Błękitna Krew

By Meleody0903

425 178 224

Pokonanie Victora i odkrycie jego tajemnicy związanej z dziedziczką wampirzego tronu przyniosło za sobą nowe... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI

Rozdział XIV

14 5 10
By Meleody0903

Celine chciała zabrać młot, którym wybiła dziurę w ścianie, żeby dostać się do Brielle i zatłuc nim tego, który ośmielił się walić w jej drzwi przed południem.

Zaserwowała pod nosem wiązankę przekleństw, owinęła się szczelnie szlafrokiem i z miną skazańca zeszła na dół.

Wciąż zaspana, nawet nie sprawdziła, komu otwiera, a kiedy w końcu otworzyła w pełni oczy, przeklęła po raz kolejny.

— Osobiście nie mógłbym spać tutaj spokojnie z wiedzą, co wyczyniał mój brat.

— Witaj, Mikel. — wpuściła go do środka.

— Ubierz się i wszystko mi wyjaśnij, albo w zasadzie nie ubieraj się. Twój strój nie ma znaczenia. Gdzie jest reszta? Nie powinni być tutaj już od... — szukał wzrokiem zegarka.

— Powinni, ale ich pociąg miał spore opóźnienie. Masz na razie tylko mnie. — zaprezentowała się dłonią.

— Na szczęście nie na długo.

— Wypraszam sobie — burknęła. — Życzysz sobie czegoś do picia? Krwi noworodków nie mam.

— Spokojnie, w francuskich sierocińcach ich nie brakowało — spiorunowała go spojrzeniem. — Fakt, że jesteś wampirem, nie powinien wpływać na sztywność poczucia humoru, dziecinko.

Rozsiadł się wygodnie na kanapie i z ulgą dostrzegł, że Celine zmieniła wystrój. Ten Victora był zbyt ponury.

Nie odpowiedział na jej pytanie, dlatego wzruszyła ramionami i tak poszła zaparzyć kawę i herbatę, bo po podróży na pewno ktoś tego potrzebował.

W momencie, w którym wróciła, drzwi otworzyły się ponownie.

Jonathan z Eranem wnieśli wszystkie bagaże, a ten drugi zdziwił się widokiem Mikela.

— O, miło was widzieć!

— Ciebie również. — odpowiedział Jonathan, chociaż nie było to do końca szczere.

Brielle przedostała się na swoje ulubione miejsce niepewnie. Opowiadali jej o Mikelu, ale dziwnie było jej patrzeć na brata tego, który trzymał ją zamurowaną dwieście lat.

— Fantastycznie, że wszyscy są, ale mógłby ktoś ściągnąć tutaj moje trzecie dziecko i tamtych dwóch pajaców?

— Chodzi ci o Anthony'ego i Crispina? — spróbowała Adeline.

— Nie będziemy czekać na Willa? — Celine zmarszczyła czoło.

— A po co nam tutaj książę Londynu? Bez urazy, bo bardzo go szanuję, ale na nic się nie przyda. Dojdzie wieczorem. Doceńcie moją fatygę i nie zadawajcie durnych pytań. Brielle może.

— Dziękuję?

— Nie masz za co, cukiereczku. — puścił jej oczko. Po niespełna dwudziestu minutach, dołączyła do nich wcześniej wspomniana trójka.

Mikel podniósł się z miejsca i od razu podszedł do Theresy. Ujął jej twarz w dłonie I dokładnie obejrzał, mrużąc przy tym oczy.

— Woah, nas tak czule nie witałeś. — sarknęła Celine.

— Theresa to diament, muszę o nią dbać — rzucił mimochodem. — Wybacz, że musisz przez to przechodzić.

Doskonale wiedział, że dręczą ją koszmary i nieprzespane noce. Gdyby tylko mógł jej pomóc, od razu by to zrobił. Nie znał jednak sposobu.

Skinęła tylko głową z nikłym uśmiechem i kiedy się odsunął, zaczęła opowiadać wszystko od samego początku, nie pomijając żadnego szczegółu.

Celine nudziła się jak mops, słuchając tego wszystkiego, dlatego postanowiła wykorzystać ten czas na zmianę ciuchów i doprowadzanie swoich włosów do ładu i składu.

