Rozdział 15 (2)

137 11 1
                                    

Mike był zaskoczony w równym stopniu co jego przyjaciele obecnością mamy na studniówce. Nie wiedział po co tu była, ale nie podobało mu się to i podejrzewał, że szybko stąd nie pójdzie. Kiedy tylko ją zobaczył w ułamku sekundy popsuł mu się humor, gdyż wiedział co to dla nich oznaczało. Przechodząc do stołu, przy którym siedziała jego klasa, szatyn nie rozglądał się zbytnio, aby przypadkiem nie spotkać wzroku kobiety, która na pewno śledziła każdy jego ruch. Pierwsza godzina upłynęła szybko, gdyż najpierw miało miejsce przemówienie dyrektora, potem wybrane pary tańczyły poloneza, a następnie były zdjęcia klasowe i obiad.
"Może świeże powietrze poprawi ci humor?" spytał Lucas, podsuwając w stronę szatyna paczkę papierosów.
"Ta, zajebiście." mruknął Mike, przewracając  widelcem z jedną na drugą stronę kawałki mięsa, które zostały mu na talerzu.
"Idę z wami." powiedziała Max, wstając od stołu.
"Will, idziesz?" spytała, patrząc na chłopaka ze skruchą.
"Chyba zostanę." odpowiedział brunet, nie podnosząc wzroku znad telefonu. Tak samo jak jego chłopak, momentalnie popsuł mu się humor, ponieważ wiedział co oznaczała dla nich obecność pani Wheeler na studniówce. Za wszelką cenę musiała osiągnąć swój cel i nie wyglądało jakby miała odpuścić.
Grupka palących udała się w stronę drzwi, co wiązało się z przejściem przez całą salę. Na parkiecie tańczyło już sporo osób, dlatego musieli przejść bokiem przy stole z ciastami i deserkami. Mike chcąc nie chcąc w końcu na parę sekund złapał kontakt wzrokowy z matką, która akurat stała parę metrów dalej.
"Mike, zaczekaj." zatrzymała go, podchodząc bliżej.
"Co ty tu robisz? Śledzisz mnie?" odpowiedział oschle szatyn, odwracając wzrok w stronę drzwi.
"Nie, skądże. Zgłosiłam się do pomocy organizacji waszej studniówki. Chyba zapomniałam ci powiedzieć, ale myślałam, że miałeś nie iść." powiedziała, udając zaskoczoną.
"No widzisz, jednak jestem. Mogę już iść do znajomych? Czy tam też za mną pójdziesz?" spytał, krzyżując ręce na piersiach.
"Dobrze, ale najpierw pochwal się z kim tu przyszedłeś." odpowiedziała, na co Mike spojrzał na nią ze strachem w oczach. W zasadzie mógł skłamać, że przyszedł sam, ale obawiał się, że przypadkiem mogło wyjść jeszcze gorzej. Bał się, że jego mama tym bardziej pomyśli, że z jakiegoś powodu nie chce mówić kto jest jego osobą towarzyszącą.
"Z koleżanką." odpowiedział po chwili, w duchu modląc się, aby nie zostać zapytanym o szczegóły.
"Mhm koleżanką..." powiedziała pod nosem Karen, uśmiechając się do siebie.
"W takim razie gdzie jest twoja partnerka?"
Przyszedł ze mną - usłyszał głos za swoimi plecami zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć.  Była to El, która musiała usłyszeć kawałek rozmowy między nim, a matką i domyślić się o co chodziło. Dziewczyna wzięła go pod rękę i uśmiechnęła się do kobiety stojącej przed nimi.
"Co za miła niespodzianka, dawno cię u nas nie widziałam. Przepraszam, że pytam tak bezpośrednio, ale wróciliście do siebie? Mike nic nie mówił." powiedziała z entuzjazmem.
"To skomplikowane. Możesz przestać zadawać te bezsensowne pytania?" szatyn przewrócił oczami.
"Dobrze, przepraszam. Nie będę was już stresować, możesz iść do swoich kolegów." odpowiedziała, po czym poszła w kierunku drugiego końca sali.
"Dziękuję za uratowanie mi dupy." westchnął, śledząc wzrokiem matkę.
"Mimo wszystko nie musisz tego robić."
"Wiem, ale chciałam pomóc." odpowiedziała dziewczyna, puszczając rękę byłego chłopaka.
"Przyjaciele sobie pomagają, prawda? Przynajmniej ja chcę żeby moi byli szczęśliwi." dodała, uśmiechając się.
"Nie jesteś zazdrosna, że...no wiesz..." powiedział lekko speszony zaistniałą sytuacją.
"Nie, przecież wszystko sobie wytłumaczyliśmy. Poza tym może tak jest lepiej." Nastka spojrzała na stół ich klasy, przy którym siedział Will, wciąż tępo wgapiając się w ekran telefonu.
"Myślę, że nie byliśmy sobie przeznaczeni. Komuś bardzo na tobie zależy."
"Dziękuję, jesteś wspaniałą przyjaciółką." powiedział szatyn, przytulając do siebie dziewczynę, po czym wyszedł na zewnątrz.

