HEARTLESS

By literaturoholiczka

255K 8.5K 1.6K

ROMANS BIUROWY馃 鈥濧nthony Dewberry m贸g艂 by膰 moim zbawieniem, ale r贸wnie dobrze m贸g艂 by膰 moim... ko艅cem" O Val... More

Prolog
Rozdzia艂 1
Rozdzia艂 2
Rozdzia艂 3
Rozdzia艂 4
Rozdzia艂 5
Rozdzia艂 6
Rozdzia艂 7
Rozdzia艂 8
Rozdzia艂 9
Rozdzia艂 10
Rozdzia艂 11
Rozdzia艂 12
Rozdzia艂 13
Rozdzia艂 14
Rozdzia艂 15
Rozdzia艂 16
Rozdzia艂 17
Rozdzia艂 18
Rozdzia艂 19
Rozdzia艂 20
Rozdzia艂 21
Rozdzia艂 22
Rozdzia艂 23
Rozdzia艂 24
Rozdzia艂 25
Rozdzia艂 26
Rozdzia艂 27
Rozdzia艂 28
Rozdzia艂 29
Epilog

ROZDZIA艁 BONUSOWY

7.3K 287 62
By literaturoholiczka

Hej, kochani. Na wstępie chciałabym Wam życzyć wszystkiego, co najlepsze w te święta - bez względu na to, jak je spędzacie, po prostu bądźcie zdrowi i odpoczywajcie.

A teraz zapraszam Was na bonusowy rozdział. Pisząc go, przypomniałam sobie, jak bardzo uwielbiam Val i Anthony'ego i mam nadzieję, że Wy również zakochacie się w nich na nowo.


VALENTINA

– Mamusiu. – Cichy głosik Natalie wybudził mnie z wyjątkowo płytkiego snu. Przesunęłam dłoń po satynowej pościeli, aż natrafiłam na rączkę mojej córki i ścisnęłam ją lekko. – Mamusiu, wstawaj – wyszeptała. Uśmiechnęłam się pod nosem. Mimo wszystko nie chciała zrywać mnie z łóżka w drastyczny sposób. Miała w sobie wiele z delikatności. – Tatuś zrobił nam naleśniki.

Ta informacja sprawiła, że w końcu uchyliłam powieki, a pierwszym, co ujrzałam, były jasne loki Natalie, które w objęciach promieni słonecznych zdawały się mieć wręcz złoty odcień.

Nasza córka była wyjątkowo piękna. Po mnie odziedziczyła upartość, kolor włosów oraz rysy twarzy, natomiast po Anthonym cwaniactwo i błękitne tęczówki.

– Tatuś zrobił naleśniki? – powtórzyłam sennie, gładząc córeczkę po zaróżowionym policzku. Anthony zdążył już ubrać ją w uroczą sukienkę na szelkach, ale za nic w świecie nie potrafił upinać jej gęstych włosów, więc te pozostały rozpuszczone.

– Powiedział, że musisz się porządnie najeść – zdradziła, a potem, jakby nie mogąc się powstrzymać, wtuliła się w bok mojej szyi.

Mała była niesamowitą przylepą. Odkąd nauczyła się chodzić, nie opuszczała mnie na krok, jeśli tylko istniała takowa możliwość. Każdego ranka, tuż po przebudzeniu, widziałam jej uśmiechniętą twarzyczkę.

Ale to nic w porównaniu do miłości, jaką darzyła Anthony'ego. Była z niej prawdziwa córeczka tatusia. Wściekała się, gdy ten wracał późno do domu, a w prawdziwą rozpacz wpadała, gdy jedno z nas musiało wyjechać na kilka dni w celach biznesowych.

Natalie była niesamowicie urocza.

– Dlaczego panie jeszcze leżą w łóżku? – W progu drzwi stanął Anthony. Nie miał na sobie koszulki, a tylko spodnie w kratę, które zwisały mu luźno na biodrach. Czarne włosy mężczyzny wciąż pozostawały w artystycznym nieładzie, a zarost otaczający policzki aż prosił się o zgolenie. – Czyżby zapachy naleśników was nie skusiły? – Wygiął brew, a zza pleców wyciągnął talerz pełen jedzenia.

– Po co mamy opuszczać łóżko, kiedy to śniadanie przychodzi do nas? – zapytałam radośnie i pacnęłam Natalie palcem wskazującym w nosek, na co ta zachichotała.

– Macie ze mną za dobrze. – Potrząsnął głową z udawaną dezaprobatą i w końcu podszedł bliżej. Zajął miejsce tuż obok Natalie. Wtedy dziewczynka zarzuciła nogi na jego biodra, a plecy oparła o mój tors.

– Nakarmisz nas? – zagaiłam, podpierając się na łokciu. Zmierzwiłam blond włosy córki, a potem pochyliłam się delikatnie w przód, by złożyć przelotnego całusa na policzku męża.

– Nie jesteś już małą dziewczynką, Val – odparł z zawadiackim uśmieszkiem na twarzy Anthony.

– Mama była kiedyś małą dziewczynką? – Ta wiadomość wbiła Natalie w szok.

– Nawet mniejszą niż ty – potwierdziłam.

– Nieprawda. Mama urodziła się duża i poważna.

Natalie zaśmiała się promiennie, a ja skarciłam Anthony'ego wzrokiem.

– W takim razie teraz mogę poudawać małą. Nakarm nas – zażądałam, trzepocząc rzęsami.

– Nakarmimy mamusie? – zwrócił się do córki.

Natalie przyłożyła palec do brody w akcie zastanowienia, po czym w końcu pokiwała energicznie głową.

– Tak! – pisnęła.

– Niech wam będzie. – Westchnął.

Nabił malutki kawałek naleśnika oblanego miodem i posypanego cynamonem, po czym symulując fruwający samolot, nakarmił Natalie. Tę samą czynność powtórzył ze mną. Anthony był znacznie lepszym kucharzem ode mnie, a odkąd urodziła się Natalie, spędzał w kuchni o wiele więcej czasu.

– Pójdziemy dzisiaj do wujka Alexandra? – zapytała w pewnym momencie dziewczynka.

– Mało tego: dostaniesz mnóstwo prezentów – oznajmił Anthony.

– Prezentów? – Rozszerzyła oczy z ekscytacji.

– Dokładnie tak.

– I będzie choinka?

– Będzie.

– Duża?

Anthony uniósł dłoń najwyżej, jak tylko zdołał i powiedział:

– Taka duża.

Natalie zaklaskała radośnie w dłonie i dokończyła kolejnego naleśnika pod czujnym okiem taty.

Po skończonym śniadaniu wskoczyłam pod prysznic, a potem stanęłam przed lustrem, by wykonać makijaż, co uważnym wzrokiem śledziła Natalie. Siedziała na marmurowym blacie, a nóżkami machała w powietrzu i pytała mnie o nazwę każdego z używanych kosmetyków. W rezultacie, nie mogąc jej się oprzeć, posmarowałam małe usteczka córki pomadką nawilżającą z drobinkami złota, co sprawiło jej tak wielką radość, że moje serce dosłownie spuchło z miłości.

– Za pół godziny wychodzimy! – zawołał z drugiego pokoju Anthony. Spojrzałam na Natalie i obie w tym samym czasie wywróciłyśmy oczami.

Wcisnęłam na siebie czerwoną sukienkę z golfem, po czym splotłam włosy Natalie w gruby warkocz i razem opuściłyśmy łazienkę. Na nasz widok Anthony stanął w miejscu i zrobił tę minę, która rozświetlała jego twarz za każdym razem, gdy się wzruszał.

A ostatnio wzruszał się niemal codziennie.

Mówił bowiem, że nasza córeczka jest małą kopią mnie samej i że to najpiękniejszy dar, jaki mu ofiarowano.

Cóż, nie tracił swoich zdolności czarowania. Zawsze wiedział, co powiedzieć, bym w każdej sekundzie swojego życia zakochiwała się w nim coraz mocniej.

– Moje dziewczyny są niesamowicie cudowne – wychrypiał po chwili. Podszedł bliżej i otoczył dłonią mój policzek. Wbił we mnie pełne zachwytu spojrzenie, a w jego oczach doszukałam się żądzy.

Zaschło mi w gardle, a puls przyspieszył jak na zawołanie. Pragnęłam jedynie wpić się w jego kuszące usta i nie wychodzić z tego domu przez następne kilka dni.

Pisk Natalie sprowadził mnie jednak na ziemię. Córka pociągnęła Anthony'ego za rękę, tym samym pospieszając naszą dwójkę. Potrząsnęłam głową z rozbawieniem i wspólnie opuściliśmy mieszkanie.

***

W każdym kącie domu Alexandra i Samuela piętrzyło się od świątecznych ozdób, zaczynając od lampeczek, a kończąc na zielonych girlandach wykonanych z gałązek choinki i wysuszonych plasterków pomarańczy. W centrum salonu stało sięgające aż po sufit drzewko, na którym zawieszono w głównej mierze ogromne, czerwone bombki. Powietrze przesiąknęło zapachem pieczonego indyka oraz korzennych ciasteczek. Dzieła dopełniał sweterek, który założył Alex – przedstawiał on renifera, na którego rogach doczepiono puchate pomponiki.

Spojrzałam na swojego przyjaciela, który już zdążył porwać w objęcia Natalie, a potem mój wzrok zatrzymał się na szerokim uśmiechu, zdobiącym twarz Samuela.

– Postaraliście się – stwierdziłam z uznaniem. Nie, żebym była zapaloną miłośniczką świąt, ale dobrze było mieć przy sobie tych wszystkich ludzi jednocześnie. Przy szerokim stole siedział już mój ojciec oraz Ruby.

Rodzice Anthony'ego niestety odrzucili propozycję wspólnego obiadu, ale nie mogłam mieć im tego za złe. Szczerze mówiąc, odczuwałam pewnego rodzaju ulgę. Odkąd jego mama wróciła z odwyku, zamknęli się w tych czterech ścianach, a każda próba rozmowy kończyła się fiaskiem.

Przywitaliśmy się z każdym po kolei. Natalie została wyściskana za wszystkie czasy, a końcowo i tak zajęła miejsce obok Alexandra, który nie mógł oderwać od niej oczu. Myślę, że traktował ją poniekąd jak młodszą siostrzyczkę. Zawsze poświęcał jej sto procent swojej uwagi, opowiadał jej bajki i kupował drobne prezenty, które nasza córka bardzo doceniała.

– Jak się czujesz, tato? – zapytałam cicho, po czym złożyłam całusa na jego policzku. Ojciec potarł moje ramię i uśmiechnął się w ten uspokajający sposób.

– Wspaniale. Jak mógłbym czuć się inaczej, mając was wszystkich przy sobie?

Poczułam, jak z drugiej strony mój kark muska Anthony.

– Wszystko w porządku? – wyszeptał, pochylając się nad moim uchem.

– Tak. Jak najbardziej – odparłam szczerze.

Omiotłam spojrzeniem cały stół i siedzących przy nim ludzi. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek zdołam wyciągnąć tyle radości ze świąt. A jednak każdy z nas miał swoje życie, obowiązki i problemy. Tylko w ten jeden jedyny dzień mogliśmy porzucić to wszystko w zapomnienie i nacieszyć się swoją obecnością.

Ruby niedawno zaczęła studia i właściwie nie mieliśmy z nią kontaktu. Ślęczała nad książkami od rana do nocy. Chciała upodobnić się do swojego brata, mieć stabilne życie i stale rozwijać swoje umiejętności. Cieszyły mnie jej ambicje.

Tata spędzał całe dnie na mieście, odwiedzając najciekawsze muzea. Zapisał się nawet na zajęcia dla byłych nauczycieli z różnych dziedzin, dzięki czemu uczył się czegoś nowego i jednocześnie zdobywał nowe przyjaźnie. Nie był już tak samotny. Po wielu latach zaczął w końcu godzić się ze śmiercią żony.

Ja wciąż byłam nieznośną pracoholiczką, chociaż teraz dzieliłam obowiązki szefowej z Anthonym. By zapewnić Natalie odpowiednie dzieciństwo, wymienialiśmy się zajęciami i razem planowaliśmy wszystkie sprawy związane z firmą. Ale wciąż ciężko nas było złapać. Jeśli nie byliśmy w pracy, to zajmowaliśmy się córką.

Alexander wciąż pracował dla nas, więc przynajmniej z nim mieliśmy kontakt niemal codziennie. Sprawy miały się jednak inaczej z Samuelem, który od jakiegoś czasu pracował dla ogromnej firmy i poświęcał jej znaczną część swojego dnia.

Czułam więc przyjemne ciepło, które roznosiło się po moim wnętrzu.

Alex ugościł nas wspaniałym obiadem, którego główną częścią był pieczony w całości indyk, nadziewany śliwkami. Wszyscy zabraliśmy się do jedzenia, oprócz Natalie, która nieustannie zerkała w kierunku ogromnej liczby prezentów ułożonych pod choinką.

– Na to przyjdzie czas – upomniał ją łagodnym tonem Alexander. Siedziała na jego kolanach, a rączki zarzuciła na kark mężczyzny i chichotała co jakiś czas, zapewne za sprawą żartów, które jej opowiadał.

– Też nigdy nie rozumiałam, czemu mamy otwierać prezenty dopiero po kolacji – odezwała się Ruby, po czym mrugnęła w kierunku Natalie.

– Ponieważ z ekscytacji już nic byś w siebie nie wcisnęła – odparł Anthony. Dłoń ułożył na moim kolanie i ciągle muskał mnie kciukiem.

