Rozdział 4

256 18 3
                                    

Kolejny dzień w szkole dobiegał końca. Nikt nie mógł uwierzyć, że minęła już połowa tygodnia, która upłynęła jak zaledwie dzien. Uczniowie błagalnie spoglądali na zegar ścienny zawieszony nad tablicą i odliczali minuty do końca ostatniej lekcji, którą była matematyka.
"5..." mruknął Lucas, bazgrając coś na marginesie w zeszycie i słuchając połowicznie tego co tłumaczyła nauczycielka.
"4..." odezwał się Dustin, przysuwając plecak bliżej siebie, po czym wsunął tam powolnym ruchem podręcznik w taki sposób żeby matematyczka nie zwróciła na niego uwagi.
"3..." westchnął Will, porównując swoje błędne rozwiązanie przykładu z tym poprawnym.
"2..." szepnął Mike, przysuwając swój zeszyt z poprawnym rozwiązaniem zadania w stronę Willa nie odrywając przy tym wzroku od zegara.
Kiedy tylko rozbrzmiał dźwięk dzwonka na przerwę, uczniowie poderwali się ze swoich miejsc i jak najszybciej wyszli z sali. Było to dla nich niczym zbawienie.
"Ej, Lucas, łap!" krzyknęła Maxine na korytarzu, po czym rzuciła w stronę przyjaciela małą butelkę wody. Chlopak niczego sie nie spodziewajac, odwrócił się na pięcie próbując złapać przedmiot. W rezultacie złapał butelkę w taki sposób że korek był odwrócony w stronę podłogi, a część zawartości wylała mu się na spodnie.
"Pojebało cię?!" krzyknął chłopak, na co rudowłosa odpowiedziała szyderczym śmiechem.
"Niezły refleks, debilu"
"Dzieci..." skomentował zaistniałą sytuację Mike, po czym podał chłopakom rękę na pożegnanie.
"Mike..." odezwał się Will, który trzymał się z tyłu.
"Możemy pogadać?" dodał przyciszonym głosem, spuszczając wzrok.
"Pewnie, ale...o czym?" spytał ciemnowłosy, odwracając się w stronę niższego chłopaka i unosząc ciekawsko brew. Wyraźnie było widać, że Will chciał poruszyć jakiś poważny temat i był z tego powodu speszony. W zasadzie to cały dzień zachowywał się jakoś inaczej. Właśnie w taki sposób jakby chciał mu o czymś powiedzieć, ale z jakiegoś powodu nie miał na to odwagi. Mike nie mógł się jednak domyślić o co mogło chodzić. Czy miało to związek z ich ostatnim nocowaniem? Nawet jeśli tak to wydawało mu się, że nic nadzwyczajnego się na nim nie wydarzyło, a przynajmniej teraz miał taką nadzieję.
Od chwili kiedy Will przypadkiem dowiedział się o terapii przyjaciela nie mógł przestać o tym myśleć. Zawsze mówili sobie o wszystkich swoich problemach, nawet jeżeli podczas wakacji nie mieli zbyt dobrego kontaktu brunet nadal uważał go za swojego najlepszego przyjaciela i miał nadzieję, że ze strony drugiego chłopaka także nic się w tej kwestii nie zmieniło. Przede wszystkim musiał dowiedzieć się czy jego przypuszczenia były trafne i poznać powód dlaczego Mike tym razem postanowił zachować ten temat dla siebie.

"Więc...o czym chciałeś porozmawiać?" spytał Mike, szturchając lekko Willa, żeby przerwać niezręczną ciszę trwającą już parę dobrych minut. Chłopak był już nieco zaniepokojony i zaczął myśleć, że coś złego przytrafiło się jego przyjacielowi w okresie kiedy nie rozmawiali ze sobą. Najbardziej stresował się tym, że kiedy usłyszy o potencjalnym problemie nie będzie umiał mu pomóc.
"Wiesz, że mi możesz powiedzieć, nawet jeżeli będzie to coś strasznego, prawda?" dodał po chwili ściszając głos, w którym było słychać troskę. Dawno zauważył, że Will bardzo się stresował. Zawsze wtedy spuszczał wzrok i niekontrolowanie bawił się palcami.
"Spokojnie..." powiedział szatyn, kładąc dłoń na ręce przyjaciela.
Will podniósł wzrok i w końcu spojrzał mu w oczy. Wiedział, że nie było już odwrotu, a głupie byłoby wycofywanie się z tej sytuacji. Tym bardziej, iż Mike wyglądał teraz na jeszcze bardziej zmartwionego całą sytuacją niż on sam. Brunet skinął głową i odsunął rękę drugiego chłopaka.
"Mike czy ty..." zaczął niepewnie, próbując utrzymać kontakt wzrokowy ze swoim rozmówcą, którego ekspresja zmieniła się teraz na bardziej zmieszaną.
"Mike czy ty masz depresję?" wydusił z siebie w końcu pełne zdanie, po czym szybko odwrócił wzrok, bojąc się reakcji szatyna. Nie tak miało to wyglądać. Cały dzień układał sobie w głowie przebieg ich rozmowy sam na sam, a wyszło najgorzej jak tylko mógł się o to zapytać. Przynajmniej miał już to za sobą.
"Co? Skąd ty--? To znaczy nie no... Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?" odpowiedział Mike, wyraźnie zaskoczony pytaniem przyjaciela.
"Twoja mama..." odpowiedział Will, wciąż unikając kontaktu wzrokowego.
"Tamtego dnia, kiedy u ciebie spałem, spotkałem ją rano jak wychodziła do pracy. Powiedziała mi, że jest szczęśliwa, że znowu mamy dobry kontakt, bo ostatnio się o ciebie martwi." dodał już znacznie pewniej, przenosząc wzrok na twarz przyjaciela, której wyraz był ciężki do odczytania.
"Wspomniała o jakiejś terapii i lekach, ale nie powiedziała dokładnie o co chodziło. Myślałem nad tym i chciałem po prostu wiedzieć o co chodzi...martwiłem się i musiałem z tobą o tym pogadać, bo jesteś moim najlepszym przyjacielem i wiesz, że możesz mi mówić o wszystkim."
Mike zamknął oczy i westchnął głęboko, spuszczając głowę i chowając twarz w dłoniach.
"Nie jest to temat na ławkę za szkołą..." mruknął, podnosząc powoli wzrok. Wiedział, że nie było sensu w ukrywaniu się dalej, gdyż Will wiedział praktycznie o wszystkim. Poza tym miałby ogromne wyrzuty sumienia, gdyby go teraz okłamał.
"Pójdziemy coś zjeść, a potem do mnie? Wszystko ci wytłumaczę"
"Możemy dziś pojechać do mnie...nikogo nie będzie w domu" odpowiedział Will, spodziewając się, że Mike wolałby mieć więcej prywatności przy tego typu rozmowie.

Always by your side//byler Where stories live. Discover now