Carmen POV:
Wyżaliłam się im, wzbudzili moje zaufanie. Przez to poczułam się lepiej, jakby spadł ze mnie ciężar. Rozmawiamy i pijemy od dłuższego czasu. Jakoś tak wyszło, że mieli przy sobie alkohol.
-Jesteś stąd? -zapytała Lizzy. To ją polubiłam najbardziej. Ma do siebie ogromny dystans, nie przejmuje się tym, że ma kilka kilogramów za dużo. Jest bardzo optymistyczna.
Rozmawiamy o wszystkim, ale nie o powiedziałam akurat o tym. Gdy opowiadałam o problemach, mówiłam głównie o Ashtonie i swoich uczuciach.
-Dopiero wczoraj się wprowadziłam. Mieszkam z sześcioma facetami. -wzięłam kolejnego łyka. Wszyscy wytrzeszczyli oczy..
-Jezu.. A są chociaż przystojni?
-Bardzo, ale skupiam się tylko na Ashtonie. I jeden to mój ojciec, więc.. -nie dokończyłam, bo wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Jak dla mnie, ojciec też może być. W sumie, to całe życie wolałam starszych. Są lepsi, bardziej doświadczeni. -Allie wybuchnęła śmiechem.
-Ash jest starszy o siedem lat, więc ja chyba też. -wzruszyłam ramionami. Usłyszałam dźwięk swojego dzwoniącego telefonu. Wyciągnęłam go i przetarłam z piachu.
-O, chyba tatusiek..-powiedział Oliver.
-Ashton. -parsknęłam. Odebrałam.
-Gdzie jesteś? -zapytał.
-Ma seksowny głos, nie? -zachichotała Lizzy. Jestem pewna, że to usłyszał.. Ale wstyd.
-Nad jeziorem, poznałam nowych znajomych. -odpowiedziałam.
-Czy Ty znowu jesteś pijana?.. -westchnął.
-Trochę. -przyznałam.
-Wyślij mi lokalizację, zaraz po Ciebie przyjadę. -rzucił pomysłem, który mi się nie spodobał.
-Nie chcę jeszcze wracać. -odmówiłam.
-Twój ojciec zaczyna się martwić, wiesz jaki jest.. Myśli, że znowu uciekłaś.
-Ciekawe dokąd. -parsknęłam. Rzeczywiście, dzwonił kilka razy, ale to ignorowałam.
-Po prostu powiedz gdzie jesteś, póki nie jest wkurwiony. Chcesz znowu się z nim kłócić?
-I tak będzie, gdy wrócę. Co to za różnica? Wrócę sama, posiedzę jeszcze z dwie godziny.
-Carmen.. -wyczułam, że traci cierpliwość. Nie dyskutowałam z nim, wiedziałam, że i tak nie wygram.
-Zaraz wyślę.. -przewróciłam oczami, po czym zwyczajnie się rozłączyłam. Weszłam w lokalizację, zrobiłam zrzut ekranu i mu go wysłałam.
-Ale Tobą rządzi.. Nie dawaj się tak, znaj swoje prawa. Powiedz ,, nie " i koniec. -poradziła Allie.
-Nie mogę się sprzeciwić, nie mam wyjścia. Podajcie mi swoje numery. Dobrze jest mieć jakichś znajomych w nowym mieście. -zaproponowałam.
-Daj telefon, wpiszemy Ci się. -zaproponował Oliver. Od razu mu go podałam.
-Wyjdę na drogę, żeby Ash mnie widział.. -mruknęłam, gdy oddał mi telefon. Wszyscy wstaliśmy z piasku.
-Nie bądź smutna, jeszcze się zobaczymy. Odprowadzimy Cię. -Lizzy mnie objęła. Zaczęliśmy iść w stronę drogi.
-Ja smutna? Nie jestem smutna, tylko zmęczona. -sięgnęłam po wódkę i wzięłam ostatniego, dużego łyka. Zaczęłam czuć, że robię się coraz bardziej pijana. Zaczęło szumieć mi w głowie, to był znak, aby przestać.
-Uważaj, bo Ci uwierzymy. -powiedział. Już po chwili zauważyliśmy nadjeżdżający samochód Ashtona. Minęło może z piętnaście minut, musiał jechać ekstremalnie szybko..
-Ale fura.. Widać, że ma kasę. -skomentowała Allie. Zaśmiałam się, wkładając telefon do torebki. Od dłuższego czasu jestem przyzwyczajona do luksusu. Drogie samochody, czy ubrania nie są dla mnie niczym dziwnym.
Chłopak podjechał bliżej.
-Mam nadzieję, że do zobaczenia. -spojrzałam na nich ze słabym uśmiechem, chwytając za klamkę.
-Jasne. Zadzwoń, gdy będziesz czegoś potrzebować. Albo, gdy będziesz chciała się napić, w tym też możemy pomóc. -zażartował chłopak.