W odpowiedzi Ruby jedynie wywróciła teatralnie oczami i wróciła do pochłaniania swojej porcji indyka.

– Valentina też była taka niecierpliwa jako dziecko? – Tym razem Anthony zwrócił się do mojego taty.

– Nie. – Zaśmiał się, potrząsając przy tym głową. – Valentina była okazem cierpliwości.

Wzruszyłam zwycięsko ramionami. Cóż, zdecydowanie różniłam się od reszty dzieciaków.

– Jak idzie ci na studiach? – Głos zabrał Alex.

– Dobrze. – Ru skrzywiła się na moment. – Mam sporo nauki, ale daję radę.

– Gdybyś potrzebowała pomocy, masz dookoła siebie pełno speców od tej dziedziny.

– Wiem. – Kiwnęła głową. – Ale na razie muszę po prostu przyswoić masę pojęć.

Po posiłku wszyscy zajęliśmy miejsca na dwóch długich sofach, a Alexander zniknął na chwilę za drzwiami sypialni, by wrócić do nas już w stroju Mikołaja. Miał czerwony kombinezon, czarny pasek, siwą perukę oraz brodę, sięgającą mu aż do klatki piersiowej.

Natalie niemal nie padła z wrażenia. Zerwała się z miejsca i biegiem dopadła Alexandra, by następne chwycić go za dłoń. Uśmiechnęłam się promiennie, obserwując córkę właśnie taką – radosną i beztroską. Moje dzieciństwo tak nie wyglądało. Od zawsze przygotowywałam się do przyszłości.

Dla Natalie chciałam czegoś innego. Pozwoliłam jej być po prostu dzieckiem.

W tym samym momencie złapałam kontakt wzrokowy z tatą, który uśmiechnął się z dumą wyraźnie połyskującą w jego oczach. Poruszył bezgłośnie ustami, układając je w słowa, które znaczyły „kocham cię". Odpowiedziałam mu tym samym i ponownie wróciłam oczami do Natalie, która podskakiwała już w oczekiwaniu przy choince.

Pierwszym prezentem był ogromny misiek, sięgający jej aż do brody, w którego od razu się wtuliła. Anthony podszedł bliżej, by pomóc córce w porządkowaniu wszystkich prezentów. Usiadł na podłodze i pilnował, by Natalie nie wywróciła się o kolejne paczki.

Następnymi upominkami były zestaw lalek, bransoletka z zawieszką w kształcie kotka, ozdoby do włosów, puchata piżama oraz kolejna do kolejki sukienka. Potem przyszedł czas na resztę prezentów, choć te nie były już tak pokaźne. Każdy skupił się na szczęściu Natalie, ponieważ reszcie z nas nie zależało na tych drobiazgach.

Dookoła mnie tętniło życiem. Z głośników płynęła świąteczna melodia, zapachy choinki i słodkości wykonanych przez Samuela przyjemnie otulały moje nozdrza, w niewielkim kominku palące się drewno wydobywało z siebie ten charakterystyczny dźwięk. Moi bliscy śmiali się i emanowali szczęściem. Natalie biegała dookoła nas, chwaląc się każdemu po kolei z prezentów, jakbyśmy ich wcześniej nie widzieli.

Byłam szczęśliwa. W każdym aspekcie życia.

Gdy emocje nieco opadły, postanowiłam wyjść na taras, by zaczerpnąć odrobiny świeżego powietrza. Zarzuciłam płaszcz na ramiona i wymknęłam się na zewnątrz, gdzie śnieg pokrywał ziemię, a mroźne podmuchy drażniły moje policzki.

Oparłam się o balustradę i patrzyłam w dal. Myślałam o życiu, które wspólnie z Anthonym udało nam się zbudować. Pierwsze miesiące po narodzinach Natalie były ciężkie. Musiałam wyrzec się pracoholizmu, pozwolić, by to Anthony zajął się na jakiś czas znacznie większą częścią firmy. Nauczyłam się wtedy odpoczynku. Choć małe dziecko wymagało ciągłego zaangażowania, to nawet popołudniowa drzemka przy bajce była dla mnie szczytem relaksu.

A teraz miałam to wszystko. Męża, którego poślubiłam potajemnie pod wpływem impulsu i z którym byłam najszczęśliwsza na świecie. Uroczą córeczkę, która wprowadziła kolejny promyk słońca do mojego ponurego losu. Przyjaciół, gotowych skoczyć za mną i za moją rodziną w ogień. I tatę. Tatę, któremu udało się dojść do zdrowia.

Miałam w s z y s t k o.


ANTHONY

Zauważywszy, że Val zniknęła nagle za drzwiami balkonowymi, zaopatrzyłem się pospiesznie w kurtkę i wyszedłem za żoną na zimne powietrze.