Próbując znaleźć miejsce, w które poszli jego przyjaciele, w końcu znalazł się na tyłach budynku. Parę osób paliło w tym miejscu, a chłopak był na tyle zdenerwowany, że okazjonalnie poczęstował się jednym papierosem, który wcześniej został mu zaproponowany.
"Sory, że to mówię, ale twoja stara jest pierdolnięta. Naprawdę współczuję." powiedział Lucas, opierając się o ścianę.
"Powiedz mi coś czego nie wiem." westchnął Mike, chowając wolną rękę w kieszeni spodni.
"To moja wina, przepraszam." odezwała się Max, po czym spuściła wzrok.
"Nie powinnam się mieszać i namawiać was na przyjście tutaj, skoro wcześniej powiedziałeś mi jak dokładnie wygląda sytuacja z twoją mamą. Nie spodziewałam się, że może tu przyjść..."
"To nie twoja wina, chciałaś dobrze." odpowiedział szatyn, uśmiechając się do niej smutno.
"Szkoda mi go...wiem, że mu zależało, a w takich warunkach nie mogę z nim nawet zatańczyć." dodał, dopalając papierosa.
"Zawsze możemy stanąć na czatach." Lucas rzucił luźną propozycję, wzruszając ramionami. W odpowiedzi spotkał się z sarkastycznym spojrzeniem wyższego chłopaka.
"To wcale nie jest zły pomysł." odpowiedziała rudowłosa, ponownie patrząc na chłopaków.
"Przyszliście tutaj i zasługujecie przynajmniej na jeden taniec. Na pewno twoja mama nie będzie ciągle patrolowała sali, tym bardziej teraz, kiedy większość osób tańczy i nawet nie ma tam miejsca.
"Nie będzie już taka podejrzliwa, bo myśli, że przyszedłem tutaj z El..." Mike pokiwał głową, przekonując się bardziej do propozycji przyjaciół.
"Zgoda. Wracamy?" spytał nieoczekiwanie pełen entuzjazmu, co sprawiło, że para przed nim się zaśmiała.
Po upewnieniu się, że Karen nie było nigdzie w pobliżu, szybkim krokiem poszedł porostu do stołu ich klasy. Will, wciąż siedział w tym samym miejscu, oglądając coś co pokazywała mu w telefonie Nastka.
"Zatańczymy?" spytał Mike, posyłając uśmiech w stronę chłopaka.
"Może lepiej nie..." westchnął brunet, patrząc na niego ze smutkiem.
"Dawaj. Jak nas zobaczy to trudno, najwyżej mnie wyrzucą z domu. I tak planowałem się wyprowadzać." wzruszył ramionami. W tym momencie wszystko stało się dla niego obojętne. Wiedział, że Lucas i Max wyświadczali mu przysługę, jednak w tej chwili zdał sobie sprawę, że nie tylko z tego powodu to robił. Najbardziej liczył się jego chłopak, dla którego tylko i wyłącznie był w tym miejscu.
Will przeniósł wzrok na rękę szatyna, którą stale wyciągał w jego stronę. Po chwili zawahania, wstał z miejsca i podał mu dłoń. Mike uśmiechnął się jeszcze bardziej, po czym obaj zniknęli w tłumie par, szukając miejsca do tańca. Trafili akurat na moment, w którym DJ zdecydował się zmianę klimatu i puścił wolną piosenkę. Brunet przysunął się bliżej chłopaka, kładąc ręce na jego ramionach. Na wyższego przypadła rola osoby prowadzącej w tańcu, dlatego niepewnym ruchem położył obie dłonie na biodrach partnera. Obaj zaczęli poruszać się w rytm piosenki "You look perfect tonight.", jednocześnie zwracając uwagę, aby przypadkowo nie wejść drugiej osobie w drogę, gdyż niestety żaden z nich nie był dobry w tańcu. Z początku Mike czuł się bardzo zestresowany, co zauważył też po swoim chłopaku, który ciągle wpatrywał się w podłogę, albo skanował wzrokiem salę. Chociaż wiedział, że nie musiał już tak bardzo przejmować się tą sytuacją, odwrotne myśli z tyłu głowy nie dawały mu spokoju.

Always by your side//byler Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz