Always by your side//byler

By cherrycoke321

5.1K 333 88

Wraz z końcem lata zbliża się kolejny rok szkolny dla uczniów liceum w Hawkins. Przyjaciele mają przed sobą n... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7 (1)
Rozdział 7 (2)
Rozdział 8
Rozdział 9 (1)
Rozdział 9 (2)
Rozdział 10
Rozdział 11 (1)
Rozdział 11 (2)
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15 (1)
Rozdział 16 (+18)
Rozdział 17
‼️OGŁOSZENIE‼️ Zaproszenie na kontynuację opowiadania

Rozdział 15 (2)

141 12 1
By cherrycoke321

Mike był zaskoczony w równym stopniu co jego przyjaciele obecnością mamy na studniówce. Nie wiedział po co tu była, ale nie podobało mu się to i podejrzewał, że szybko stąd nie pójdzie. Kiedy tylko ją zobaczył w ułamku sekundy popsuł mu się humor, gdyż wiedział co to dla nich oznaczało. Przechodząc do stołu, przy którym siedziała jego klasa, szatyn nie rozglądał się zbytnio, aby przypadkiem nie spotkać wzroku kobiety, która na pewno śledziła każdy jego ruch. Pierwsza godzina upłynęła szybko, gdyż najpierw miało miejsce przemówienie dyrektora, potem wybrane pary tańczyły poloneza, a następnie były zdjęcia klasowe i obiad.
"Może świeże powietrze poprawi ci humor?" spytał Lucas, podsuwając w stronę szatyna paczkę papierosów.
"Ta, zajebiście." mruknął Mike, przewracając  widelcem z jedną na drugą stronę kawałki mięsa, które zostały mu na talerzu.
"Idę z wami." powiedziała Max, wstając od stołu.
"Will, idziesz?" spytała, patrząc na chłopaka ze skruchą.
"Chyba zostanę." odpowiedział brunet, nie podnosząc wzroku znad telefonu. Tak samo jak jego chłopak, momentalnie popsuł mu się humor, ponieważ wiedział co oznaczała dla nich obecność pani Wheeler na studniówce. Za wszelką cenę musiała osiągnąć swój cel i nie wyglądało jakby miała odpuścić.
Grupka palących udała się w stronę drzwi, co wiązało się z przejściem przez całą salę. Na parkiecie tańczyło już sporo osób, dlatego musieli przejść bokiem przy stole z ciastami i deserkami. Mike chcąc nie chcąc w końcu na parę sekund złapał kontakt wzrokowy z matką, która akurat stała parę metrów dalej.
"Mike, zaczekaj." zatrzymała go, podchodząc bliżej.
"Co ty tu robisz? Śledzisz mnie?" odpowiedział oschle szatyn, odwracając wzrok w stronę drzwi.
"Nie, skądże. Zgłosiłam się do pomocy organizacji waszej studniówki. Chyba zapomniałam ci powiedzieć, ale myślałam, że miałeś nie iść." powiedziała, udając zaskoczoną.
"No widzisz, jednak jestem. Mogę już iść do znajomych? Czy tam też za mną pójdziesz?" spytał, krzyżując ręce na piersiach.
"Dobrze, ale najpierw pochwal się z kim tu przyszedłeś." odpowiedziała, na co Mike spojrzał na nią ze strachem w oczach. W zasadzie mógł skłamać, że przyszedł sam, ale obawiał się, że przypadkiem mogło wyjść jeszcze gorzej. Bał się, że jego mama tym bardziej pomyśli, że z jakiegoś powodu nie chce mówić kto jest jego osobą towarzyszącą.
"Z koleżanką." odpowiedział po chwili, w duchu modląc się, aby nie zostać zapytanym o szczegóły.
"Mhm koleżanką..." powiedziała pod nosem Karen, uśmiechając się do siebie.
"W takim razie gdzie jest twoja partnerka?"
Przyszedł ze mną - usłyszał głos za swoimi plecami zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć.  Była to El, która musiała usłyszeć kawałek rozmowy między nim, a matką i domyślić się o co chodziło. Dziewczyna wzięła go pod rękę i uśmiechnęła się do kobiety stojącej przed nimi.
"Co za miła niespodzianka, dawno cię u nas nie widziałam. Przepraszam, że pytam tak bezpośrednio, ale wróciliście do siebie? Mike nic nie mówił." powiedziała z entuzjazmem.
"To skomplikowane. Możesz przestać zadawać te bezsensowne pytania?" szatyn przewrócił oczami.
"Dobrze, przepraszam. Nie będę was już stresować, możesz iść do swoich kolegów." odpowiedziała, po czym poszła w kierunku drugiego końca sali.
"Dziękuję za uratowanie mi dupy." westchnął, śledząc wzrokiem matkę.
"Mimo wszystko nie musisz tego robić."
"Wiem, ale chciałam pomóc." odpowiedziała dziewczyna, puszczając rękę byłego chłopaka.
"Przyjaciele sobie pomagają, prawda? Przynajmniej ja chcę żeby moi byli szczęśliwi." dodała, uśmiechając się.
"Nie jesteś zazdrosna, że...no wiesz..." powiedział lekko speszony zaistniałą sytuacją.
"Nie, przecież wszystko sobie wytłumaczyliśmy. Poza tym może tak jest lepiej." Nastka spojrzała na stół ich klasy, przy którym siedział Will, wciąż tępo wgapiając się w ekran telefonu.
"Myślę, że nie byliśmy sobie przeznaczeni. Komuś bardzo na tobie zależy."
"Dziękuję, jesteś wspaniałą przyjaciółką." powiedział szatyn, przytulając do siebie dziewczynę, po czym wyszedł na zewnątrz.