– Pani Dewberry – rzuciłem, na co podskoczyła, zaskoczona moją obecnością. W następnej chwili zmrużyła podejrzliwie oczy.

– Pani Dewberry–Valley – poprawiła mnie z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.

– Jak zwykle uparta – parsknąłem rozbawiony. Otoczyłem dłońmi biodra Val i zbliżyłem do siebie nasze twarze. – Jest jakiś powód, dla którego wymykasz się na dwór? – zapytałem z troską.

W odpowiedzi wzruszyła ramionami. Próbowałem wyczytać cokolwiek z wyrazu jej twarzy, ale ostatnio często wyglądała... dziwnie. Gdy poznałem Val, wiecznie czymś się przejmowała, a jej życie wypełniały same obowiązki. Teraz zwolniła tempa, ale czasem miałem wrażenie, że brakuje jej tego przeładowanego zadaniami życia. W końcu była do tego przyzwyczajana od dziecka.

– Val? – Zmarszczyłem brwi.

– Jestem po prostu bardzo szczęśliwa – odparła w końcu. Musnęła kciukiem mój policzek i zajrzała mi głęboko w oczy. – Ale to dla mnie wciąż nowe.

Odetchnąłem z ulgą.

– Jeśli poczujesz się niekomfortowo, możemy wyjść. W każdym momencie – wyszeptałem. Przeskakiwałem spojrzeniem od jej zagadkowych, zielonych oczu, do pełnych ust smagniętych czerwoną pomadką i mogłem myśleć jedynie o tym, jak bardzo kocham tę kobietę. Zrobiłbym dla niej wszystko. Dla niej i dla Natalie.

– Nie chcę wychodzić – zapewniła. – Nie chcę odbierać tego Natalie i sama czuję się tu wspaniale.

– Gdybyś jednak... – Uciąłem, gdy przyłożyła mi palec wskazujący do ust. Chwilę później pociągnęła mnie za kark i złączyła nasze usta w subtelnym pocałunku, który niósł za sobą jednak cień obietnicy.

Ponieważ pocałunek był tylko początkiem.

Kiedy w końcu udało nam się od siebie oderwać, Val omiotła mnie ostrożnym spojrzeniem i już wiedziałem, że na usta cisną jej się słowa, których obawia się powiedzieć.

– Mów – poleciłem ze śmiechem, na co ta od razu zacisnęła mocno usta i rozchyliła oczy w zdziwieniu. – Widzę, jak twoja główka pracuje.

– Nie jest ci... smutno? Twoich rodziców tu nie ma i...

– Jesteś ty – wtrąciłem.

Dobra, jasne, może było mi trochę przykro, ponieważ nawet po tak wielu usilnych staraniach ostatecznie nie udało mi się poprawić relacji z rodzicami, ale teraz miałem własną rodzinę. Wszystkie najważniejsze osoby miałem tuż obok: Natalie, Val i Ruby.

Trzy najważniejsze kobiety.

– Ale... – Spuściła wzrok. – To jednak twoi rodzice. Na pewno chciałbyś, żeby to wyglądało inaczej.

– Jasne, że tak – przyznałem, umieszczając dłonie w kieszeniach spodni. – Ale dlaczego miałbym w tak piękny dzień psuć go sobie myślą o ludziach, którym nie zależy na mojej obecności?

– Może właśnie zależy – upierała się przy swoim. – Może jest im wstyd, ponieważ doskonale zdają sobie sprawę z tego, co o nich myślisz i nie wiedzą, jak to odbudować.

– Val, to dorośli ludzie. Dałem im szansę. Wiele szans.

– Po prostu na myśl o tym, że jacykolwiek nie są, siedzą teraz sami i może...

– Od kiedy stałaś się taka wrażliwa? – uciąłem, wyginając przy tym jedną brew.

Na twarzy Valentiny pojawił się krzywy uśmiech.

– Nie wiem, nieważne. Nie chciałam cię męczyć tym tematem.

– Nie męczysz mnie. – Pociągnąłem kobietę za łokieć i pozwoliłem, by wtuliła się w mój bok. – Doceniam twoją troskę.

– Nie potrafię sobie wyobrazić, że ktoś cię nie docenia. – W jej głosie doszukałem się czystego smutku. – Jak? Jak można nie widzieć tego, jaki cudowny jesteś?

– Nie wszyscy patrzą na mnie twoimi oczami. Nawet jeśli chciałabyś, aby było inaczej.

– Oni powinni – drążyła. – Powinni zabiegać o twoją uwagę.