Adeline stwierdziła, że zrobi sobie śniadanie, a Brielle i Eran poszli za nią. Tylko Crispin, Anthony i Jonathan byli zainteresowani powtórką materiału.

Opowieść zajęła przynajmniej ponad godzinę, podczas której Mikel analizował każde słowo, jakie wypłynęło z ust blondynki.

— A więc — zaczął, kiedy skończyła. — Nie mam zielonego pojęcia, o jaką klątwę chodzi.

— Naprawdę? — Jonathan rozmasował czoło.

— Nie, na herbatniki. Ja nie wiem, ale ty, Tesso, wiesz.

— Nie wiem. — potrząsnęła głową.

— Wiesz. Nigdy nie wątpiłem w twój intelekt, ale teraz zaczynam. — wymownie poruszył brwiami.

— O czym ty mówisz? — była zniecierpliwiona.

— Mam ci przypomnieć, że posiadasz wyjątkową cechę patrzenia w przeszłość? Masz przed sobą potomków obu rodzin, potrzebujesz tylko ich krwi, żeby móc zobaczyć to, czego potrzebujemy. Jakim cudem na to nie wpadłaś?

— Ja...

— Tessa nie najlepiej znosi używanie tego daru w ostatnim czasie. — wtrącił Crispin.

— Znosi, nie znosi... to wasze jedyne wyjście. — rozłożył ręce.

Tessa zamknęła oczy, żeby przemyśleć sprawę, a przynajmniej stworzyć pozory, że rozważa coś innego, niż zgodzenie się. Wiedziała, że to być może jedyny sposób ma odkrycie prawdy. Była gotowa do poświęceń w imię tych, którzy powinni żyć.

— Jak to zrobić?

— Tesso, to może się źle skończyć. — upomniał ją Crispin.

— Jak to zrobić, Mikel? — patrzyła tylko na swojego stwórcę.

— Potrzebujesz spokojnego, zaciemnionego miejsca, to po pierwsze. Po drugie, musisz wypić krew Anthony'ego — spojrzał na wampira. — Ale to nie wystarczy. Elizabeth zawsze powtarzała, że to wymaga wysokiego skupienia. Dobrze by było, gdybyście trzymali się za ręce, żebyś miała kontakt.

— Brzmi jak seans spirytystyczny — skomentowała Celine, dołączając do nich.

— Pamiętaj, że obrazy nie będą od razu jasne. Być może nawet nic nie zobaczysz, to wymaga cierpliwości i czasu. Musisz się przedrzeć przez wspomnienia Anthony'ego tak dalekich, jak jego narodziny. Pierwsze spojrzenie w oczy jego ojca i tak dalej. To da ci dostęp do jego przodków.

— Czy Elizabeth coś takiego robiła? — zapytał Jonathan.

— Nie — odparł szczerze. — Bała się, ale wiedziała, że to możliwe. Zupełnym przypadkiem to odkryła.

— Spróbujcie w pomieszczeniu gospodarczym. Nie ma tak okien, zapalicie świecę. — zaproponowała Celine.

Tessa wymieniła spojrzenie z Anthony'm. Musieli tego spróbować.



* * *



Mikel z dystansem zbliżył się do dzienników Victora. Były w nich prawdy, których nie chciał poznawać, ani przekonywać się po raz kolejny, że jego brat był odpowiedzialny za czyjąś krzywdę.

Kiedy jednak Celine powiedziała mu, że przy czytaniu ich natknęła się na coś istotnego i powinien sam to sprawdzić, odszukał wskazaną przez nią pozycję.

Bolało go każde jedno słowo, które czytał i w pewnej chwili chciał zapomnieć, jak wygląda pismo Victora. Chciał przestać wertować ten dzień, ale nie mógł. Musiał wiedzieć, że Elizabeth nie zginęła po prostu. Zawsze czuł, że angielska wojna domowa była tylko wierzchołkiem góry lodowej.

Teraz miał potwierdzenie, że to jego własny brat wbił w jej serce kołek.