Próbując znaleźć miejsce, w które poszli jego przyjaciele, w końcu znalazł się na tyłach budynku. Parę osób paliło w tym miejscu, a chłopak był na tyle zdenerwowany, że okazjonalnie poczęstował się jednym papierosem, który wcześniej został mu zaproponowany.
"Sory, że to mówię, ale twoja stara jest pierdolnięta. Naprawdę współczuję." powiedział Lucas, opierając się o ścianę.
"Powiedz mi coś czego nie wiem." westchnął Mike, chowając wolną rękę w kieszeni spodni.
"To moja wina, przepraszam." odezwała się Max, po czym spuściła wzrok.
"Nie powinnam się mieszać i namawiać was na przyjście tutaj, skoro wcześniej powiedziałeś mi jak dokładnie wygląda sytuacja z twoją mamą. Nie spodziewałam się, że może tu przyjść..."
"To nie twoja wina, chciałaś dobrze." odpowiedział szatyn, uśmiechając się do niej smutno.
"Szkoda mi go...wiem, że mu zależało, a w takich warunkach nie mogę z nim nawet zatańczyć." dodał, dopalając papierosa.
"Zawsze możemy stanąć na czatach." Lucas rzucił luźną propozycję, wzruszając ramionami. W odpowiedzi spotkał się z sarkastycznym spojrzeniem wyższego chłopaka.
"To wcale nie jest zły pomysł." odpowiedziała rudowłosa, ponownie patrząc na chłopaków.
"Przyszliście tutaj i zasługujecie przynajmniej na jeden taniec. Na pewno twoja mama nie będzie ciągle patrolowała sali, tym bardziej teraz, kiedy większość osób tańczy i nawet nie ma tam miejsca.
"Nie będzie już taka podejrzliwa, bo myśli, że przyszedłem tutaj z El..." Mike pokiwał głową, przekonując się bardziej do propozycji przyjaciół.
"Zgoda. Wracamy?" spytał nieoczekiwanie pełen entuzjazmu, co sprawiło, że para przed nim się zaśmiała.
Po upewnieniu się, że Karen nie było nigdzie w pobliżu, szybkim krokiem poszedł porostu do stołu ich klasy. Will, wciąż siedział w tym samym miejscu, oglądając coś co pokazywała mu w telefonie Nastka.
"Zatańczymy?" spytał Mike, posyłając uśmiech w stronę chłopaka.
"Może lepiej nie..." westchnął brunet, patrząc na niego ze smutkiem.
"Dawaj. Jak nas zobaczy to trudno, najwyżej mnie wyrzucą z domu. I tak planowałem się wyprowadzać." wzruszył ramionami. W tym momencie wszystko stało się dla niego obojętne. Wiedział, że Lucas i Max wyświadczali mu przysługę, jednak w tej chwili zdał sobie sprawę, że nie tylko z tego powodu to robił. Najbardziej liczył się jego chłopak, dla którego tylko i wyłącznie był w tym miejscu.
Will przeniósł wzrok na rękę szatyna, którą stale wyciągał w jego stronę. Po chwili zawahania, wstał z miejsca i podał mu dłoń. Mike uśmiechnął się jeszcze bardziej, po czym obaj zniknęli w tłumie par, szukając miejsca do tańca. Trafili akurat na moment, w którym DJ zdecydował się zmianę klimatu i puścił wolną piosenkę. Brunet przysunął się bliżej chłopaka, kładąc ręce na jego ramionach. Na wyższego przypadła rola osoby prowadzącej w tańcu, dlatego niepewnym ruchem położył obie dłonie na biodrach partnera. Obaj zaczęli poruszać się w rytm piosenki "You look perfect tonight.", jednocześnie zwracając uwagę, aby przypadkowo nie wejść drugiej osobie w drogę, gdyż niestety żaden z nich nie był dobry w tańcu. Z początku Mike czuł się bardzo zestresowany, co zauważył też po swoim chłopaku, który ciągle wpatrywał się w podłogę, albo skanował wzrokiem salę. Chociaż wiedział, że nie musiał już tak bardzo przejmować się tą sytuacją, odwrotne myśli z tyłu głowy nie dawały mu spokoju.