Westchnąłem pokonany.

Nigdy nie spodziewałbym się, że ta kobieta może mnie kochać z taką łagodnością, a jednak przez ostatnie lata nabrała delikatności do otaczającego ją świata. Może wcześniej musiała grać twardą, ale mając przy sobie mnie... Może w końcu pozwoliła sobie na te zwykłe, ludzkie uczucia.

– Chcesz do nich pojechać? – zapytałem wbrew sobie.

Poderwała gwałtownie podbródek.

– Mówisz poważnie?

– Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, to tak.

– Anthony... Nie chcę cię do niczego zmuszać.

– W porządku, Val. Potrafię sobie z nimi poradzić. Ogarniemy jakiś prezent i złożymy im wizytę.

W odpowiedzi Val uśmiechnęła się, wkładając w to całą wdzięczność. Wspólnie wróciliśmy do wypełnionego ciepłem salonu, a wtedy spojrzenia zebranych skierowały się na nas. Tata Valentiny rozmawiał z Ruby, a Alex z Samuelem ganiali za Natalie, która śmiała się do rozpuku. Kiedy tylko oczy córki padły na mnie, pisnęła radośnie i podbiegła bliżej. Chwyciłem ją pasie i podniosłem w górę, a potem cmoknąłem w policzek. Mała od razu sięgnęła dłońmi do moich włosów i zaczęła nimi targać.

– Co tam, księżniczko? – zagaiłem, nie mogąc oderwać oczu od tej drobnej piękności. Całą sobą przypominała mi Val i naprawdę oddałbym życie, gdybym mógł ją tym samym ochronić. – Jeszcze się nie zmachałaś?

Pokręciła głową, szczerząc się przy tym w cwaniacki sposób.

Cóż, to akurat miała po mnie. Jeśli jakakolwiek trzylatka na tym świecie potrafi używać sarkazmu, to jest nią właśnie Natalie.

– Mogę obejrzeć film z wujkiem? – Wydęła wargę i wykonała tę sztuczkę z trzepotaniem rzęsami, na którą zawsze się łapałem.

Widziałem, jak Val rozmawia kilka metrów dalej z Alexandrem, zapewne powiadamiając go o naszych planach.

– Tak – zdecydowałem. – Tatuś z mamusią muszą na chwilę wyjść.

Spodziewałem się, że ta wieść zasmuci Natalie, ale ta już mnie nie słuchała. Zaczęła się miotać w moich ramionach, więc w końcu puściłem ją na ziemię, a ta od razu podbiegła do Alexa i krzyknęła radośnie:

– Tata pozwolił na bajki!

Val zgromiła mnie wzrokiem.

– Są święta – powiedziałem, wyrzucając ramiona w górę.

***

Stanęliśmy przed smutnym i bezosobowym budynkiem, który ani trochę nie odzwierciedlał tej magii świąt, którą dało się zewsząd dostrzec. W odróżnieniu od pobliskich posiadłości nie miał na sobie żadnych lampeczek, światła za oknami były zgaszone, a podwórko w całości pochłonęła ciemność.

– Jesteś pewny? – Val ścisnęła moje ramię.

– Tak.

Czy byłem pewny? Cholera, nie. Ale czułem, że to jest właściwe.

Przecież w święta powinniśmy zapomnieć na chwilę o wszelkich sporach.

Smętnym krokiem ruszyliśmy do wejścia, a z każdym mijanym przez nas metrem, czułem, jak na moich barkach osiada się nieznośny ciężar. Powrót do miejsca, w którym spędziłem dzieciństwo z wiedzą, że za tymi murami już nic nie jest takie same, był niesamowicie przygnębiający.

Znaleźliśmy się tuż przed drzwiami, a moja dłoń automatycznie powędrowała w górę, jakby rozum podpowiadał mi na uszko, że nie ma sensu zwlekać.

Najpierw zapaliło się jedno światło i wtedy połowa twarzy Valentiny stała się bardziej widoczna. Mogłem dokładnie dostrzec jej niepewność.

Potem zapaliło się kolejne, a ja przeczuwałem, że to kwestia sekund, aż...

Zza drzwi wychyliła się matka. Miała na sobie puchaty szlafrok, a ciemne włosy związała na czubku głowy w ciasny kucyk. Wyglądała na szczerze zaskoczoną i odrobinę zmieszaną.

– Anthony? – Przetarła oczy. Chyba ją obudziłem. – Co tu robicie?

Stałem przed nią z zapakowanym indykiem i strachem w oczach. Czułem się jak skończony idiota, który nie potrafi zrozumieć, że jego rodzice nie chcą mieć z nim kontaktu.