Przymknął oczy, by pozwolić jednej łzie spłynąć po policzku.

— Oszalałeś? — William brutalnie pchnął drzwi, za którymi chował się Mikel.

Wampir spojrzał w okno i zrozumiał, że jest już wieczór.

— To była jej decyzja — westchnął. — Victor zabił Elizabeth. Moje drugie dziecko. — pomachał mu dziennikiem przed nosem.

Will rozmasował czoło, żeby opanować irytację zmianą tematu. Przyszedł do rezydencji zaledwie pół godziny temu, ale zdążył przejrzeć myśli innych na tyle, by wiedzieć, co się działo pod jego nieobecność. W ogóle nie był zadowolony z faktu, że Tessa i Anthony nie wychodzą z pomieszczenia od sześciu godzin.

— Widzę, że ta informacja sprawia ci ból. Nie powinieneś być zaskoczony, w końcu to Victor.

— Nie jestem zaskoczony, William. Jestem zawiedziony i wściekły na siebie, bo nie mogłem zrobić nic, żeby uchronić kobietę, którą kochałem od śmierci.

— Kochałeś ją? — zdziwił się.

— Zawsze, ale z daleka. Nawet kiedy była obok, zawsze kochałem ją z daleka — zamyślił się. — Nie dostałem drugiej szansy, żeby to zmienić. Zmniejszyć między nami dystans, który był spowodowany wyłącznie mną.

— Zwierzasz mi się, bo...?

— Chciałem ci tylko uświadomić, że trzeciej nie będzie.

Will wciągnął powietrze.

Szanował Mikela i widział w nim swego rodzaju autorytet czasami, ale nie lubił, kiedy ktoś odrywał jego słabe strony.

Obaj usłyszeli trzaśnięcie drzwiami, dlatego zgodnie ucięli rozmowę i zeszli na dół, do salonu.

— ...wieki! — krzyczała Theresa. Była wykończona, zdenerwowana i zniecierpliwiona. Nawet nie zwróciła uwagi na Willa i Mikela, dopóki ten drugi się nie odezwał.

— Jak poszło?

— Udało się dojść do wspomnień jego dziadka. W takim tempie... — machinalnie machnęła dłonią.

— To i tak wiele, Thereso. Nie sądziłem nawet, że ci się uda za pierwszym razem, zwłaszcza że...

— Jestem słaba, bo zadecydowałeś za mnie, czy chcę żyć — wycedziła. — Nawet się nie waż zrzucać na mnie winy.

— Zdecydowanie nie jesteś sobą, dziecko. Nie zbawisz świata, więc nie wymagaj od siebie więcej, niż jesteś w stanie dać. I nawet nie próbuj zaglądać we wspomnienia czwartej ofiary. Jutro to powtórzycie i będziecie to robić aż do skutku. Później odpoczniesz i to samo zrobisz z przyszłą królową.

— Słucham? — Brielle się zaniepokoiła.

— Słonko, chyba nie myślałaś, że rodzice zdecydowali się upozorować twoją śmierć, żebyś po pokonaniu Benedicta nie przyjęła korony. Jesteś Baskerville'm, jedyną godną. To twój obowiązek.

— Nie mam żadnego pojęcia o królewskich obowiązkach.

— William o książęcych też nie, a przyjął tytuł — rozłożył ręce. — Nie robimy tego, co nam się podoba, tylko to, co nam zesłał los. Powiedziałbym, że mi przykro, że urodziłaś się jako księżniczka, ale to przecież same wygody.

— Leżała dwieście lata zamurowana przez twojego brata. — przypomniała oburzona Celine.

— Nie przejmuj się, Celine. Ludziom którzy nie zaznali dworskiego życia zawsze łatwo wydawać osądy. Tego akurat się nauczyłam mając pięć lat. — podniosła się i z wrodzoną gracją uciekła do swojego pokoju.

— Przyszła królowa właśnie cię zgasiła — William uśmiechnął się kpiąco. Nawet on miał w sobie zrozumienie dla niej.

— Skoro mowa o obowiązkach: dlaczego jeszcze nie zorganizowałeś bankietu? Powinieneś to zrobić od razu po powrocie, jesteś teraz księciem, na Boga — Mikel pokręcił głową. — I londyńskie wampiry powinny o tym wiedzieć.