'Cause we were just kids when we fell in love
Not knowing what it was
I will not give you up this time
But darling, just kiss me slow
Your heart is all I own
And in your eyes, you're holding mine

Szatyn odchrząknął, obejmując niższego chłopaka w talii, w rezultacie zbliżając ich do siebie.
"Kurwa już bardziej normickiej piosenki nie mógł dać. Czuję się jak na weselu millenialsów." prychnął, próbując nieco rozluźnić atmosferę i tym samym zwrócić na siebie uwagę partnera.
"Nie znam osoby w naszym wieku, która by nieironicznie słuchała Eda Sheerana. Totalnie." Will cicho się zaśmiał, kątem oka zerkając na swojego chłopaka.
Zauważając to, Mike zaśpiewał półgłosem linijkę piosenki, w której autor śpiewał 'You look perfect tonight', robiąc przy tym nagłupsze miny, które tylko potrafił.
"Zamknij się." Will zaśmiał się, zakrywając mu dłonią usta. Podchodząc trochę za blisko, nadepnął przez przypadek na stopę wyższego chłopaka, który skrzywił się i wymamrotał coś niezrozumiałego.
"Karma." odpowiedział speszony, spuszczając wzrok i delikatnie się rumieniąc.
"Mogę chociaż dostać buziaka?" zaśmiał się wyższy chłopak, po czym przytulił do siebie bruneta, nadal kołysząc się w rytm muzyki.
Will kontrolnie rozejrzał się po sali, po czym spojrzał na szatyna z pytającym wzrokiem. Uśmiechając się, pochylił się w stronę niższego chłopaka, który szybko cmoknął go w usta. Zanim zdążył się oddalić, Mike wykorzystał sytuację i odważnie go pocałował, co było dla bruneta dość dużym zaskoczeniem. Po chwili jednak zamknął oczy i oddał pocałunek, kompletnie zapominając o wszystkich barierach. Muzyka i pary tańczące obok nich stały się jedynie tłem, na które i tak żaden z nich nie zwracał uwagi. Kiedy się od siebie oderwali, Will wtulił się w chłopaka, kładąc głowę na jego ramieniu. Szatyn uśmiechnął się do siebie, gładząc go po plecach. Chwilę po tym DJ puścił kolejną piosenkę Eda Sheerana, na co obaj spojrzeli na siebie, momentalnie się krzywiąc.
"Spierdalajmy stąd." rzucił Mike, wzruszając ramionami.
"Nie przeżyjesz kolejnego tańca ze mną? Obiecuję, że teraz będę patrzył pod nogi." zaśmiał się, przypuszczając, że jak zwykle była to ironia.
"Nie, mówię poważnie." odpowiedział szatyn, patrząc na swojego chłopaka, który spojrzał na niego z zakłopotaniem.
"Nie musimy tu przecież być, prawda?" dodał, po czym nie czekając na odpowiedź, spontanicznie pociągnął za sobą chłopaka w stronę wyjścia.
"Mike, zaczekaj!" krzyknął Will, próbując omijać tańczące pary i przepraszając każdą, na którą przez przypadek wpadł.
"Czemu biegniemy?" zaśmiał się, kurczowo trzymając go za rękę.
"Nie wiem, żeby było bardziej dramatycznie." wyższy chłopak odpowiedział mu śmiechem. Po chwili obaj znaleźli się na parkingu przed budynkiem.
"Jesteś najbardziej randomową osobą jaką znam, przysięgam." brunet pokręcił głową, próbując złapać oddech.
"Ale wciąż mnie kochasz." odpowiedział, siadając za kierownicą.
"Gdzie jedziemy?" Will spytał ciekawsko.
"Właśnie nad tym myślę...po drodze się coś znajdzie." wzruszył ramionami, po czym wyjechał na głową drogę.