Wtedy jednak inicjatywę przejęła Val.

– Nie powinni być państwo sami w taki dzień – powiedziała, siląc się na uprzejmy ton. – Przywieźliśmy kolację.

Wówczas za matką pojawił się ojciec i po początkowym szoku, zdołał się uśmiechnąć. Nie potrafiłem stwierdzić, czy grymas ten był szczery.

– Powinnam się przebrać – wymamrotała mama, kompletnie mnie tym zaskakując. Nie wygoniła nas, oszczędziła przykrych słów i zwyczajnie wyraziła zgodę na naszą wizytę. – Mógłbyś... – Tata pokiwał głową, a wtedy ta odeszła w głąb korytarza.

– Wejdźcie – powiedział na zachętę i odsunął się na bok.

Ująłem dłoń Valentiny i wspólnie przekroczyliśmy próg domu, w którym się wychowałem. Ze smutkiem odkryłem, że wnętrze mieszkania jest równie szare, co jego zewnętrza część. Z kuchni nie wydobywały się żadne zapachy, a w salonie, do którego nas zaprowadzono, nie stała nawet choinka.

– Świąteczny klimat pełną parą – mruknąłem pod nosem, za co Val dźgnęła mnie w bok.

Robiła dobrą minę do złej gry.

– Chcecie coś do picia? – Ojciec podrapał się w tył głowy i ciągle uciekał spojrzeniem. Dla niego ta sytuacja była zapewne skrajnie niezręczna i sam zaczynałem żałować, że w ogóle się tu zjawiłem.

– Chętnie – odpowiedziała Val.

Zajęliśmy miejsca na kanapie, która wyglądała niemal tak, jakby nikt z niej nie korzystał. Miałem wrażenie, że cały ten dom mógłby równie dobrze stać pusty. Kurz osiadł się na meblach, a w kątach nie walały się żadne rzeczy osobiste.

Kiedy tata zniknął w kuchni, do salonu wróciła mama. Zarzuciła na siebie długi sweter, który jedynie podkreślał to, jak wychudzona była. Ogromne cienie pod jej pustymi oczami jedynie pogłębiały ten przykry widok.

– Napijecie się...

– Tata już się tym zajął – wtrąciłem. Noga latała mi jak szalona, głównie za sprawą odczuwanego podświadomie stresu.

– Ma pani ochotę na indyka? – Valentina wskazała na szklane naczynie.

Matka jedynie skrzywiła się z niesmakiem, a ja zacząłem się zastanawiać, kiedy ostatnim razem zjadła jakiś zdrowy posiłek.

Chciałbym w pełni tego słowa znaczeniu być obojętny na ich los, bo w końcu sami sobie na to zapracowali, ale nie mogłem. Może miałem w sobie zbyt wiele dobroci i nadziei na odbudowanie dobrych relacji z rodzicami.

Niedługo potem do pokoju wrócił ojciec. Podał mi i Val po kubku herbaty i usiadł na fotelu. Mama zajęła miejsce naprzeciwko nas i wtedy zapanowała cisza. To nieznośne milczenie jedynie uświadamiało mnie w tym, że nie mam tu czego szukać.

– Jak się ma Natalie? – zagaił tata.

– Dobrze – odparła Valentina. – Przez natłok prezentów pewnie nie wyjdzie z zachwytu przez następne tygodnie – dodała z nerwowym śmiechem.

– Tak... – wymruczał z zamysłem. – Też powinniśmy jej coś dać.

– Nie ma takiej potrzeby – zapewniła, utrzymując swoją wzorową uprzejmość, która wprawiała mnie w podziw. Sam nie byłem w stanie wypowiedzieć choćby słowa, które nie byłoby zabarwione żalem. – Dostała ich aż nadto.

– A jak się mają sprawy w firmie? – ciągnął tę bezsensowną rozmowę.

– Bez zarzutu – wymamrotałem.

I znów to milczenie. Było niczym wiszące nad nami fatum. Bo niby o czym mieli ze sobą rozmawiać ludzie, których nic nie łączyło?

Posłałem Val spojrzenie, które miało dać jej jasno do zrozumienia, że powinniśmy już iść, lecz ta nie ruszyła się z miejsca.

– Anthony opowiadał mi o tradycji, którą praktykowaliście, kiedy był dzieckiem – rzuciła, co spotkało się z konsternacją ze strony rodziców, jakby już dawno wyparli z pamięci tamte czasy. – Wspólne śpiewanie, tak?

– Tak, Val – potwierdziłem od niechcenia.

Myślałem, że w tym związku Val mnie już niczym nie zaskoczy, a jednak, kiedy z jej ust wydobyły się pierwsze słowa piosenki, zamarłem.