— Wiedzą.

— Przyszła środa. — rzucił tylko, zanim skierował się do wyjścia. Jonathan wraz z Tessą zaraz za nim.

Anthony skrzywił się tylko, bo nie odpowiadała mu atmosfera i również się zmył.

Crispin szturchnął Erana, który usypiał od dobrych trzech godzin, a później laską stuknął delikatnie Willa w ramię, żeby również się zbierał.

Adeline i Celine spojrzały na siebie z przerażeniem, a później poszły wesprzeć Brielle.

Starcia z silnymi charakterami zawsze odbijały swoje piętno na każdym.



* * *



Tessa z Anthony'm spędzali już kolejny dzień na zagłębianiu się w przeszłości jego rodziny i teoretycznie powinni mieć siebie dosyć, ale wampirzyca za wszelką cenę chciała załatwić tę sprawę jak najszybciej.

Anthony doszedł do wniosku, że spędził z nią więcej czasu przez ostatnie trzy dni, niż z jakąkolwiek inną kobietą w całym swoim życiu. Nie wliczał w to rzecz jasna własnej matki.

Celine od czasu do czasu nadstawiała ucho, żeby sprawdzić, czy jej przyjaciele w ogóle żyją.

— Ciekawe, czy zdążą przed kolejną ofiarą.

— Nie sądzę, Adeline — westchnęła i odczytała wiadomość, którą dostała godzinę temu, żeby prychnąć. — Mój znajomy z czasów licealnych po tylu latach nadal nie ogarnia, że mam urodziny w Grudniu, nie dzisiaj.

— Znam to — zaśmiała się dziewczyna. — Mój ojciec notorycznie myli moje urodziny z urodzinami zmarłej mamy, ale wybaczam mu.

— Składacie sobie życzenia w dniu urodzin? — dołączyła do nich zaciekawiona Brielle.

— Tak, to taka tradycja. Ale liczą się tylko te złożone osobiście i telefonicznie, bo to znak, że pamiętają, a nie sprawdzają w mediach społecznościowych. — wyjaśniła Celine.

Brielle wiedziała, czym są media społecznościowe, odkąd Adeline pokazywała jej słodkie kotki na Instagramie.

— Wy sobie nie składaliście? — Adeline zmarszczyła czoło.

— Nie — potrząsnęła głową. — Zawsze dostawałam jakieś klejnoty, a na dole urządzany był bal...a ja nigdy nie brałam w nich udziału. To śmieszne i smutne, że pałac się bawił z mojego powodu, ale bez mojego udziału.

— To. Jest. Karygodne.

Celine nie kryła oburzenia.

— Wiem, ale miałam mieć debiut w swoje osiemnaste urodziny, dlatego cierpliwie czekałam, ale... no same wiecie, co się stało.

— Nie miałaś imprezy urodzinowej nigdy? — Adeline nie mogła uwierzyć. — Ani przyjęcia? Nic, a nic?

Brielle pokiwała głową przecząco i uśmiechnęła się słabo.

Celine wymieniła spojrzenie z Adeline.

— Kiedy powinnaś świętować urodziny? — zapytała ta pierwsza.

— W sierpniu.

Celine zastanowiła się chwilę, a później na jej ust wpłynął tajemniczy uśmiech, który Adeline od razu odczytała we właściwy sposób.

Continue Reading

You'll Also Like

11.9K 489 25
UWAGA! Te opowiadanie nie było pisane do końca na poważnie, więc proszę o dystans...OSTRZEGAM PRZED WEJŚCIEM TUTAJ! Nie przyszedł...Zostawił mnie tu...
4.9K 152 23
Nie ma opisu bo nie ma długopisu. Jak będzie długopis to będzie i opis :D
2M 111K 44
Moja historia rozpoczyna się wyśmienicie. Nazywam się Amelia Collins. Jestem zwyczajną dziewczyną. Mam 19 lat i staram się czerpać z życia jak najwię...
333K 8.5K 157
MEMY #8 w humor 02.03.2018