Przemierzając praktycznie już całkiem wyludnione ulice miasta, Mike rozmyślał nad miejscem, w które mogliby pojechać. Dużą wadą Hawkins był kompletny brak nocnego życia, dlatego większość knajp i restauracji nie była czynna do późna. Po godzinie 22 otwarte było tylko kino, nocne sklepy i stacja paliw. Bezcelowe poszukiwania zawiodły ich prawie na sam koniec miasta, w okolice lasu. Kiedy obaj w zasadzie zdecydowali już, że najlepiej byłoby po prostu wrócić do domu, szatyn wpadł na lepszy pomysł niż zawrócenie się po zmarnowanej prawie pół godzinie jazdy.
"Kiedyś uczyliśmy się tu puszczać kaczki, pamiętasz?" uśmiechnął się, zatrzymując samochód w pobliżu jeziora nazywanego przez mieszkańców Lovers Lake. Było tak, ponieważ kształtem przypominało ono serce. Światło księżyca w pełni odbijało się w idealnie gładkiej tafli wody, tworząc tym samym nastrój jak z filmu. Mike podniósł kamyk, który wydawał mu się całkiem dobry do wykonania wspomnianej czynności. Z pełnym skupieniem podszedł bliżej jeziora, przymierzając się do rzutu.
"Tak myślałem, wciąż jestem profesjonalistą." powiedział dumnie, obserwując jak jego kamyk dwa razy odbił się od powierzchni wody zanim wylądował na dnie.
"Spróbujesz mnie pobić?" spytał, podając nowy kamyk chłopakowi stojącemu parę kroków za nim. Will w odpowiedzi uśmiechnął się, po czym stanął obok.
"Zabrałeś mnie tu tylko po to, aby udowodnić, że wciąż jesteś w tym lepszy ode mnie, prawda?" spytał sarkastycznie, gdy jego kamyk od razu po rzucie zatonął.
"To też, ale nie tylko po to." zaśmiał się szatyn, po czym puścił kolejną kaczkę.
"Przyjechaliśmy tu żebym miał wymówkę, że nie zmarnowałem paliwa na krążeniu po tej dziurze." dodał, a kiedy zauważył morderczy wzrok swojego chłopaka, natychmiastowo do niego podszedł, rzucając przy tym krótkie 'no przecież żartuję'.
"Wiesz jak wygląda duży wóz? Jest tam, na prawo." powiedział brunet, pokazując palcem na niebo pełne gwiazd. Mike uśmiechnął się do niego, po czym skrzyżował ręce i również oparł się o maskę samochodu. Samochód stał na tyle blisko, że z tej odległości byli w stanie widzieć całe jezioro.
"Zimno ci?" spytał, kiedy usłyszał ciche pociągnięcie nosem ze strony drugiego chłopaka. Mimo tego, że był luty i wciąż chodziło się w ciepłych ubraniach, brunet pokręcił przecząco głową, po czym skrzyżował ręce na piersiach.
"Nie kłam." powiedział wyższy chłopak, obejmując go ramieniem. Will posłał mu ciepły uśmiech, po czym bez słowa wtulił się w niego. Przymykając delikatnie oczy, położył głowę na ramieniu szatyna, który po chwili oparł o nią swoją własną.
"Wiesz co najbardziej lubię w naszej relacji?" spytał po chwili ciszy, wciąż głaszcząc ramię niższego chłopaka.
"To, że wiem o tobie takie szczegółowe rzeczy jak, na przykład, jakie płatki lubisz najbardziej do mleka, albo że wciąż lubisz zasypiać przy świetle lampki lawowej, którą trzymasz w pokoju od 13 urodzin, a mimo to nadal odkrywam nowe. Niesamowite." powiedział, uśmiechając się do siebie.
"Może ta piosenka, do której tańczyliśmy wcale nie była taka głupia..." odpowiedział brunet, wpatrując się w niezmienioną, spokojną powierzchnię wody.
"Nie pomyśl tylko, że jestem jakiś psychiczny, ale może od dawna zaplanowane było, że mieliśmy być razem. Wszystko co chcę ci przekazać to...mam nadzieję, że naprawdę czujesz się kochany i wiesz, że zawsze będę przy tobie." dodał, po czym spojrzał mu oczy, które zdawały się lśnić tym samym światłem, które oświetlało scenerię przed nimi.
"Kocham cię, Mike. Jesteś najwspanialszą osobą, którą poznałem w swoim życiu i nic tego nie zmieni. Nawet jeżeli kiedyś nasze drogi się rozejdą, nadal będę tak uważał."
Szatyn uśmiechnął się do niego, gdyż w tym momencie nie mógł znaleźć odpowiednich słów, które miałyby tą samą wagę. Przesuwając dłoń na policzek chłopaka przed sobą, zakreślił na nim kciukiem małe kółko, po czym przysunął się bliżej, składając na jego ustach szczery pocałunek.
"Dziękuję i mam nadzieję, że w zamian dostajesz ode mnie to samo." powiedział, delikatnie szturchając go nosem. Will skinął głową, odwzajemniając ten sam gest.
"Możesz mi obiecać jedną rzecz?" spytał, odsuwając się od twarzy bruneta, tylko po to, aby stanowczo spojrzeć mu w oczy.
"Nawet jeżeli któremuś z nas nie uda dostać się na studia...i tak wyjedziemy stąd razem." dodał, niepewnie przysuwając w jego stronę mały palec.
"Obiecuję.'" odpowiedział niższy chłopak, złączając ze sobą ich palce, w celu zawarcia obietnicy. Mike przytulił go do siebie, a kiedy poczuł jak Will delikatnie wzdrygnął się z zimna, cicho się zaśmiał.
"Wracamy, bo się przeziębisz." powiedział, delikatnie klepiąc go po plecach.
"Zdajesz sobie sprawę, że zostawiliśmy kurtki w szatni, prawda?" spytał brunet, wsiadając do samochodu.
"Jedziemy po kurtki, a potem odwiozę cię do domu." Mike wyszczerzył zęby, pokazując oba kciuki w górę. Drugi chłopak zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową.

Continue Reading

You'll Also Like

4.3K 507 36
Poznali się przez fanfiki, zakochali się w sobie, łącząc dwa różne światy dwóch stron dla fanów różnych mediów. Ale co jeśli jedno z nich weźmie sobi...
1M 41.1K 38
"- Matko, pamiętasz coś w ogóle? - spytał dość obojętnie. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc palnęłam największą głupotę, jaką tylko mogłam. - Nie...
263K 11.4K 23
"- Co ty do cholery robisz w moim dormitorium, Potter? - zapytał, mrużąc oczy. Chłopak siedział na jego komodzie, machając nogami i trzymając ulubion...
544K 40.7K 51
Taehyung z całego serca nie znosił fizyki do dnia, w którym poraz pierwszy w wejściu do sali ujrzał obezwładniający uśmiech swojego nowego nauczyciel...