Wsiadłam do auta i zamknęłam za sobą drzwi. Odjechaliśmy.. Początkowo się nie odzywał, ale nagle postanowił przerwać ciszę.
-Martwię się, ostatnio nadużywasz alkoholu. -powiedział, wpatrując się w drogę.
-Pomartw się o Maddy. -odpowiedziałam, a ten zmarszczył brwi.
-Co Ty pierdolisz?.. -przeniósł wzrok na mnie.
-To, co słyszysz. Jest ładna, co? Z resztą jak wszystkie, które pieprzyłeś. Niedługo do nich wrócisz, wiem to.
-Jesteś pijana.. -znów skupił się na jeździe.
-Nie zaprzeczyłeś! -krzyknęłam na niego.
-Nie drzyj mi się do ucha.. Nie zaprzeczyłem, bo jesteś najebana i nie mam zamiaru z Tobą dyskutować. Z resztą mówienie do Ciebie nie ma celu, i tak myślisz swoje. Jakbyś mi, kurwa, nie ufała.. -zaczął się coraz bardziej denerwować.
-Posuwałeś jedną za drugą, więc.. -przerwał mi.
-Odpierdol się, boże! Mam jutro pogrzeb, jest mi kurewsko ciężko, a Ciebie obchodzi tylko to, żeby się najebać! I to z ludźmi, których znasz od godziny! -ryknął na mnie. Uciszył mnie tym, automatycznie straciłam całą pewność siebie.
-Nie miałam w planie pić, chciałam zaraz wrócić.. -odwróciłam od niego wzrok. Wpatrzyłam się w szybę, zrobiło mi się przykro.
-Jasne. Ty wszystko miałaś, tylko nic Ci nie wychodzi.
♡♡♡
Przespałam się, więc trochę wytrzeźwiałam. Obudziłam się, gdy za oknami było już ciemno. Sen zajął mi kilka dobrych godzin.
Podniosłam się z kanapy i usiadłam. Nie przypominam sobie, żebym się przykrywała. Ashton musiał przynieść mi koc..
Resztę drogi jechaliśmy w absolutnej ciszy. Przegięłam.. Nie powinnam tak się zachowywać. Niestety zrozumiałam to dopiero po fakcie.
Włączyłam telewizor i zaczęłam wpatrywać się w ekran. Nie zwróciłam nawet uwagi na to, co leciało. Po prostu chciałam, aby coś wypełniło tą pustkę. Zastąpiło ciszę, która powodowała natłok myśli.
Nagle jeden z psów Ashtona podszedł do mnie i położył głowę na moim kolanie. Zaczęłam go głaskać. Na początku trochę się ich bałam, ale po jakimś czasie zobaczyłam, że są łagodne i nie ugryzą bez polecenia. Są wytresowane, bardzo inteligentne.
Zauważyłam Ashtona, schodził ze schodów. Chciał wejść do kuchni, ale go zaczepiłam.
-Dziękuję za koc.. -powiedziałam cicho.
-Nie ma za co. -mruknął, nie zatrzymując się. Nalał sobie wody i znów miał iść na górę.
-Poczekaj.. -westchnęłam.
-Chodź tu. -poprosiłam. Tak też zrobił. -Przepraszam. Przesadziłam.. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Za dużo wypiłam. -przyznałam się do błędu.
-W porządku, nic takiego się nie stało. -usiadł obok.
-Jesteśmy sami? -zapytałam.
-Tak. -odpowiedział, a ja szybko się w niego wtuliłam. Zamknął mnie w swoich silnych ramionach. W nich czuję się mała i bezpieczna..
-Mam w dupie Maddy. Naprawdę, nie obchodzi mnie żadna moja była. Żadnej nigdy nie kochałem, żadna nigdy tego ode mnie nie usłyszała. Nie wiem, skąd przyszło Ci to do głowy..
-Zobaczyłam jej profil na instagramie. I kilku innych.. Różnię się od nich, nie posiadam tej pewności siebie. Nie wyglądam tak.. -mruknęłam.
-Wyglądasz lepiej. Nie rozumiem skąd u Ciebie te kompleksy. To wszystko jest w Twojej głowie, dla mnie jesteś perfekcyjna. Masz nie przejmować się tymi plastikowymi idiotkami, rozumiesz? One nie są Tobą. A tak się składa, że chcę tylko i wyłącznie Ciebie. -powiedział. Poczułam się znacznie lepiej. Te słowa sprawiły mi radość.. Dały odrobinę nadziei.
Nagle pies wskoczył na kanapę i również zaczął się do nas przytulać, to spowodowało mój chichot. Nie mogłam wyobrazić sobie lepszego wieczoru. My całkiem sami, koc i uroczy piesek.. Nie potrzebuję niczego więcej do szczęścia.
♡♡♡
Wszystkiego najlepszego z okazji świąt, misiaki!! Życzę wam wszystkiego co najlepsze, loveyou!! 🥰
♡♡♡