to, zostawiając sprzedawcy pieniądze i karteczkę, i wróciłem tutaj. Dla ciebie minął ułamek sekundy, dla mnie dwa dni.

– Jak to możliwe?

– Pokazywałem ci już. Potrafię zatrzymywać czas.

Keji o tym pamiętał, ale do tej pory sądził, że działa to nieco inaczej. Ta moc tłumaczyłaby każdą interwencję Patrona, ale wciąż pozostawiało sporo dziur. Przede wszystkim nie rozumiał, czemu Oloneir najpierw go okłamał, a potem zmienił zdanie i się przyznał.

– Skoro przy każdej interwencji tracisz nawet kilka dni, to jakim cudem nie starzejesz się szybciej?

– Fizyka.

– Możesz mówić jaśniej?

– Pokaże ci – zadeklarował i chwycił Kejiego za ramię. Błyskawicznie nastała kompletna ciemność.

– Co się dzieje?! – krzyknął przerażony Keji, który nie widział dosłownie niczego.

– Zatrzymując czas, zatrzymuję wszystko. Światło, dźwięk, strukturę, wszelkie siły, promieniowanie... Powstaje swego rodzaju próżnia. – Chwycił rękę Kejiego, który mu się wyrwał i przywrócił czas do normy. – Organizm nie starzeje się sam w sobie. Starzeje się, bo oddziałuje na nas grawitacja, pole magnetyczne i inne czynniki zewnętrze.

– Ale wtedy byś się udusił.

Oloneir przejechał zrezygnowany dłonią po swojej twarzy.

– Naprawdę nie zorientowałeś się, gdy pokazywałem ci ruiny Atlantaes? Nie musimy oddychać tak często, jak myślisz. Licząc tutejszymi miarami, możemy wytrzymać bez powietrza nawet pół roku.

– Mówiłeś, że możemy oddychać pod wodą.

– Bo możemy, ale nie musimy. Możesz zrobić sobie test. Przestań oddychać i włącz stoper. Ale zobaczysz, że po jakimś czasie prędzej wyłączysz stoper, bo zrozumiesz, że to nie ma sensu, niż zaczniesz się dusić.

Keji nie miał zamiaru dać się podpuścić. Nawet jeśli byłby to ciekawy eksperyment.

Była jeszcze jedna kwestia, której przed chwilą doświadczył, a która zabierała temu wszystkiemu jakikolwiek sens, bo właściwie wszystko podważała.

– Jakim cudem przemieszczasz się po świecie, skoro nic wtedy nie widać? W nocy widzę dobrze, ale...

– Zmodyfikowałem sobie genetycznie oczy – wyjaśnił, zanim Keji dokończył opisywać to, co właśnie widział. To nie była noc, tylko całkowita ciemność. Przerażające doświadczenie.

– Oczywiście... – westchnął. A czego innego miałby się po nim spodziewać?

– Kropka do połączenia – powtórzył Oloneir, tym razem już skutecznie podając mu instrument-zabawkę.

– Niby co mam z tym zrobić? Nawet nie wiem, co to jest.

– Cytra.

– Dasz mi jakąkolwiek podpowiedź?

– Mitologia grecka.

Jeszcze w drodze do domu zrobił najbardziej oczywistą rzecz: wpisał w wyszukiwarkę w swoim telefonie „cytra mitologia grecka". Trafił przez to na informacje o Apollu – rzekomo najpiękniejszym z bogów. Był jasnowidzem, czasem robił krzywdzące rzeczy i wolał spędzać czas wśród ludzi niż na Olimpie. Te informacje nic mu jednak nie dały.

W domu kontynuował próbę wyjaśnienia tej wskazówki. Część z informacji o Apollu pokrywała się z charakterem Oloneira, ale to było jedyne, czego był pewien i w zasadzie niczego nie wnosiło. Jak niby to miało się łączyć? Jedyne, na co wpadł, to teoria, wedle której Apollo wciąż żył i to on był bratem Oloneira. Nie miało to jednak sensu, bo Apollo byłby starszy, a Oloneir twierdził, że jego brat jest od niego młodszy.

Jak to się w ogóle stało, że zaczął myśleć o greckich bogach, jak o kimś, kto faktycznie wciąż mógł żyć? Jeszcze kilkanaście dni temu uznałby, że zaczyna mu odbijać, ale teraz paradoksalnie miało to sens. Skoro według Oloneira nordycki bóg Thor wciąż żył, to przecież inni bogowie też mogli. Wiedział jednak, jak absurdalnie to wszystko brzmiało i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby zaczął głosić swoje obecne przemyślenia w sieci, ludzie z pewnością by go wyśmiali i kazali założyć aluminiową czapeczkę.

Keji opadł zrezygnowany na swoje łóżko. Odpuścił sobie łączenie kropek i skupił się na analizie dzisiejszych wydarzeń. Był całkowicie zagubiony między ojcem a Oloneirem. Obaj nie byli z nim szczerzy. Musiał jedynie rozgryźć, kto miał w tym czystsze intencje. Bułka z masłem...

Continue Reading

You'll Also Like

1.4K 55 9
Wszystko zaczęło się na imprezie, a co będzie dalej sami zobaczycie .. Główny ship to Morwin, lecz mogą pojawiać się również inne np. Blachary. Jest...
1.8K 259 44
W 2125 roku nastoletnia młodzież ze Stanów Zjednoczonych jest zobowiązana do wzięcia udziału w Ogólnokrajowym Losowaniu, podczas którego padają nazwi...
14.4K 856 36
⚠️*W ff nie jest pokazane prawdziwe życie bohaterów*Bottom-Gogy Top-Dream (Wiek bohaterów został zmieniony)⚠️ George Davidson jest 19 letnim student...
45.8K 29 1
Nowa wersja książki pisana jest na koncie @Avinae, na które serdecznie zapraszam. Ta wersja zostanie cofnięta 14.01.2018, w niedzielę.