Last Christmas I gave you my heart... – Nie sądziłem, że moja żona potrafi śpiewać. W dodatku robiła to całkiem ładnie. – ...But the very next day you gave it away.

Wszystkie pary oczu zwróciły się ku niej – nieustraszonej kobiecie, którą miałem zaszczyt kochać. Śpiewała, jakby cały świat jej nie interesował. Stworzyła nam intymny klimat. Kiedy kącik ust mojego ojca drgnął ku górze, zrozumiałem, że jej starania nie poszły na marne.

Więc postanowiłem dołączyć.

This year, to save me from tears... – Powiedzieć, że czułem się niezręcznie, to jakby nic nie mówić. Wnętrzności aż mnie paliły od tego nieznośnego uczucia.

Wtedy do naszego śpiewania dołączył tata.

I'll give it to someone special...

Val zaśmiała się pod nosem w ten niesamowicie uroczy sposób, a ja poczułem, jak przyjemne ciepło otacza moją pierś. Na ustach mamy zakwitł uśmiech. Tata wyglądał na szczerze zadowolonego. Moja żona była najwspanialszą kobietą na świecie. Dokonała pieprzonego cudu.

– Może jednak zjemy tego indyka? – Mama brzmiała na niepewną, ale wierzyłem w jej szczere chęci.

I nagle ten wieczór stał się jeszcze piękniejszy.

***

Opuściliśmy dom moich rodziców godzinę później. Nie sądziłem, że ten wieczór potoczy się właśnie w taki sposób, ale już nie żałowałem tej decyzji. Nawet, jeśli ten dobry nastrój był nam pisany tylko na ten jeden dzień, to i tak cieszyłem się, że przez chwilę mogłem wrócić do przeszłości, kiedy to rodzice byli zupełnie inni. Bardziej troskliwi i otwarci.

Śnieg sypał z nieba na nasze odkryte głowy, kiedy szliśmy do samochodu. I choć chłód wdzierał się pod mój płaszcz i czułem, jak policzki rumienią mi się od mrozu, to złapałem Val za dłoń, zatrzymując ją tym samym w miejscu.

– Dziękuję – wyszeptałem.

Nie wiem, co ta kobieta mi zrobiła, ale jej urok zbijał mnie z tropu dosłownie każdego dnia. Każdego dnia kochałem ją mocniej i nawet, kiedy myślałem, że ta miłość nie może już urosnąć, to ona robiła coś, co sprawiało, że się myliłem.

– To drobiazg – zapewniła, kładąc mi dłoń na piersi. – Dla ciebie zrobiłabym wszystko, Anthony.

– Wszystko? – Wygiąłem brew, a ona parsknęła z niedowierzaniem. – Bez sprośnych myśli, szefowo. Mówię o czymś innym.

– O czym?

– Pamiętasz nasz taniec? Kupowałem wtedy mieszkanie i...

– Jak mogłabym zapomnieć?

Podałem jej dłoń, a ramię owinąłem wokół kobiecej talii.

– Uczynisz mi tę przyjemność i...

– Zamknij się, Dewberry. – Radosny śmiech opuścił jej wargi. – Zamknij się i po prostu ze mną zatańcz.

I właśnie tym sposobem, tańczyłem z Val pod domem moich rodziców. W tym całym śniegu. Nie zważając na mroźny wiatr.

Mogłem ją kochać. Tu i teraz.

I zawsze.

Już zawsze.


*

ig/twitter: autorkaangelika

<3


Continue Reading

You'll Also Like

544K 16.9K 35
Pierwszy tom trylogii ,,Trust". Grace przez ca艂e swoje 偶ycie by艂a zdana sama na siebie. Mieszka艂a z ojcem, kt贸ry prowadzi艂 szemrane interesy i komple...
201K 6.7K 12
Pierwsza cz臋艣膰 dylogii "Wszystko"! W dniu osiemnastych urodzin Snow Hawley dowiedzia艂a si臋, 偶e po艣lubi o osiem lat starszego m臋偶czyzn臋. Widzia艂a go z...
109K 3.5K 32
Byli艣my niczym ogie艅 i woda. Tak oddaleni od siebie. Lecz tylko jedno mog艂o pokona膰 to drugie. Nie podporz膮dkowali艣my si臋 nikomu. Tylko sobie nawza...
88.6K 780 11
Druga cz臋艣膰 Nasz kawa艂ek nieba. 鈥濳olejny raz uciek艂am. Wierzy艂am w przeznaczenie i bajk臋 o benzynie i zapalniczce, ale nawet one potrafi膮 zniszczy膰...